środa, 27 lipca 2016

Od Taigi - C.D Kaito

Patrzyłam na niego przez jakiś czas zaskoczona. Wydawało mi się, że widziałam u niego coś na wzór dreszczy. Może po prostu było mu zimno? Prawda, że pogoda ostatnio nie dopisuje, ale chyba nie jest aż tak źle. Uśmiechnęłam się do niego, delikatnie wzruszając ramionami i ponownie kierując się w stronę niewielkiej lodziarni. Na przejściu obejrzałam się, aby zobaczyć czy Kaito podąża za mną i czy przypadkiem ponownie się nie zatrzymał na środku chodnika, patrząc w jakiś odległy punkt. Wtedy usłyszałam czyiś krzyk, a przed sobą zauważyłam rozpędzony rower, nie zdążyłabym wyciągnąć pędzla, więc jedyne co zrobiłam to zasłoniłam się rękoma, aby choć trochę zamortyzować wypadek. Poczułam silny wiatr, lecz nic we mnie nie uderzyło, czułam, że wciąż jestem w jednym kawałku. Niepewnie otworzyłam oczu i zdałam sobie sprawę, że moje stopy wiszą metr nad ziemią, że cała unoszę się nad ziemią. Podniosłam głowę, aby spojrzeć w górę, ogromne białe skrzydła poruszały się z gracją i lekkością nade mną, Kaito musiał użyć swojej mocy i mnie podnieść. Ponownie stanęłam na ziemi, zrobiłam na kroki chwiejnym krokiem i spojrzałam zaskoczona na chłopaka
- Nie możesz się oglądać na jezdni - Odwrócił się i tym razem to mnie zostawił w tyle, idąc w stronę lodziarni. Podbiegłam do niego, zrównując z nim kroku
- Dziękuje - Powiedziałam jedynie patrząc przed siebie
Siadając na Amerykance obitej czerwonym materiałem, od razu złapałam za menu, w którym zaczęłam szukać swoich ulubionych smaków. Z uśmiechem na ustach przesuwałam palcem po nazwach, aż w końcu znalazłam deser, który miał sprostać moim wymaganiom. Spojrzałam zza karty na białowłosego, który rozglądał się po lokalu, najwyraźniej wybrał swoje danie nieco szybciej aniżeli ja. Podaliśmy kelnerce swoje zamówienia. Położyłam łokcie na stół, a głowę oparłam o dłonie i z uśmiechem skierowałam swój wzrok na niego
- Co się stało tam na ulicy? - Zapytałam po chwili. Na moje pytanie, szybko odwrócił wzrok jakby spłoszony. Zastanawiałam się nad jego reakcją, nie zapytałam o nic dziwnego, a przynajmniej tak mi się wydawało. Chociaż może miał jakiś problem, wiem już, że często zapomina o niektórych wydarzeniach, więc co jeśli ma jeszcze jakieś problemy? W sumie jeśli tak jest to nie dziwię się, że nie chce o tym mówić- Było Ci zimno? - Dodałam po chwili ciszy
- Zimno? - Powtórzył za mną, jakby chciał się upewnić, czy aby na pewno wypowiedziałam te słowo, a on dobrze usłyszał
- Zauważyłem, że miałeś chyba ciarki, może za cienko się ubierasz? - Uśmiechnęłam się i nawet nie zauważyłam, kiedy przed moją twarzą pojawił się półmisek z lodami - Dziękuje! - Złapałam za łyżeczkę
- Czasami wieje - Przyznał powtarzając mój ruch, jednak z mniejszą radością. Jedliśmy swoje smakołyki w ciszy, jednak nie zmieniałam swojego wyrazu twarzy. Nie często jadam coś w czyimś towarzystwie, ostatni taki posiłek był z Hyou i Shionem. Teraz nawet zwykły deser, wydaje się czymś wspaniałym. Chyba zaczyna mi doskwierać samotność, chociaż patrząc teraz moje znajomości zaczynają rozkwitać! Oblizałam łyżeczkę, a później swoje wargi
- Pycha - Skwitowałam
- Było dobre - Przyznał delikatnie się uśmiechając. Cóż, nie często widuje na jego twarzy uśmiech, a szkoda.
- Będę musiała iść, fajnie się dzisiaj bawiłam - Wstałam od stolika, poprawiając swoją bluzę i rozpuszczone włosy
- Już musisz iść?
- Yhym - Skinęłam głową - Ale jeśli chcesz to spotkajmy się jutro w parku, o tej samej godzinie co dzisiaj, pasuje Ci? - Przechyliłam delikatnie głowę wyciągając z kieszeni zapłatę za oba desery
- Pasuje... Nie musisz za mnie płacić - Zmarszczył nieco brwi, przyglądając się banknotom
- Mówiłam, że ja zapraszam. Do jutra K-A-I-T-O - Z cichym i niewinnym śmiechem przeliterowałam jego imię, pomachałam na do widzenia i wyszłam z lokalu, zakładając na głowę kaptur i kierując się w stronę domu, jutro trzeba będzie się wybrać na zakupy.
Tak jak planowałam tak też zrobiłam. Od razu po śniadaniu wybrałam się na miasto, aby znaleźć jedną rzecz, którą szukałam ponad dwie godziny. To nie wyobrażalne, jaki duży wybór mogą tutaj mieć!
Kiedy zegar powoli zaczął wskazywać godzinę, na którą byłam umówiona z białowłosym, w podskokach wyskoczyłam ze swojego mieszkania, kierując się w stronę parku. Po niedługim czasie byłam już na miejscu, lecz dzisiaj siedział on już na ławce
- Kaito! - Pomachałam mu z daleka, przyspieszając nieco kroku w jego stronę - Zamknij oczy i nie podglądaj - Ręce miałam za plecami, a na twarzy szeroki uśmiech
- Ale... Po co? - Zrobił krok w tył i spojrzał na mnie nieco podejrzliwie
- Tylko na moment, no dalej - Przewróciłam oczami, nie ruszając się z miejsca. W końcu jednak westchnął i zrobił to o co go prosiłam. Szybko podskoczyłam do niego i oplotłam jego szyję czerwonym i długim szalem, gdy zawiał wiatr, jego końcówki wyleciały mi z rąk, jednak materiał trzymał się już na jego szyi

- Co to? - Dłonią przejechał po materiale
- Prezent, żebyś nie musiał się już zatrzymywać na środku chodnika z powodu zimna - Wyjaśniłam z uśmiechem - Co dzisiaj robimy K-A-I-T-O? - Zaśmiałam się cicho, patrząc na ciągle zdziwionego chłopaka
- Dlaczego dałaś mi prezent? Przecież....
- Żebyś nie marznął - Wtrąciłam mu się - I żebyś o mnie nie zapomniał, wiem, że nie zawsze wszystko pamiętasz, dzięki temu, może mnie zapamiętasz - Wyjaśniłam z uśmiechem

Kaito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz