środa, 27 lipca 2016

Od Taigi - C.D Kaito

Patrzyłam na niego przez jakiś czas zaskoczona. Wydawało mi się, że widziałam u niego coś na wzór dreszczy. Może po prostu było mu zimno? Prawda, że pogoda ostatnio nie dopisuje, ale chyba nie jest aż tak źle. Uśmiechnęłam się do niego, delikatnie wzruszając ramionami i ponownie kierując się w stronę niewielkiej lodziarni. Na przejściu obejrzałam się, aby zobaczyć czy Kaito podąża za mną i czy przypadkiem ponownie się nie zatrzymał na środku chodnika, patrząc w jakiś odległy punkt. Wtedy usłyszałam czyiś krzyk, a przed sobą zauważyłam rozpędzony rower, nie zdążyłabym wyciągnąć pędzla, więc jedyne co zrobiłam to zasłoniłam się rękoma, aby choć trochę zamortyzować wypadek. Poczułam silny wiatr, lecz nic we mnie nie uderzyło, czułam, że wciąż jestem w jednym kawałku. Niepewnie otworzyłam oczu i zdałam sobie sprawę, że moje stopy wiszą metr nad ziemią, że cała unoszę się nad ziemią. Podniosłam głowę, aby spojrzeć w górę, ogromne białe skrzydła poruszały się z gracją i lekkością nade mną, Kaito musiał użyć swojej mocy i mnie podnieść. Ponownie stanęłam na ziemi, zrobiłam na kroki chwiejnym krokiem i spojrzałam zaskoczona na chłopaka
- Nie możesz się oglądać na jezdni - Odwrócił się i tym razem to mnie zostawił w tyle, idąc w stronę lodziarni. Podbiegłam do niego, zrównując z nim kroku
- Dziękuje - Powiedziałam jedynie patrząc przed siebie
Siadając na Amerykance obitej czerwonym materiałem, od razu złapałam za menu, w którym zaczęłam szukać swoich ulubionych smaków. Z uśmiechem na ustach przesuwałam palcem po nazwach, aż w końcu znalazłam deser, który miał sprostać moim wymaganiom. Spojrzałam zza karty na białowłosego, który rozglądał się po lokalu, najwyraźniej wybrał swoje danie nieco szybciej aniżeli ja. Podaliśmy kelnerce swoje zamówienia. Położyłam łokcie na stół, a głowę oparłam o dłonie i z uśmiechem skierowałam swój wzrok na niego
- Co się stało tam na ulicy? - Zapytałam po chwili. Na moje pytanie, szybko odwrócił wzrok jakby spłoszony. Zastanawiałam się nad jego reakcją, nie zapytałam o nic dziwnego, a przynajmniej tak mi się wydawało. Chociaż może miał jakiś problem, wiem już, że często zapomina o niektórych wydarzeniach, więc co jeśli ma jeszcze jakieś problemy? W sumie jeśli tak jest to nie dziwię się, że nie chce o tym mówić- Było Ci zimno? - Dodałam po chwili ciszy
- Zimno? - Powtórzył za mną, jakby chciał się upewnić, czy aby na pewno wypowiedziałam te słowo, a on dobrze usłyszał
- Zauważyłem, że miałeś chyba ciarki, może za cienko się ubierasz? - Uśmiechnęłam się i nawet nie zauważyłam, kiedy przed moją twarzą pojawił się półmisek z lodami - Dziękuje! - Złapałam za łyżeczkę
- Czasami wieje - Przyznał powtarzając mój ruch, jednak z mniejszą radością. Jedliśmy swoje smakołyki w ciszy, jednak nie zmieniałam swojego wyrazu twarzy. Nie często jadam coś w czyimś towarzystwie, ostatni taki posiłek był z Hyou i Shionem. Teraz nawet zwykły deser, wydaje się czymś wspaniałym. Chyba zaczyna mi doskwierać samotność, chociaż patrząc teraz moje znajomości zaczynają rozkwitać! Oblizałam łyżeczkę, a później swoje wargi
- Pycha - Skwitowałam
- Było dobre - Przyznał delikatnie się uśmiechając. Cóż, nie często widuje na jego twarzy uśmiech, a szkoda.
