piątek, 21 października 2016

Oficjalne Zamknięcie!

Hejka!
Jak widać od dłuższego czasu już nic nie dzieje się na Rimear. Atmosfera bardzo się popsuła, a ja zaczęłam dostrzegać pewne rzeczy, które powtarzają się od ostatniej edycji bloga. Było mi naprawdę miło pisać tutaj z wami i dziękuję pisarzom jak i swoim pomocnikom - Kinii, Kai i Oskarowi. 
Spokojnie! Rimear jeszcze wróci, nie martwcie się o to! Jak na razie robimy sobie przerwę od tej fabuły. Muszę wam powiedzieć, że ten blog jest tak rozbudowany, że z taką ilością czasu nie dajemy sobie rady. Mam nadzieje, że wiernie będziecie śledzić czy Rimear powróciło czy też nie i nadal będziecie chętni do pisania ze mną czy całą resztą ^^.
Na razie ode mnie to tyle, żegnamy się z Rimear, aczkolwiek może ktoś chce jeszcze popisać tak bardziej na luźno? Bez określonej fabuły?
Stwierdziłam, że odskocznią od magicznego ośrodka będzie.... zwyczajne życie. Chciałabym byście przez ten czas kiedy nie ma Rimear bardziej rozwijali swoją wyobraźnie tworząc zwykłego człowieczka na blog, który jest jeszcze nie do końca skończony xD (Ale jest! xD)
Oczywiście dostaniecie do niego jeszcze zaproszenia tak jakby ktoś nie wchodził tutaj :').

>Tutaj będzie niedługo Banner w który będzie mogli kliknąć by przejść na nowy blog<

Do zobaczenia!
Tavv i reszta administracji ♥

poniedziałek, 17 października 2016

Od Koharu - C.D Hiro

Radośnie podskoczyłam i klasnęłam w dłonie. Chłopak spojrzał na mnie z uniesioną brwią. Zaśmiałam się tylko.
-To którędy ?- zapytałam, szczerząc się w jego kierunku.
-W tę stronę-powiedział z uśmiechem, wskazując w kierunku ścieżki, którą na początku szłam. Skinęłam głową, po czym ruszyliśmy we wskazanym przez chłopaka kierunku. Przez chwilę szliśmy w ciszy, jednak z każdym krokiem w mojej głowie pojawiało się więcej pytań.
-Co o w ogóle jest za miejsce? - mruknęłam do siebie.
-Rimear.- wzruszył ramionami.-Ciężko jest określić co to za miejsce. A w skrócie mówiąc, to tak jakby ośrodek, dla osób "wybitnie uzdolnionych", których naukowcy trzymają zamkniętych pod hologramową kopułą.
-Zamkniętych?-Bardzo mi się to określenie nie spodobało.
-Tak. Jestem tu krótko, ale to już zdążyłem sprawdzić. Obszar, który jest nam wyznaczony, jest naprawdę duży.
-Nie będę więźniem!-tupnęłam nogą jak pięcioletnie dziecko.-Gdy tylko znajdę brata, uciekniemy. Nie zostanę tu.
-Powodzenia. Pod skórą masz nadajnik... jeśli uciekniesz, znajdą ciebie.-powiedział. Zastanowiłam się nad jego sławami i niestety mój plan został pokrzyżowany. Czyli jednak skazano mnie na możliwe, że dożywotni pobyt tutaj? Nie...
Momentalnie humor mi się zmienił. Dalej podążałam za chłopakiem w ciszy. Nie patrzyłam nawet na to, co mnie otacza. Miałam to wszystko gdzieś. Zaczęłam szurać stopami. Hiro obejrzał się na mnie przez ramię i zwolnił krok.
-Ej co jest?-zapytał.
-Ja... nie chcę... nie mogę tu zostać. Rodzice, przyjaciele... wszyscy, ja nie mogę tak po prostu zniknąć.-powiedziałam, czując jak łzy, zaczynają cisnąć mi się na oczy.
-Na pewno zostali powiadomieni. Nie martw się tym.
-Ehhh... nie. Da. Się.-powiedziałam naciskając na każde słowo.
Powoli z daleka było już widać pierwsze budynki. Wydawały się być dosyć nowoczesne. Ścieżka powoli zaczynała robić się szersza i co jakiś czas, ktoś nas mijał. Poczułam, jak powoli zaczyna się robić chłodno. Mimowolnie zadrżałam a z moich ust przy wydechu, pojawił się obłoczek pary.
-Jak myślisz, gdzie twój brat by ciebie szukał? - zapytał Hiro w pewnym momencie.
-Wszędzie, a znając jego, wysłałby na poszukiwanie jeszcze Cerbera.-powiedziałam, wzruszając ramionami.
-Cerbera? Mitycznego psa? Czy twój brat jest Hadesem? -powiedział, lekko się śmiejąc.
-Samym Hadesem nie... ale czasami jest tak nazywany.
-Żartujesz?-zapytał, a w tym samym czasie rozbrzmiało wycie.
-Nie żartuję, już mnie szuka.-powiedziałam, wzruszając ramionami. Chłopak wpatrywał się we mnie, szukając jakichkolwiek oznak kłamstwa. Jednak nic nie dostrzegł.
-Nie ma sensu szukać Sasuke. Szybciej on mnie znajdzie może pójdziemy, gdzieś gdzie jest ciepło? O... i może gdzieś gdzie podają ciepłą czekoladę. -powiedziałam, od razu uśmiechając się na tę myśl.

<Hiro? ^-^ >

Od Sasuke

Obudził mnie "delikatny" ból głowy. Miałem wrażenie, że ktoś w jej wnętrzu próbuje wykuć sobie młotem pneumatycznym wyjście na zewnątrz w okolicach moich skroni. Postanowiłem poczekać chwilę z otwarciem oczu, mając nadzieję, że denerwujące uczucie chociaż trochę osłabnie. Tak się niestety nie stało, więc po chwili usiadłem na miękkim materacu, przerzucając nogi w kierunku krawędzi łóżka. Otworzyłem zaspane i o dziwo zmęczone oczy, po czym zacząłem rozglądać się po zupełnie obcym mi pokoju. Był całkiem spory. Przeważały w nim odcienie szarości połączone gdzieniegdzie czerwienią. Nie pamiętam, jak się tu znalazłem, chociaż uczucie pustki w głowie połączone z bólem przypominało trochę kaca po imprezie. Jednak było to nie możliwe, bo z piciem skończyłem już spory kawał czasu temu. Z westchnieniem wstałem i ruszałem na poszukiwanie jakichś leków przeciwbólowych, nie robiąc sobie nic z tego, iż nie jestem w swoim domu. Przeglądając pomieszczenie po pomieszczeniu, doszedłem do wniosków, że dom, w którym się znalazłem, należał zdecydowanie do tych bogatszych. Na piętrze były dwa duże, dobrze umeblowane pokoje ( w tym ten, w którym się obudziłem), każdy z własną łazienką (niestety w żadnej z nich leków nie zastałem). Na parterze natomiast mała łazienka, ogromny salon oraz średnich rozmiarów kuchnia, a wszystko było ze sobą połączone dosyć sporym holem. W kuchnie znalazłem to, czego szukałem. Zerknąłem na zegarek wiszący w pomieszczeniu i wtedy coś zaświtało mi w głowie. Gdzie jest Koharu? Zawsze, gdy tylko się przebudziła, przychodziła do mojego pokoju, wskakiwała na moje łóżko, po czym zazwyczaj wyrywała mnie ze snu, robiąc słodką minę, pytając od razu, gdy tylko otworzyłem oczy "Sas... zrobisz mi śniadanie?". Zawsze mnie to rozśmieszało, bo jak tu się nie śmiać? Gdy rano pierwsze co zobaczysz to roztrzepana młodsza siostrzyczka, która patrzy na ciebie oczkami szczeniaczka i błaga najsłodszym ze swoich głosików o śniadanie. Musiałem jak najszybciej ją znaleźć. Zgarnąłem jabłko z koszyka na owoce, po czym ruszyłem w kierunku drzwi, na których była przyklejona koperta. W jej wnętrzu był krótki liścik "Sasuke, Koharu witamy w nowym domu". Bardziej skołowany już być chyba nie mogłem. Nie byłem w stanie sobie kompletnie nic przypomnieć, moja siostra gdzieś się zawieruszyła i jeszcze dostaliśmy "nowe mieszkanie"? To wszystko brzmiało jak jakiś kiepski żart. Prawdopodobnie musiałem coś namieszać, znowu...
Wyszedłem z "mojego domu" i rozejrzałem się trochę po ogrodzie wokół niego. Prawie na pewno przypadnie on do gustu dla Koharu. Płot ze zdobionymi przęsłami, kilka drzew (niektóre owocowe), huśtawka, sporo zasadzonych krzewów i spora przestrzeń otwarta. Prawdopodobnie dom ten znajdował się gdzieś na uboczu miasta. Chcąc szybko znaleźć siostrę, postanowiłem wspomóc się trochę. Zamknąłem oczy, po czym zacząłem zbierać energię. Szepnąłem cicho jigoku no yōna messenjā i przywołałem zaprzyjaźniona już bestię.
-Witaj przyjacielu, pomóż mi odszukać Koharu. - zwróciłem się do Cerbera. Ten w odpowiedzi przeraźliwie zawył i ruszył w drogę. Ja chcąc przyśpieszyć proces poszukiwań, również ruszyłem, jednak w przeciwnym kierunku niż ten, który obrał sobie piekielny pies.
Po jakiejś godzinie dotarłem do obrzeży miasta, jednak nie znalazłem nawet śladu obecności siostry. Zaczynałem się martwić, robiło się coraz chłodniej, a ona źle znosi zmiany temperatury powietrza. Usłyszałem jakiś szelest z prawej strony, spojrzałem w tamtym kierunku i prawie natychmiast zostałem przez coś lub kogoś ze strony przeciwnej staranowany...

<Ktoś? Coś? >

niedziela, 16 października 2016

Od Shino - C.D Hyou

Dostałam w ramię paczką ciastek orzechowych. Pochwyciłam ją w dłonie i nie czekając dłużej, włożyłam sobie jedno z ciastek do ust.
  - Ale o co ci w ogóle chodzi? - spytałam z pełnymi ustami.
  - O to, żebyś się otworzyła - odparła, uśmiechając się szeroko.
 Już miałam po raz trzeci wypowiedzieć to samo zdanie. Niestety, jak zawsze z resztą, ktoś musiał mnie z tym wyprzedzić.
  - Co podać? - Spojrzałam na kelnera, stojącego przy naszym stoliku. Wpatrując się w niego beznamiętnym wzrokiem, wepchnęłam sobie do ust kolejne ciastko.
  - Tak właściwie to mam malutki problem...
 Spojrzałam na koleżankę pytająco. Jaki znowu problem?
 Otworzyła usta po raz kolejny, po czym zaczęły z nich wypływać pojedyncze słowa, sklejające się w logiczną całość. Czyli według niej boli mnie noga, nikt nie chce nam pomóc, a do domu daleko. Poczułam lekkie szturchnięcie w kostkę.
  - Nic mi nie jest - odparłam zdawkowo.
  - Ale... - zaczęła Hyou.
  - Dam sobie radę sama - warknęłam.
  - Na pewno? - spytał kelner.
  - Tak!
 Spojrzałam na zdezorientowanego pracownika kawiarni rozjuszonym wzrokiem. Później, nic nie mówiąc, odszedł od naszego stolika. Nie powiem, ciśnienie mi lekko... Lekko bardzo podskoczyło. Codziennie mi skacze po pierdyliard razy, nic dziwnego. Wyciągnęłam kolejne ciastko z opakowania.
  - Shino, nie widziałaś jaki fajny z niego facet? - spytała Hyou, pochylając się lekko w moją stronę.
  - Jeszcze jedno słowo, a będzie gorzej niż w Hamlecie! - wycedziłam, zaciskając zęby.
 W tym momencie nastała niezręczna cisza. Nie trwała ona z resztą długo.
  - Powinnaś, a raczej musisz kogoś poznać...
  - Muszę, to ja jeść i oddychać - przerwałam jej. - Resztę to ja mogę... Co nie oznacza, że mi się chce. - Pomachałam jej ciastkiem przed twarzą. - Chcesz?
  - Nie, dzięki.
=====
    Przekręciłam kluczem w drzwiach i lekkim kopnięciem je otworzyłam. Włożyłam sobie klucze do ust i odebrałam resztę siatek od Hyou, by je zanieść do kuchni i rozpakować. Tak wiem, że to niehigieniczne, ale gdzie miałam te klucze zostawić? Dać je do potrzymania Yuki? No w sumie... Nie przemyślałam tego... Mniejsza z tym.
  - Kiedy ty ostatnio sprzątałaś? - spytała białowłosa, rozglądając się po moim mieszkaniu.
  - Kilka dni temu - odparłam beznamiętnie.
  - To dlaczego tu tak śmierdzi?
 Zaciągnęłam się powietrzem. Rzeczywiście. Czuć było odór czegoś zdechłego, kiszącego się w jakimś odludnym miejscu.
  - Shibo! - zawołałam. Po chwili przede mną zjawił się popielaty kocur, z wysoko uniesionym ogonem. - Coś znowu zrobił?
  - Tak, wszystko zwal na kota. - Kucnęła przed grubasem, po czym pogłaskała go za uchem.
 Westchnęłam przeciągle i ruszyłam w stronę kuchni, by rozpakować zakupione przeze mnie produkty. Po częstym schylaniu się, podnoszeniu cukru, mąki czy też jajek i odkładaniu ich na odpowiednie miejsca, w końcu mogłam rzucić się na kanapę i olać resztę społeczeństwa, znajdującego się w tym domu.
 Wychodząc z kuchni, przede mną ni stąd, ni zowąd pojawił się Shibo, trzymający coś w pysku. Schyliłam się ku niemu, a ten, jakby czytając mi w myślach, upuścił na podłogę swą zdobycz.
  - Shino, wybacz zniknięcie, byłam w łazience. Co się sta... Ou. - Hyou podeszła do mnie i zmarszczyła nos na widok zdechłego szczura, leżącego pod naszymi stopami.

