poniedziałek, 4 lipca 2016

Od Arthur'a

Dzieci niczego nie pamiętają do pięciu lat. Ja też niczego nie pamiętam tego wieku. Nie pamiętam też swego całego życia, przez wymazanie pamięci. Ale pewne momenty, te najgorsze zostały w mojej pamięci, a naukowcy nie dali rady już ich usunąć. Twierdzą, że bez nich bym po prostu nie istaniał.
***
- Mamo! Mamo! Pats co potlafie! - mój dziecinny głos na zawsze został w mojej głowie. I te słowa, których nie potrafiłem wymówić po ludzku.
Przybiegłem do matki, która siedziała na kanapie i czytała gazetę. Gdy tylko do niej przybiegłem, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło.
- No co potrafisz? - zapytała zaciekawiona kobieta. W tym momencie się skupiłem i przemieniłem się z kota.
- Zobac! Jestem kocasiem! - no tak. "Kocaś" to u mnie był "kot". Dobrze to pamiętam. Pamiętam także reakcję matki. Wybałuszyła oczy ze zdziwienia i wtedy pojawił się z nich jakby strach. Ja za to biegałem w kółko jako kot z radosnym śmiechem i tak bez końca.
- Arthur! Przestań! - głos matki był poważny i groźny. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią, po czym się przemieniłem z białego stworzenia, z powrotem w tego małego chłopczyka, jakim byłem. Wtedy jeszcze moje oczy były zwykłe - po prostu niebieskie.
- Mamo... - nie wiedziałem co się dzieję. Dlaczego mama wtedy na mnie nakrzyczała? Nie otrzymałem odpowiedzi. Miałem iść do swojego pokoju. I tak zrobiłem. Położyłem się na łóżku i zacząłem płakać, jak to dziecko. Mama na mnie nakrzyczała, ale za co?
***
Z dnia na dzień było coraz ciekawiej, przynajmniej dla mnie. Odkrywałem coraz to nowsze przemiany - sarna, wilk, krowa, koń, bizon, mysz, lew. Za każdym razem zamieniałem się w coś, co chodzi na czterech kończynach, czyli w czworonogi czy jakoś tak. Za każdym razem pokazywałem nowe umiejętności dla mamy i taty, jednak oni reagowali ostro, wręcz niezrozumiale. Krzyczeli na mnie, żebym tak nie robił. I za każdym razem mój entuzjazm spadał coraz niżej, aż do zera, gdy zamykałem się w pokoju i płakałem z twarzą w poduszce. Nie rozumiałem ich, nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem. Dlaczego tak reagowali? I dlaczego tylko ja tak umiałem?

Potem było coraz gorzej, nawet dla mnie, chociaż ja się cieszyłem z nowych umiejętności. Nauczyłem się rozmawiać ze zwierzętami.
***
Miałem wtedy dziewięć lat. Siedziałem na szkolnej ławce, gdy zobaczyłem małego ptaszka w oddali. Zacząłem z nim rozmawiać, a uczniowie donieśli to dla nauczycieli. Nauczyciele dla moich rodziców. I wtedy zacząłem być bity. Nie chcieli mi uwierzyć, że rozumiałem mowę zwierząt i że z nimi rozmawiałem. Nie wiem dlaczego, ale gdy tylko przytrzymywałem tą prawdę, dostałam od ojca i to dosyć mocno. Nie mogłem ani się przemieniać, ani mieć kontaktu ze zwierzętami. Zamknąłem się w pokoju i z nikim nie rozmawiałem. Oczywiście nadal kształtowałem swoje niezrozumiałe moce w pokoju, potajemnie. Aż rok później wyszedłem do rodziców, bo mi ich brakowało. Brakowało mi ciepła matki i słów ojca. Niestety to był mój błąd. Gdy tylko stanąłem w progu, rodzice mówili o moim "wyjeździe". Nie byłem głupi i wiedziałem, że po prostu chcieli się mnie pozbyć. I w tym momencie moje życie runęło. Od tamtej pory boje się jakiekolwiek odrzucenia od osoby, którą kocham. Pobiegłem z płaczem do pokoju i pod narastającymi emocjami, przemieniłem się w psa. Gdy tylko zobaczyłem siebie w lustrze, nie wytrzymałem i ze strachu zemdlałem.
***
Obudziłem się w szpitalu, gdzie dowiedziałem się, że trafiłem do sierocińca, że rodzice mnie oddali. Od tamtej pory stałem się zamknięty w sobie i nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. A gdy wyzdrowiałem, od razu trafiłem do tego miejsca. Tam poznałem swoją orientację, oraz chłopaka, w którym się zakochałem. Jednak on tylko się mną bawił. Okazało się, że moje uczucia brał tylko na żarty i nic do mnie nie czuje. Wszystkim rozpowiedział, że jestem gejem. Tak właśnie straciłem zaufanie do kogokolwiek. Nie chciałem tu zostawać już ani dnia dłużej. Dlatego uciekłem. Chciałem wrócić do rodziców i chciałem znać wyjaśnienie, dlaczego tak postąpili. Jednak to było moim błędem. Nie miałem pojęcia gdzie się znajdowałem. Zacząłem błądzić pomiędzy tymi wszystkimi budynkami, aż ktoś mnie znalazł.
***
Wylądowałem w ciemnej piwnicy, gdzie znajdywałem się nie tylko ja, ale i siódemka mężczyzn. Byli ode mnie starsi, silniejsi i więksi.
- Co taki maluszek jak ty, robił sam w mieście? Wiesz, że to niebezpieczne? - jeden z nich złapał mnie za podbródek. Chciałem go jakoś od siebie odepchnąć, ale gdy tylko spróbowałem, złapał mnie za ręce i ścisnął mocno, przez co nie mogłem nic zrobić.
- Puść mnie. Zostawcie mnie! - krzyknąłem, jednak w odpowiedzi usłyszałem tylko śmiech.
- Masz szczęście, że trafiłeś na nas. Mogłeś przecież wylądować u jakichś psychopatów. Prawda chłopcy? - i znowu śmiech. Od tamtej pory zacząłem bać się innych, zacząłem bać się bliskości ludzi i ich dotyku. A przez przetrzymywanie mnie w ciemnej piwnicy, zacząłem panicznie bać się ciemności. Reszta fobii była, bo była, jednak ciemność narodziła się przez nich. Trzymali mnie przez pięć lat, bawiąc się moim ciałem tak, jak chcieli. Nie mogłem nic zrobić. Ranili mnie nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, dlatego teraz nic nie jest już w stanie pogorszyć mojego stanu. Różnie było. Najczęściej robili mi jakieś szlaczki nożem, albo wykorzystywali seksualnie. Wszystko się zakończyło, gdy jacyś tajemniczy ludzie ich zabili, a mnie zabrali do jakiegoś miejsca. Tak zwanego Rimear. Dla takich jak ja. Zajęli się mną, jednak rany nigdy nie zejdą z ciała, jak i ze wspomnień. Straciłem całkowitą nadzieję na dowiedzenie się, dlaczego rodzice mnie oddali. Straciłem także jakąkolwiek samoocenę o sobie. Teraz czułem się po prostu jaka tania dzi*ka. Zamknąłem się w sobie.
I takie to było moje beznadziejne życie.
***
Wstałem leniwie z łóżka, prawie że z niego spadając na twardą podłogę, która była pokryta panelami. Była dopiero szósta nad ranem. Nigdy nie mogłem długo spać, bo albo miałem same koszmary, albo po prostu dreszcze mnie przechodziły na samą myśl, co może się stać, gdy ja śpię. W pokoju jak zawsze miałem zapalone światło. "Dobrze, że ja nie płacę za prąd" pomyślałem. Gdybym to robił, już dawno bym nie miał gdzie mieszkać. Nigdy bym nie spłacił takiego rachunku. Światło u mnie się pali 24 godziny na dobę, nawet jak mnie nie ma. Dlaczego? Bo boje się wrócić do ciemnego pokoju i szukać włącznika.