- Będę musiała iść, fajnie się dzisiaj bawiłam - Wstałam od stolika, poprawiając swoją bluzę i rozpuszczone włosy
- Już musisz iść?
- Yhym - Skinęłam głową - Ale jeśli chcesz to spotkajmy się jutro w parku, o tej samej godzinie co dzisiaj, pasuje Ci? - Przechyliłam delikatnie głowę wyciągając z kieszeni zapłatę za oba desery
- Pasuje... Nie musisz za mnie płacić - Zmarszczył nieco brwi, przyglądając się banknotom
- Mówiłam, że ja zapraszam. Do jutra K-A-I-T-O - Z cichym i niewinnym śmiechem przeliterowałam jego imię, pomachałam na do widzenia i wyszłam z lokalu, zakładając na głowę kaptur i kierując się w stronę domu, jutro trzeba będzie się wybrać na zakupy.
Tak jak planowałam tak też zrobiłam. Od razu po śniadaniu wybrałam się na miasto, aby znaleźć jedną rzecz, którą szukałam ponad dwie godziny. To nie wyobrażalne, jaki duży wybór mogą tutaj mieć!
Kiedy zegar powoli zaczął wskazywać godzinę, na którą byłam umówiona z białowłosym, w podskokach wyskoczyłam ze swojego mieszkania, kierując się w stronę parku. Po niedługim czasie byłam już na miejscu, lecz dzisiaj siedział on już na ławce
- Kaito! - Pomachałam mu z daleka, przyspieszając nieco kroku w jego stronę - Zamknij oczy i nie podglądaj - Ręce miałam za plecami, a na twarzy szeroki uśmiech
- Ale... Po co? - Zrobił krok w tył i spojrzał na mnie nieco podejrzliwie
- Tylko na moment, no dalej - Przewróciłam oczami, nie ruszając się z miejsca. W końcu jednak westchnął i zrobił to o co go prosiłam. Szybko podskoczyłam do niego i oplotłam jego szyję czerwonym i długim szalem, gdy zawiał wiatr, jego końcówki wyleciały mi z rąk, jednak materiał trzymał się już na jego szyi

- Co to? - Dłonią przejechał po materiale
- Prezent, żebyś nie musiał się już zatrzymywać na środku chodnika z powodu zimna - Wyjaśniłam z uśmiechem - Co dzisiaj robimy K-A-I-T-O? - Zaśmiałam się cicho, patrząc na ciągle zdziwionego chłopaka
- Dlaczego dałaś mi prezent? Przecież....
- Żebyś nie marznął - Wtrąciłam mu się - I żebyś o mnie nie zapomniał, wiem, że nie zawsze wszystko pamiętasz, dzięki temu, może mnie zapamiętasz - Wyjaśniłam z uśmiechem

Kaito?

Od Chie

Stałam twarzą w twarz w kierunku miejsca, który stać się miał moim nowym domem. Niefortunnie, poczułam się nowa w tym zwariowanym świecie. Nie posiadałam żadnych wspomnień związanych z przeszłością. Jednak... Możliwe, że byłam w stanie sobie o czymś przypomnieć. Wszakże za każdym razem wędrując myślami w wątki, które zdążyły się już wydarzyć słyszę niewyraźne, splątane dźwięki. Zlane barwy lub ból. Siedziałam delikatnie oparta o jedno z drzew. Muskając dłonią trawę u boku, wbiłam w budynki wzrok pełen nadziei. Pewna, iż miejsce to nigdy nie będzie ciepłem mojego domu.
