niedziela, 16 października 2016

Od Hiro C.D Koharu

Wstałem wcześnie rano, jednak łóżko było tak wygodnie i niesamowicie przyciągające, że zostałem w nim do godziny dziesiątej. O której to zwlekłem się z niego i ruszyłem w stronę łazienki, gdzie wziąłem kąpiel która mnie odświeżyła i zrobiłem sobie szybkie śniadanie.
Przebrałem się i usiadłem na kanapie gdzie rozmyślałem co by dzisiaj porobić. Po kilku minutach doszedłem do wniosku, że chętnie zobaczę jak daleko sięga nasza wolna przestrzeń.
Wyszedłem na zewnątrz gdzie zlustrowałem horyzont który nie miał końca, spacer odpadł jako pierwszy jako pierwszy, biegnąc też raczej skończył by się dzień zanim wróciłbym z powrotem.
Pozostała trzecia opcja i zarazem moja ulubiona. Stanąłem na środku chodnika i zacząłem się rozciągać, może z boku mogło to wyglądać trochę dziwnie ale musiałem się skupić na każdym fragmencie swojego ciała jeśli chciałem zrobić właśnie to. Skończyłem około godziny jedenastej,
ustawiłem się jak do wyścigu po czym wykrzyknąłem:
- Nagareboshi
Poczułem przyjemny dreszcz na całym ciele, aura wstępująca we mnie zaczęła wibrować. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale jest to cudowne uczucie. Ruszyłem na początku powolutku, następnie przyspieszyłem tak do połowy, a przynajmniej dla mnie, bo obserwując w ciągu tej milisekundy miny niektórych mijanych osób mogłem wnioskować, że było inaczej. Następnie skumulowałem energię w stopach i opierając energię na płycie chodnikowej (co swoją drogą nie było dobrym pomysłem) wyleciałem parę metrów nad ziemię. Jedyne na co zwróciłem uwagę to owa płyta która rozbiła się na kilka kawałków. Wylądowałem kilkanaście kilometrów dalej przenosząc energię do kolan by się przez przypadek nie połamać nóg. Sądząc po miejscu w którym się znajdowałem musiałem być nie daleko, gdyż stężenie budowli nie było tu tak duże. Ponownie ruszyłem w wyznaczoną wcześniej drogę. Postanowiłem przyspieszyć nie mogąc się doczekać spotkania z tym czymś. Był to najgłupszy wybór podczas dotychczasowej obecności tutaj, ponieważ dosłownie kilka sekund później bańka dała o sobie dość znacząco znać "delikatnie całując" moje czoło. Jak się okazało kopuła po bokach jest również hologramem. Całe szczęście poza olbrzymim guzem na środku czoła ala jednorożec nic mi się nie stało. Wstałem co również nie należało do mądrych rzeczy, ponieważ od razu runąłem na ziemię bez myśli. Wstałem około południa, a dokładniej obudziły mnie otwierające się nieopodal niewidoczne wejście. Poszedłem w tamtą stronę kierowany ciekawością, w między czasie sprawdzając czoło z którego guz zniknął dzięki pozostałej w ciele energii. Z tajemniczego miejsca została wypchnięta dziewczyna około metr siedemdziesiąt z długimi czarnymi włosami w białym odzieniu. Włożyła słuchawki w uszy i skierowała się w kierunku sporego kamienia na który usiadła, sądząc po zagubieniu które odczytałem z jej ruchów jest tu całkowicie nowa. Podszedłem do niej i zacząłem mówić zapominając, że mnie pewnie nie słyszy. Ta otwarła jednak oczy i widząc, iż poruszam ustami zdjęła słuchawki i zapytała:
- Kim jesteś?
Nie zdążyłem się odezwać zanim dodała:
- Mam nadzieję, że nie kolejnym naukowcem ! - z pełną nadziei miną.
- Nie nie nie - zacząłem zaprzeczać machając rękami
- Ja jestem Hiro i również dołączyłem tu zaledwie kilka dni temu.
- W porządku, jestem Koharu i nie potrafię znaleźć swojego brata - zrobiła smutną minkę
- Pomożesz mi ? - zapytała wpatrując się we mnie tym maślanym wzrokiem któremu mało kto potrafi się oprzeć.
- No dobrze, chodźmy do miasta, może gdzieś tam go znajdziemy. - odpowiedziałem
[Koharu?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz