czwartek, 30 czerwca 2016

Od Mai - Do Yukimaru

W Rimear byłam już od roku. Zdążyłam się już zaaklimatyzować i rozpocząć nowe życie. Choć na początku nie było łatwo nie zajęło mi długo przyzwyczajenie się do tutejszego życia. Zdobyłam nawet kilku znajomych. Wydawało mi się, że to co działo się przez ten okres było normalne. Odwieczne i takie jakie powinno być. Jak zwykle szłam trenować swoją moc. Od czasu gdy tu przybyłam moje umiejętności były już zacne. Coraz lepiej rozumiałam moje umiejętności i panowałam nad nimi. Po skończonym treningu poszłam się napić. Zabawa z ogniem bardzo odwadniała mój organizm. Gdy byłam już u siebie postanowiłam także wziąć szybki prysznic. Niedługo po tym zapukał do mnie brat.
- Proszę - zawołałam. Nie zamykałam się jakoś specjalnie więc drzwi były przez większość czasu otwarte, kiedy byłam w środku. Usiadłam na kanapie, a Jake obok mnie. - Nauczyłam się do końca tego utworu - oświadczyłam.
- Pokaż - poprosił mnie. W sumie z nim miałam najlepszy kontakt. Był moim bratem i zarazem najlepszym przyjacielem. Zagrałam cover “7 Years”. Potem jeszcze rozmawiałam z nim o różnych rzeczach. Dwie godziny później odprowadziłam go do jego pokoju. - To cześć - pożegnał mnie.
- Cześć - odpowiedziałam i ruszyłam z powrotem do swojej kwatery. Wracając poszłam jeszcze potrenować. Weszłam na pustą salę i zaczęłam tworzyć ognistego smoka. Następnie prowadziłam go opanowanie po całej sali. Ognisty twór robił co tylko chciałam. Jeszcze pół roku temu problemy sprawiło mi ukształtowanie go a co dopiero płynne prowadzenie. W pewnym momencie usłyszałam jakiś odgłos za mną. Ktoś tam był. Gwałtownie odwróciłam się, a bestia pofrunęła trochę bezwiednie w kierunku owej osoby. Niechcący podpaliłam jej koszulkę. Szybko podbiegłam do - jak się okazało białowłosego chłopaka i ugasiłam ogień. Jednak temu udało się już spalić na tyle koszulkę, że gdy nie paliła się spadła odsłaniając w miarę opalony i nawet umięśniony tors. Wzrok z klatki piersiowej uniosłam na twarz. Patrzyły na mnie fioletowe oczy.
- Przepraszam - powiedziałam cicho - Nic ci nie jest? - zapytałam równie głośno