Żadnej żywej duszy. Zaczynałam powątpiewać, że spotkam tu kogokolwiek. Przekraczając progi nowo poznanych miejsc, kierowałam wzrok w różne strony, bacznie szukając... Czegokolwiek? Miałam na myśli... Czegoś, co oświeciłoby moje pytanie: Co ja tu robię? Tablicy informacy- Ta. Na pewno coś takiego tu znajdę. A najlepiej osobę. Zbawcę, który wyszepcze mi - To tylko sen, bujna wyobraźnia. Wypełniona determinacją podniosłam wysoko głowę, przyśpieszając na kroku.
***
Na pewno nie mogłam się nazwać szczęściarą. Niefortunnie podziwiając ( nie kłamiąc, zadziwiające ) budowle, potknęłam się o próg chodnika, lądując przy tym z hukiem. Wstałam czyszcząc kolana.
-Mmhh... - westchnęłam nieco speszona.
Nie dziwne, że czułam się nieswojo. Całe otoczenie dawało mi same złe znaki. Nie miałam zamiaru się jednak poddawać.
W końcu stanęłam w miejscu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. W którą stronę się kierować. Złapałam za kępek włosów, kręcąc głową w różne kierunki. Kiedy to moją perspektywę przykuła pewna sylwetka. Po dłuższych obserwacjach zdałam sobie sprawę, iż jest to sylwetka dziewczyny. Posiadała długie włosy oraz zgadując, była odemnie prawdopodobnie wyższa. Głowę skierowaną miała w moim kierunku, również bacznie mnie oglądając. Wracając na ziemię postanowiłam zrobić pierwszy krok. Po krótkiej chwili ona również zaczęłam się do mnie zbliżać. Nie minęło kilka sekund, kiedy stałyśmy jak wryte kilka metrów od siebie.
-... - Czyli nie zostałam tu sama
Dziewczyna wyraźnie nie wiedziała co powiedzieć. Była pewnie równie zaskoczona, jak i ja. Nie stanowiło to jednak większego problemu. Najważniejszy był fakt, iż nie byłyśmy same.
- ... Miło mi cię poznać - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem na twarzy
- Mi również - rzekłam z uradowanym wyrazem twarzy - Mów mi Chie
- Natalie - podała mi przyjacielsko dłoń
Te uczucie było... Niesamowite! Na pierwszy rzut oka wydawała się przyjacielska, przez co ułatwi nam to razem współpracę.
- Czy... Wiesz co się tu dzieje? - zapytałam niepewnie, raptownie niszcząc uśmiech
Ta pokręciła głową. Byłam delikatnie rozczarowana, choć z jednej strony szczęśliwa, iż jesteśmy w tym razem. Na pewno było to dla niej na tyle szokująca sytuacja, jak i mi.
- Myślę, że wspólnie rozwiążemy tą zagadkę - dodałam pełna nadziei
Ta odpowiedziała mi promienistym uśmiechem.
***
Natalie była osobą, przy której zaczynałam czuć się coraz to pewniej. Razem przemierzałyśmy ulice miasta. Tym razem nie patrzyłam na nie z perspektywy zagubionej dziewczynki, a optymistki szukających przygód. Starałam się nie myśleć o tym, o co się wydarzyło ani o tym, co ma się stać. Jedynie o tym, co dzieje się w tej chwili. Każde wspomniane słowo o przeszłości, która najprawdopodobniej miała miejsce przed tym niewyjaśnionym zdarzeniem, wzbudzała u mnie narastający niepokój. Przenikliwą niepewność. Jasny był fakt, iż człowiek nieznający faktu, zagubiony, stopniowo traci na pewności siebie i oddala się od spokoju. Co, jeśli, gdzieś w tym zwariowanym świecie czeka moja rodzina. Rodzeństwo, plany. Ciepło domu, niezapomniani przyjaciele. Każdy z nich kładzie się spać ze świadomością, iż stracił osobę ważną w jej życiu. Tak jednak starałam się myśleć... Mają nadzieję na to, że wszyscy są razem, mimo tego niewyjaśnionego wydarzenia.
