wtorek, 28 czerwca 2016

Od Mei - C.D Sebastiana


https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/c7/79/27/c779278c7cc57ecba366638077379d61.jpg
Rin również ubrałam inną sukienkę. Przyjrzałam się zwykłemu drewnianemu łóżku. Na pięknie rzeźbionych słupach wisiał dach, czy raczej baldachim. Zastanowiłam się przez moment jak przerobić ją na trumne. Po czym zabrałam się za rozpakowywanie. W pierwszej kolejności rozwiesiłam ciemny całun by trochę przyciemnić pokój. Przeglądając pudła na szczęście znalazłam wszystkie rzeczy, na których najbardziej mi zależało. Bałam się, że mi skonfiskują moje kości i czaszki i kościotrupy. Bardzo je lubiłam. Udało mi się rozłożyć większość lalek. Została mi tylko największa naturalnych rozmiarów. Wyciągnęłam z pudełka jedną z czaszek i ustawiłam na półce. Po chwili jednak rozmyśliłam się i zabrałam ją ze sobą. Ostrzem zrobiłam dziurkę w skroni i wsunęłam w nią łodyżkę czerwonej róży. Zadowolona z efektu zaczęłam ją obracać w dłoniach. Usłyszałam pukanie.
-Proszę!-powiedziałam po chwili.
Misaki wciąż milczała. Co była trochę dziwne. Do pokoju wszedł Sebastian. Poczułam zapach hamburgerów i frytek. Przypomniał mi o tym jak bardzo byłam głodna. Delikatnie odłożyłam czaszkę by przyjąć od niego tacę z jedzeniem. Kiedy usiadł pod ścianą wzięłam połowę porcji frytek.
-Masz-powiedziałam dając mu je.
Zdziwiony chłopak przyjął je bez słowa sprzeciwu. Wtedy wróciłam i zjadłam swojego hamburgera i frytki. Chłopak patrzył na mnie zdziwiony. Kiedy skończyłam jeść zabrałam tacę na dół. Zabrałam się za sprzątanie po Sebastianie. Bez problemu zorientowałam się co gdzie leży. Znalazłam ciasteczka czekoladowe. Wrzuciłam je do jakiejś miski. Zrobiłam dzbanek herbaty, wszystko ustawiłam na tacy wraz z cukrem i filiżankami. Zaniosłam to wszystko do pokoju. Po drodze minęłam pusty pokój, nie licząc pustych półek, regału i dwóch stołów.. Coś ala gabinet lub może pokój dla gości? Chyba. Nie miał okna nie licząc niewielkiego świetlika pod sufitem. Idealny na pracownię. Wróciłam do pokoju postawiłam tacę z herbatką na metalowym ozdobnym stoliku.
-Częstuj się-powiedziałam bez namiętnie.
Wzięłam pudło z przyrządami do tworzenia lalek. Było bardzo ciężkie. Zauważyłam, że Sebastian podnosi się by mi pomóc.
-Zostaw-rzuciłam szybko do niego.
Zaniosłam te rzeczy do pracowni. Wyłożyłam je na półkach. Kilka położyłam na stoliku. Następnie zabrałam jeszcze dwa pudełka. Słoik z oczami lalek postawiłam na pustym stoliku. Następnie wyjęłam części ciała laleczek, które stworzyłam w domu ułożyłam je na półkach.. Surowce do tworzenia ustawiłam na regale. Zabrałam się za rozpakowywanie ubrań w sypialni. Po chwili rozłożyłam też książki. Skoro miałam tutaj zostać musiałam się jakoś urządzić. Podeszłam do łóżka. Jednym ruchem ściągnęłam z niego całą pościel i rzuciłam na podłogę.
-Pomóż mi-powiedziałam bez emocji do Sebastiana.
Chłopak po chwili wstał i podszedł do mnie. Nie za bardzo wiedział co ma robić. Wepchnęłam mu w ręce materac. Sama rozłożyłam łóżko na części. Następnie zbiłam je w kształt trumny. Powstała na prawdę duża trumna. Dwa filary wykorzystałam na zrobienie baldachimu w wezgłowia łóżka. Dwa użyłam do ozdobienia jej boków. Wyciągnęłam nóż do tapet z sprytnie ukrytej kieszonki w spódnicy sukienki.
-Ile ty masz rzeczy w kieszeniach?-spytał mnie Sebastian.
-Uwierz mi dużo-powiedziałam obojętnie.
Zabrałam się za wycinanie materaca pod kształt trumny. Zaszyłam by się nie rozpadł. Kiedy skończyłam znów położyłam pościel. Zadowolona z efektu usiadłam na nim. Wzięłam filiżankę herbaty. Nie była dobra bo wystygła. Odstawiłam ją na stolik. Spojrzałam w stronę okna. Cienie się wydłużyły. Minęło dużo czasu. Zaraz zakończy się dzień. “Nie chcesz tutaj być co?”powiedziała mi w myślach Misaki. Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Bliźniaczka miała rację. Zaczęłam myśleć nad ucieczką z tego miejsca. Może pomoże mi w tym ten chłopak?
-Jak długo jesteś tutaj?-spytałam, kładąc się na plecach patrząc w sufit.
Właściwie było mi to obojętne, spytałam by nie myślał, że go ignoruje. Zastanawiałam się jak mogę sprawić by pomógł mi uciec. Wzięłam lalkę. 

Nawet nie wiem po co go zaprosiłam do środka, ale wydawał mi się miłą osobą. Sebastian poszedł do kuchni, ja w tym czasie poszłam na górę. Rozebrałam się zostawiając kupkę brudnych ubrań na podłodze. To samo zrobiłam z Rin. Zmyłam krew w ramienia. Ubrałam sukienkę.
 https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/43/3d/ce/433dce3caaa7c86fee9365f4f4d0829d.jpg
Przyglądałam się jej przez chwilę po czym odłożyłam ją na podłogę. Spojrzałam na Sebastiana czekając na odpowiedź.


<Sebastian?>

Od Sory

Te całe nasze treningi, które odbywały się prawie codziennie to była jakaś kpina. Skoro mieliśmy uczyć się pracować w grupie to na jaką cholerę na czas treningu rozdzielali nas i stawiali przeciwko sobie. Chowanie się między budynkami i wyskakiwanie na członka własnej drużyny było dla mnie czymś naprawdę niezrozumiałym. Naukowcy to stworzenia, które były dla mnie większą zagadką niż te wszystkie osoby posiadające tajemniczą magiczną moc. Każde nawet najmniejsze nawiązanie z nimi kontaktu i tak ukończyłoby się fiaskiem, więc żadne z nas nawet nie próbowało zapytać ich co mają na  celu tego typu walki. Czyżby ostrzegali nas przed tym, ze pewnego dnia możemy stanąć na przeciwko sobie krzyżując miecze? Podejrzewam, że gdyby właśnie tak to się skończyło to z Rimear mało co by zostało.
-Sora! Sora Carter! - usłyszałam głos dobiegający zza ściany budynku, o które właśnie w tym momencie się opierałam. Był to kobiecy, słodki głosik, kompletnie odmienny niż mój. Swoją droga to mój głos niektórym mógł się wydawać jako męski, ale jakoś nie specjalnie mi to w tym momencie przeszkadzało. Znałam właściciela tego dźwięku, mimo to nie łączyły mnie z nią żadne bliższe relacje niż tylko koleżeństwo. Wyszłam zza rogu właśnie w tym momencie kiedy ona miała koło mnie przejść. Niespodziewanka!....Czy coś.
-Naukowcy stwierdzili, że jako iż jesteś w przeciwnych drużynach to być może nie będziemy się wygłupiać tak więc .... powiedzieli mi tylko tyle, że... - chyba nie zamierzała prędko przestać gadać, bo jej monolog trwał z jakieś 10 minut i dowiedziałam się z niego tylko tyle, że po mieści grasuje Alfa (a przynajmniej taka była ocena sytuacji), która niszczy wszystko dookoła jak tylko ktoś chce do niej podejść. Innym słowem Naukowcy znaleźli sobie swoje tarcze, które będą wykonywały za nich brudną robotę i ewentualnie dadzą się zabić za nich, bo przecież oni są dużo ważniejsi.
-...Czyli mamy ją...lub go... po prostu złapać? - zapytałam stojąc do niej bokiem i zerkając w jej stronę kontem niebieskiego oka. Najpierw zrobiła nieco zdziwioną minkę, no bo tak w sumie nie za bardzo ją słuchałam przez cały ten zacny monolog, wychwytywałam tylko najważniejsze informacje. Przytaknęła mi po kilku dłuższych minutach, oznajmiając dodatkowo, ze to coś to wysoki chłopak o włosach czerwony jak ogień i rogach jak u diabła. Może być ciekawie, nie powiem, jeżeli oczywiście wypuszczenie dwóch kobiet jest w tym momencie bezpieczne dla nas samych.
[...]
Jeden z głównych naukowców kazał nam się zgłosić do biura. Nie było to dla nas nic nowego, bo często byliśmy wzywani na tak zwany "dywanik", jednak naturalne Arcany... Alfy, Bety, Gammy i Omegi nie miały tam wstępu. Zegarki...albo bardziej jakieś przenośne urządzenia wyglądem przypominające trochę zegarki, a trochę telefon pozwalały nam wchodzić do miejsc zakazanych dla większości. Stawiłyśmy się tam prawie że natychmiast, jednak nasze tempo było... powolne. Nie specjalnie chciało nam się iść za teren ośrodka i wykonywać brudną robotę za naszych "oprawców". Stojąc sobie tak w bardzo ładnie urządzonym, głównym pokoju tych wyżej postawionych naukowców, przez pewien czas stałam i czekałam, aż oni dokonają wszelkich przygotować. My nie musiałyśmy zabierać ze sobą kombinezonów, które chroniły by nas przed kulami i innych takich rzeczy. Spokojnie byłybyśmy w stanie tego uniknąć, nie jesteśmy już amatorami jeśli chodzi o walkę, a przynajmniej tak nam się zdawało. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze, stwierdzając, że to i tak mnie nie dotyczy nawet nie mialam zamiaru sie odwrocić. Jak widać popełniłam błąd, gdyż osobą, która weszła do biura był....