<Yukimaru?>

środa, 29 czerwca 2016

Od Hyou - C.D Sory

Będąc w ciemniejszych kątach pomieszczenia, bez problemu obserwowałam toczącą się rozmowę, bo raczej dyskusją nie było można tego nazwać. Nigdy nie wzięłabym tak niewinnie wyglądającego staruszka za takiego perfidnego zboczeńca! I to był dla mnie niemały szok. Przez chwilę moją głowę nawiedziły ciężkie myśli powiązane z rodziną Sory – a jeśli ten dziadziunio... gwał... nie, niemożliwe. Skoro to była matka tej Sigmy to na pewno nie... Co za głupoty kurzą się w odmętach mojej pamięci. Tak czy inaczej, kurde... ma starzec niewyparzony jęzor, oczywiście za Chiny ludowe nie przebije Raphaela. Mimo że mamy do złudzenia podobne cechy, to użeranie się z nim na co dzień mi wystarczy i bardzo ucieszyłam się, kiedy Sora ostatecznie zadecydowała o tym, że idziemy we dwie (poza tym zajebiście zgasiła naszego seksi latynoska!). W końcu to tylko zagubiona Alfa... mimo to czułam duże wątpliwości, ponieważ może okazać się problematyczna. Nawet teraz to udowodniła, grasując po mieście. Czerwone, długie włosy i diabelskie rogi – ten opis na długo ugrzązł mi w pamięci i wydawał się zostać tam przynajmniej do rozwiązania sprawy. Chociaż i tak nie będzie nam go trudno zauważyć: chłopak niesie za sobą istny chaos! Kiedy wyszliśmy z biura, słońce zanurzało się już daleko za horyzontem.. ach, ta technologia. Chciałabym kiedyś ujrzeć prawdziwe pory dnia, choć niczym nie różnią się od tych... Miałabym po prostu inną świadomość i mimo że wiem, iż mogę wychodzić poza ośrodek, posiadam cechy które są w stanie powiedzieć naukowcom: „nie jesteś gotowa do wyjścia”. Jednymi słowy: powoli nastawał zmrok.
– Więc mamy go szukać niemal nocą? – zapytałam. – A jeśli ta Alfa ma trochę rozumu i dla niego noc to również pora do spania? – przysunęłam palec wskazujący do swoich pełnych ust w geście zastanowienia.
Cisza weszła w atmosferę. Wydawało mi się, że Sora czegoś nasłuchuje, bo patrzy się w jeden punkt, a jej wzrok jest absolutnie skupiony. I tak też było. Gdy chciałam wykonać ruch, Sigma szybko uniosła zgiętą rękę ku górze, wyrażając tym samym „cisza, stój, coś słyszałam”, na co moje kocie uszy raptownie podskoczyły. Wyszłyśmy z biura i od razu mamy trop, poważnie? To nie jest czasami za łatwe? Gdy dziewczyna tylko się wyprostowała, zmierzając w jakąś stronę, od razu poszłam za nią. W sumie czemu by nie pogadać... to bardzo dobry moment, by wymienić się informacjami czy nawet zwyczajnie porozmawiać.
– Więc... twój dziadek jest założycielem? Ważniejszym naukowcem? – zapytałam, starając się nawiązać jakiś kontakt, choć sądziłam, że będzie trudniej. Tymczasem ona całkiem ładnie odpowiadała, choć z bardzo małym entuzjazmem:
– Można tak powiedzieć.
Jej opanowanie było serio bardzo zdumiewające. Niestety mój temperament mi nie pozwalał na coś takiego.
– No to nieźle, ale jeśli chodzi o jego charakter... huh, ciekawy – westchnęłam ze zrezygnowaniem.
– Jest po prostu bezpośredni – zaczęła obojętnym tonem. – No i przy okazji szczery – dodała, a ja podsumowałam to krótkim „coś za bardzo szczery”.
No cóż, dość mieszania się w cudze życie, robota czekała, a jest niemal niezaczęta. Puste ścieżki Rimear wyglądały naprawdę smutno, jakby nikt nigdy miał nie postawić na nich stopy. Towarzyszył nam jedynie nienaturalny wiatr, który poruszał liśćmi na drzewach, wprowadzając w ruch całe korony. Te dźwięki zakłócały moje zmysły i mimo starań, skupienia, wykrycie najmniejszego szelestu pozostawało wielką trudnością. Nagle moje dokładne sprawdzanie otoczenia zostało przerwane przez gwałtowny odgłos tłuczonego szkła i upadających na twarde podłoże... hmm... jakichś metalowych części? To równie dobrze mógł być śmietnik.
– Nasz Alfa nie śpi – oznajmiła Sora, a ja szybko zacisnęłam dłonie na broni ze strzałkami usypiającymi, tym samym meldując swoją gotowość. Tak jak wcześniej – moje uszy nieznacznie podskoczyły.
Nie dałyśmy się porwać nadziei i zamiast raptownie ruszyć w stronę źródła dźwięku, zrobiłyśmy to spokojnie i powoli, bezszelestnie. Zostałyśmy skierowane prosto w ślepą uliczkę. Ślady w postaci stłuczonego szkła czy splądrowanych śmietników mógł oczywiście zostawić ktoś inny, niż Alfa. Na przykład jakieś zwierze. Wobec tego nie dałyśmy się zwieść i szukałyśmy dalej, choć naprawdę takich szkód nie robi byle jakie, zdrowe stworzenie. Mimo wszystko im dalej w miasto się zagęszczałyśmy, tym mniej śladów udało nam się znaleźć i ta myśl niezwykle dobijała.
– Nie sądzisz, że naukowcy postąpili nierozsądnie podając nam jedynie wygląd Alfy? – zapytałam.
– Może nie znają jego umiejętności, chociaż to naukowcy... powinni znać – widziałam, jak zaciska palce na broni.
– Ostatnio są dziwni, rozkazują walczyć przeciwko swojej drużynie... to naukowcy, tego nie ogarniesz – westchnęłam, rozglądając się już chyba setny raz. I wtedy poczułam na swoich plecach wzrok, który na długo mnie sparaliżował. Oczywiście nie sprawił, że nie mogłam się ruszać, ale w pewnym sensie stanęłam, by móc dokładnie się temu przysłuchać. Gdy zebrałam w sobie odwagę, by się odwrócić ujrzałam bezbronną – tak myślałam – kobietę, włóczącą się po ośrodku. Miała coś na sumieniu, ponieważ od razu odwróciła się na pięcie i niespokojnym, przyspieszonym krokiem zaczęła iść w przeciwną stronę. Co, jeszcze godzinę policyjną mam wyznaczać?! Bez słowa posłałam mojej towarzyszce porozumiewawcze spojrzenie i mimo że dziewczyna wydawała się być sceptycznie nastawiona, ruszyła za mną w stronę tajemniczej kobiety. Doszłyśmy do jakiejś kawiarni, oczywiście zamkniętej. Bez względu na okoliczności, kobieta podeszła do jakiegoś siedzącego od tyłu mężczyzny z wyraźnym pytaniem „co pan tu robi?”. Miał długie, czerwone jak ogień włosy, a gdy odwrócił się, by... zaatakować kobietę, ukazały się rogi jak u diabła. Natychmiast zareagowałyśmy; Sora szybko pobiegła za uciekającym mężczyzną, przy tym krzycząc „Zobacz, czy z nią w porządku, Yukimura”. Mimo że nie do końca podporządkowywałam się jej rozkazom, tym razem wykonałam jej polecenie i podbiegłam do kobiety, która próbowała zatamować krwawienie na obojczyku. Upewniając się, że nie jest najgorzej, wskazałam kobiecie gdzie mieszka dobry spec posiadający umiejętności leczenia. Nie próżnowałam i uaktywniając drugą Arcanę: moje ciało oplotła skąpa, sprzyjająca ruchowi zbroja, a po obu stronach mojej głowy pojawiły się przezroczyste, żółte pióra. Aura tego samego koloru rozbłysła, kiedy wzleciałam w powietrze, pnąc się na przód. Z góry łatwiej mi było wyszukać Sorę i tajemniczą Alfę. Niestety przedstawiciel tej Arcany był bardzo szybki, dlatego sprawiał nam trochę trudności.
– Celuj! – usłyszałam głos mojej towarzyszki z dołu. Faktycznie, mając na co dzień styczność z łukiem i celnością, mogłam to zrobić. Wobec tego przyłożyłam celownik do oka, mając na nim rogatego mężczyznę. Mimo pewności siebie, moje ręce oblał pot, lecz nie zadrżały ani razu. Pociągnęłam za spust, uprzednio starając się przewidzieć, czy na pewno Alfa jest świadomy mojej obecności albo tego, że próbuję go zestrzelić.

< Sora? >

B37 - Lousie Daquin!

 KONTAKT: tymbarkocholiczka || mala.tymbarkocholiczka@gmail.com
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
IMIĘ & NAZWISKO: Lousie Daquin (czyt. Luiz Dakę)
PSEUDONIM: Lou (czyt. Lu) , czyli po prostu skrócona wersja jej imienia. Tak zresztą często się przedstawia, ponieważ nie lubi swojego pełnego imienia.
WIEK: 21 latek – dojrzała już z niej kobietka.
PŁEĆ: Kobieta
STOSUNKI: 
  • Sebastian Trompeur – jedna z pierwszych osób, z którą Lou nawiązała znajomość po przybyciu do Rimear. Ich relacja opiera się raczej na koleżeństwie.
  • Lee Vreinh – przyjaciel? To pewne. Kochanek? Cóż można to tak ująć, ale nie jest to najlepsze określenie relacji, jakie łączą tą dwójkę. Lou z pewnością wie, że może na nim polegać w każdej sprawie. Są ze sobą blisko (zarówno mentalnie jak i fizycznie ^^), ale nie jest to jeszcze miłość. A przynajmniej ze strony Lou tak to wygląda. Pomijając te skomplikowane uczucia, to ogólnie dobrze czuje się w jego towarzystwie i lubi spędzać z nim czas.
  • Enzo Daquin – Lou bardzo się cieszyła z możliwości poznania swojego brata bliźniaka. Podczas tych paru dni, które chłopak  z nią spędził był dla niej zagadką. Wypytywał ją o różne sprawy, sam nic o sobie nie mówiąc. To trochę dręczyło Lou i spowodowało rysy na idealnym wizerunku jej brata. Po tym, jak ją porzucił, dziewczyna czuła jedynie żal do niego, ale przede wszystkim do samej siebie.
  • Sora Carter – wkurza Lou. Ale poza tym szkarłatonaoka darzy swoją byłą panią kapitan (poznały się podczas BG) ogromnym szacunkiem. Dodatkowo widząc ją odzywa się w Lou zboczeniec i ma różne nieczyste myśli. Uważa w końcu Sorę za bardzo atrakcyjną kobietę.
  • Satoru Tadashi – jego również poznała podczas BG. Niezbyt polubiła tego człowieka, ale pomimo to szanowała go ze względu na to, że byli członkami tej samej drużyny. 

ORIENTACJA: Biseksualna – nie lubi ograniczeń, dlatego kieruje się mottem „Aby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek”.
SYMPATIA: Brak, ale przecież jeszcze tyle ludzi do poznania, więc nie ma co płakać.
W ZWIĄZKU Z: Własnym mieczem… A tak szczerze to z nikim.
CHARAKTER: Lou to gorąca kobieta. Bardzo temperamentna, dzika i nieprzewidywalna. Jest niczym wiatr, nieposkromiona i wolna od wszelkich ograniczeń. Nie posiada hamulców. Jest zawsze pewna siebie, nawet jeśli sytuacja ją przytłacza. Ciężko z nią się zaprzyjaźnić, gdyż jest bardzo dominująca we wszelkich relacjach. Mimo to charakteryzuje się poczuciem humoru, często dość czarnego lub szyderczego, ale nie brak jej wyczucia w sytuacji. Bardzo umiejętnie obserwuje innych, dzięki czemu wiele może dowiedzieć się o człowieku, z którym nawet nie zamieniła słowa. Nie jest geniuszem, ale posiada spryt i inteligencję, która pozwala jej na wyjście z większości opresji. Doskonale wie, że jako Beta nie jest potężna. Brak mocy, rekompensuje sobie właśnie silną osobowością, dzięki czemu potrafi zmiażdżyć przeciwnika psychicznie, a potem wykończyć fizycznie. Przez jej dziki charakterek szybko wybucha w niekontrolowanym gniewie. Dodatkowo jest bardzo wrażliwa na wszelkie obelgi kierowane w jej stronę. Takie połączenie powoduje, że jeśli ktoś ją w jakiś sposób obrazi, może to się źle skończyć. Wychodzi z założenia, że osoba, która jej nie zna dobrze, nie może stawiać na jej temat opinii. Jak na kobietę jest dość zboczona. Co najgorsze, jej komentarze dotyczące ciała są skierowane wobec zarówno dziewczyn, jak i mężczyzn. Takie uroki z bycia biseksualną. Przez to niektórym może się wydawać nieco namolna, albo nawet przerażająca. Lubi być w centrum zainteresowania i popisywać się. Ma sporo cech, którymi normalna kobieta nie może się pochwalić, jednak po części jest też w niej dużo z płci pięknej. Kocha piękno i stara się zawsze dobrze wglądać. Jest opiekuńcza, troskliwa i bywa delikatna dla osób, na których jej zależy. Podsumowując, jest ludzkim odpowiednikiem wiatru, który raz bywa kapryśny, porywisty i szalony, a już chwilę później zmienia się w potulny, ciepły powiew. Jej charakter wprost wpisuje się w arcanę jaką posiada.
APARYCJA: Lou jest właścicielką szkarłatnych, przeszywających na wskroś oczu. To pierwsze, co człowiek zauważy kiedy na nią spojrzy. Przyciągają, jak magnes, przez co nie zwraca się uwagi na piękne, długie włosy koloru tak jasnego, że momentami wydają się białe. Są jednak piaskowe, najczęściej związane w luźny warkocz, w którym błyszczą się niewielkie ozdoby. Kosmyki opadają na wysokie czoło, które zdobią wyraziste łuki brwi. Szlachetny kształt nosa i pełne usta, to kolejne ozdoby na twarzy Lou. Kobieta posiada łabędzią wręcz szyję, na której posiada niewielki pieprzyk zwykle przykryty przez włosy, dlatego mało kto o nim wie. Co ciekawe Louise nie należy do najwyższych, ma niecałe 1,63 m wzrostu. Niewielkie wymiary nadrabia zgrabną sylwetką, odpowiednio zaokrągloną i pełną kobiecych wdzięków. Jak już było wcześniej wspomniane lubi dobrze wyglądać i zwykle ubiera się w zwiewne suknie, często koloru czarnego. Każdy szczegół ubioru jest starannie dobierany tak, że Lou wygląda niemal idealnie w każdej sytuacji.
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Ma pokaźną kolekcję butów, które są jej uzależnieniem.
  • Nie pije alkoholu. To nie dlatego, że ma jakieś zasady. Nie. Po prostu jej nie smakuje.
  • Lubi… Biegać. Nie chodzi o to, że prowadzi jakiś zdrowy styl życia. Po prostu uwielbia czuć wiatr we włosach.
  • Posiada swój ukochany miecz, który nawet nazwała. Brise sauvage – czyli Dziki powiew. Wygląda na delikatny i kruchy, jednak jest niesamowicie trudny do zniszczenia.
GŁOS:Alan Walker - Faded
INNE ZDJĘCIA: [x]
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
ARCANA
RODZAJ : Beta
KOLOR AURY : Szkarłatny
NAZWA: Ouragan écarlate [z fr. Szkarłatny huragan]
RANGA : 1
PD : 650pkt.
OPIS : Ouragan écarlate to arcana, która jest naznaczona przez żywioł wiatru. Jej użytkownik nabywa niezwykłych umiejętności, głównie fizycznych, które może wzmocnić, czerpiąc z mocy jaką skrywa w sobie powietrze. Lou jest niesamowicie szybka i zwinna, a także potrafi poruszać się bezszelestnie. To dzięki arcanie, która oferuje jej taką siłę.
ATAKI:
  • Tempête de haine – atak wzmacniający siłę uderzenia miecza. Brise sauvage jest stworzony ze specjalnego metalu, który zawiera w sobie pierwiastek mocy arcany Lou, dlatego może być używany jako część magicznego ataku. Jest to dość potężna ofensywa, która powoduje wytworzenie fali wiatru tuż przed uderzeniem mieczem w przeciwnika i zwala go z nóg.
  • Fhn chaudes – powstaje delikatna otoczka z bardzo silnego podmuchu. Nazwa wywodzi się od alpejskiego fenu, który jest ciepłym i bardzo porywistym wiatrem. Ciepło i siła chronią użytkownika od zadawanych ciosów, jednocześnie raniąc przeciwników, którzy znajdą się zbyt blisko Lou.
  • Tornade noire- wzmacnia szybkość, dzięki czemu Lou, która naturalnie jest bardzo szybka, używając tego ataku porusza się niczym tornado. Dodatkowo wzmacnia to także jej siłę i moc uderzeń miecza.
  • Brise thérapeutique- moc leczenia niedużych ran i regeneracja siły. Dzięki połączeniu z Brise sauvage może naprawiać również jego uszczerbki w kilndze, a także Lou przy dotyku mieczem innych osób może im pomagać w leczeniu.

Od Leo - C.D Sebastiana

Nigdy nie słuchałem naukowców tak totalnie bezgranicznie, więc nie wiem o co mogło chodzić chłopakowi. Taka Alfa biegająca po ośrodku i strzelająca do wszystkiego co się rusza jest zagrożeniem nie tylko dla tych kolesi w białych fartuszkach. Po prostu byłem mądrzejszy, wiedziałem, ze nawet ucieczka czy niesubordynacja nic mi nie da, a oni i tak wcześniej czy później mnie złapią… zamkną lub zabiją. Rimear mimo udogodnień jakie nam dawało.. to był istny obóz przetrwania. Przeżyjesz, albo zginiesz w zależności od tego jakie nastawienie będziesz ze sobą nosił.
-Nie sądzisz, że takie śmiałe podążanie za świeżo poznaną Arcaną jest trochę niebezpieczne? W każdej chwili mógłbym ci strzelić w plecy, a ty i tak byś tego nie zauważył. - te jego słowa doprawdy mnie rozśmieszyły. Do tego stopnia, że parsknąłem cichym śmiechem i na chwile przystanąłem. Za kogo on mnie ma? - To takie śmieszne? - dokończył lekko zakłopotany. Obróciłem się do niego przodem z tym samym szczerym uśmiechem, wyciągnąłem dłoń do przodu i wręczyłem mu wcześniej skonfiskowany pistolet. Spojrzał na mnie jak na debila, przecież jeszcze kilka minut temu wręcz mu go wyrwałem.
-Trzymaj. Odwrócę się tyłem, a ty celuj trzy razy za każdym razem w inne miejsce, a następnie strzel w jedno z tych miejsc.
Niepewnie wziął ode mnie broń, chyba nie widział tutaj żadnego ukrytego sensu. Odwróciłem się więc tyłem i nawet ze spokojem zamknąłem oczy, bo tak tez łatwiej było mi się skupić.
-Jesteś szalony. - mruknął pod nosem przeładowując pistolet i powodując tym cichy brzdęk.
-Bardzo możliwe. Po prostu przeceniasz moje możliwości. - wzruszyłem ramionami czekając teraz na jego reakcje. Był prawie niedosłyszalny i tak jak chciałem celował we mnie trzy razy po czym strzelił. Jeszcze zanim nacisnął spust ja już wiedziałem w którą stronę się odchylić by nie dostać. Koleś chyba miał już styczność z bronią, bo doskonale wiedział gdzie wystrzelić kulkę, żeby mnie zabić. W sam środek głowy. Gdybym normalnie tak samo wręczył pistolet Hyou to podejrzewam, że strzelałaby ona wszędzie tylko nie w moją głowę mimo, ze doskonale znała moje umiejętności. Alfa się nie oszczędza jak widać. W momencie kiedy padł strzał, schyliłem się i natychmiast kopnąłem idealnie w dłoń chłopaka, w której trzymał pistolet dzięki czemu wytrącił ją z ręki, a ona poturlała się jakiś kawałek dalej. Wstałem, otrzepałem się z niewidocznego kurzu, by następnie znaleźć wcześniej upuszczoną kupę złomu. My się posługujemy znacznie bardziej zaawansowaną bronią. Musiał to zwinąć jakiemuś naukowcowi.
-Najpierw celowałeś w lewe udo, potem w prawe ramię, potem w lewa komorę, a na sam koniec chciałeś sprzedać mi kulkę w łeb. - spojrzałem mu prosto w srebrne oczy po czym ponownie ruszyłem w stronę największego budynku. Tam już naukowcy się nim odpowiednio zajmą, jeżeli znowu on im nie zwieje.
-Jak to zrobiłeś? - zapytał w pewnym momencie nadal podążając za mną.
-Normalnie, ale ty lepiej tego nie próbuj. Po prostu nie przeceniaj naszych możliwości, bo źle się to skończy. Gdyby mój Arcana nie potrafiła przewidywać ruchów przeciwnika to pewnie kazałbym ci iść przodem.
Nie wiem czy chłopa był tym zdumiony, czy jeszcze jakieś inne uczucia mu towarzyszyły, ale na pewno dwa razy pomyśli zanim będzie chciał stąd uciekać, bo to zazwyczaj my łapiemy takich uciekinierów. I wtedy żadne z nas nie jest specjalnie delikatne…

(Sebastian? Sorki, że tak długo :c)