- Chie, coś nie tak? - zapytała łapiąc za moje ramię
- Huh? Ja- Pogrążyłam się w myślach, wybacz - odpowiedziałam delikatnie zaskoczona
Chłodniejszy powiew wiatru opatulił nasze włosy. Spojrzałam na Natalie, która zamknęła oczy. Chwilę potem z jej ust wydał się delikatny śpiew. Ku mojemu zaskoczeniu, nawet te delikatne melodie, były niezwykle piękne. Wprawiały w melancholijny spokój. Dając się ponieść chwili, również chciałam zacząć śpiewać. Niestety nie było to moją mocną stroną, przez co ją jedynie zagłuszyłam. Raptownie ucichłyśmy, po czym wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Zdecydowanie musisz mnie nauczyć - odpowiedziałam przez śmiech
- Nie jest tak źle - starała się powstrzymać
Możliwe, że był to początek przyjaźni. Ta jednak pojawia się niespodziewanie. Trzeba ją pielęgnować, dbać o nią.
( Natalie? c: )

G13 - Natalie Nyless


 KONTAKT: Coffee Sugar
IMIĘ & NAZWISKO: Natalie Nyless
PSEUDONIM: Nat, Angel, Coffee
WIEK: 16 lat
PŁEĆ: Kobieta
STOSUNKI: Pierwsze co pamięta, to jak rozłączono ją z siostrą. Potem nigdy już się nie widziały.
ORIENTACJA: Heteroseksualna
SYMPATIA: jak na razie nikt...
W ZWIĄZKU Z: szuka chętnych >:*
CHARAKTER: Nat to miła, ale trochę skryta i osóbka. Woli nie wychylać się przed szereg. Nie jest to uczynna wróżka, i nie zrobi za ciebie wszystkiego, o co poprosisz, ale jak już koniecznie musi- pomoże. Nie jest wredna. Złośliwa też nie. Niektórzy twierdzą- dziwna. Ale jakby ją bliżej poznać, to ogólnie rzecz biorąc jest... urocza. Urocza w swej tajemniczości. Urocza w swej chęci do poznawania świata. I mimo wszystkich tych pozorów jest odważna, a jak trzeba- nieźle ci dowali. Angel to piorunująca mieszanka dobroci, niewinności i zaciętości. Jak coś sobie postanowi- nie odpuści. Choćby stu olbrzymów stanęło przed nią murem, prześlizgnie się jakoś pod lub nad nimi. Choćby miała komuś skórę zedrzeć- postanowienie to świętość. Postanowienie to coś, czego nie można zaniechać. I to ona sama ceni w sobie najbardziej- zawziętość. Co również ceni ponad miarę? Honor. Honor trzeba chronić, jak często mówi innym. Honor jest cenniejszy niż "lubię/nie lubię". Honoru nie wolno splamić. O honor trzeba dbać. Pielęgnować go. Sprawiać, by kwitł. A inni będą cię bardziej szanować. Ciebie i twoje zdanie. A w kwestii zdania... Natalie, jak łatwo się domyślić po wcześniejszych zdaniach, potrafi być uparciuchem. Czasem nawet nieznośnym osłem. Ale jeżeli ktoś zwątpi- lub, co gorsza- wykpi jej zdanie... O, wtedy gotowa zrzucić go w przepaść. Zmieni swoją pozycję w jakiejś sprawie? Możesz sobie pomarzyć... Za żadne skarby. Ani prośbą, ani groźbą niczego na niej nie wymusisz. To byłaby skaza na honorze. Złamanie jej własnych praw. Zbrodnia. A i w żaden sposób jej nie podpuścisz- nie ten poziom inteligencji. Sprytna, nie chamska. To sobie zapamiętaj. Powtarzaj przed snem. A potem dodawaj: nie warto z nią zadzierać. Zapomnisz? Pożałujesz...