Poszedłem do łazienki gdzie się ogarnąłem. Następnie się przebrałem z piżamy w jakieś ciuchy, a potem usiadłem na łóżku i patrzyłem się w ścianę. Dopiero po godzinie chwyciłem notatnik, ołówek i zacząłem coś szkicować. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. Była dopiero ósma, więc się nie dziwiłem, że ludzie już powstawali. Zaraz będą badania. Zaraz... Się spóźniłem! Spóźniłem się na badania! Ponieważ jestem jednym z najmłodszych tutaj dzieciaków, badania mam o w pół do ósmej. Kurde. Za pewne ten ktoś po mnie przyszedł. Skierowałem się do drzwi, które ostrożnie otworzyłem.
- Tak? - mój głos był cichy, jednak wyraźnie słyszalny. Przede mną stał jakiś chłopak.

<Chłopaku?>

A16 - Arthur Lore!

KONTAKT: Pandemonium. || annastankiewicz987@wp.pl || --- || --- ||
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
IMIĘ & NAZWISKO: Arthur Lore
PSEUDONIM: Mów na niego jak chcesz, chociaż i tak większość mówi do niego po prostu po imieniu
WIEK:16 lat
PŁEĆ: Mężczyzna
STOSUNKI: Brak jakichkolwiek. Nie pamięta żadnych swoich przyjaciół, prócz byłego chłopaka. Z nikim nie rozmawia, więc nie ma żadnych stosunków
ORIENTACJA: Homoseksualizm
SYMPATIA: Jeszcze nikogo nie poznał i wątpi, aby to się stało
W ZWIĄZKU Z: Nikim. Wątpi, że kiedykolwiek będzie z kimś szczęśliwy
CHARAKTER: Jakie słowa go najlepiej opisują? Spokojny i zamknięty w sobie. Niestety. Jednak, aby poznać go chodź trochę, trzeba wpierw do niego dojść, co jest wręcz prawie że niemożliwe. Jest strasznie zamknięty w sobie. Nie przepada za jakimkolwiek towarzystwem. Woli siedzieć w samotności, sam ze sobą. Jest dosyć strachliwy, boi się ludzi. No prawie. Czuje się niekomfortowo, a brak poczucia bezpieczeństwa daje mu się ogromnie we znaki. Nie pozwala siebie dotykać, ani być blisko siebie, bo czuje wtedy narastającą presję, której nie jest wstanie wytrzymać. Nie jest rozmowny, ogranicza się do jakichkolwiek dłuższych odpowiedzi. Boi się i nie chce nikomu zaufać, dlatego nie utrzymuje stałego kontaktu z nikim. Boi się odrzucenia, oraz zdrady, jeśli się przywiąże do danej osoby. Jednak zawsze ci odpowie, bo jest miły i sympatyczny. Przynajmniej taki był kiedyś. Teraz zapewne nadal taki jest, ale nie ukazuje tego. Bardzo pomocny i niezależnie od swojego stanu, czy zakończenia sytuacji, niestety pomoże. Wie, co to jest ból, strach i cierpienie i nie życzy tego nikomu, nawet najgorszemu wrogowi. Nawet jeśli ucierpi jego zdrowie czy psychika, to i tak woli pomóc, niż patrzeć na to. Chociaż nigdy nie zapomina, nigdy też się nie mści. Nie lubi tego. Nawet nie potrafi się mścić. Nie potrafi zawalczyć o swoje, ani siebie bronić. Kogoś bronić także nie potrafi, ale pomimo tego stanie w jego obronie. Jest bardzo honorowy i uczciwy, dlatego w każdej chwili może wziąć na siebie całą odpowiedzialność, nie zważając na konsekwencję. Od nikogo nie oczekuje pomocy czy miłych słów, jest przygotowany na najgorszy scenariusz, jaki może wydarzyć się w jego życiu. Tyle już przeżył odrzuceń i tego wszystkiego, że jego psychika jest na tyle wyczerpana i zepsuta, że nic już jej nie pogorszy jej stanu, a tym bardziej polepszy. Jest już odporny na wszystkie wyzwiska i głupie żarty, kierowane w jego stronę. Jednak to nie znaczy, że go to nie boli. Jak najbardziej. Jego twarz jest kamienna, obojętna, jednak gdy jest sam ze sobą, musi się wypłakać, gdyż on także ma uczucia, nawet jeśli jest uważany za kogoś, kto ich nie ma. Takie ma życie i tyle. Nie potrafi być sarkastyczny, stanowczy czy dumny z czegokolwiek. Po prostu nie potrafi. Nigdy taki nie był. Ma bardzo niską samoocenę. Nie widzi w sobie żadnych pozytywnych cech, prędzej te najgorsze. Zawsze to siebie obwinia za coś, co skrzywdziło kogoś. Jest niedaleki od popadnięcia w depresję, jednak na jego (nie) szczęście lekarze szybko to u niego wykryli. Może go nie zapisali do psychiatryka, ale za to codziennie dają mu tabletki. Sam nie wie na co one są. Lekarze mówią, że dzięki nim jego psychika nie popadnie w tak zwaną depresję, stanie się za to odporna na to wszystko. Jednak wątpi w to i to w stu procentach. Za każdym razem gdy je bierze czuje się jeszcze gorzej. Jednak o dziwo ma bardzo silną wolę, dlatego łatwo się nie daję. Należy do tych ludzi, którzy walczą do samego końca, nawet jeśli nie mają najmniejszych szans, tak jak on. Jest bardzo lojalny i wierny, jednak nikt się o tym nie przekonał, bo nie dopuszcza do siebie dosłownie nikogo. Jednak jest człowiekiem i brakuje mu kogoś do rozmowy. Jednak wmawia sobie, że nie zasługuje na jakiegokolwiek przyjaciela, a tym bardziej kogoś, kto by z nim porozmawiał. Tak to sobie wmówił, że stało się to prawdą. Teraz żyje sam ze sobą, w swoich czterech ścianach, wychodząc tylko aby coś zjeść, albo wyjść na tak zwane badania.
APARYCJA: Spójrzcie na niego. Czy nie wygląda uroczo? Bezbronnie? Prawda. Niski chłopak o dość drobnej budowie. Nigdy nie ćwiczył mięśni, dlatego silny to on nie jest. Może nie wygląda, ale dzięki swojej budowie jest bardzo zręczny i zwinny. Często to przeważa o jego życiu. Ma kilka blizn po wypadkach i niechętnie je pokazuje czy o nich mówi. Niektóre były zszywane, niektóre jakoś same się zrosły. Różnie to było. Między łopatkami ma wypalony znak "S", który został mu zrobiony przez porywaczy. Wstydzi się tego i nikomu tego nie ukazuje, dlatego nigdy nie chodził bez koszuli, albo przynajmniej czegoś, co by mu nie zakrywało pleców. Od urodzenia miał białe włosy, niczym śnieg czy mleko. Są miękkie i przyjemne w dotyku, a do tego są gęste, chociaż tego nie widać na pierwszy rzut oka. Są krótkie i zawsze opadają na oczy chłopaka. Układają się jak chcą, a właściciel nad nimi nie panuje. Jego oczy są "kolorowe". Mienią się różnym kolorem. Chłopak nie ma na niego żadnego wpływu, nie działają także od uczuć. Jest o takie losowe, czasem to przeraża innych ludzi. Ma mały nos i cienkie bladoróżowe usta. Uszy delikatnie odstają, jednak są normalnej wielkości. Ma długie palce i dosyć duże dłonie, ale bardzo zręczne. Ma także dosyć duże stopy, nosi rozmiar 42. Jest chudy, wręcz mizerny, jakby nic nie jadł. Jego cera jest blada, niczym u trupa. Nigdy nie jest opalona. Ubiera się najczęściej na czarno-biało. Jakieś bluzki i spodnie.