< Hyou? >

Od Hiro C.D Koharu

Wstałem wcześnie rano, jednak łóżko było tak wygodnie i niesamowicie przyciągające, że zostałem w nim do godziny dziesiątej. O której to zwlekłem się z niego i ruszyłem w stronę łazienki, gdzie wziąłem kąpiel która mnie odświeżyła i zrobiłem sobie szybkie śniadanie.
Przebrałem się i usiadłem na kanapie gdzie rozmyślałem co by dzisiaj porobić. Po kilku minutach doszedłem do wniosku, że chętnie zobaczę jak daleko sięga nasza wolna przestrzeń.
Wyszedłem na zewnątrz gdzie zlustrowałem horyzont który nie miał końca, spacer odpadł jako pierwszy jako pierwszy, biegnąc też raczej skończył by się dzień zanim wróciłbym z powrotem.
Pozostała trzecia opcja i zarazem moja ulubiona. Stanąłem na środku chodnika i zacząłem się rozciągać, może z boku mogło to wyglądać trochę dziwnie ale musiałem się skupić na każdym fragmencie swojego ciała jeśli chciałem zrobić właśnie to. Skończyłem około godziny jedenastej,
ustawiłem się jak do wyścigu po czym wykrzyknąłem:
- Nagareboshi
Poczułem przyjemny dreszcz na całym ciele, aura wstępująca we mnie zaczęła wibrować. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale jest to cudowne uczucie. Ruszyłem na początku powolutku, następnie przyspieszyłem tak do połowy, a przynajmniej dla mnie, bo obserwując w ciągu tej milisekundy miny niektórych mijanych osób mogłem wnioskować, że było inaczej. Następnie skumulowałem energię w stopach i opierając energię na płycie chodnikowej (co swoją drogą nie było dobrym pomysłem) wyleciałem parę metrów nad ziemię. Jedyne na co zwróciłem uwagę to owa płyta która rozbiła się na kilka kawałków. Wylądowałem kilkanaście kilometrów dalej przenosząc energię do kolan by się przez przypadek nie połamać nóg. Sądząc po miejscu w którym się znajdowałem musiałem być nie daleko, gdyż stężenie budowli nie było tu tak duże. Ponownie ruszyłem w wyznaczoną wcześniej drogę. Postanowiłem przyspieszyć nie mogąc się doczekać spotkania z tym czymś. Był to najgłupszy wybór podczas dotychczasowej obecności tutaj, ponieważ dosłownie kilka sekund później bańka dała o sobie dość znacząco znać "delikatnie całując" moje czoło. Jak się okazało kopuła po bokach jest również hologramem. Całe szczęście poza olbrzymim guzem na środku czoła ala jednorożec nic mi się nie stało. Wstałem co również nie należało do mądrych rzeczy, ponieważ od razu runąłem na ziemię bez myśli. Wstałem około południa, a dokładniej obudziły mnie otwierające się nieopodal niewidoczne wejście. Poszedłem w tamtą stronę kierowany ciekawością, w między czasie sprawdzając czoło z którego guz zniknął dzięki pozostałej w ciele energii. Z tajemniczego miejsca została wypchnięta dziewczyna około metr siedemdziesiąt z długimi czarnymi włosami w białym odzieniu. Włożyła słuchawki w uszy i skierowała się w kierunku sporego kamienia na który usiadła, sądząc po zagubieniu które odczytałem z jej ruchów jest tu całkowicie nowa. Podszedłem do niej i zacząłem mówić zapominając, że mnie pewnie nie słyszy. Ta otwarła jednak oczy i widząc, iż poruszam ustami zdjęła słuchawki i zapytała:
- Kim jesteś?
Nie zdążyłem się odezwać zanim dodała:
- Mam nadzieję, że nie kolejnym naukowcem ! - z pełną nadziei miną.
- Nie nie nie - zacząłem zaprzeczać machając rękami
- Ja jestem Hiro i również dołączyłem tu zaledwie kilka dni temu.
- W porządku, jestem Koharu i nie potrafię znaleźć swojego brata - zrobiła smutną minkę
- Pomożesz mi ? - zapytała wpatrując się we mnie tym maślanym wzrokiem któremu mało kto potrafi się oprzeć.
- No dobrze, chodźmy do miasta, może gdzieś tam go znajdziemy. - odpowiedziałem
[Koharu?]

sobota, 15 października 2016

Od Hokoto do Hiro

Powoli otworzyłam oczy. Znajdowałam się w miejscu dotąd mi nie znanym pokoju. Pierwsze co przyszło mi na myśl to porwanie ale gdybym była porwana to pewnie by mnie związali albo chociaż umieścili w jakiejś piwnicy. Wstałam i rozejrzałam się po pokoju. Znajdowałam się w dobrze oświetlonym pokoju. Była to sypialnia. Obok łóżka stało biurko, a naprzeciwko stała szafa. Wyszłam z pokoju i znalazłam się w salonie połączonym z kuchnią. Pomieszczenie to było skromne ale bardzo ładnie umeblowane. Obok były jeszcze jedne drzwi. Była to łazienka. W mieszkaniu poza mną nie było nikogo. Usiadłam na kanapie i spojrzałam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie jestem. Wyjrzałam przez okno. Widok też nie był dla mnie znajomy. Pewnie moja rodzina już się o mnie martwi - pomyślałam. Po chwili jednak zdałam sobie sprawię, że nie pamiętam ich. Nie pamiętałam nikogo. Nie mogłam również przywołać żadnych wspomnień. Pochyliłam głowę. Mój wzrok przeniósł się na ręce które drżały. Szybko wstałam i poszłam do pokoju. W szafie było kilka rzeczy. Szybko wybrałam jeden komplet i ubrałam się w niego po czym opuściłam mieszkanie. Zapamiętałam jego numer - 52. Chwilę zajęło mi odnalezienie schodów. Po chwili byłam już na zewnątrz. Duży obszar wielkości średniej wielkości miasta przykrywała kopuła. Gdy przyjrzałam się jej lepiej rozłożyła się na schemat. Szybko odwróciłam od niej wzrok i ruszyłam przed siebie. Ludzie na ulicy zdawali się w pełni to akceptować. Rozmawiali między sobą. Wydawało się to być bardzo normalne. Postarałam się uspokoić chociaż trochę uspokoić w wtopić tłum. Najwidoczniej udało mi się, ponieważ nikt nie zwracał na mnie większej uwagi niż zwraca się na typowego przechodnia. Ruszyłam przed siebie rozglądałam się po okolicy mając nadzieję, że sobie coś przypomnę. Minęłam kilka bloków mieszkalnych, były też tam różne sklepy. Jeden z budynków przypominał dużą halę. Nie nosił żadnej specjalnej nazwy i miał otwarte drzwi. Postanowiłam tam zajrzeć. W sali było kilka osób. Widocznie ćwiczyli lecz nie były to jakieś zwykłe ćwiczenia na mięśnie a ćwiczyli swoje nadnaturalne zdolności jeżeli można to tak nazwać. Stałam tak chwilę i patrzyłam się na tych ludzi.
- Wchodzisz czy nie? - usłyszałam głos dochodzący zza pleców. Szybko obróciłam się. Przede mną stał wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Był ode mnie sporo wyższy. Zresztą jak prawie każdy. 
- Ja? - odparłam niepewnie. Z perspektywy mojego rozmówcy musiało to wyglądać dziwnie lub śmiesznie, gdyż poza nami nie było przy wejściu nikogo.
- Nie ja - powiedział z ironią w głosie. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie więc szybko wyminęłam go i ruszyłam przed siebie. Obróciłam jeszcze głowę by rzucić okiem na halę. Ten moment już wystarczył abym na kogoś wpadła. 
- Przepraszam - powiedziałam. Uniosłam głowę i spojrzałam na tą osobę. Był to wysoki osobnik płci męskiej. Z początku jego czerwone oczy odrobinę mnie przestraszyły lecz nie wyglądały groźnie - Kim jesteś? - wypaliłam.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się - Hiromi - odpowiedział na zadane przeze mnie pytanie - A czemu pytasz? 
- Tak po prostu - wypowiedziałam te słowa szybko.
- Może teraz ty zdradzisz swoje imię?
- Mari - odparłam


<Hiro? Nie bij proszę D: >

piątek, 14 października 2016

Od Koharu - Do Hiro

Obserwowałam ruch wskazówek zegara wiszącego naprzeciwko fotela, na którym siedziałam. Było przypiętych o niego mnóstwo kabli, a cały pokój był pokryty lustrami. Jakiś czas temu podano mi dziwny płyn do wypicia i poproszono o wejście do tego pokoju. Dlaczego się na to zgodziłam, nie wiedząc, co piję i co zamierzają ? Dlatego, że paru ludzi w białych kitlach powiedziało, że pomogą nam z naszymi umiejętnościami. Oczywiście ani ja, ani mój brat nie uwierzyliśmy im na słowo, a wtedy udowodnili nam swoje słowa. Nie wiem na ile to ma nam pomóc, ale ufam mojemu bratu, który się na to zgodził. Było zaledwie kilka minut po 16, a ja zaczynałam odpływać. Mówili, że tak ma to przebiegać, więc nie stresowałam się tym zbytnio. Pozwoliłam zmęczeni przejąć nade mną kontrolę. Powoli zaczęłam pogrążać się w ciemności, tak jakbym odpływała w głęboki sen. Po jakimś czasie nieprzeniknionej ciszy, w mroku usłyszałam wrzask mojego brata. Biegiem ruszyłam w jego kierunku, aż w końcu go zobaczyłam. Jego oczy lśniły krwistą czerwienią, a wokół niego formowała się szara poświata sugerująca próbę opętania. Mało tego... wokół nas pojawiły się dusze wyklęte. Wszystkie upiorne i rozwścieczone. Wszystkie zmierzały w jego kierunku, a ja nie mogłam się nawet ruszyć. Coś sparaliżowało moje ciało. Wiedziałam, jak to się skończy, jeśli nikt nie zareaguje. Musiałam coś zrobić i nim się zorientowałam, zaczęłam zbierać energię, po czym dzięki kōri no kurōn stworzyłam kilka klonów, które zaczęły osłaniać Sasuke. I raptownie obraz się zmienił... znów zapadła ciemność, a po chwili ponownie byłam w innym miejscu...
Obudziłam się, raptownie wciągając powietrze. Gdy już uspokoiłam oddech, spróbowałam (jak zawsze po koszmarach) wymienić fakty wiązane ze snem, który właśnie przeminą. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem w stanie przypomnieć sobie jedynie jego początek. Zrezygnowana rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym byłam. Lustra, fotel, zegarek... nic się nie zmieniło. Przyjrzałam się zegarowi, wskazywał godzinę 12. Jeśli to był naprawdę sen, to przespałam, prawię dobę, a to nie było wcale w moim stylu. Usłyszałam ciche kliknięcie klamki, a następnie do pokoju weszła pewna kobieta.
-Już po wszystkim, proszę teraz za mną.-powiedziała, po czym nie czekając na mnie wyszła.
Ruszyłam w ślad za nią. Prowadziła mnie jakimś korytarzem do dużych podwójnych drzwi, a następnie otworzyła je.
-Witamy w Rimear.-powiedziała.
-Gdzie jest Sasuke? -zapytałam, ona jednak to zignorowała i wypchnęła mnie przez drzwi, po czym od razu je zamknęła. Wiedziałam, że coś z nimi jest nie tak... Nie wiedząc, co mogę zrobić, po prostu szłam przed siebie, podziwiając dosyć malowniczy krajobraz. Drzewa powoli zaczynały już gubić kolorowe liście, które dzięki delikatnemu wietrzykowi tańczyły w powietrzu. Wydęłam z kieszeni płaszczyka swoją trochę już wysłużoną mp3, nałożyłam słuchawki i pogrążyłam się we własnych myślach. Buło, trochę chłodno, więc postanowiłam wyjść z cienia, który tworzyły drzewa rosnące wzdłuż dróżki. Zeszłam z niej i po krótkiej chwili usiadłam na jakimś dużym kamieniu leżącym na otwartej przestrzeni. Zamknęłam oczy i wchłaniałam witaminę D dostarczaną przez promienie słoneczne. Gdy po jakimś czasie ponownie otworzyłam oczy zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Był wysoki, wydawał się dobrze zbudowany, a jego oczy były czerwone. Poruszył ustami, jednak do moich uszu dotarł jedynie tekst obecnie słuchanej piosenki. Wyjęłam, więc słuchawki.

-Przepraszam, co mówiłeś? -zapytałam.

<Hiro ? ^-^ >

Od Hiromi C.D Hyou

Gdy tylko usłyszałem słowa "Śpiąca królewna" byłem pewien, że to szaleństwo jednak nie było snem. Przedstawiłem się po czym zacząłem obmyślać misterny plan zemsty. Moje rozmyślania przerwała jednak niedawna pani kapitan która nie wiadomo dlaczego zaczęła wymawiać moje imię, po czym straszliwie rozradowana rzuciła się na mnie. Nie powiem, byłem pozytywnie zaskoczony. Po czym odeszła krok w tył, przedstawiła się a następnie zaproponowała by pójść do jej domu w celu przeczekania bezwzględnie nadchodzącej burzy, jako dżentelmen nie mogłem oczywiście odrzucić tak kuszącej oferty. Wziąwszy buty podążyłem za nią, i zacząłem rozmyślać:
- Jest na prawdę tajemniczą osobą, otwarta i wesoła a jednocześnie nie bardzo wiem co, ale każe mi myśleć, że to tylko czubek góry lodowej. Jedyną pewną rzeczą którą teraz o niej wiem, jest to, że nie jest to zwykła panienka która będzie płakała jak złamie jej się paznokieć. Niezaprzeczalnie chcę ją lepiej poznać, a jaka może być do tego lepsza okazja niż teraz? - pomyślałem
Zatrzymaliśmy się przy wielkim budynku w samym centrum miasta, następnie wsiedliśmy do windy która zawiozła nas na jedno z najwyższych pięter budynku. Tam stanęliśmy na wprost korytarz która miał tylko kilka drzwi, a przy każdym czytnik zamiast zwykłego klucza. Nie trudno było zgadnąć, że to nie były takie zwykłe pokoje, a mnie zaczynała zżerać coraz większa ciekawość. W końcu zatrzymaliśmy się przed białymi całkowicie zwykłymi drzwiami, Hyou zręcznie wyciągnęła kartę którą przyłożyła do czytnika. Drzwi otworzyły się, a my wstąpiliśmy do jej "królestwa". Jej pokój był na prawdę niesamowity, utrzymany w stylu którego nie potrafię książkowo określić, na wstępie powiedziała tylko:
- Rozgość się
Ogarniałem pomieszczenie w którym się znaleźliśmy swoim wzrokiem, Hyou w tym samym momencie kierowała się w kierunku lodówki po czym spytała:
- Skusisz się na coś gotowego?
- A nie wolałabyś raczej czegoś świeżego?
- Mówiąc szczerze, gotowanie nie jest moją najmocniejszą stroną - odpowiedziała.
- Jeśli nie miała byś nic przeciwko, ja mogę coś przygotować jestem niezły w te klocki - uśmiechnąłem się.
- A co byś nam przygotował panie kucharzu? - odpowiedziała uśmiechem figlarnie.
Przynajmniej nie nazywa mnie już śpiącą królewną.
- Nie wiem, może naleśniki z syropem klonowym i orzechami?
Jej oczy zalśniły jakby zobaczyła spełnienie swojego najskrytszego marzenia, po czym zaczęła patrzeć się na mnie błagalnym wzrokiem nie mówiąc przy tym ani słowa. Kiwnąłem głową na tak po czym dziewczyna zniknęła z kuchni z wielkim bananem na ustach. O dziwo poza kilkunastoma kubkami i saszetkami "w kilka minut" znalazłem składniki potrzebne do przygotowania dania. Wymieszałem ciasto w robocie kuchennym, rozgrzałem olej na patelni po czym zacząłem rozlewać je na nagrzaną powierzchnię, podrzucałem naleśnik aby zmienić jego stronę. Kilka minut później miałem już talerz pełen świeżych, gorących i pachnących naleśników, polałem je syropem, położyłem na szczycie truskawkę i posypałem orzechami. Wziąłem talerze i naleśniki po czym ruszyłem do sąsiedniego pokoju w którym chwilę wcześniej widziałem stół, w środku nie zobaczyłem jednak pani kapitan. Położyłem więc jedzenie na środku mebla rozłożyłem talerz i czekałem, nie trwało to długo, gdyż zapach naleśników zadziałał przyciągająco na kocicę. Weszła do pokoju, nie zmieniła się chyba ani trochę odkąd widziałem ją w kuchni, pewnie jakieś kobiece sprawy nie będę się wcinał. W czasie smażenia naleśników wpadł mi za to do głowy pewien pomysł, a mianowicie:
- Skoro jest w tych luksusowych apartamentach to wie dużo o tym miejscu.
 Postanowiłem ją popytać o tutejszej hierarchii i tym podobnym, a przy okazji poprosić by oprowadziła mnie po mieście, bo poza cudowną gałęzią drzewa nie znalazłem tego dnia chyba nic innego. Jednak zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć ta już siedziała przy stole i wcinała naleśniki. Burza na zewnątrz szalała i jakby nigdy nie miała się skończyć
- Rozmowa chyba będzie musiała poczekać - pomyślałem, po czym również przyłączyłem się do konsumpcji naleśników.
[Hyou?]