APARYCJA: Nat jest wysoką, szczupłą (ale nie chudą!) nastolatką. Spod (najczęściej) błękitnej, opadającej na czoło grzywki spoglądają lazurowo - zielone, duże oczy otoczone siateczką długich gęstych rzęs. Pod drobnym, lekko zadartym, zgrabnym nosem zarysowują się małe usta najczęściej rozciągnięte w nieśmiałym, przyjaznym uśmiechu. Uwielbia farbować sobie włosy, dlatego też jednego dnia możesz zobaczyć ją w krwiście czerwonej fryzurze, a drugiego w jasnych blond lokach. Pewnego dnia ktoś stwierdził, że iście anielskich... No i od tej pory nazywano ją Angel. Bo na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że to anioł; łagodna uroda i sposób, w jaki patrzy na ludzi mówią same za siebie. No i łatwo można zobaczyć po niej, że to pewna siebie dziewczyna. W jej sposobie bycia i wyglądzie jest coś, co dodaje jej uroku, a jednocześnie budzi respekt. Może to pewne kroki, które nigdy nie urywają się z wahaniem w połowie? A może zawsze uniesiony wysoko podbródek? Czy też przenikliwe spojrzenie? Całkiem możliwe, że wszystko to na raz. Połączone w jedną, spójną całość.
DODATKOWE INFORMACJE: Jest wegetarianką, co wcale nie utrudnia jej w żaden sposób życia. Za to choruje rzadziej niż ci, co mięso jedzą. Przydatna dieta. Uwielbia śpiewać, i często gdy jest smutna (lub wręcz przeciwnie- przeszczęśliwa) nuci sobie różne piosenki. Często wymyślone przez nią samą. A warto wiedzieć, że głos ma niezwykle piękny. Uwielbia też rysować. Niezwykle ją to uspokaja, a i do tego ma niezwykły talent. Warte zapamiętania jest to, że gdy jest zła lub smutna rysuje róże. Ot, takie przyzwyczajenie. Uwielbia kawę, przez co niektórzy mówią na nią Coffee.

GŁOS: Rachel Platten - fight song
INNE ZDJĘCIA: [x] [x] [x] [x] [x]
ARCANA
NUMERACJA: 13
RODZAJ: Gamma
NAZWA ARCANY: Anulum Aqua (łac. wodny pierścień)
Kolor aury: Akwamaryna (#7FFFD4)
Ranga: 1
PD: 500pkt
Opis: Jej główną mocą jest woda. W pobliżu wody staje się o wiele silniejsza. Jej aura jest wtedy wyraźniejsza i mocniejsza. Ataki polegają przede wszystkim na operowaniu wodą. Nie musi jednak przy tym znajdować się w jej pobliżu, choć przez to jej ataki stają się słabsze. Może również kierować różnymi rzeczami związanymi w jakimś stopniu z wodą, a także przywoływać ją z dość odległych źródeł.
ATAKI: 
  • Przywoływanie deszczu, śniegu, gradu (warunki atmosferyczne związane z wodą)
  • Rzucanie wodnymi i lodowymi pociskami
  • Tworzenie zasłony/bariery/tarczy z wody i lodu
  • Rzucanie wodnymi i lodowymi pociskami
  • Tworzenie zbiorników wodnych i rzek, strumieni, potoków

A54 - Chie Shimanouchi!


 KONTAKT: CzarnoBiała - Howrse.
IMIĘ & NAZWISKO: Chie Shimanouchi.
PSEUDONIM: Jej imię składa się z zaledwie czterech liter. Jeżeli jednak nadal napierasz, możesz mówić na nią "Chi".
WIEK: 16 lat.
PŁEĆ: Kobieta.
STOSUNKI: Jak na razie dopiero je zawiera.
ORIENTACJA: Heteroseksualna.
SYMPATIA: Nie może znacząco potwierdzić.
W ZWIĄZKU Z: Jest to temat cieżki dla niej do poruszenia. Wie jaką odpowiedzialność toczy za sobą stały związek, przez co woli go unikać.