-...Dziadek? - zapytałam bardzo cicho nie ukrywając zaskoczenia. Starzec lekko łysawy i z siwą brodą przechodząc zmierzwił delikatnie moje białe włosy. No tak... nie każdy tutaj wiedział, że jestem wnuczką założyciela, a mnie też nie było to na rękę ze względu na całkiem inne przywileje.
-Coś taka zdziwiona? Rzadko tutaj zaglądasz więc mnie nie widujesz, chociaż ty dużo też się nie zmieniasz. Twój wygląd sprawia, że traktuje cie jak własną córkę tylko.. - oznajmił mi ochrypniętym głosem siadając sobie spokojnie w fotelu naprzeciwko mnie. Wskazał palcem na miejsce między moją szyją a brzuchem co sprawiło, że bardziej naciągnęłam czarny płaszcz i stanęłam bokiem, żeby czasem nie patrzył na coś na co nie powinien. Boże taki stary a taki bezpośredni i nieprzyzwoicie szczery.
-Oh już się tak nie zakrywaj. Po prostu w porównaniu do swojej matki, masz nieco więcej do pokazania. - machnął kilkakrotnie ręką następnie wskazując nam broń naładowana strzałkami usypiającymi. To serum, które się w nich znajdowało nie tylko usypiało, ale też wymazywało wszelkie wspomnienia związane z światem zewnętrznym. Podobno można je sobie przypomnieć tylko po ujrzeniu tych samych rzeczy, albo tych samych sytuacji. Moje wspomnienia nie były wymazane przez co doskonale pamiętałam wszystko co miało miejsce w przeszłości, tylko nie wiem czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie.
-Skoro twarz i urodę odziedziczyłaś po matce, to co chowasz w swoich majteczkach, Carter? - teraz odezwał się kolejny męski głos stojący z brzegu. Nie widziałam go wcześniej może właśnie dlatego, że stał w najgłębszych czeluściach biura. Chował się czy czekał na swoją kolej. Raphael Malavine, największa zakała Sigm jaka istnieje, czarna owca, której nikt nie lubi jednak.... nikt jej nie dotknie bo jest równie silny co my wszyscy. W jednej chwili wypuściłam spokojnie powietrze z ust, zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam: kilkoma spokojnymi krokami podeszłam do blondyna. Najpierw patrzyłam przed siebie, czyli w jakiś punkt na jego klatce piersiowej, ale już za chwile uniosłam wzrok łapiąc chłopaka za kołnierz koszuli. Stal przy ścianie więc uderzenie go plecami o płaską powierzchnię... nie było jakoś specjalnie trudne. Zbliżyłam się na dość niebezpieczną odległość jak do takiego zboczeńca, a następnie ściągnęłam go na wysokość moich oczu.
-Może to sprawdzisz, Malavine? - prychnęłam cicho dokładnie obserwując jego reakcję. Nie bał się mimo, że moje spojrzenie nie należało do tych najmilszych. Uśmiechał się tak jak zawsze, ale chyba odpuścił gdyż tylko pomachał głową i natychmiast wyrwał się z mojego uścisku.
-Już, już nie bijcie się! - Hyou bardzo szybko wbiegła między nas żeby zapobiec rozlewowi krwi. Współczuję jej z całego serca, że musi siedzieć z tym idiotą w Team'ie.... naprawdę. 
-Raphael będzie was osłanial w razie gdybyście sobie nie radziły, znaczy...
-On sam jest bardziej niebezpieczny niż ta Alfa. - oznajmiłam podchodząc do biurka i biorąc z niego broń. - Tutaj będzie bardziej... kontrolowany, więc idziemy same. - nie patrząc nawet w stronę ciemnoskórego... po prostu wyszłam razem z moja białowłosą, kocią towarzyszką.