czwartek, 13 października 2016

Od Sebastian'a - C.D Anjiki

Ucieszyłem się widząc przed sobą ulubioną potrawę, trochę to dziwnie że Anji miała przygotowaną w zanadrzu akurat ten smakołyk(pewnie go śledziła >.> ) ale nie zamierzałem się nad tym rozwodzić dłużej niż trzeba było. Ukroiłem sobie kawałek, który gdy tylko znalazł się w moich ustach od razu rozpłynął się niczym płatek śniegu. Musiała dodać dużo mleka by uzyskać ten efekt, jednak pomimo tego ciasto zachowało cały swój smak i elastyczność. Rzadko kiedy to wychodziło. Zazwyczaj takie pancake'sy były bez smaku i rozwalały się przy najmniejszym ruchu. (cały Seba tylko naleśniki mu w głowie xD) Gdy podniosłem głowę znad talerza oznajmiłem zadowolony-Przepyszne. Musisz dać mi przepis-Dziewczyna zachichotała rozbawiona moim entuzjazmem. No co? Jestem prostym człowiekiem, widzę dobre naleśniki i je zjadam ze smakiem nie ukrywając tego. Gdy skończyłem wziąłem szklankę z herbatą i wypiłem parę łyków zimnego napoju. Ciecz przyjemnie ochłodziła mój organizm od środka.  Oparłem głowę o dłoń i zaczynając delikatnie obracać naczyniem by wywołać brzdąkanie zamrożonego lodu spytałem przeciągając samogłoski.
-Powiedz, ile masz lat?
-16. A ty?- Noż kurcze dlaczego zawsze trafiam na takie młode panienki (Seba ma zadatki na pedofila >-> )
-23. Tak wiem, stary jestem-Zaśmiałem się
-Wcale tak nie pomyślałam-Odparła urażona dziewczyna
-Wiem to. Ja po prostu stwierdziłem fakt no bo jak nazwiesz osobę starszą od ciebie o 7 lat?
-Doświadczona-Uśmiechnąłem się w duchu. Jakie miałem szczęście, że trafiłem na taką rozmówczynie. Odłożywszy kubek na podkładkę oparłem dłonie na kolanach, na splecionych palcach ułożyłem głowę po czym spytałem bez ogródek:
-Co uważasz o ucieczce?-Zobaczyłem jak kubek ześlizguje się z drobnej dłoni Anji. By szkło się nie stłukło zapewniając gospodyni dodatkowe sprzątanie cienista macka złapała kubek i odstawiła go na przeznaczone dla niego miejsce na stole. Widząc że moja rozmówczyni nie protestuje kontynuowałem podjęty wątek:
-Nie uważasz, że dla nich jesteśmy tylko zagrożeniem, które trzeba zlikwidować? Dlaczego zamknęli nas w tej szklanej bańce? Po to by mieć nas pod całkowitą kontrolą od co. Najgorszym świństwem jest to, że wymazują nam pamięć. Nie pamiętamy niczego. Rodziny, przyjaciół, przeszłości. Dzięki temu myślą że potraktujemy to miejsce jak dom. Ch....-Ugryzłem się w język zdając sobie sprawę jak się rozgadałem. Podrapawszy się zakłopotany po głowie oznajmiłem pośpiesznie:
-Nie przejmuj się moim gadaniem-By jakoś wymazać tą rozmowę z jej pamięci dodałem:
-Co do twojego wcześniejszego pytania, czy idę. To odpowiedź jest taka, że chętnie. Wypiłem szybko herbatę i wstałem kierując się do wyjścia:
-No patrz jak ten czas szybko leci, ja już będę się zbierał. Do zobaczenia. Jeśli pozwolisz przyjdę po ciebie-Nie pozwalając Anji odpowiedzieć wyszedłem z domu kierując się do swojego. Gdy byłem pewny, że jestem sam walnąłem się otwartą dłonią w twarz:
-Seba ty debilu-Wymruczałem zły. Nie możesz wszystkich poznanych sobie osób podburzać do ucieczki. W tym zdenerwowaniu zapomniałem zabrać kupione książki. No świetnie.
****
Po tej całej rozmowie, nie miałem ochoty wracać do Anjiki. Pewnie w jej oczach byłem teraz 100% debilem. No ale skoro zdeklarowałem się, że po nią przyjdę nie wypadało teraz się wycofać. Ubrałem czarną bluzę oraz spodnie i trampki tego samego koloru,  do tego ćwiekowana obroża i moje ulubione skórzane rękawice bez palców. Stwierdziłem, że płaszcz tylko będzie zawadzał gdy będę chciał przeciskał się między ludźmi. Gdy znalazłem się pod drzwiami nowo poznanej koleżanki zapukałem delikatnie, po dwóch nie całych minutach ujrzałem właścicielkę  domu w progu. Wyglądała pięknie. Włosy spięte zostały przez nią w luźnego kłosa, który dodawał tej drobnej osóbce jeszcze więcej wdzięku. Gdy oceniłem górę nadszedł czas na ubiór Anji. Na jej ramionach spoczywała jesienna kurteczka pod którą ubrana była falbankowa tunika przypominająca odwrócony kwiat białej róży, a do niej dobrane zostały czarne dzwony. Nim zdążyłem powstrzymać język przez co oznajmiłem na głos to co myślałem:
-Pięknie wyglądasz-Dziewczyna zarumieniła się lekko podając mi siatkę z kupionymi przeze mnie książkami. Z uśmiechem podziękowałem po czym oboje udaliśmy się nad jezioro by wziąć udział w zorganizowanej imprezie

(Anji? Mam nadzieje, że może być :c )

A98 - Koharu Sugawara

KONTAKT: K-POP || 9kayroni8@gmail.com|| 55495967 ||
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
IMIĘ & NAZWISKO: Koharu Sugawara
PSEUDONIM: Haru
WIEK: 18 lat
PŁEĆ: Kobieta
STOSUNKI:
  • Sasuke Sugawara - Sasuke jest dla niej najważniejszą osobą na świecie i chociaż wszystko powinna robić po swojemu, prawie zawsze pyta starszego brata co o danej decyzji myśli. Zawsze bierze jego zdanie pod uwagę. Chociaż lubi czasami zrobić mu na złość. Od zawsze byli nierozłącznym rodzeństwem i tego raczej nic nie zmieni. Chociaż bywają takie chwile, że Koharu ma dość jego nadopiekuńczej strony.
ORIENTACJA: Hetero
SYMPATIA: jeszcze nikogo nie poznała, więc ciężko to stwierdzić
W ZWIĄZKU Z: ---
CHARAKTER: Koharu, chociaż jest pesymistką, jest niezwykle wesołą i radosną osobą. Ma wiele marzeń, które chciałaby kiedyś spełnić. Nie wie, czy uda jej się to i szczerze mówiąc w niektórych przypadkach bardzo wątpi, czy uda jej się je spełnić. Nie zmienia to jednak faktu, że uparcie dąży do celu. Wydawałoby się, że tryska optymizmem i chociaż jej myśli raczej kolorowe nie są, zawsze stara się być pełna pozytywnej energii, którą dzieli się z innymi. Szybko się zakochuje, ale niestety nie ma szczęścia w miłości. Nie ocenia osób, których nie zna. Jej osobowość można określić jako 4D, czyli jest osobą żyjącą we własnym świecie. W jednej chwili słucha was z uwagą, a po chwili nie reaguję, gdy coś się do niej mówi. Często też zachowuje się troszkę (troszkę bardziej) dziecinnie, a zwłaszcza w towarzystwie swojego brata. Uwielbia, jak ktoś się o nią troszczy. Dlatego często robi się niezdarna i nieporadna w męskim towarzystwie. Nie zawsze to zachowanie jest sztuczne czy wymuszone. Ma duży szacunek do innych. I jest raczej szczera, czasami aż do bólu. Lubi swoje własne towarzystwo, więc często gdzieś znika, aby pobyć sama. Nie lubi być w centrum zainteresowania. Uwielbia długo spać i raczej nie lubi, gdy ktoś jej wtedy przeszkadza.
APARYCJA: Koharu jest dziewczyną o drobnej budowie. Ma 175 cm wzrostu i waży zaledwie 50 kg. Ma zielone oczy oraz bardzo długie, oraz ciemne włosy sięgające do połowy uda. To właśnie na ich pielęgnacje poświęca najwięcej czasu. Jej twarz ma bardzo delikatne rysy. Haru ma również tatuaż na lewym przedramieniu przedstawiający japoński znak kanji znaczący miłość. Zazwyczaj ubiera się swobodnie i kobieco. Prawie zawsze w stonowane barwy. Nie lubi nosić obcasów, więc zazwyczaj ma na sobie trampki lub inne buty sportowe. Z domu nie wychodzi bez swojego specjalnego płaszcza, który pomaga jej regulować temperaturę ciała. Czasami będąc w domu lubi "podkraść" jakąś bluzę od Sasuke i nosić ją.
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Uwilebia śpiewać i tańczyć
  • Przez większość czasu słucha muzyki
  • Lubi czytać książki
  • świetnie szkicuje
  • Kocha zwierzęta
  • Ma słabość do gorącej czekolady ^-^
  • Wręcz kocha być przytulana
  • Od kiedy w wieku 8 lat podczas chodzenia po zamarzniętym jeziorze, wpadła pod lód, jak sama określa "marznie od środka". W tym czasie pojawiła się u niej arcana i od tamtej chwili, chociaż temperatura jej skóry dziewczyna odczuwa znacznie niższą temperaturę. Jest to trochę skomplikowane zjawisko i nikt nie jest w stanie wyjaśnić, jak to dokładnie działa.

GŁOS: Hearts Grow - Yura yura
INNE ZDJĘCIA: ---
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
ARCANA
    NUMERACJA: 98
    RODZAJ: Alfa
    NAZWA: Kōri no rirīsu (uwolnienie lodu)
    KOLOR AURY: aqua #00FFFF
    RANGA: 1
    PD: 500pkt
    OPIS: Moce użytkownika Kōri no rirīsu są oparte w stu procentach na lodzie, co pozwala dowolnie dostosować każdy atak do siły przeciwnika. Ta arcana jak praktycznie każda inna ma również swoją gorszą stronę. Ma średnią odporność na ogniste ataki.
    ATAKI:
    • Akuma no kurisutaruaisumirā - W ciągu jednej chwili przeciwnik zostaje złapany w pokrywę składającą się z dwudziestu jeden unoszących się luster zrobionych z lodu. Dwanaście pozostaje na poziomie gruntu, osiem unosi się nad pierwszą dwunastką i pod kątem do ziemi, a ostatnie jest nad całą resztą, w poziomie, tym samym "zamykając" pokrywę luster. Gdy użytkownik wejdzie w jedno z luster, jest możliwe dla niego, by przenieść się do kolejnego z szybkością światła. Niemożliwe jest, by zobaczyć jak przeprowadza atak. Lustra nie pokazują żadnego odbicia, oprócz odbicia samego użytkownika, który jeśli chce może sprawić, że pojawi się ono w każdym z luster, sprawiając przy tym, wrażenie jakby był w nich wszystkich na raz, co może skutecznie zdezorientować przeciwnika. Nawet jeśli przeciwnik zaatakuje właściwe lustro, osoba przeprowadzająca atak może wyskoczyć z jednego z odłamków i kontynuować ataki, lub przenieść się do następnego. Lustra NIE topnieją przy wysokiej temperaturze.
    • Kanmon - Tworzy lodową barierę ochronną.
    • Kōri no kurōn - Tworzy lodowe klony
    • Hayai chiryō - Przyśpiesza proces leczenia i regeneracji.