CHARAKTER: Dziewczyna o pozytywnym podejściu do świata. Wszelkie złe sytuacje stara się pokonać wewnętrznym spokojem, jak i uśmiechem na twarzy. Chętnie zawiera nowe znajomości. Woli unikać osoby, które w jej towarzystwie czują obcość. Z niesmakiem traktuje ludzi, których ego i materialność stanowią pierwsze miejsce. Tych, którzy w głębi duszy nazywają się typowym Ore-samą, lub panem tego świata. Ból łapie ją za serce, gdy widzi osoby osamotnione, odłączone od towarzystwa swoich rówieśników. Nawet jeśli, to nie ma odwagi pomóc tej osobie, czuje się bezradna. Smutek sprzyja jej jedynie w sytuacjach wyjątkowych. Zdarza się to rzadko. Ukryty za garściami pozytywnych emocji. Delikatna, lecz nie bezradna, nie ma z niczym, ani nikim problemów. Umie rozwiązywać je własnoręcznie, bez litości innych. Kieruje się własno wybranymi ścieżkami. Lubi smak ryzyka. Nie boi się swoich uczuć, lecz nie w jej naturze rozpowiadać je na prawo i lewo. To, iż nie jest tchórzem, nie oznacza braku strachu, który niekiedy ją zalewa. Mimo to posiada cechę której nie posiadają inni: Determinację. Lubi spędzać czas na rozmowy ze znajomymi lub wyrwać się z domu do jakiejś kawiarni. Wierzy w przyjaźń damsko-męską, a także w to, iż istnieje spora granica pomiędzy miłością a zauroczeniem. Swoje problemy woli trzymać z dala od innych, gdyż nie chce znać dziewczyn tnących się żyletką. Uważa to za typową ludzką głupotę. Krzywdzenie się dla przyjemności? Zabawy? Uwagi innych? Stwierdzenie te nigdy nie będzie jej w pełni zrozumiałe. Osoby takie omija wielkim łukiem, prosząc w duszy, o ich nawrócenie. Będąc sama, często zastanawia się nad przyszłością. Chce ułożyć sobie szczęśliwe życie, aby już nigdy nie musiała zrywać z twarzy uśmiechu. Chociaż... jak ludzka natura nakazuje "nikt nie jest idealny". Dość często zdarza się jej o czymś zapomnieć, lub nie dotrzymać danego słowam, nawet jeśli się bardzo stara. Nie przepada za siedzeniem przed książkami, lecz woli to bardziej, niż dostać złą ocenę. Ciężko nie usłyszeć o zasadzie "Uczeń bez jedynki to jak żołnierz bez karabina", lecz ponadto woli trzymać się od nich z daleka. Nie oznacza to, iż nie ma żadnej na koncie. Posiada cierpliwość, chęć do pomagania, lecz nie jest to fundacja charytatywna. W niektórych chwilach powinno się poradzić samemu sobie. Dość często daje się ponieść wodzy fantazji. Niekiedy woli właśnie ją, od ciężkiej rzeczywistości.
APARYCJA: Chi posiada pastelowe, jasne, niebieskie oczy, podchodzące pod kolor mięty. Długie do pasa jasno brązowe włosy są delikatnie pofalowane oraz puszyste. Jest dość niska, lecz bez przesady. Ma smukłą sylwetkę, wraz z delikatną karnacją. Często zaczesuje włosy za prawę ucho. Niestety, ale nie należy do dziewcząt z obfitym biustem. Stara się tym nie przejmować, mimo to bywa zazdrosna w towarzystwie niektórych koleżanek. W domu o niebo preferuje krótkie, luźne spodenki oraz większą, najzwyklejszą bluzkę, niż mundurki. Jej włosy są przeważnie rozpuszczone, choć bywają dni w których robi sobie z nich koka.
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Panicznie boi się robaków, a przede wszystkim: Pajęczaków.
  • Uważa swoje imię za wybitnie nie dopasowane i wolała by nosić inne.