Od Sebastiana - C.D Mei

Spojrzałem przez okno przywołując w pamięci dzień w którym postawiłem po raz pierwszy stopę w tym przeklętym miejscu. Arcane zyskałem w wieku 8 lat. Na szczęście jednak pojawiłem się tu nieco później. A czyja to była zasługa? Oczywiście moich kochanych rodziców, którzy dzięki swym wpływom zdołali mnie przy sobie zatrzymać aż do wieku 13 lat. Niestety nie dane mi było przeżyć z nimi kolejnego roku, ciesząc się wspólnie spędzonym czasem. Parę tygodni przed moimi 14 urodzinami moi rodzice zniknęli. Rozpłynęli się, niczym kamień w wodzie. Kamień który opadając na dno pozostawiał po sobie jedynie delikatne zmarszczenie tafli. Zostali po sobie jedynie szepty, pogłoski, które po czasie zniknęły. Przypominając sobie o obecności Mei odparłem:
-Już ponad 10 lat
-Nigdy nie myślałeś o ucieczce?-Zaśmiałem się ze smutkiem oznajmiając:
-Wiele razy, raz nawet spróbowałem to zrobić ale złapał mnie Leo z drużyny Sigm. Niestety łatwo powiedzieć "Uciec" A trudniej do tej wolności podążyć. Niby ten ośrodek jest stworzony dla naszego dobra, a ja tak naprawdę odnoszę wrażenie, że znajdujemy się tu tylko po to by nie sprawiać problemów normalnym ludziom. Te cienie, które snują się co dzień tą samą trasą obawiałyby się kogoś kto się wyróżnia. Nie mogłyby normalnie funkcjonować wiedząc, że ktoś obok nich może być niezwykły..inny. Dlatego by zapobiec tym tępym odruchom lęku i nieufności oddzielono nas od reszty-Ugryzłem się w język i przeczesując dłonią włosy mruknąłem zawstydzony:
-Wybacz,rzadko kiedy się tak rozgaduje-Mei chyba nawet nie zwróciła uwagi na mój wywód....Może to i nawet lepiej. Zjadłem jedno z podanych wcześniej mi ciastek. Widzę, że aklimatyzowała się w swoim nowym domku. Moje zadanie w połowie spełnione. Chciałem jej jeszcze przedstawić ośrodek jednak odnosiłem wrażenie, że jej tylko przeszkadzam. Pewnie chciała zająć się tworzeniem lalek, z tego co zdążyłem zauważyć były dla niej bardzo ważne. Po dłuższej chwili ciszy oznajmiłem:
-Skoro dzień się jeszcze nie skończył, może wybierzemy się na lody. Trochę rozeznasz się w terenie-Uśmiechnąłem się nerwowo poprawiając włosy. W takich sytuacjach najbardziej mi przeszkadzały, jakby to właśnie przez te czarne kosmyki opadające mi na twarz trawiła mnie nieśmiałość i skrępowanie. Dziewczyna wstała odpowiadając z chłodem:
-Możemy się wybrać-Wstałem z podłogi i ruszyłem za Mei w stronę wyjścia. Czułem ulgę, że się zgodziła jednak jednocześnie temu miłemu uczuciu wtórowała kolejna fala stresu. O czym ja z nią będę gadać? Wziąłem głębszy oddech. Może nie będę się odzywał. To chyba będzie najlepsze wyjście. Gdy wyszliśmy z domu Mei podniosłem wzrok spoglądając na kopułę. Słońce powoli szykowało się do ukrycia za horyzontem pozostawiając nas ze swoją siostrą sprawującą swym srebrnym blaskiem kontrolę nad nocą. Lune. Nie zastanawiałem się zbytnio gdzie idę ponieważ pogrążyłem się w wspomnieniach związanych z kilkoma pięknymi nocami. Można by powiedzieć, że nogi same wiedziały jak się ułożyć by zaprowadzić moją nieobecną resztę do sklepu. Z zamyślenia wyrwało mnie pstryknięcie palcami, które jak się zorientowałem należały do Mei. Potrząsnąłem energicznie głową pozbywając się otępienia. Uśmiechnąłem się i zamówiłem również dla siebie porcję zimnej słodkości. Gdy dostaliśmy lody ruszyliśmy do parku. Zerknąłem ukradkiem na Mei. Pewnie nie podobało jej się tutaj. Pamiętam swoje pierwsze dni pod tą szklaną klatką. Gdy dotarliśmy do granicy parku z której mogliśmy dostrzec świetlne refleksy igrające na powierzchni kopuły spytałem:
-Chciałabyś się stąd wydostać?
-Tak-Przypatrując się przez dłuższy czas kopule oznajmiłem:
-Ja też. Chętnie ci w tym pomogę. Musimy tylko opracować plan. Wcześniej działałem pod wpływem impulsu przez co szybko mnie złapali-Zwróciłem się twarzą w stronę Mei i wyciągając dłoń w jej stronę spytałem z delikatnym uśmiechem:
-Razem stąd uciekniemy. Co ty na to partnerko?

(Siostrzyczko Mei? :3 )

wtorek, 28 czerwca 2016

Od Mei - C.D Sebastiana


https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/c7/79/27/c779278c7cc57ecba366638077379d61.jpg
Rin również ubrałam inną sukienkę. Przyjrzałam się zwykłemu drewnianemu łóżku. Na pięknie rzeźbionych słupach wisiał dach, czy raczej baldachim. Zastanowiłam się przez moment jak przerobić ją na trumne. Po czym zabrałam się za rozpakowywanie. W pierwszej kolejności rozwiesiłam ciemny całun by trochę przyciemnić pokój. Przeglądając pudła na szczęście znalazłam wszystkie rzeczy, na których najbardziej mi zależało. Bałam się, że mi skonfiskują moje kości i czaszki i kościotrupy. Bardzo je lubiłam. Udało mi się rozłożyć większość lalek. Została mi tylko największa naturalnych rozmiarów. Wyciągnęłam z pudełka jedną z czaszek i ustawiłam na półce. Po chwili jednak rozmyśliłam się i zabrałam ją ze sobą. Ostrzem zrobiłam dziurkę w skroni i wsunęłam w nią łodyżkę czerwonej róży. Zadowolona z efektu zaczęłam ją obracać w dłoniach. Usłyszałam pukanie.
-Proszę!-powiedziałam po chwili.
Misaki wciąż milczała. Co była trochę dziwne. Do pokoju wszedł Sebastian. Poczułam zapach hamburgerów i frytek. Przypomniał mi o tym jak bardzo byłam głodna. Delikatnie odłożyłam czaszkę by przyjąć od niego tacę z jedzeniem. Kiedy usiadł pod ścianą wzięłam połowę porcji frytek.
-Masz-powiedziałam dając mu je.
Zdziwiony chłopak przyjął je bez słowa sprzeciwu. Wtedy wróciłam i zjadłam swojego hamburgera i frytki. Chłopak patrzył na mnie zdziwiony. Kiedy skończyłam jeść zabrałam tacę na dół. Zabrałam się za sprzątanie po Sebastianie. Bez problemu zorientowałam się co gdzie leży. Znalazłam ciasteczka czekoladowe. Wrzuciłam je do jakiejś miski. Zrobiłam dzbanek herbaty, wszystko ustawiłam na tacy wraz z cukrem i filiżankami. Zaniosłam to wszystko do pokoju. Po drodze minęłam pusty pokój, nie licząc pustych półek, regału i dwóch stołów.. Coś ala gabinet lub może pokój dla gości? Chyba. Nie miał okna nie licząc niewielkiego świetlika pod sufitem. Idealny na pracownię. Wróciłam do pokoju postawiłam tacę z herbatką na metalowym ozdobnym stoliku.
-Częstuj się-powiedziałam bez namiętnie.
Wzięłam pudło z przyrządami do tworzenia lalek. Było bardzo ciężkie. Zauważyłam, że Sebastian podnosi się by mi pomóc.
-Zostaw-rzuciłam szybko do niego.
Zaniosłam te rzeczy do pracowni. Wyłożyłam je na półkach. Kilka położyłam na stoliku. Następnie zabrałam jeszcze dwa pudełka. Słoik z oczami lalek postawiłam na pustym stoliku. Następnie wyjęłam części ciała laleczek, które stworzyłam w domu ułożyłam je na półkach.. Surowce do tworzenia ustawiłam na regale. Zabrałam się za rozpakowywanie ubrań w sypialni. Po chwili rozłożyłam też książki. Skoro miałam tutaj zostać musiałam się jakoś urządzić. Podeszłam do łóżka. Jednym ruchem ściągnęłam z niego całą pościel i rzuciłam na podłogę.
-Pomóż mi-powiedziałam bez emocji do Sebastiana.
Chłopak po chwili wstał i podszedł do mnie. Nie za bardzo wiedział co ma robić. Wepchnęłam mu w ręce materac. Sama rozłożyłam łóżko na części. Następnie zbiłam je w kształt trumny. Powstała na prawdę duża trumna. Dwa filary wykorzystałam na zrobienie baldachimu w wezgłowia łóżka. Dwa użyłam do ozdobienia jej boków. Wyciągnęłam nóż do tapet z sprytnie ukrytej kieszonki w spódnicy sukienki.
-Ile ty masz rzeczy w kieszeniach?-spytał mnie Sebastian.
-Uwierz mi dużo-powiedziałam obojętnie.
Zabrałam się za wycinanie materaca pod kształt trumny. Zaszyłam by się nie rozpadł. Kiedy skończyłam znów położyłam pościel. Zadowolona z efektu usiadłam na nim. Wzięłam filiżankę herbaty. Nie była dobra bo wystygła. Odstawiłam ją na stolik. Spojrzałam w stronę okna. Cienie się wydłużyły. Minęło dużo czasu. Zaraz zakończy się dzień. “Nie chcesz tutaj być co?”powiedziała mi w myślach Misaki. Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Bliźniaczka miała rację. Zaczęłam myśleć nad ucieczką z tego miejsca. Może pomoże mi w tym ten chłopak?
-Jak długo jesteś tutaj?-spytałam, kładąc się na plecach patrząc w sufit.
Właściwie było mi to obojętne, spytałam by nie myślał, że go ignoruje. Zastanawiałam się jak mogę sprawić by pomógł mi uciec. Wzięłam lalkę. 