    środa, 12 października 2016

    Od Anjiki - C.D Sebastiana

    Lody? Why not. Zdjęłam piękny jesienny liść z ramienia(jest jesień nie?xp)Schowałam go do notatnika. Dopiero po tym spojrzałam na mojego rozmówcę. Młody. Chociaż to dało się zauważyć od razu, ale na pewno musi mieć więcej niż dwadzieścia lat.
    -Lody?-rzekłam spokojnie.- Chodźmy.
    Powiedziałam z delikatnym uśmiechem. Nie przeszkadzało mi milczenie, które zapadło między nami. Ojciec chyba uczył mnie, że to milczenie wcale nie świadczy o tym, że jest to osoba nie wychowana lub, że możesz być dla niej nudny. Ruszyliśmy w kierunku pobliskiej lodziarni. Chłopak zamówił swoją porcję i zapłacił. Ja wzięłam lody miętowe z czekoladą. Po zapłacie wzięłam trochę do ust. Poczułam jak rozpływają mi się na języku. Chłodne i orzeźwiające. Jednym słowem pychotka. Poszliśmy następnie na spacer. Na drzewie zobaczyłam afisz mówiący o imprezie nad jeziorem. “Pożegnanie Lata” głosił nagłówek. “Pokaz sztucznych ogni” było napisane na dole. Uśmiechnęłam się do siebie. Jeszcze nigdy odkąd mieszkam tutaj nie widziałam fajerwerków. A z “poprzedniego” życia nie potrafiłam sobie przypomnieć czym były.
    -Idziesz?-spytał mnie Sebastian bez ogródek. Dość dziwne jak na gościa, który do tej pory milczał.
    -Nie wiem. Może pójdę-powiedziałam spokojnie.
    Mimo, że lato już miało się ku końcowi upał był dość spory. Szybko skończyłam lody i wyciągając błyszczącą wstążkę związałam włosy wysoko na głowie.
    -A ty pójdziesz?-zapytałam wiążąc wstążkę w kokardę.
    Chłopak milczał. Poszliśmy dalej spacerem. Na szczęście wiał trochę wiatr, który chociaż trochę ochładzał wszechobecny upał. Wreszcie doszliśmy do mojej okolicy. Chwilę spacerowaliśmy po pobliskim lesie. Aż doszliśmy do księgarni, w której zawsze kupuję książki.
    -Możemy tutaj wejść?-spytałam Sebastiana, jak dziecko pytające mamę czy może wejść do sklepu z zabawkami.
    Oczy musiały mi błyszczeć, bo Sebastian zasłonił usta dusząc śmiech. Poczułam jak czerwienieją mi policzki. To wywołało już otwarty śmiech chłopaka.
    -Dobrze. Chodźmy-zgodził się wreszcie.
    Otworzył mi drzwi jak na gentelman’a przystało. Od razu podeszłam do półki z nowościami.
    “Król Kruków” głosił tytuł. Uniosłam gruby tom w rękach. Przekartkowałam. Powąchałam papier. Przeczytałam tył okładki.
    -O witaj Anjiko-powiedział właściciel.-Widzę, że masz dobre oko. Moje córki wprost uwielbiają tę serię. Więc zamówiłem.
    -Na prawdę? Pana córki mają świetny gust-powiedziałam z uśmiechem do staruszka.
    On i jego rodzina nie mieli żadnej arcany. A mimo to zgodził się pracować w takim miejscu. Miałam więc do niego wielki szacunek.
    -Dziękuję ci kochana-powiedział z jeszcze szerszym niż ja uśmiechem.
    Wzięłam jeszcze drugi tom. I od razu poszłam do kasy. Staruszek podstemplował moją kartę stałego klienta.
    -Jak ci się spodoba to przyjdź do nas, a dostaniesz w gratisie trzeci tom-powiedział.-Dziewczynki ciągle się pytają kiedy przyjdziesz nas odwiedzić.
    -Bardzo dziękuję-powiedziałam z uśmiechem zabierając swój zakup. -Nie wiem kiedy. Ale postaram się jak najszybciej. Do widzenia.
    Wyszłam z księgarni. Sebastian czekał na mnie oparty o ścianę. Sam też trzymał siatkę z książkami. Widać staruszek go dopadł. Ten człowiek potrafił każdego zainteresować.
    -Przyjemne miejsce-powiedział wskazując głową budynek.
    Przytaknęłam lekko. Poszliśmy dalej. Dotarliśmy pod drzwi mojego domku. Zatrzymałam się przy drzwiach. Sebastian chciał odejść. Przypominając sobie o dobrych manierach powiedziałam do niego:
    -Może wejdziesz. Mam mrożoną herbatę. Powinna być już dobra-powiedziałam z delikatnym uśmiechem.
    Chłopak się zgodził. Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi. Wprowadziłam go do środka. To co mogło uderzyć chłopaka w oczy to były książki. Wszędzie książki. Na półkach, regale, stole, a nawet na podłodze poukładane w schludne stosiki. A gdzie dużo książek to też dużo kurzu, ale nie w tym domu. Nigdzie nie było nawet najmniejszego pyłku. Nie było też porozrzucanych rzeczy, czy nie zmytych naczyń. Było po prostu nieskazitelnie czysto.
    -Wytrzyj buty-pouczyłam go i zaraz zaczerwieniłam się lekko. Nie powinnam tego mówić.
    Wyjęłam klucz z zamka i odłożyłam do przeznaczonej na to wnęki przy drzwiach, które zamknęłam. Zdjęłam buty i w samych skarpetach poszłam do kuchni, gdzie dopiero włożyłam kapcie, bo była wykładana kafelkami. Coś mi mówiło, że to może zdziwić chłopaka. Ale dawnych przyzwyczajeń trudno sie pozbyć mimo tego, że nawet się ich nie pamięta. Posadziłam Sebastiana tyłem do wejścia. Wyciągnęłam z szafki wysokie szklanki. Z zamrażarki wyjęłam kostki lodu. Do każdej szklanki wrzuciłam dwie. Resztę odłożyłam na miejsce. Schematyczne ruchy. Wyuczone kroki. Z lodówki wreszcie wyciągnęłam dzbanek i nalałam napój do szklanek. Odstawiłam na miejsce. Z szuflady wyciągnęłam podkładki, aby nie zniszczyć stołu. Najpierw podkładka, a na niej dopiero szklanka postawiona przed chłopakiem. Znów otworzyłam lodówkę. Wyjęłam naleśniki. Słodkie. Postawiłam na stole, a następnie wyciągnęłam talerzyki, widelczyki i noże, a także syrop klonowy. Ułożyłam to wszystko na stole. I dopiero wtedy wzięłam swój napój i usiadłam.
    -Częstuj się-powiedziałam upijając łyka cudownie pysznej i orzeźwiającej herbaty.-Dobre?
    Spytałam kiedy Sebastian spróbował naleśników. To chyba był przepis mojej matki, bo miałam mgliste wspomnienia, że ona mi je przygotowywała. Ale nie mogłam sobie nic przypomnieć.

    <Seba-chan? Wybacz, że takie chaotyczne :) >

    S12 - Rei Ise

    KONTAKT: Aoussi.
    http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
    IMIĘ & NAZWISKO: Rei Ise
    PSEUDONIM: przeważnie przedstawia się jako Dwunastka, jednak wśród rówieśników jakoś nigdy nie była nazywana inaczej niż po nazwisku. Ludzie mają nietypową tendencje do zapominania jej imienia.
    WIEK: młode to i głupie - dwadzieścia lat
    PŁEĆ: kobieta
    STOSUNKI:
    • Dazai Osamu - podobnie jak dziewczyna dorastał w Ośrodku, więc oboje znają się i przyjaźnią od dziecka; jedyna osoba, która poświęca Reii swój czas i vice versa. Dziwna z niego osóbka, zwłaszcza, że wie o innych więcej niż oni sami. Jeśli jakimś trafem spotkasz dwudziestodwulatka, nie przedstawiaj się, na pewno wie kim jesteś; Dazai ma też manie pojawiania się w różnych, nietypowych miejscach. Takie zachowanie lekko przeraża Ise, jednak przyzwyczaiła się w zaskakująco szybkim tempie, więc po latach znajomości spodziewa się go nawet w swojej szafie.
    ORIENTACJA: heteroseksualizm
    SYMPATIA: lepiej, by w nikim się nie zakochała. Wyjdzie to na dobre jej jak i drugiej osobie.
    W ZWIĄZKU Z: -
    CHARAKTER: Rei jest typem osoby, która tworzy wokół siebie pewną otoczkę, potrafiącą nieźle namieszać w głowach ludziom, którzy jej nie znają. Przy pierwszym spotkaniu widać czarno na białym jaka jest. No ale czarny to nie kolor, więc co można o niej powiedzieć, widząc ją po raz pierwszy? Z reguły spokojna, panująca nad sobą, nieco zdystansowana, ale pamiętajmy - z reguły. Rei na początku może wydawać się z lekka niedostępna, a nawet apatyczna, gdyż przy nieznajomych czuje skrępowanie i pewną blokadę; więcej się jąka i popełnia masę przejęzyczeń. Na szczęście szybko przekonuje się do otoczenia i okazuje się być naprawdę towarzyską, ciekawską, a nawet nadpobudliwą istotą.
    Dusza towarzystwa - stworzenie znane ze swojego poczucia humoru i uśmiechu, który co jakiś czas wpełźnie na jej twarz, właściwie uśmiech w jej przypadku, to pojęcie względne. Każdy widzi ją jako oschłą, bezuczuciową, którą nic nie obchodzi ze względu na ten wieczny wyraz twarzy; oczywiście jest w tym trochę prawdy, jednak mimika nie odzwierciedla tego, co czuje wewnątrz. Zazwyczaj nie ma nawet siły się uśmiechać, więc jeśli sytuacja tego nie wymaga - po prostu tego nie robi. Zaskakująco łatwo ją rozśmieszyć i zaskakująco łatwo odzyskuje panowanie nad sobą - nic trudnego zrobić poważną minę zaraz po ataku głupawki, oj, ile razy uratowało ja przed pogrążeniem się czy dodaniem sobie problemów. Nadzwyczaj ciekawska. Uwielbia wtrącać nos w nie swoje spawy, nawet jeśli grozi to kłopotami. Bycie w centrum uwagi niezbyt ją podnieca; nigdzie nie musi być pierwsza, pośpiech również jest u niej rzadko widziany, to jest jedna z zalet Reii - nie jest w żaden sposób nachalna. Większość rozkazów wypełnia bez żadnych dyskusji, przy osobach wyższych od niej przybiera uległą i lojalną postawę, a z jej ust nie padnie żadne "ale". Tego samego oczekuje od osób niższych o dniej. Arcany, którymi dowodziła Ise z pewnością opiszą ją jako trudną i ciężką przywódczynię. Wzięło się to z jej niezmiernej nieprzewidywalności - zmiana zdania nie raz skutkowała zlekceważeniem zasad, całkowicie ignorując wszelkie zasady. Spostrzegawcza i inteligentna; zapamiętuje rzeczy i szczegóły, o których inni nie pomyśleliby, co dobrze wykorzystuje na wiele rozmaitych sposobów, jej  oczy wyłapią większość usterek, a bardzo dobrze wykorzystuje zdobyte informacje; logiczne myślenie może zadziwić. Ise lubi bawić się innymi - tak ciągnąć dialog, że rozmówca parokrotnie potrafi zmienić zdanie; jej siła perswazji i zdolność manipulowania innymi jest niewiarygodna, z łatwością owinie sobie ciebie wokół palca, pieprzona manipulatorka, uwielbia prowokować w ten sposób, zwłaszcza, kiedy wie, iż ma przewagę, chociaż nawet bez niej nieźle cwaniakuje; dodatkowo uwielbia komplikować, gmatwać, gdyż bawi ją czyjeś rozdrażnienie. Mistrzyni pertraktacji.
    Czy można ją zranić? Powiedziałabym, że nie, ale każdy ma uczucia, prawda? Dwunastka jest stworzeniem, które nie przejmuje się zdaniem innych, a przynajmniej na taką wygląda. Ma głęboko gdzieś obelgi na jej temat, a często "przykre" słowa ją po prostu bawią, bo wie, iż może dopłacić się tym samym, nawet z większa mocą. Obojętna, a jednocześnie wrażliwa dziewczyna przyjmuje każde zdanie o niej głęboko do serca i zatrzymuje na długie lata, niezależne, czy było to pozytywne, czy negatywne. Nie lubi i nie potrafi zrozumieć, kiedy ktoś się o nią martwi. Uważa, że przejmowanie się jej nieobecnością czy krzywdą jest niepotrzebnie, zwłaszcza, że nie chce zadręczać innych swoimi problemami.
    Ceni sobie zaufanie, a każdy sekret zatrzymuje dla siebie; prędzej ucięłaby sobie język, niż się wygadała. Co do szczerości - białe kłamstwa to przecież nic złego. Pomocna, ale na swój osobisty sposób. Nie pomaga otwarcie, więc jej pomocy po prostu nie da się zauważyć, jednak może znajdzie się ktoś, kto to w końcu dostrzeże. Wierna do tego stopnia, iż jest w stanie ponieść konsekwencje za ukochaną osobę. Mocno przywiązuje się do innych, a ich utrata mocno wpływa na jej psychikę i charakter. Nie ukazuje tego, że potrzebuje drugiej osoby, sama nie wie, dlaczego. Właściwie od dziecka miała tylko jednego przyjaciela, osobę, z którą spędzała cały wolny czas, co naprawdę ją ograniczyło. Bywa przez to szorstka i ostra, jakby zapomniała, jak zachować się przy drugiej, a przede wszystkim innej osobie. Podczas humorków i gorszych dni można do niej mówić w nieskończoność, a i tak nie odpowie; słyszy tylko to, co chce usłyszeć - irytujące, prawda? Szczęście chciało, by dziewczyna z natury rzadko się gniewała, chyba że coś jej nie wychodzi, bądź coś nie idzie po jej myśli - istna perfekcjonistka. Kiedy coś jej nie wyjdzie jest w stanie zacząć od początku. Cierpliwa, jednak do czasu. Irytują ją osoby, które przerywają w pół zdania, przedrzeźniają, nie znają słowa "nie". Stara dusić w sobie gniew, jednak mimo opanowania, może niespodziewanie wybuchnąć i zniszczyć wszystkich dookoła, a w tedy jej altruizm znika, potrafi pokazać swoją złą stronę; łatwo rani innych nieprzemyślanymi. Nie kryje przekleństw czy wyzwisk. słowami. Cechą, której nikt się po niej nie spodziewa jest bezczelność, która nie zna granic. Jest w stanie napluć w twarz dosłownie każdemu. Pod wpływem emocji nie raz powiedziała o kilka słów za dużo, przez co traciła każdego, z kim wpadła w lekka sprzeczkę.
    APARYCJA: widzisz tą szarą postać wśród tłumu? Jeśli na jej szyi wisi aparat, a głowę pokrywają fioletowe włosy, to na pewno Ise. Najbardziej znana z oczu, więc to od nich zacznę. Te błyszczące kulki okrążone grubymi, gęstymi rzęsami, to paleta wszelkich odcieni fioletu, a tym samym jedna wielka zagadka. Raz przybierają odcień chłodnej szarości, sekundę później lśnią delikatną, lawendową barwą, by zaraz razić soczystą magentą. Podczas walki radzę unikać jej przenikliwego spojrzenia. Nie tylko oczy to jej charakterystyczna cecha. Takową są również długie, sięgające prawie do pasa włosy o ametystowej barwie, których kolor właściwie również nie jest stricte określony. Na pewno mają miano kolorowych. Nieco okrągła twarz z zadartym, lekko szpiczastym noskiem i łagodnymi rysami wydaje się wyrażać wieczne niezadowolenie bądź niechęć, ale zapewniam, że jasne usta często wykrzywiają się w uśmiechu. Nie jest ani za niska, ani za wysoka, a mierzy sobie dokładnie sto sześćdziesiąt sześć centymetrów, które przy wyższych osobach nadrabia wyższymi butami. Waga również nie jest w żaden sposób skrajna. Swoją szczupłą figurę z wąską talią i 'delikatne' ciałko podkreśla eleganckim, ale jednocześnie luźnym ubiorem, który można uznać za nudny. Choć szafa wypełniona jest ubraniami w odcieniach szarości, czerni i bieli, w życiu nie brakuje żywszych kolorów. Bez problemu znajdzie się bordowy, zimowo-jesienny płaszcz, buty czy inne, drobniejsze dodatki. Ruchy i gesty są przepełnione gracją i wdziękiem wydają się płynne. Dobrze rozciągnięta dziewczyna jest gotowa zrobić szpagat w każdej chwili. Zdaniem wszystkich, których spotkała ma ładny, nietypowy zapach. Począwszy od włosów i ciała, kończąc na ubraniach.
    DODATKOWE INFORMACJE:
    • Rei już w wieku siedmiu lat trafiła do Rimear, czyli niedługo po tym, jak okazała się być nosicielem Arcany. Drugą moc wszczepiono jej zaraz po osiemnastych urodzinach.
    • właściwie przez sztuczną Arcanę cierpi na bezsenność. Pomimo nakazu przyjmowania leków nasennych, dziewczyna odstawiła prochy, powodujące koszmary, które swoją drogą nawiedzają ją i bez przyjmowania tabletek. Za każdym razem na badaniach kontrolnych dostaje sporą dawkę dożylnie. To jedyny sposób by zmusić ją do długiego i mocnego snu.
    • uwielbia przyjemne, delikatne ciepełko, dlatego jej ulubioną pora roku jest końcówka lata, kiedy nie doskwierają upalne dni.
    • nie przepada za walką wręcz i męczeniem się, więc podczas pojedynku sprawia wrażenie mało doświadczonej, ale jakim trzeba być głupcem, by ją pochopnie ocenić i - nie daj boże - wyśmiać! Ze względu na drugą Arcanę dziewczyna nauczyła się szybkich ataków oraz oczywiście wiele sposobów samoobrony.
    • leworęczna.
    • jednym z jej wielkich zainteresowań jest fotografia. Mając wenę czy kaprys robi zdjęcia wszystkim co tylko uzna za warte uwagi.
    GŁOS: Halsey
    INNE ZDJĘCIA: [jako dziecko] [x] [x] [x] [x] [x] [x]
    http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
    ARCANA {1}
    NUMERACJA: 12
    RODZAJ: sigma
    NAZWA: Dokuchi (trująca krew)
    KOLOR AURY: marengo #5B5D74
    RANGA: 5
    PD: 8000pkt
    OPIS: w przypadku Rei, naturalna Arcana dobrała się do krwi, co można wywnioskować z samej nazwy. Ciesz krążąca po ciele jest mieszanką krwi i rtęci, dlatego nazwano ją 'trującą'. Widoczną różnicą jest kolor, który z rdzawego przeszedł w głęboką czerń, a zależnie od ataku, fragmentami przybiera srebrny bądź złotawy odcień. Jej właściwości również uległy zmianie i to one zajmują główną rolę. Przede wszystkim ma właściwość szybkiego krzepnięcia, co nie tylko chroni ciało dwudziestolatki, sprawiając, że rany goją się natychmiastowo, ale i daje możliwość manipulowania nią siłą woli, jednak nie w stu procentach. Jeśli chce, by atak był szybszy, czy dokładniejszy, nie powstydzi się zamachnąć dłonią. Rtęć zawarta w niej rozpuszcza różnorakie metale, więc chcąc unieszkodliwić Ise, przez zablokowanie jej mocy lub osłabić, należy załatwić ją żelazem bądź platyną, gdyż tylko z tymi metalami rtęć nie reaguje.
    By dziewczyna mogła użyć swojej krwi jako broni, musi wykonać na skórze odpowiednie nacięcie. Ciecz wypuszcza głównie nacinając przedramiona odpowiednim do tego ostrzem wykonanym ze stopu żelaza i srebra - srebro rani, a żelazo upośledza Arcanę, dając czas upustowi krwi.
    ATAKI:
    • Ribon - najczęściej używany i jedyny atak, który nie ogranicza się do jednej, konkretnej postaci. Stróżki krwi, przypominające wstążki służą przede wszystkim za ostrza; choć w płynnej formie, zmanipulowane odpowiednio szybko i zręcznie, potrafią przeciąć niejedną materie. Krew może też z łatwością zablokować atak, pod warunkiem, że nie zetknie się z cząstką żelaza bądź platyny, gdyż po kontakcie z nimi, rozpada się, nawet po nadanej jej twardości.
    • Ondo - zdolność podporządkowana tej pierwszej, jest tak jakby jej dodatkiem; strużki o złotawym odcieniu mają właściwość zmieniania temperatury, począwszy od niesamowicie niskich, po istny wrzątek.
    • Hari - ataku używa z reguły z zaskoczenia i aktywuje się wraz z zaciśnięciem pięści; krople krwi zamieniają się w ostre igły mierzące nawet do kilku metrów. Najwięcej zabawy jest, gdy rozprasza cząstki cieczy wokoło celu i nagle takie igiełki tworzy.
    • Suigin - krew ma fragmentami srebrny odcień, ze względu na rtęć o owym kolorze. Ataku używa w celu podtrucia rtęcią przeciwnika. Jej krew nie przypomina już wstążki, a cienkie, prawie niezauważalne igły, które posyła w stronę nieprzyjaciela. Wbite w ciało, natychmiast się wchłaniają. Objawami podtrucia są m.in. zawroty głowy, drgawki i halucynacje, a przy większym stężeniu rtęci nawet śmierć. Objawy mijają wraz z wymiotowaniem czarnej cieczy.