  • Mieszkając w sporym domu z wykwitnym ogrodem, pozwoliła sobie na psiego przyjaciela. Aktualnie jest on dorosłym samcem i najwierniejszym przyjacielem. Leonbergery nie zaliczają się do małych psi nożnych druchów. A do dużych i masywnych. Wabi się chiisai (mały), choć w rzeczywistości przydomek ten pasował, gdy był jeszcze małą, słodką kulką.
  • Uwielbia kiedy ktoś bawi się jej włosami.
  • Gdy się denerwuje, zaczyna ściskać w dłoni kępek swoich włosów
  • Woli omijać dziecinnych osobników
  • Uwielbia słodkości! Sposobem na zdobycie jej serca, są trzy tabliczki czekolady ;w;
  • Jej oczy komponują się z żywiołem którym włada
  • Kiedy jest odprężona, kompletnie nic nie robi, jej moce się "blokują". Nie jest ich w stanie aktywować. Potrzeba przynajmniej kilku minut aby mogła stanąć do walki. Kiedy przechodzi w ten stan jej oczy tracą na naturalnej chłodnej niczym lód barwie. Są wtedy zielone.

GŁOS: Dove Cameron - Better in Stereo
ARCANA
NUMERACJA: 54
NAZWA ARCANY: Lupo neve [Śnieżny wilk]
RODZAJ: Alfa
Kolor aury: #COD9D9
Ranga: 1
PD: 500pkt
Opis: Lód jest zjawiskiem ukazującym tą właśnie naturę. Ataki które wywołuje ciągną za sobą dużo energii, przez co nie jest w stanie ich używać przez dłuższy okres czasu. Jej wrogiem stanowi ogień, który nie w najszybszy sposób, a jednak roztapia jej struktury. Ciężko jej nad nią panować, przez co nie zawsze wychodzi to co było zaplanowane. Radzi sobie lepiej w większych odległościach, choć bliski kontakt nie stanowi u niej większych problemów.
Ataki:
  • Picchi di terra [naziemne kolce] - Ku ziemi wyrastają długie, ostre lodowe kolce skierowane w kierunku przeciwnika
  • Scudo [tarcza] - Cieżkie do dostrzegnięcia. Przywołuje je kilkoma słowami. W tej chwili jest w stanie blokować ataki ruchami dłoni. Kiedy obiekt znajduje blisko, wystarczy szybko ruszyć dłonią, przywołując na chwilę małowidoczne pole siłowe. Jest ono dość małe, przez co jest w stanie zatrzymać jedynie drobne ataki. Nie starczy na dłuższy czas.
  • Bordo di ghiaccio [lodowe ostrze] - Utwardzając lód tworzy wyglądem przypominający "miecz". Nie należy on do najstabilniejszych, lecz jest na tyle ostry, aby zwinnie przecinać powietrze.
  • Lancia [włócznia] - Jest w stanie stworzyć włócznie ( rzecz jasna z lodu ) które w szybkim tempie szybować będą w kierunku przeciwnika
  • Struttura del ghiaccio [lodowa struktura] - Może ogółem stworzyć coś na podobiznę platformy, muru, czy czegoś w tym stylu. Nie jest ona niestety majestatycznych rozmiarów. Często używa ich do obrony, lub ucieczki.
  • Cerchio della morte [krąg śmierci] - Tworzy go jedynie w sytuacjach ostatecznych. Jest to lodowy krąg otaczający posturę Chi. Rozmiarem dosięga jej wzrostu. Zewnętrzna część struktury jest usiada długimi ostrymi lodowymi kolcami skierowanymi w różne strony. Służy jedynie do obrony. Wywołanie tego wymaga pełnej energii, a sama dziewczyna po nim jest wykończona i osłabiona.

Od Lou - C.D Lee

Lee zdjął z siebie bluzę i mi ją podał. Ulewa była naprawdę duża. Wiał porywisty wiatr, a ja nie miałam na sobie nic więcej niż sukienkę. Mimo to, jakoś nie miałam ochoty być sucha.
-Nie, dzięki za bluzę. Ty ją załóż. – Uśmiechnęłam się i zdjęłam czerwone szpilki. Szkoda, żeby się zniszczyły od wilgoci. Moim stopom nie powinno się nic stać.