Nawet nie wiem po co go zaprosiłam do środka, ale wydawał mi się miłą osobą. Sebastian poszedł do kuchni, ja w tym czasie poszłam na górę. Rozebrałam się zostawiając kupkę brudnych ubrań na podłodze. To samo zrobiłam z Rin. Zmyłam krew w ramienia. Ubrałam sukienkę.
 https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/43/3d/ce/433dce3caaa7c86fee9365f4f4d0829d.jpg
Przyglądałam się jej przez chwilę po czym odłożyłam ją na podłogę. Spojrzałam na Sebastiana czekając na odpowiedź.


<Sebastian?>

Od Sory

Te całe nasze treningi, które odbywały się prawie codziennie to była jakaś kpina. Skoro mieliśmy uczyć się pracować w grupie to na jaką cholerę na czas treningu rozdzielali nas i stawiali przeciwko sobie. Chowanie się między budynkami i wyskakiwanie na członka własnej drużyny było dla mnie czymś naprawdę niezrozumiałym. Naukowcy to stworzenia, które były dla mnie większą zagadką niż te wszystkie osoby posiadające tajemniczą magiczną moc. Każde nawet najmniejsze nawiązanie z nimi kontaktu i tak ukończyłoby się fiaskiem, więc żadne z nas nawet nie próbowało zapytać ich co mają na  celu tego typu walki. Czyżby ostrzegali nas przed tym, ze pewnego dnia możemy stanąć na przeciwko sobie krzyżując miecze? Podejrzewam, że gdyby właśnie tak to się skończyło to z Rimear mało co by zostało.
-Sora! Sora Carter! - usłyszałam głos dobiegający zza ściany budynku, o które właśnie w tym momencie się opierałam. Był to kobiecy, słodki głosik, kompletnie odmienny niż mój. Swoją droga to mój głos niektórym mógł się wydawać jako męski, ale jakoś nie specjalnie mi to w tym momencie przeszkadzało. Znałam właściciela tego dźwięku, mimo to nie łączyły mnie z nią żadne bliższe relacje niż tylko koleżeństwo. Wyszłam zza rogu właśnie w tym momencie kiedy ona miała koło mnie przejść. Niespodziewanka!....Czy coś.
-Naukowcy stwierdzili, że jako iż jesteś w przeciwnych drużynach to być może nie będziemy się wygłupiać tak więc .... powiedzieli mi tylko tyle, że... - chyba nie zamierzała prędko przestać gadać, bo jej monolog trwał z jakieś 10 minut i dowiedziałam się z niego tylko tyle, że po mieści grasuje Alfa (a przynajmniej taka była ocena sytuacji), która niszczy wszystko dookoła jak tylko ktoś chce do niej podejść. Innym słowem Naukowcy znaleźli sobie swoje tarcze, które będą wykonywały za nich brudną robotę i ewentualnie dadzą się zabić za nich, bo przecież oni są dużo ważniejsi.
-...Czyli mamy ją...lub go... po prostu złapać? - zapytałam stojąc do niej bokiem i zerkając w jej stronę kontem niebieskiego oka. Najpierw zrobiła nieco zdziwioną minkę, no bo tak w sumie nie za bardzo ją słuchałam przez cały ten zacny monolog, wychwytywałam tylko najważniejsze informacje. Przytaknęła mi po kilku dłuższych minutach, oznajmiając dodatkowo, ze to coś to wysoki chłopak o włosach czerwony jak ogień i rogach jak u diabła. Może być ciekawie, nie powiem, jeżeli oczywiście wypuszczenie dwóch kobiet jest w tym momencie bezpieczne dla nas samych.
[...]
Jeden z głównych naukowców kazał nam się zgłosić do biura. Nie było to dla nas nic nowego, bo często byliśmy wzywani na tak zwany "dywanik", jednak naturalne Arcany... Alfy, Bety, Gammy i Omegi nie miały tam wstępu. Zegarki...albo bardziej jakieś przenośne urządzenia wyglądem przypominające trochę zegarki, a trochę telefon pozwalały nam wchodzić do miejsc zakazanych dla większości. Stawiłyśmy się tam prawie że natychmiast, jednak nasze tempo było... powolne. Nie specjalnie chciało nam się iść za teren ośrodka i wykonywać brudną robotę za naszych "oprawców". Stojąc sobie tak w bardzo ładnie urządzonym, głównym pokoju tych wyżej postawionych naukowców, przez pewien czas stałam i czekałam, aż oni dokonają wszelkich przygotować. My nie musiałyśmy zabierać ze sobą kombinezonów, które chroniły by nas przed kulami i innych takich rzeczy. Spokojnie byłybyśmy w stanie tego uniknąć, nie jesteśmy już amatorami jeśli chodzi o walkę, a przynajmniej tak nam się zdawało. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze, stwierdzając, że to i tak mnie nie dotyczy nawet nie mialam zamiaru sie odwrocić. Jak widać popełniłam błąd, gdyż osobą, która weszła do biura był....
-...Dziadek? - zapytałam bardzo cicho nie ukrywając zaskoczenia. Starzec lekko łysawy i z siwą brodą przechodząc zmierzwił delikatnie moje białe włosy. No tak... nie każdy tutaj wiedział, że jestem wnuczką założyciela, a mnie też nie było to na rękę ze względu na całkiem inne przywileje.
-Coś taka zdziwiona? Rzadko tutaj zaglądasz więc mnie nie widujesz, chociaż ty dużo też się nie zmieniasz. Twój wygląd sprawia, że traktuje cie jak własną córkę tylko.. - oznajmił mi ochrypniętym głosem siadając sobie spokojnie w fotelu naprzeciwko mnie. Wskazał palcem na miejsce między moją szyją a brzuchem co sprawiło, że bardziej naciągnęłam czarny płaszcz i stanęłam bokiem, żeby czasem nie patrzył na coś na co nie powinien. Boże taki stary a taki bezpośredni i nieprzyzwoicie szczery.
-Oh już się tak nie zakrywaj. Po prostu w porównaniu do swojej matki, masz nieco więcej do pokazania. - machnął kilkakrotnie ręką następnie wskazując nam broń naładowana strzałkami usypiającymi. To serum, które się w nich znajdowało nie tylko usypiało, ale też wymazywało wszelkie wspomnienia związane z światem zewnętrznym. Podobno można je sobie przypomnieć tylko po ujrzeniu tych samych rzeczy, albo tych samych sytuacji. Moje wspomnienia nie były wymazane przez co doskonale pamiętałam wszystko co miało miejsce w przeszłości, tylko nie wiem czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie.
-Skoro twarz i urodę odziedziczyłaś po matce, to co chowasz w swoich majteczkach, Carter? - teraz odezwał się kolejny męski głos stojący z brzegu. Nie widziałam go wcześniej może właśnie dlatego, że stał w najgłębszych czeluściach biura. Chował się czy czekał na swoją kolej. Raphael Malavine, największa zakała Sigm jaka istnieje, czarna owca, której nikt nie lubi jednak.... nikt jej nie dotknie bo jest równie silny co my wszyscy. W jednej chwili wypuściłam spokojnie powietrze z ust, zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam: kilkoma spokojnymi krokami podeszłam do blondyna. Najpierw patrzyłam przed siebie, czyli w jakiś punkt na jego klatce piersiowej, ale już za chwile uniosłam wzrok łapiąc chłopaka za kołnierz koszuli. Stal przy ścianie więc uderzenie go plecami o płaską powierzchnię... nie było jakoś specjalnie trudne. Zbliżyłam się na dość niebezpieczną odległość jak do takiego zboczeńca, a następnie ściągnęłam go na wysokość moich oczu.
-Może to sprawdzisz, Malavine? - prychnęłam cicho dokładnie obserwując jego reakcję. Nie bał się mimo, że moje spojrzenie nie należało do tych najmilszych. Uśmiechał się tak jak zawsze, ale chyba odpuścił gdyż tylko pomachał głową i natychmiast wyrwał się z mojego uścisku.
-Już, już nie bijcie się! - Hyou bardzo szybko wbiegła między nas żeby zapobiec rozlewowi krwi. Współczuję jej z całego serca, że musi siedzieć z tym idiotą w Team'ie.... naprawdę. 
-Raphael będzie was osłanial w razie gdybyście sobie nie radziły, znaczy...
-On sam jest bardziej niebezpieczny niż ta Alfa. - oznajmiłam podchodząc do biurka i biorąc z niego broń. - Tutaj będzie bardziej... kontrolowany, więc idziemy same. - nie patrząc nawet w stronę ciemnoskórego... po prostu wyszłam razem z moja białowłosą, kocią towarzyszką.