    ARCANA {2}
    NUMERACJA: 12
    RODZAJ: sigma
    NAZWA: Seitai denki (bioelektryczność)
    KOLOR AURY: marengo #5B5D74
    RANGA: 5
    PD: 8000pkt
    OPIS: Rei jakoś nigdy nie lubiła się męczyć podczas walki, dlatego ta Arcana również, jest dla niej idealna; niestety nieużywana aż tak często jakby tego chciała ze względu na jej łagodniejszy charakter i przede wszystkim bliskość, jaką musi zachować. Nie będziemy się rozwodzić nad tym czym są czynniki bioelektryczne, ani czym bioelektryczność jest sama w sobie, bo to nie lekcja biologii. Należy jedynie wiedzieć i zapamiętać, że Dwunastka przez dotyk i ustalone ułożenie rąk wysyła impulsy elektryczne, które odpowiednio paraliżują czy upośledzają. Nie chcąc zostać zaatakowany ową Arcaną, należy zachować dystans na minimum metr. Jeśli do ciebie podejdzie, to już po tobie.
    ATAKI:
    • Nemuri - po dotknięciu czoła palcem wskazującym i środkowym, Rei unieszkodliwia przeciwnika, natychmiastowo usypiając go. Stan śpiączki można odblokować, ale również poczekać kilka godzin, aż poszkodowany się obudzi.
    • Kansei - za pomocą zwykłego dotknięcia, Rei może sparaliżować, upośledzić miejsca, które zetkną się z jej delikatnymi palcami. Innymi słowy - sprawia, że mięśnie wiotczeją czy drętwieją. W ten sposób atakuje głównie kończyny.
    • Setsuzoku - szybki i nagły dotyk Rei paraliżuje całe ciało, ale nie w powyższy sposób. Zostając zaatakowany związaniem, pozostaje się w takiej samej pozycji, jaką przybrało się podczas momentu zetknięcia z dłonią Dwunastki.

    A56 - Hokoto Minori

    KONTAKT: ♠lilian 123♠
    http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
    IMIĘ & NAZWISKO: Hokoto Minori
    PSEUDONIM:  Mari
    WIEK: 18
    PŁEĆ: Kobieta
    STOSUNKI: -
    ORIENTACJA: Heteroseksualizm
    SYMPATIA: -
    W ZWIĄZKU: -
    CHARAKTER:  Pierwszą rzeczą jaką powinniście wiedzieć o Hokoto jest to, że nie podaje nigdy swojego imienia. Zawsze przedstawia się jako Mari. Dziewczyna jest  miłą, otwartą osobą. Można pomyśleć, że taka osoba szybko nawiązuje przyjaźnie. Jednak ona stara się nie nawiązuje głębszych relacji niż znajomość. Z jednej strony nie chce, a z drugiej po prostu nie potrafi. Gdy ma jakąś sprawę do przemyślenia, zazwyczaj wsiada na motocykl i rozmyśla na nim jeżdżąc po ulicach. Nie boi się wyzwań. Gdy się o coś zakłada zawsze wygrywa. Nie poddaje się bez walki. Przez jej zainteresowania motoryzacją, nowoczesną technologią oraz bronią niewiele dziewczyn może znaleźć z nią wspólny temat. Mari, jest również szczera co nie zawsze wychodzi jej na dobre. Jej odwaga jest na granicy z nieodpowiedzialnością i brawurą. Mari zawsze stara się robić rzeczy tak jak powinna być dokładne, jednak czasami to olewa. Potrafi wyżec się różnych rzeczy na cel ważniejszych. Nie dba o swoje zdrowie co już kilkukrotnie skończyło się nieciekawie lecz dziewczyna nie wyciągnęła z tego żadnych wniosków. Nie zna limitów i zawsze daje z siebie więcej niż powinna. Nie znosi swoich słabości więc stara  Często gdy popełni błąd nie chce się do niego przyznać acz kolwiek w końcu przeprosi. Nigdy się nie poddaje, zawsze idzie w oporne.
    APARYCJA: Mari nie jest wysoka. Mierzy ona bowiem ledwo 160cm czego nie znosi. Do ziemi na motorze sięga jednak palcami obu nóg. dziewczyna waży 52 kilo, dzięki czemu nie jest anorektyczką ale nie jest też gruba. Posiada trochę mięśni, więc nie jest słaba. Potrafi podnieść większe ciężary niż przeciętna dziewczyna. Przydaje jej się to szczególnie przy jej pracy oraz gdy musi podnieść motocykl.Jej długie blond włosy są lekko falowane i sięgają jej do bioder. Pomimo utrudnień rzadko je związuje i chowa pod kask. Cera dziewczyny jest jasna, a oczy intensywnie fioletowe.
    DODATKOWE INFORMACJE: 
    • Jeździ na motocyklu (bardzo dobrze)
    • Uwielbia słodycze ( w szczególności czekoladę)
    • Jej ulubiony kolor to Czarny i żółty (a szczególnie ich połączenie, lubi też biały
    GŁOS: Anna Blue - Silent Scream
    INNE ZDJĘCIA: [x] [x]
    http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
     ARCANA
    NUMERACJA: A56
    RODZAJ: Alfa
    NAZWA: Videns Structuram (widzenie struktury)
    RANGA: 1
    PD: 500pkt
    OPIS: Dzięki arcanie dziewczyna może widzieć struktury wszystkich maszyn i tworów takich jak bronie, budynki, skomplikowane mechanizmy etc. Dzięki swojej mocy może nadawać przedmiotom kształt, formować własne projekty bez problemu.  Może też modyfikować struktury urządzeń, tak aby zmienić jej budowę. Umiejętność jest czysto mechaniczna. Niestety dziewczyna nie może wyczarować elementów do swoich struktur. Posiada również ulepszony wzrok, który pozwala zobaczyć jej przed oczami plan urządzeń oraz bez problemu je odtworzyć.
    ATAKI: 
    • Oculos acribus - dzięki tej zdolności potrafi zobaczyć strukturę przedmiotów/urządzeń.  Może dostosować widzenie na poziomie warstw dzęki czemu poznanie struktury będzie łatwiejsze.
    • Reconstruction - Zmienia strukturę urządzenia, przebudowuje je
    • Changes - zmienia elementy na takie jakie chce
    • Constructione - z elementów buduje konstrukcję jaką chce dziewczyna

    Od Evan'a - C.D Camissy

    Wpatrujące się we mnie jasnoszare nie pozwalały mi odwrócić swoich.
    — Uważaj jak chodzisz — mruknąłem pod nosem.
    Nie miałem nic do tej dziewczyny, po prostu padła ofiarą mojego złego nastroju. Wiedziałem, że dzisiejszy dzień będzie okropny. I tu nawet wcale nie chodziło o deszczową pogodę. Ludziom czasami zdarzało się wstawać lewą nogą, a mnie akurat trafiło się to dzisiaj.
    Wpakowałem ręce do kieszeni spodni, wzdychając głęboko. Z rozżalaniem uniosłem do góry głowę. Kilka kropel obiło się o moją twarz, na co automatycznie zamknąłem oczy. Organizm zareagował na ciało obce, które mogło dostać się do oczu. Deszcz nie był przyjemny — chłodny i mokry, powodujący ciarki na ciele.
    Czułem zimno od mokrych ubrań na całym ciele. Nie trudno było zgadnąć, że najprawdopodobniej mój popołudniowy spacer skończy się leżeniem pod kołdrą w łożku z paczaką chusteczek przy boku, czułem, że choroba była blisko.
    Stawiałem wolne kroki. Chlupot pod stopami byłby przyjemny, gdyby nie fakt, że było mi coraz zimniej. Wreszcie poddałem się i skierowałem w stronę wejścia. Dawno nie miałem okazji wyjść na dwór, głównie przez to sytuację zaistniałą z Elainą. Od tamtej pory nie widziałem dziewczyny i niezmiernie cieszyłem się z tego powodu. Wystarczało mi póki co kłopotów.
    W środku było ciepło, przytulnie. Białe ściany wreszcie do czegoś się przydały... Rozjaśniały ośrodek w taki dzień jak ten. Nie sądziłem, żebym je polubił, ale powoli stawały się one częścią mojego życia. Życia za kopułą, której prawdopodobnie nie mogłem opuścić do końca życia. Nie obchodziło mnie to zbytnio.
    Skręciłem w prawo.
    Znalazłem się twarzą w twarz z drobną istotą. Opuściłem wzrok — znowu szare oczy. Tym razem były bliżej niż bym tego chciał. Dziewczyna obiła się o mój tors, potykając się, co zaowocowało tym, że złapałem ją za ramiona. Nie uznałem tego za romantyczne, jak mogliby pomyślić ci, którzy ogladając komedie romantyczne, a za utrapienie.
    — Przepraszam. — Dla odmiany powiedziałem coś miłego.
    Fioletowowłosa, skinęła lekko głową, oddalając się ponownie. Na niej chwilowe zbliżenie również nie zrobiło wrażenia. Obejrzałem się za jej oddalającą sylwetkę. Musiała być nowa, w dodatku miała całkiem zgrabne tyły. Gdy tylko zniknęła za rogiem, wolno odwróciłem się i ruszyłem dalej. Już dawno nie zapoznałem się bliżej z żadną dziewczyną lub chłopakiem, a potrzeba powoli się odzywała.
    Tak, byłem skurwielem. Choć nie tak wielkim, że wziąć się za pierwszą lepszą dziewczynę. Nie byłem, aż takim desperatem. Miałem pewien "kodeks". Jednakże nie byłem pewien czy te zasady zasługiwały na to miano.