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Unika słońca jak ognia, nie przepada za nim, dlatego jego cera jest, jaka jest | 
  • Dzięki długim i zręcznym palcom, Arthur jest świetnym majstersztykiem. Potrafi zrobić wiele rzeczy z niczego, a do tego przydatnego, chociaż zależy dla kogo | 
  • Nigdy w życiu nie grał na żadnych instrumencie i jakoś nie widzi mu się, aby na czymś w końcu zaczął grać, bo nie umie i nie ma okazji. Jednak gdyby miał wybierać, okropnie mu się podoba gitara elektryczna | 
  • Pomimo, iż ma piękny głos, to nienawidzi wręcz śpiewać, bo uważa, że nie ma rzeczy gorszej od jego śpiewu | Ten o to młodzieniec cierpi na arachnofobię (paniczny strach przed pająkami) oraz kynofobię (paniczny strach przed psami), dlatego gdy tylko zobaczy któregoś z ich przedstawicieli, automatycznie zacznie krzyczeć i piszczeć jak dziewczyna i zacznie uciekać. Jednak to nie wszystko, choruje także na astrafobię (lęk przed burzą) i na achluofobię (strach przed ciemnością) dlatego w jego pokoju wiecznie pali się światło | 
  • Jego ulubionych zespołem jest Skillet, SOAD oraz Nirvana | 
  • Uwielbia koty, chciałby mieć jednego, jednak jest to niemożliwe | 
  • Raz w życiu przemienił się w psa, przez co prawie nie dostał zawału serca. Wylądował za to w szpitalu | 
  • Jego pierwszym i ostatnim chłopakiem był Austin. Jednak to była jedna wielka pomyłka, która zniszczyła mu życie | 
  • Jest dosyć niski, mierzy tylko 1.65m
GŁOS: Nightcore - Survive the Night
INNE ZDJĘCIA: [x] [x] [x] [x] [x] [x]
 http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
ARCANA
RODZAJ: Alfa
NAZWA: Animal (Zwierzę)
KOLOR AURY: Czarna
RANGA: 1
PD: 500pkt
OPIS: Jak sama nazwa wskazuje, jest to karta na podstawie zwierząt. Opiera się to głównie na transformacji, jednak nie tylko. Prócz przemian w zwierzęta, karta pozwala także na rozumowanie ich oraz kopiowanie ich dźwięków. Do tego zależnie od zwierzaka, rośnie lub maleje jego siła. Ogółem posiada takie same umiejętności jak dane zwierze. Największym jego darem, jest przywoływanie duchów zwierząt. Jednak przywoływanie duchów jest bardzo wyczerpujące, a nie wszystkie zjawy są pod jego kontrola, dlatego rzadko używa tej możliwości.
ATAKI:
  • Transformacja - jak na razie Arthur ma zdolność przemiany w czworonożne zwierzęta. Nic więcej, chociaż próbuje odkrywać nowe przemiany
  • Mowa zwierząt - jest to dar, który chłopak opanował całkowicie. Może rozmawiać ze zwierzętami i rozumie
  • Przywołanie - moc, która przyzywa duchy zwierząt, nawet tych mitycznych. Arthur na razie potrafi przyzwać te zwykłe zwierzęta, typu sarny czy wilki. Z wielkim entuzjazmem stara przywoływać mitologiczne zwierzęta, typu smoki czy gryfy, jednak z marnym skutkiem
  • Kopiowanie - jest to umiejętność kopiowania głosów zwierząt, jakie z siebie wydają. Na razie chłopak może kopiować głosy, które nie wymagają zbyt wiele energii, np. miauczenie, albo rżenie konia