( Hyou? )

Od Sebastiana - C.D Mei

Naukowcy wygonili mnie z domu pod pretekstem "Musisz poznać innych by nie wpaść w stany depresyjne spowodowane samotnością" Westchnąłem ciężko. Ci to zawsze mają problem. Nie rozrabiam i siedzę grzecznie w domu. Źle. Próbuje uciec, też źle. Niech się zdecydują. Idąc chodnikiem między  domami innych rozglądałem się w poszukiwaniu kogoś do rozmowy. Im szybciej to załatwię tym szybciej dadzą mi na jakiś czas spokój. Widząc dziewczynę siedzącą na szmaragdowej trawie podszedłem do niej. Na oko miała jakieś 16-17 lat, jeszcze dziecko. Stanąwszy obok niej chciałem jakoś zagadać jednak czarnowłosa panienka mnie uprzedziła:
-Proszę Misaki teraz możesz powiedzieć, a nie mówiłam-Spojrzałem na nią zdziwiony i lekko zmieszany odparłem:
-Ekhem, ale ja nie jestem Misaki-Dziewczyna niczym jakieś dzikie zwierze zerwała się na równe nogi wyczarowując w swych dłoniach broń. Uniosłem dłonie do góry w geście iż nie zamierzam jej nic zrobić oznajmiając przy tym spokojnym tonem:
-Hej spokojnie-Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów po czym nie odrywając swego spojrzenia ode mnie schyliła się po jakiś przedmiot. Gdy mu się przyjrzałem zobaczyłem lalkę o szarej cerze, brązowych włosach i szaroniebieskich oczach. Jednak ten brąz zdobiący jej główkę pokryty był czerwienią tak samo ubranka. Przyjrzałem się dziewczynie, nie widać było po niej by była ranna. Szkolny mundurek, przepaska na oku. Moje bezczelne przyglądania się nieznajomej przerwało pytanie:
-Kim jesteś?-Bez zastanowienia odparłem:
-Sebastian Trompeur. Z kim mam przyjemność?
-Mei Misaki-Uśmiechnąłem się delikatnie. Nie za bardzo wiedziałem co dalej. Co powiedzieć. Co zrobić. Dlatego zapanowała cisza. Na szczęście albo i na nieszczęście przerwał nam jakimś mężczyzna, który podszedł do Mei wręczając jej klucz oznajmiając przy tym:
-Masz. Zachowuj się normalnie inaczej spotkają cię przykre konsekwencje-Spojrzałem badawczo na oddalającą się od nas sylwetkę mężczyzny. O co mu chodziło? Czyżby ta mała nie pozorna duszyczka coś zrobiła? Zerknąłem na Mei, która ruszyła w kierunku wyznaczonego jej domu. Nie wiem czemu, czy kierowany zwykłą uprzejmością czy też chęcią opieki nad młodszą podopieczną ośrodka, podszedłem do dziewczyny pytając jej:
-Widzę, że jesteś nowa. Co ty na to bym przyrządził ci coś pysznego. Pewnie jesteś głodna-Czarnowłosa panienka spojrzała mi bez wyrazu w oczy po czym uchyliła drzwi wpuszczając mnie do środka. Nie rozglądałem się za bardzo, ponieważ kuchnia znajdowała się bardzo blisko, tak, że nie było potrzeby jej szukać. Idąc w stronę wyłożonego płytkami pokoju oznajmiłem:
-To ty się rozgość w swoim domku, a ja zajmę się jedzeniem-Otworzyłem lodówkę szukając potrzebnych mi składników. Uderzyłem się w czoło. Głupi nie spytałeś jej co takiego lubi. Stojąc jak głupi w tej lodówce zastanawiałem się co każdy lubi. Niektórzy nie przepadali za słodkościami inni nie jadali ostrych rzeczy. Co za nie fajna sytuacja. Po dłuższej chwili wziąłem ziemniaki leżące w dolnej półce, bułki,mięso, sałatę, pomidora, ogórka i ketchup. Chyba każdy lubił fast-food'y. Wyłożywszy wszystkie składniki na blacie kuchennym umyłem ręce i przystąpiłem do przyrządzania hamburgera i frytek. Smażenie mięsa, podpieczenie bułek by były chrupkie, obranie i pokrojenie ziemniaków tot tylko kilka z czynności, które musiałem wykonać. Nie powiem trochę zajęło mi to czasu. Siedziałem w kuchni ponad godzinę, ale co się dziwić by przygotować dobry posiłek trzeba się napracować. Ułożywszy wszystko ładnie na tacy ruszyłem z nią do góry. Stojąc przed drzwiami pokoju Mei delikatnie w nie zapukałem. Dopiero po dłuższej chwili  usłyszałem ciche "Proszę" Wszedłszy do środka trochę się zdziwiłem. Pełno tu lalek. Porcelanowych, drewnianych, dużych, małych. Ja kto się mawia od koloru do wyboru. Uśmiechnąłem się do Mei, która trzymała w dłoni czaszkę obracając ją we wszystkie strony. Podałem tacę z jedzeniem dziewczynie mówiąc przy tym:
-Mam nadzieje, że będzie ci smakować. Bon appétit.-Usiadłem pod ścianą rozglądając się po pokoju koleżanki. No nie powiem budził pewien nie pokój, zwłaszcza gdy wiedziało się, że należy jeszcze do dziecka. Zastanawiało mnie co ona o mnie myśli. Czy uważa mnie za natrętnego?