    < Cam? >

    Od Hyou - C.D Hiro

       Standardowy dzień; moje nogi i stawy powoli odpoczywały po bitwie grupowej, choć… tym razem takie podobne wydarzenie nie wymagało ode mnie żadnego większego wysiłku fizycznego. No właśnie… a mentalnego? To był koszmar. Ja, moja drużyna i oczywiście moje umiejętne prowadzenie nią. Jakie szczęście, że już koniec… mogłam wtulić się w poduszkę i spać do wieczora, co rzecz jasne nie dało mi dane, bowiem już w południowych porach moja skóra domagała się witaminki pochodzącej od słońca. Pff, a jakie to słońce. Zaawansowana technologia, ale mniejsza o to. Wygramoliłam się spod kołdry i ukradkiem wyglądając za wielkie okno, z którego miałam widok na całą panoramę miasta, mogłam oszacować mniej więcej, jaka temperatura panuje w ośrodku. Ostatecznie zostałam w staniku i krótkich spodenkach, bo po co się pocić, jak można być jak ja i nie wstydzić się tego, co ludzkie. Znaczy ja w ogóle nie mam w sobie przyzwoitości, to już o sobie wiem, ale też jakoś specjalnie nie zwracam uwagę na takie aspekty. Życie jest za krótkie, by zastanawiać się nad równie błahymi rzeczami…
       Spacerowałam przez większość ośrodka. Jedna rzecz wciąż wprowadzała mnie w zachwyt: tyle tu pięknej zieleni! Kompletnie kontrastuje ona na tle różnych, dziwnych, technologicznych sprzętów oraz budynków, ale jednocześnie tworzy niepowtarzalny, nowoczesny klimat, którego – jestem pewna – brakuje poza kopułą. Moje przemyślenia zakończyły się w momencie, kiedy wkroczyłam do okolicznego lasu. Był bardzo skromny, ale każdy miłośnik natury znajdzie tu dla siebie miejsce. Bogate, intensywne zielone korony i rozgałęziające się niczym ścieżki konary. No i tu właśnie zauważyłam pewnego chłopaka, który, ku mojemu zdziwieniu, bardzo szybko zdał sobie sprawę o mojej obecności. Zsunął się jednak tak niefortunnie, że dystans, jaki nas dzielił, nie mógł wynosić więcej niż jakieś kilkadziesiąt centymetrów. Od razu dostrzegłam znaczną różnicę w naszym wzroście, bo mniej niż jakiś metr dziewięćdziesiąt nie mógł mieć. Do tego był pozbawiony butów i wydawało mi się, że skądś go znam… Jednak z imieniem gorzej, bo nawet nie domyślałam się, na jaką literę może się ono rozpoczynać. Pamiętałam, że cisza była posępna i długa, dopóki swoim zgrabnym tekstem jej nie zepsułam. Mianowicie wyciągnęłam rękę, wołając:
       – Ej, to przecież ty! – Pokazałam, jak dużo brakuje mi do kulturalnej i uroczej księżniczki. – Śpiąca królewna z bitwy grupowej. Nie zawojowałeś, co?
       – Wystarczy Hiro – odparł, a kiedy przestał lustrować mnie wzrokiem, ja zrobiłam to samo z nim, a wtedy udało mi się ponownie dostrzec jego nagie stopy. Ale po co? Nowy Jezus nam się objawił?
       – Hiro? Hiro! – Między tymi dwoma słowami zrobiłam taki odstęp, że w pytaniu ułożyłam swoje usta w zdziwione “o”, a następnie wybuchłam eksplozją nienaturalnej wręcz radości, i rzuciłam się na chłopaka. W ogóle go nie znałam, ale mniejsza. Lubię się przytulać.
       Trwaliśmy tak chwilę, dopóki ja nie uniosłam głowy do góry i nie dostrzegłam jarzącego się w jego oczach zdziwienia. To był taki sygnał, że to jest jednak nieznany mi człowiek i robiąc coś takiego, wprowadzam go w dość duże zakłopotanie. Jestem ciekawa, czy wierzy w to, że jestem Sigmą… przecież one są takie odpowiedzialne i świecą przykładem… no chyba tylko w opowieściach. Prawda jest taka, że każdy z nas jest inaczej ukształtowany i rzadko zdarza się ktoś, kto dokładnie podporządkuje się opisowi.
       – Za to ja chyba cię nie znam – oznajmił chłopak, a ja dałam mu nieco powietrza i oddaliłam się o jakiś metr, nadal utrzymując na twarzy swój niemrawy uśmieszek. – W każdym razie nie pamiętam. – Przeciągnął, kiedy nie otrzymał ode mnie większej odpowiedzi.
       – Hyou. Hyou Yukimura. – Wyciągnęłam rękę, oczekując, że Hiro ją uściśnie, i tak też zrobił. – Hm… może znajdziemy ci buty? – W odpowiedzi chłopak lekko uśmiechnął się, pokręcił głową oraz wysunął zza drzewa swoje obuwie. Moja mina w tamtej chwili wyrażała pełne uznanie. No jak kto woli, ale ja bym wolała uniknąć tych wszystkich robaczków i w ogóle.
       – Mam pomysł. Tutaj zaraz będzie pewnie padało, więc może dokończymy tę rozmowę u mnie? – Kiedy przewiał mnie gwałtowny wiatr, zrozumiałam, że niedługo pogoda zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Że z tego specyficznego, szarego nieboskłonu za chwilę lunie rzęsista ulewa.
       – Z chęcią. – Ubrał buty, a ja skocznymi oraz beztroskimi krokami pospacerowałam w kierunku chodnika, który wkrótce poprowadził nas pod sam próg dużego wieżowca. Znajdująca się w nim winda podróżowała ku górze dość długo, dopóki nie znaleźliśmy się na jednym z najwyższych pięter. Tam przesunęłam swój nadajnik pionowo wzdłuż czytnika, i drzwi rozsunęły się, ciągnąc za sobą dźwięk eksplodującej pary. Zapewne Hiro dostrzegł pewną różnicę między naszymi mieszkaniami, bo jest oczy poszerzone w ciekawości mówiły same za siebie. W ośrodku jest tak, że przedstawiciele tego drugiego rodzaju mają bardziej ciekawsze życie, oczywiście zależy o czym się mówi, ale jeśli o wystrój i jakość zamieszkania, to jest wręcz bajecznie.
       – Rozgość się! – Rozłożyłam ręce, pokazując nimi każdy zakątek mieszkania. – Wiem, że kobiety powinny być zajebiste w kuchni, bo to ich środowisko naturalne, ale… niestety ja przypalę nawet wodę. Skusisz się na coś gotowego? – Przeszłam przez salon, a następnie przebiegłam resztę odległości, która dzieliła mnie od kuchni i wyczekiwanej lodówki.

    (Hiro?)

    wtorek, 11 października 2016

    A07 - Sasuke Sugawara

    KONTAKT: K-POP || 9kayroni8@gmail.com|| 55495967 ||
    http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
    IMIĘ & NAZWISKO: Sasuke Sugawara
    PSEUDONIM: Sas
    WIEK: 20 lat
    PŁEĆ: Mężczyzna
    STOSUNKI:
    • Koharu Sugawara - jedyna siostra Sasuke. Jest jego oczkiem w głowie, tak więc... jeśli ktoś ją skrzywdzi, będzie miał z nim do czynienia.
    ORIENTACJA: Bi
    SYMPATIA: brak
    W ZWIĄZKU Z: ---
    CHARAKTER: Na pierwszy rzut oka dla osób, które go nigdy nie poznały wydaje się być dosyć ponury i aspołeczny. Jednak takie są jedynie pozory. Chociaż lubi czasami pobyć sam... Nie jest typem "złego chłopca", ale potrafi zaleźć człowiekowi nieźle za skórę. Jest oddanym przyjacielem, ale ciężko jest zdobyć jego pełne zaufanie. Do tej pory jedyną osobą, której bezgranicznie ufa to Koharu. Do obcych mu osób jest nastawiony neutralnie. Nie lubi kłamców i osób udających kogoś, kim tak naprawdę nie są. Po prostu nie trawi takich osób, chociaż sam nie zawsze jest lepszy. Woli nie pokazywać wszystkim swojego prawdziwego "ja". Dlatego czasami ciężko jest go poznać. Jest realistą z małą domieszką optymizmu. Nigdy się nie poddaje, nawet jeśli jego cel jest bardzo trudny do osiągnięcia. Jest w sumie takim upartym osłem. Jak już się na coś uprze, nie ma szansy przekonać do czegoś innego. Jest osobą bardzo zawistną i pamiętliwą, więc uważaj, aby mu nie podpaść. Wobec osób, na których mu zależy, staje się bardzo opiekuńczym, pomocnym i przyjaznym chłopakiem. Czasami nawet nadopiekuńczym...
    APARYCJA: Ma czarne oczy oraz włosy, które czasami wyglądają na granatowe. Jest raczej wysoki około 185 cm. Ze względu na to, iż lubi się samodoskonalić, dużo ćwiczy, przez co jest wysportowany i ma dobrze wypracowane mięśnie. Ma małe znamię na lewej łopatce, a w wielu 18 lat zrobił sobie tatuaż na prawym boku w okolicy żeber. Przedstawia on lekko skręcone pióro z napisem " One life, one death". Zazwyczaj chodzi ubrany w zwykłe dżinsy, białą koszulkę oraz granatową bluzę, którą lubi czasem zamienić na skórzaną kurtkę. Preferuje luźny styl ubioru i nie przywiązuje większej uwagi do tego, jak wygląda. Chociaż czasami jak ma dobry dzień, potrafi się nieźle wystroić.
    DODATKOWE INFORMACJE:
    • Jest uzdolniony muzycznie, świetnie śpiewa i gra na gitarze.
    • Lubi tańczyć.
    • Dużo czasu spędza na treningach.
    • Ma lekką klaustrofobie.
    GŁOS: JungKook - Nothing like us
    INNE ZDJĘCIA: Gdy używa arcany
    http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
    ARCANA
    NUMERACJA: 07
    RODZAJ: Alfa
    NAZWA: Jigoku no shisha (piekielny wysłannik )
    KOLOR AURY: Indygo #4B0082
    RANGA: 1
    PD: 500pkt
    OPIS: Moc, której użytkownik ma wgląd w zaświaty. Główne ataki skupiają się na duszach osób zmarłych, w dużej mierze tych potępionych. Użytkownik tej arcany zyskuję dosyć silną odporność na ataki magiczne oraz długodystansowe. Potrafi wyczuć nastrój każdej "żyjącej" duszy. Im silniejszy jest użytkownik, tym bardziej jest narażony na "próby opętania" przez przyzwaną duszę. Podczas korzystania z tej mocy zmienia się kolor oczu, jest to zależne od osoby. W przypadku Sasuke oczy zmieniają się na czerwone.
    ATAKI:
    • Shisha no naka kara rikōru - Pozwala użytkownikowi przywołać dowolną lub konkretną duszę z zaświatów. Jednak nie zawsze dusze chcą współpracować i czasami ignorują osobę, która je przyzwała. Nie poleca się przyzywać dusz potępionych.
    • Mijikai shoji - Pozwala na krótkotrwałą zamianę z inną duszą. Często duszą o silniejszej mocy, jednak zmiana dusz osłabia wszystkie ataki. Niesie ze sobą również ryzyko opętania przez obcą duszę. Należy bardzo uważać na to, jaką duszę się przyzywa. Powrót duszy właściciela do ciała czasami trwa nawet kilka godzin, w skrajnych przypadkach parę tygodni.
    • Gokan o togi - To po prostu wyostrzenie, wszystkich zmysłów.
    • Jigoku no yōna messenjā - Przyzywa bestię z piekielnych czeluści. Zazwyczaj jest to czarny pies o trzech głowach z krwisto czerwonymi oczami oraz ćwiekowaną obrożą. Zazwyczaj służy do ataków średniodystansowych, niektórzy jednak używają ich do przekazywania wiadomości.
    • Dākuiryūjon - Łapie przeciwnika w iluzję, która stawia przed nim jego największe lęki. Im większy lęk wywoła, tym silniejsza się staje. Osoba w nią złapana słabnie z każdą chwilą i jest bardziej podatna na wszelkie ataki.