( Hyou? )

Od Sebastiana - C.D Mei

Naukowcy wygonili mnie z domu pod pretekstem "Musisz poznać innych by nie wpaść w stany depresyjne spowodowane samotnością" Westchnąłem ciężko. Ci to zawsze mają problem. Nie rozrabiam i siedzę grzecznie w domu. Źle. Próbuje uciec, też źle. Niech się zdecydują. Idąc chodnikiem między  domami innych rozglądałem się w poszukiwaniu kogoś do rozmowy. Im szybciej to załatwię tym szybciej dadzą mi na jakiś czas spokój. Widząc dziewczynę siedzącą na szmaragdowej trawie podszedłem do niej. Na oko miała jakieś 16-17 lat, jeszcze dziecko. Stanąwszy obok niej chciałem jakoś zagadać jednak czarnowłosa panienka mnie uprzedziła:
-Proszę Misaki teraz możesz powiedzieć, a nie mówiłam-Spojrzałem na nią zdziwiony i lekko zmieszany odparłem:
-Ekhem, ale ja nie jestem Misaki-Dziewczyna niczym jakieś dzikie zwierze zerwała się na równe nogi wyczarowując w swych dłoniach broń. Uniosłem dłonie do góry w geście iż nie zamierzam jej nic zrobić oznajmiając przy tym spokojnym tonem:
-Hej spokojnie-Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów po czym nie odrywając swego spojrzenia ode mnie schyliła się po jakiś przedmiot. Gdy mu się przyjrzałem zobaczyłem lalkę o szarej cerze, brązowych włosach i szaroniebieskich oczach. Jednak ten brąz zdobiący jej główkę pokryty był czerwienią tak samo ubranka. Przyjrzałem się dziewczynie, nie widać było po niej by była ranna. Szkolny mundurek, przepaska na oku. Moje bezczelne przyglądania się nieznajomej przerwało pytanie:
-Kim jesteś?-Bez zastanowienia odparłem:
-Sebastian Trompeur. Z kim mam przyjemność?
-Mei Misaki-Uśmiechnąłem się delikatnie. Nie za bardzo wiedziałem co dalej. Co powiedzieć. Co zrobić. Dlatego zapanowała cisza. Na szczęście albo i na nieszczęście przerwał nam jakimś mężczyzna, który podszedł do Mei wręczając jej klucz oznajmiając przy tym:
-Masz. Zachowuj się normalnie inaczej spotkają cię przykre konsekwencje-Spojrzałem badawczo na oddalającą się od nas sylwetkę mężczyzny. O co mu chodziło? Czyżby ta mała nie pozorna duszyczka coś zrobiła? Zerknąłem na Mei, która ruszyła w kierunku wyznaczonego jej domu. Nie wiem czemu, czy kierowany zwykłą uprzejmością czy też chęcią opieki nad młodszą podopieczną ośrodka, podszedłem do dziewczyny pytając jej:
-Widzę, że jesteś nowa. Co ty na to bym przyrządził ci coś pysznego. Pewnie jesteś głodna-Czarnowłosa panienka spojrzała mi bez wyrazu w oczy po czym uchyliła drzwi wpuszczając mnie do środka. Nie rozglądałem się za bardzo, ponieważ kuchnia znajdowała się bardzo blisko, tak, że nie było potrzeby jej szukać. Idąc w stronę wyłożonego płytkami pokoju oznajmiłem:
-To ty się rozgość w swoim domku, a ja zajmę się jedzeniem-Otworzyłem lodówkę szukając potrzebnych mi składników. Uderzyłem się w czoło. Głupi nie spytałeś jej co takiego lubi. Stojąc jak głupi w tej lodówce zastanawiałem się co każdy lubi. Niektórzy nie przepadali za słodkościami inni nie jadali ostrych rzeczy. Co za nie fajna sytuacja. Po dłuższej chwili wziąłem ziemniaki leżące w dolnej półce, bułki,mięso, sałatę, pomidora, ogórka i ketchup. Chyba każdy lubił fast-food'y. Wyłożywszy wszystkie składniki na blacie kuchennym umyłem ręce i przystąpiłem do przyrządzania hamburgera i frytek. Smażenie mięsa, podpieczenie bułek by były chrupkie, obranie i pokrojenie ziemniaków tot tylko kilka z czynności, które musiałem wykonać. Nie powiem trochę zajęło mi to czasu. Siedziałem w kuchni ponad godzinę, ale co się dziwić by przygotować dobry posiłek trzeba się napracować. Ułożywszy wszystko ładnie na tacy ruszyłem z nią do góry. Stojąc przed drzwiami pokoju Mei delikatnie w nie zapukałem. Dopiero po dłuższej chwili  usłyszałem ciche "Proszę" Wszedłszy do środka trochę się zdziwiłem. Pełno tu lalek. Porcelanowych, drewnianych, dużych, małych. Ja kto się mawia od koloru do wyboru. Uśmiechnąłem się do Mei, która trzymała w dłoni czaszkę obracając ją we wszystkie strony. Podałem tacę z jedzeniem dziewczynie mówiąc przy tym:
-Mam nadzieje, że będzie ci smakować. Bon appétit.-Usiadłem pod ścianą rozglądając się po pokoju koleżanki. No nie powiem budził pewien nie pokój, zwłaszcza gdy wiedziało się, że należy jeszcze do dziecka. Zastanawiało mnie co ona o mnie myśli. Czy uważa mnie za natrętnego?

(Mei?)