-Eee... Jesteś pewna ? – Mężczyzna uniósł w zdziwieniu brew.
-Oczywiście. – Przytaknęłam energicznie głową. – Idziemy ? Jest już zielone. – Wskazałam na pasy.
Przeszliśmy przez ulicę. Byłam już lekko przemoczona,ale mi to nie przeszkadzało. Zimny wiatr owiewał mnie ze wszystkich stron, dzięki czemu czułam się swobodnie i napełniała mnie wewnętrzna siła. Nie potrzebowałam teraz żadnego okrycia. Wiatr był moim płaszczem ochronnym, który mimo swej potęgi, był dla mnie delikatny niczym opiekuńcze bóstwo. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Nagle przypomniałam sobie, że stoję na środku chodnika, a obok mnie moknie właśnie prawie obcy człowiek.Odchrząknęłam, ponieważ Lee dalej patrzył na mnie z lekkim zdziwieniem na twarzy. Rozejrzałam się dookoła i mój wzrok napotkał szyld jakiejś przytulnej kawiarni.
-Może wybierzemy się na gorącą herbatę ? – Wskazałam w tamtym kierunku. – Ja stawiam, tak w ramach podziękowania za pokazanie drogi.
-Z wielką chęcią. – Mężczyzna się uśmiechnął i skierowaliśmy swe kroki ku lokalowi. Byliśmy już blisko drzwi prowadzących do ciepłego wnętrza, gdy poczułam mocne szarpnięcie. Zdezorientowana zerknęłam w kierunku swojej kopertówki, ale jej nie odnalazłam. Spojrzałam w bok, gdzie powinien stać Lee, ale go tam nie było. W strugach deszczu zaczął biec w kierunku faceta, który w ręku kurczowo ściskał moją torebkę. Nowy znajomy ścigał debila, który miał czelność porwać MOJĄ torebkę! Wkurzył mnie porządnie. Zaczęłam przyspieszać kroku, aż w końcu biegłam. Wyprzedziłam Lee i w chwilę później dopadłam do tego cwaniaka, który był tak odważny i głupi, by porywać się na mnie i moją własność.
-TY! – Wrzasnęłam na niego. – Nikt cię w życiu nie nauczył, że za kradzież cudzej rzeczy grozi kara?
-Kobieto, weź mi daj spokój… - Wyrywał się, ale trzymałam go mocno. – Co ty mi możesz zrobić?
-Co za głupiec z ciebie! – Fala wściekłości zalała moje ciało. Dookoła wzmógł się wiatr. Jednym precyzyjnym ruchem wyrwałam mu moją torebkę z tych brudnych, złodziejskich łap. Właśnie w tym momencie dobiegł do nas Lee.
-Nic ci nie jest? – Spytał się mnie, jakby miało mi się coś stać. Jedyna osoba, która tu zaraz ucierpi to ten mały złodziej.
-Potrzymasz? – Wcisnęłam czarnowłosemu kopertówkę w wyciągnięte ręce.
-A nie powinnaś zgłosić tego na pol… -Lee zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
-Zaraz kolega dostanie nauczkę i nie będzie więcej kradł. – Wpatrywałam się z istną żądzą mordu w tego idiotę. Jedną ręką nadal mocno trzymając ramię napastnika, który chyba stracił całkowicie rozum, szybko włożyłam szpilki. Chwyciłam go za kołnierz kurtki i przy akompaniamencie potężnego piorunu, przyładowałam mu z całej siły między nogi. Pan z lepkimi rączkami zgiął się i upadł w kałużę. Zdjęłam z powrotem buty i na odchodnym stwierdziłam:
-To właśnie mogę ci zrobić kochanieńki. – Obróciłam się, odebrałam od Lee torebkę i ruszyłam z powrotem w kierunku kawiarni.
-To co idziemy na tą herbatkę? – Uśmiechnęłam się niewinnie.
[Lee?]