    A11 - Hotaru Carter

    KONTAKT: darkdreamerxv@gmail.com
    http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
    IMIĘ & NAZWISKO: Hotaru Carter
    PSEUDONIM: Horu
    WIEK: 20 lat
    PŁEĆ: Kobieta
    STOSUNKI:
    • Heaven Carter - Starszy brat Hotaru, z którym dziewczyna jest bardzo zżyta. Łączą ich dobre relacje, chociaż rzadko kiedy mają teraz okazję się spotkać i porozmawiać dłużej. Kocha go ponad wszystko i wie, że prędzej ona obroniłaby tego idiotę przed niebiezpieczeństwem, niż od siebie samego.
    • Sora Carter - Bratanica, o jakiej Horu niewiele wie. Oprócz tego, że ma charaterek i jest Sigmą to nic więcej. Szczerze to jeszcze nigdy jej nie widziała, co ma nadzieję wkrótce się zmieni. 
    • Futaba Nishiyo - Matka, która nie była nawet naturalną Arcaną. Prawdę mówiąc nie postawiła choćby stopy na terenie ośrodka, w którym umieściła Hotaru. Nie ma z nią kontaktu od czasu, gdy skończyła 12 lat. 
    • Christian Carter - Ojciec, lecz tę rolę zdecydowanie przejął Heaven, i jak na ironię bardziej zwracał uwagę właśnie na jej starszego brata. Nie doceniał potencjału córki, przez co zaczęli się od siebie coraz bardziej oddalać.
    ORIENTACJA: Heteroseksualizm
    SYMPATIA: 
    W ZWIĄZKU Z: 
    CHARAKTER: Pani Carter to na ogół bardzo miłe, przyjazne stworzenie, które za cel w życiu upodobało sobie po prostu bycie szczęśliwą. Jak to w rodzinie bywa, również jej zdarza się być wkurwioną bez większego powodu, lecz potrafi szybko się opanować i przeprosić za swoje zachowanie. Uparty osioł, zazwyczaj trzyma się własnego zdania, chociaż chętnie przyznaje rację osobie, która ją w obecnym momencie posiada. Nienawidzi, kiedy ktoś traktuje ją jak dziecko bądź za takowe uważa - możesz być pewien, że skończy się to bolesnym kopniakiem w dupe lub inną część ciała: ważne, żeby zabolało i aby zapamiętano, że należy się do niej zwracać normalnie. Uważa, iż nie ma na świecie chłopaka zdolnego wytrzymać jej humorki czy zachcianki. Czasami zdarza się jej być niezwykle dziecinną, lecz, gdy ktoś chociażby wypowie przy niej to słowo od razu każe mu milczeć. Lubi być traktowana z szacunkiem i klasą, mimo, że jest typem chłopaczary - nie interesuje jej chodzenie po ciuszkach, makijaże czy inne bzdety. Uwielbia za to szczury, pająki, węże i skorpiony - wszystko to na czego widok inne przedstawicielki płci pięknej zwiewają z piskiem na krzesło. Można udobruchać ją jedynie przytulaskiem albo głaskaniem po głowie. To ją wycisza i bardzo odpręża. Oprócz tego jest raczej leniwa i kapryśna, ale jeżeli naprawde polubi jakąś osobę, a ta zdobędzie jej zaufanie, Hotaru jest gotowa spełnić wszystko o co się ją poprosi.
    APARYCJA: Hotaru to dosyć wysoka dziewczyna o zgrabnej budowie ciała i okrągłych kształtach, odpowiednich do jej wieku. Śnieżnobiałe włosy o srebrawym połysku sięgają jej za pas, kosmyk po lewej stronie zawsze związuje czarną wstążką za wzór krzyżyka. W przeciwieństwie do czerwonych ślepii Heaven'a, oczy dziewczyny mają głęboki, turkusowy odcień i pewne, przenikliwe spojrzenie. Zawsze patrzą mądrze i wyrozumiale. Hotaru upodobała sobie luźne bluzki z dość głębokim dekoltem oraz krótkie spódniczki z podkolanówkami w ciemnych barwach. Lubi nosić skórzane rękawiczki, ponieważ uważa, że dodają jej uroku. Jak na młodą kobitkę przystało prezentuje się schludnie, ale to nie oznacza, że będąc w zaciszu apartamentu nie włoży na siebie jakieś bluzy brata, sięgającej jej za pas.
    DODATKOWE INFORMACJE: 
    • Posiada w swoim apartamencie wielki teleskop, z którego pomocą ogląda nocne, rozgwieżdżone niebo.
    • Uwielbia zieloną herbatę i miętowe cukierki.
    • Twierdzi, że jest mądrzejsza od swojego brata Heaven'a.
    • Numeracja jej Arcany (A11) pochodzi od nazwy misji kosmicznej Apollo 11. 
    GŁOS: [x]
    INNE ZDJĘCIA: [x] [x] [x] [x]
    http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
    ARCANA
    NUMERACJA: 11
    RODZAJ: Alfa
    NAZWA: Vide (Próżnia)
    RANGA: 1
    PD: 500pkt
    OPIS: Zdolności Hotaru to przede wszystkim siła kosmosu i znajdujących się w nim planet. Każda z nich ma swoje unikatowe właściwości, które dziewczyna może wykorzystać w różnoraki sposób dla własnych korzyści. Próżnia sama w sobie jest zabójczą bronią, potrafiącą pozbawić oddechu każde, żywe stworzenie. Nic nie jest w stanie w niej przetrwać, dlatego jest też poniekąd niebezpieczna.
    ATAKI: 
    • Devon - Carter dosłownie wysysa powietrze z płuc przeciwnika jak i przestrzeni wokół niego przez co wybrana osoba zaczyna się dusić
    • Svarthole - dziewczyna tworzy latającą nad ziemią czarną dziurę, która jest w stanie wchłonąć w swoje wnętrze każdy z czterech podstawowych żywiołów, a także światło i cień. Arcany z umiejętnościami bazującymi na wymienionych mocach są mniej skuteczne w walce podczas trwania tego czaru.
    • Jupiter - dosyć przydatna umiejętność podczas której podstawowe prawa fizyki na Ziemi zostają złamane: moc ta sprawia, iż wybrana osoba zaczyna unosić się nad ziemią, a miażdżąca grawitacja pochodząca od gazowego olbrzyma uniemożliwia jej wykonanie jakiegokolwiek ruchu czy czynności - zostaje po prostu unieruchomiona, a Hotaru może kontrolować czas trwania procesu. 
    • Pluton - białowłosa przywołuje atmosferę lodowego karła (a raczej jej brak), przez co powietrze na określonej powierzchni przyjmuje temperaturę zera bezwzględnego (-273 stopnie). Rywalizująca z nią osoba zamarza więc na kość, tym samym paraliżując przeciwnika.
    • Saturn - pierścienie planety oddają się we władanie Hotaru, która może zwiększać oraz zmniejszać rozmiary kamiennych elips i używać ich w walce jako dysków do rzucania. Ostre krawędzie pierścieni z łatwością przetną ludzką skórę, dlatego lepiej nie próbuj ich łapać gołymi rękami.
    • Antymateria - dziewczyna zsyła na Ziemię niewidoczną materię, której niesamowity ciężar miażdży innego człowieka, a nawet zatrzymuje na chwilę wszystkie jego fukcję życiowe, "zamykając" czas w ludzkim ciele. Taka osoba trwa w swego rodzaju hibernacji i nie jest w stanie zbudzić jej nic poza właścicielką Arcany z owym czarem.
    • Halley - Horu zbiera gwiezdną materię i tworzy dwa miecze, które w kontakcie ze światłem słonecznym tworzą na powierzchni ostrzy świetlne ogony, jak na znanej wszystkim komecie. W takiej postaci są one w stanie nie tylko przeciąć skórę ale również z łatwością ją spalić. Tak więc lepiej trzymać łapki przy sobie. 
    • Gravitatem - Carter łamie prawa fizyki panujące na Ziemi i wprowadza swoje ciało w stan nieważkości, dzięki czemu może unosić się ponad ziemie oraz latać niczym Piotruś Pan.

    Ostatnie Info ^^

    Yo Miśki~
    Dlaczego taki tytuł a nie inny... no właśnie dlatego, że odchodzę z administracji Rimear. Nie dlatego, że mi się znudziło czy coś innego w podobnym guście. Muszę trochę odpocząć, a ciągłe fale wiadomości: "Paulina nie odchodź", sprawiają że trudniej jest mi podjąć właśnie taka decyzje. Chwilowo nie czerpie przyjemności z pisania, mimo że na pewno nie zamierzam z tego zrezygnować do końca. Kiedyś może tu jeszcze wrócę, jednak na razie zostawiam blog w bardzo dobrych rekach 7devils (Kinii), Kaya213 (Vanish) i Hiro (Oskar), a moje postacie zawieszam i proszę by na razie pozostały ich formularze nienaruszone. Chciałabym dalej widzieć jak ten blog się rozwija i myślę, że właśnie te osoby, które wymieniłam mnie nie zawiodą. :)

    No to żegnam się z wami tym ostatnim postem
    ~Tavv~
    Przekazuję Główne dowodzenie Kinii (7devils)

    Od Camissy - Do Evan'a

    Padało. Bębniący o szybę dźwięk tylko mnie w tym utwierdził. Z ociąganiem uniosłam do góry zaspane powieki. Leżałam na miękkim posłaniu do połowy przykryta ciepłą kołdrą. Była mocno rozkopana, więc pewnie bardzo wierciłam się przez sen. Przetarłam oczodoły otwierając wreszcie oczy.
    Gwałtownie usiadłam na łóżku. Nie znałam tego miejsca. Nigdy w nim nie byłam. Pokój, w którym się znajdowałam utrzymany był w szarych tonach. Dwuosobowe posłanie, które ciągle okupowałam znajdowało się pod ścianą, mniej więcej przy jej połowie. Obok niego znajdowała się niewielka szufladka, a dalej było odsłonięte okno, od którego odbijały się krople deszczu. Do pomieszczenia wpadało przez nie rozproszone mgłą i chmurami światło. Naprzeciwko mnie stała szafa na ubrania, a po drugiej stronie ściany drzwi.
    Na raz uderzyły we mnie niedawne wspomnienia. Byli w nich jacyś ludzie ubrani w białe kitle, przypominające te zakładane przez lekarzy w szpitalach. Pamiętam, że mówili coś o tym, iż niby to musiałam zostać przeniesiona do tego miejsca ze względów bezpieczeństwa. Dyskutowali także na temat Arcan. Przedstawiali mi najróżniejsze, dziwne teorie, o których miałam wrażenie słyszeć po raz pierwszy w życiu. Były nieprawdopodobne.
    Podniosłam się niepewnie z posłania nie dowierzając w to wszystko. Poza tamtymi wspomnieniami czułam totalną pustkę w głowie. Jakby ktoś wyprał mi mózg i kliknął przycisk "delate" na mojej pamięci. Otworzyłam szeroko jedno skrzydło szafy i zaczęłam przeglądać znajdujące się tam ubrania. Moja dłoń badała po kolei każdy z materiałów w nadziei, że cokolwiek sobie przypomnę. Nic. Pustka. Chwyciłam za jeden z wieszaków wyciągając razem z nim fioletową sukienkę. Przyłożyłam ją do siebie. Sięgała trochę nad kolano. Spodobała mi się dlatego postanowiłam ją założyć, oraz znaleziony do kompletu płaszcz i czarne rękawiczki.
    Opuściłam pomieszczenie szukając łazienki. Na szczęście z łatwością ją znalazłam. Mieszkanie nie było duże, dzięki czemu nie odczuwało się tu wielkiej pustki. Pomimo tego, że znajdowałam się w nim tylko ja. Gdy tylko się przebrałam wyszłam z domu. Bez jakiegokolwiek jedzenia. Czułam, że nie byłabym w stanie niczego przełknąć.
    Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi wyjściowe uderzył we mnie chłód poranka. Pogoda była już nieco ładniejsza niż w momencie kiedy wstałam, jednak z chmur nadal opadały pojedyńcze kropelki wody, a mgła choć słaba, unosiła się nad asfaltem kilka metrów przede mną. Zapamiętując aktualne położenie, oraz okolicę ruszyłam przed siebie. Każdego mijanego człowieka obdarzałam długim, badawczym spojrzeniem. Wszyscy wydawali się być jacyś inni. Niektórzy szczególnie się wyróżniali. Głównie swoim zachowaniem. Czułam się tym wszystkim zdziwiona i otumaniona.
    Nagle tuż przede mną wyrosła sylwetka jakiegoś człowieka. Pojawił się tak niespodziewanie, że nie zdążyłam się zatrzymać. Weszłam w osobnika popychając go lekko a sama omal się nie przewróciłam. Tą osobą okazał się wyższy niż ja, ciemnowłosy chłopak o asymetrycznej grzywce. Bladą twarz o lekko zarysowanej linii szczęki zdobiły wąskie usta, a czerwone oczy z żółtą pigmentacjią przyciągały spojrzenie. Oszołomiona wpatrywałam się w niego przez chwilę zanim zdecydowałam się cokolwiek powiedzieć.

    < Evan? >

    poniedziałek, 10 października 2016

    Od Satoru - C.D Naho

     Spojrzałem na nią jak na idiotkę, lecz po chwili moje usta poszerzyły się w uśmiechu, który wyrażał najróżniejsze groźby chcące wyjść na światło dzienne. W zamyśleniu zacząłem powolutku przerzucać paczkę czekoladek z ręki na rękę, a po chwili przemówiłem:
       – Jeśli się ich najem, nie poczuję żadnych skrupułów jeśli będę wyrywał ci flaczki. Chociaż w sumie to teraz też bym ich nie poczuł – wyznałem, nie starając się nawet o to, by moja wypowiedź choć w kilku fragmentach zabrzmiała bardziej pozytywnie. Nagle wykonałem szybki skok za dziewczynę, a zarzucając swoje ręce na jej ramiona, zacząłem zmierzać w stronę chodnika.
       – Teraz masz ochotę uciec? – Niemal wykrzyczałem jej do ucha, jednak wiedziałem, że Naho tak łatwo się nie złamie, czy zacznie wierzyć w moje słowa. – Dzień dobry, Wietnamie! No to jemy czekoladki! Nie podzielę się z tobą. Poza tym… kto każe ci ze mną wytrzymywać, ptaszyno? – Posłałem w jej stronę niewidzialnego całusa, a po niespełna chwili pożarłem pierwszą czekoladową kulkę.
       – Jesteś idiotą… – Dziewczyna zrzuciła moje ręce ze swoich ramion i stanęła dokładnie przede mną, by móc obserwować jak pochłaniam kolejne słodkie przysmaki. I już wtedy wiedziałem, że moja nagła ochota i chęć na tego typu rzeczy skończy się źle. Przynajmniej źle dla kogoś, ja mam w dupie to, co robię. Wobec tego szybko poczułem przepływ euforii i niewyobrażalnej energii.
       – Zabić! Zabić wszystkich! – Zaśmiałem się, siadając na chodniku i kompletnie olewając sobie ludzi krążących dookoła. Tylko Naho musiała się czuć lekko niekomfortowo, gdy jej ulubiony kolega bawił się niczym dziecko w piaskownicy, i zsyłał na nią całe pokłady wstydu oraz zażenowania.
       – W...wstawaj… robisz obciach sobie i mnie! – Stwierdziła, robiąc lekko zniesmaczoną minę, a chcąc podkreślić swoje poważne słowa, założyła ręce na klatkę piersiową.
       – Zabić… – Odparłem, świadomie ignorując jej nic niewarte słowa. Byłem w stanie odpowiedzieć, ale jednocześnie pochłonęła mnie energia czekoladek, która działa na mój organizm dosyć specyficznie. A dołączyć do tego mój dziwny i psychiczny charakter, wychodzi mieszanka wybuchowa.
        – Ale kogo zabić? – Zapytała, rozglądając się dokładnie tam, gdzie ja pozostawiłem ślad swojego poszukiwawczego wzroku.
       – Zabić wszystkich białych, zabić wszystkich czarnych i zabić tych, którzy chcą zjeść moje czekoladki… – Z mojego gardła wydobył się szaleńczy, niekontrolowany śmiech i przy okazji przyciągnął on połowę ludzkich spojrzeń. Ach, tak zajebiście się czułem. Tylko szkoda, że to się z czasem kończy…
       – Uspokój się i nie żartuj… – Naho najwyraźniej nie zamierzała uwierzyć w mój zwyczaj i jedyne, co zrobiła, to skrzywiła twarz i powoli traciła cierpliwość. Ona… cierpliwość? Co! Ona i tak jest silna, bo ze mną wytrzymuje, a wcale nie musi… chyba, że chce, hihih. No nie wnikam w jej pozornie spokojne i grzeczne zamiary. Zaś gdy jej niedowierzająca gadka zrobiła się dla mnie wyjątkowo niewygodna, doskoczyłem do niej i sprawiłem, że jej drobne ciałko było teraz przygwożdżone do twardej i niemiło chropowatej powierzchni. Swoimi nogami i rękoma zablokowałem każdą jej kończynę, lecz nie robiłem to tak mocno, by dotkliwie uszkodzić skórę dziewczyny. Następnie zacząłem krążyć nosem w okolicach jej szyi oraz obojczyka, starając się wychwycić zapach czekoladek, których naturalnie przy sobie nie miała, ale byłem tak zaślepiony ich wonią, iż chciałem więcej i więcej. Szarpała się, coś tam jęczała, lecz jakoś nie obchodziło mnie jej piskliwe pierdolenie. Skończyłem, gdy uznałem, że ta dziwna energia powoli opuszcza moje ciało, i niczym mgła osiada w powietrzu nad nami.
       – Nudzi mi się. –
    Odskoczywszy, ponownie usiadłem na chodniku i zlizałem czekoladę z palców, która rozpuściła się pod wpływem słońca. Naho jedyne, co zrobiła, to fuknęła zirytowana, podniosła się i wytrzepała zdarte kolana.
    – Nudzi ci się?! – Wyraziła swoje niezadowolenie, lecz… nie uciekła, stała w miejscu i czekała na moją odpowiedź. No wiedziałem, że mnie kocha~
       – I to bardzo. Ej… zastanawiałaś się kiedyś, czy może świat jest tak naprawdę jedną, wielką kulką z pizzy? – Rozmarzyłem się chwilkę, wzrokiem odlatując gdzieś w przestworza, aż przerwał mi mocny głosik wydobywający się z wnętrza tak drobnego ciałka.

    (Naho? Wiem, że ostatnie moje opowiadania na tym blogu są naprawdę beznadziejne, ale muszę się wprawić po tej przerwie)

    Od Lou - C.D Lee

    Mój przyjemny i głęboki sen został przerwany przez dźwięk, który uporczywie dobijał się do moich uszu. Kiedy wyostrzyłam słuch, pomimo zaspania rozpoznałam skomlenie psa. Coś się stało Blanc? Zerwałam się nadal ledwo kontaktując z otaczającym mnie światem. Ruszyłam szybko w kierunku źródła dźwięku. Moim oczom ukazał się Lee nachylony nad skomlącym Shilohem.
    -Co się dzieje? – Od razu mój mózg otrząsnął się z resztek snu.
    -Coś jest z nim nie tak. – Czarnowłosy był załamany.
    -Nie ma co siedzieć i myśleć. – Ubrałam się w ciuchy, które były porozrzucane na kanapie. – Trzeba działać. Musimy zabrać go do najbliższej kliniki weterynaryjnej.
    -Tutaj niedaleko jest jedna. – Lee pozbierał się i też zaczął działać. Blanc błąkała się nam między nogami, pełna niepokoju. Po chwili byliśmy gotowi, by wyruszyć z chorym psiakiem do lekarza. Złotooki wziął swojego podopiecznego w ramiona i ostrożnie go uniósł. Shiloh strasznie skomlał. To nas zmusiło do pośpiechu. W parę minut znaleźliśmy się w gabinecie starszego weterynarza, który spojrzał badawczo na naszego psa.
    -Czy psiak wychodził sam na dwór, bądź mógł mieć kontakt z niebezpiecznymi substancjami?
    -Raczej nie, a co pan podejrzewa? – Lee wbił wzrok w okulary siwego mężczyzny.
    -Otrucie, albo jakąś poważną niedrożność przewodu pokarmowego. – Odparł rzeczowo. – Zrobimy USG jamy brzusznej.
    Doktorek przygotował wszelki potrzebny sprzęt i zaczął badanie. Na niewielkim monitorku przewijał się obraz, który niewiele mi mówił. W pewnym momencie weterynarz wskazał na coś, co wyglądało jak wielka plama.
    -Jakiś obcy przedmiot tkwi w jelitach państwa zwierzaka. Musiał połknąć jakąś rzecz, która znajdowała się na podłodze. Trzeba ją usunąć operacyjnie. – Lekarz ewidentnie zaczął się szykować do wykonania zabiegu. Spojrzałam zaniepokojona na Lee. Był blady.
    -Czy operacja jest konieczna? – Przełknął głośno ślinę.
    -Niestety jest to jedyny możliwy sposób. – Staruszek westchnął i po chwili się uśmiechnął. – Ale proszę się nie martwić. To jest dość rutynowy  zabieg, piesek jest młody i zdrowy, więc nie powinno być komplikacji.
    -Ile to potrwa? – Teraz ja wtrąciłam swoje pytanko.
    -Zakładam, że maksymalnie jakąś godzinę.- Weterynarz spojrzał na zegarek wiszący na ścianie. – Powinienem wyrobić się nawet wcześniej.
    Potem czas zaczął się wlec. Kiedy Shiloh był operowany my wraz z Blanc siedzieliśmy w poczekalni pozostając w milczeniu. Po najdłuższych w naszym życiu 40 minutach, lekarz w zielonym fartuchu pojawił się przed nami.
    -Państwa pies ma się dobrze, zaraz się wybudzi z narkozy. – Odchrząknął jakby zakłopotany. – Chcecie zobaczyć co było powodem tych dolegliwości?
    Oboje z Lee jedynie kiwnęliśmy głowami i ruszyliśmy za staruszkiem. Po chwili przed nami leżało coś. To coś przypominało satynowe stringi, których ostatnio szukałam i nie mogłam znaleźć, a miałam je u Lee…
    -O! To chyba moje stringi, których ostatnio szukałam i nie mogłam znaleźć… - Wypaliłam, jak głupia. Weterynarz zarumienił się i spojrzał speszony w kąt, a Lee wbił we mnie rozbawione spojrzenie.
    ***
    Przez ponad tydzień od wizyty u weterynarza codziennie pomagałam Lee w opiece nad dochodzącym do siebie Shilohem, który miał specjalną dietę (na pewno nie mógł jeść moich stringów), by jego jelitka doszły do normalnego stanu.  Bardzo zabawnie wyglądał w plastikowym kołnierzu, który nosił aby nie lizać szwów. Jakoś wydawało mi się, że Blanc przez ten kołnierz zaczęła go unikać. Musiała się bać tego dziwnego ustrojstwa na szyi swojego brata. Oprócz opiekowania się psiakami, razem  z Lee zajmowaliśmy się także sobą ^^. W dzień zdejmowania szwów Shlioha, czarnowłosy udał się z nim do weterynarza, a ja postanowiłam pomieszkać  trochę u siebie. Wpadłam do domu, przebrałam się w ciuchy do biegania, wzięłam Blanc i ruszyłam truchtem wzdłuż ulicy. Biała suczka biegła grzecznie obok mnie, co jakiś czas odwracając łepek w moją stronę i machając wesoło ogonem. W pewnym momencie twardy chodnik zmienił się w piaszczystą ścieżkę. Grunt miejscami nie był stabilny, ale mimo to biegłam dalej. W pewnym momencie poślizgnęłam się na błotnistej nawierzchni i fiknęłam do tyłu. Moja głowa boleśnie spotkała się z jakimś kamieniem, który wystawał na środku tej mizernej ścieżyny. Poczułam przeszywający ból w okolicy potylicy. Jednak podniosłam się w miarę szybko. Nie zauważyłam bym miała jakieś zawroty głowy, czy mdłości, które mogły świadczyć o wstrząsie mózgu. Jedynie wyczułam pod palcami, jak powoli rośnie mi guz. W dodatku w głowie mi huczało. Postanowiłam zakończyć na tym swoje bieganie i wrócić do domu. Resztę dnia przeleżałam, okładając obolołą głowę lodem. Oglądałam sobie telewizję, kiedy zadzwonił Lee.
    -Hej, Shiloh już jest bez kołnierza. Od razu stał się weselszy, kiedy wreszcie ma pełen zasięg głowy. – Chłopak zaśmiał się do słuchawki.
    -Haha, to dobrze. – Też się cicho zaśmiałam, gdyż głowa nadal mnie bolała.
    -Wpadniesz dzisiaj do mnie, czy może chcesz, żebym ja przyszedł do ciebie? – Jego głos brzmiał ciepło i przyjaźnie. Miałam się już zgodzić, ale jednak ból odebrał mi na to ochotę.
    -Dzisiaj muszę załatwić kilka spraw… Spotkajmy się jutro, ok? – Skłamałam. Nie chciałam, żeby się niepotrzebnie martwił, albo jeszcze tutaj do mnie przyszedł i próbował się mną zaopiekować.
    -No dobra, to do jutra. – Westchnął, jakby lekko zawiedziony i się rozłączył. Odetchnęłam z ulgą i po chwili zapadłam w drzemkę.
    (…) Następnego dnia, obudziłam się bardzo wcześnie. Otworzyłam ociążałe powieki i powoli się podniosłam. Kiedy stanęłam już na nogach, poczułam, jak kręci mi się w głowie. Ej, co się dzieje? To chyba nie od tej głowy? Zanim zdążyłam cokolwiek przeanalizować potwornie mnie zemdliło. Ruszyłam biegiem do toalety, gdzie wykonałam pokłon przed sedesem i zwróciłam zawartość żołądka. Torsje męczyły mnie jeszcze przez parę dobrych minut. W końcu odpuściły. Umyłam zęby i twarz i ruszyłam krokiem zombie w stronę kuchni. Zrobiłam sobie herbatę miętową i wypiłam ciurkiem. Nagle poczułam się bardzo głodna. Raczej normalne uczucie, kiedy twój żołądek świeci pustkami. Tylko, że nigdy nie byłam w stanie zjeść dwóch pełnych talerzy risotto na raz. A co dziwniejsze już pół godziny później stwierdziłam, że zjem jeszcze połowę pudełka lodów.  Po tej uczucie poszłam na krótki spacer z Blanc i kiedy wróciłyśmy do domu padłam jak martwa na sofę, gdzie od razu zasnęłam wtulona w ciepłe ciałko białej suni. Obudził mnie dźwięk telefonu.
    -Halo… - Odebrałam zaspana.
    -Hej Lou! Spałaś? – To był Lee. Jego głos wydawał się trochę niepewny.
    -A tak się chwilkę zdrzemnęłam. – Zerknęłam w międzyczasie na zegarek było przed 18. Jejku spałam gdzieś z 5 godzin. – Mogę do ciebie wpaść za pół godziny?
    -Eee… jasne. – Chyba był zdziwiony moim zachowaniem. No, ale sama też się przyznam, że nie zachowuje się normalnie.
    -Dobra, to do zobaczenia. – Mruknęłam i się rozłączyłam. Poszłam się wyszykować i punktualnie pół godziny później byłam już u Lee. Miałam zadziwiająco dobry humor. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
    -Wydarzyło się coś wesołego, że tak ciągle się uśmiechasz? – Czarnowłosy uważnie badał mnie swoimi złotymi tęczówkami.
    -Nic szczególnego. – Odparłam radośnie. Podeszłam do Shiloha i zaczęłam go głaskać. – Co tam malutki? Już dobrze się czujesz? – W odpowiedzi psiak polizał mnie po policzku.
    - Od tamtej pory, kiedy zjadł twoje stringi nie rusza nic co nie znajduje się w jego misce. – Lee uśmiechnął się. To wystarczyło, żeby zrobiło mi się gorąco. Kurde, aż tak bardzo jestem napalona? Coś mi tutaj nie gra… Ale zabawić się można. Podeszłam do chłopaka, który siedział na sofie i usiadłam na jego kolanach. Chwyciłam go za koszulkę i przyciągnęłam do swoich ust. Lee nie spodziewał się tego, ale po chwili oddał się gorącemu pocałunkowi. Pociągnęłam go w kierunku łóżka. Pocałunki to za mało. Kiedy wylądowaliśmy w łóżku nadal namiętnie się całując i uporczywie badając swoje ciała dłońmi, nagle łzy zakręciły mi się w kącikach oczu. Zrobiło mi się strasznie smutno i czułam niesamowite przygnębienie. Oderwałam się od Lee i usiadłam w siadzie japońskim jak mała, nieporadna dziewczynka. Zaczęłam płakać. I to bardzo. Czarnowłosy spojrzał na mnie zaskoczony.
    -Lou, co się dzieje? Coś ci zrobiłem? – Zapytał zaniepokojony.
    -Nie, znaczy nie wiem. – Beczałam jak małe dziecko. – Jestem zmęczona.
    Pociągnęłam nosem i położyłam się obok chłopaka. Po chwili już spałam.
    (…) Kiedy się obudziłam było już rano. Chyba. Spojrzałam na zegarek. 6.15. Wow, ile ja potrafię spać? Spojrzałam na Lee, który nadal spał obok mnie. Spojrzałam na siebie. Spałam w ciuchach. Jejku, jak ja tego nienawidzę. Podniosłam się i ruszyłam do łazienki. Powtórka z dnia poprzedniego. Znowu mnie zemdliło, więc przyspieszyłam i dopadłam do sedesu. W przerwie między torsjami zamknęłam się na klucz. Co się ze mną dzieje? Wymioty, dziwny apetyt, ciągłe zmęczenie, spanie w nieludzkiej ilości… A co z okresem? Który dzisiaj? Zastanowiłam się głęboko. Kuźwa, powinnam dostać dwa dni temu. Ale ja z Lee chyba się zabezpieczałam… Nieee! Ten jeden, pierwszy raz nie było niczego. No to pięknie. Usłyszałam nagle głos chłopaka.
    -Lou, dobrze się czujesz? – Serce waliło mi głośno w klatce piersiowej. Muszę mu to jakoś delikatnie powiedzieć. Mdłości przeszły, więc obmyłam twarz i otworzyłam drzwi. Stanęłam przed zdziwionym Lee. Spojrzałam mu prosto w oczy i wzięłam głęboki wdech.
    -Muszę ci coś powiedzieć. –Matko, to brzmi jak w jakichś telenowelach. – Chyba jestem w ciąży.
    [Lee?]