(Mei?)

poniedziałek, 27 czerwca 2016

S05 - Yukimaru Miyagi!

KONTAKT: Świeca || natalka.mat@gmail.com
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
IMIĘ & NAZWISKO: Yukimaru Miyagi
PSEUDONIM:  Shibakariki (jap. Kosiarz) ~ Jest to związane z jego arcana, dzięki którym widzi dusze zmarłych
WIEK: 20 lat
PŁEĆ: Mężczyzna
STOSUNKI:
  • Leo Vreinh - kapitan drużyny oraz przyjaciel. Niedługo po tym jak Yuki pojawił się w ośrodku i odważył się wyjść pozwiedzać wpadł na grupkę ludzi, którym się to zdecydowanie nie spodobało… Wtedy tez spotkał Leo po raz pierwszy. Zaprzyjaźnili sie dzięki… Toppū (kot).
  • Hyou Yukimura - Mimo wyjątkowych kształtów dziewczyny jest ona dla niego jak siostra, której nigdy nie miał :”). Nie przeszkadzają mu jej niektóre dziwne zachowania, a do widoku jak dziewczyna paraduje po ulicach w bieliźnie zdołał przywyknąć, jednak mimo to woli gdy się ubiera jak gdzieś wychodzą.
  • Raphael Malavine - Chociaż czasami ręce przy nim opadają oraz jest dla Yuki’ego zbyt “gwałtowny” to uwielbia on go tak jak resztę team’u. Jedynie w momentach gdy Raphael jest poważny Yukimaru nie ma pojęcia jak się zachować, dzieję się to tak rzadko, że chłopak jeszcze nie zdołał do tego przywyknąć.
ORIENTACJA: Heteroseksualizm (tak tak, wmawiajmy to sobie xD)
SYMPATIA: By ktos mu sie spodobał - musi go najpierw poznać, a że nie przepada za poznawaniem nowych ludzi to co innego.
W ZWIĄZKU Z: ---
CHARAKTER: Yukimaru, choć nie zawsze na takiego wygląda, jest pogodnym chłopakiem, który nawet od czasu do czasu się uśmiechnie szczerze ukazując tym samym dołeczki ~ <3. Zazwyczaj jednak trzyma się na uboczu, nie lubi zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi, gdy trwają dyskusje pomiędzy sigmami bierze w niej udział tylko jeśli chodzi o naprawdę ważne rzeczy (taki trochę z niego leń). Nie znosi samotności, nie wie zazwyczaj co powinien wtedy ze sobą, wiec nie robi wtedy nic. Choć najchętniej przespałby cały dzień ma problemy by zasnąć w nocy, często włóczy się wtedy po ulicach. Jako przyjaciel jest wierny jak pies, i choć nie jest łatwo mu się do logos przekonać, to jeśli jakaś osoba, którą lubi go okłamie potrafi szybko jej wybaczyć. Stara się nie kłamać i mu to nawet wychodzi, o ile uzna się tak jak on, że drobne kłamstewka to nie kłamstwa ~
APARYCJA: Chodzi wiecznie zgarbiony co odejmuje mu kilku centymetrów, choć i bez nich jest wysoki, skoro normalnie ma 186cm. Posiada białe, niczym płatek śniegu, włosy, a jego karnacja jest dziwnie niepasująca do nich, bo nie blada a “normalna”. Całe jego ciało pokrywają fioletowe znaczki (takie jak na obrazku), gdy widzi on fragment przyszłość świecą się one oraz jego oczy na biało. Sylwetkę ma szczupłą, jednak umięśnioną, a dzięki dosć szerokim barom nie wydaje się taką chudziną :”).  Zazwyczaj ubiera się tak by było mu wygodnie i nie za gorąco, jednak czasami cos mu siada na mózg i stara się ukryć jak najwięcej znaków na ciele, zazwyczaj są to dni gdy jego psychika jest osłabiona bardziej niż zwykle ~
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Dzień rozpoczyna od puszki piwa
  • Niedługo po tym jak zjawił się w ośrodku znalazł małego kociaka (Toppū) i od tej pory się nim zajmuje~ 
  • Wpieprza za trzech a i tak jest wiecznie głodny, dodatkowo nie tyje od tego, więc może zjeść co chce i ile chce ~
  • Potrafi grać na skrzypcach, jednak nie robi tego często
GŁOS: Adele - Hello (Cover by Taka from ONE OK ROCK)
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
ARCANA {1}
RODZAJ: Sigma
NAZWA: Sakkaku (jap. iluzja)
KOLOR AURY:  Ametystowy
RANGA: 5
PD: 8000pkt
OPIS: Ta arcana jest ściśle związana z jego wyobraźnią. Potrafi wytworzyć wszystko  niczego, jednak by tego dokonać musi dokładnie wyobrazić sobie daną rzecz.
ATAKI:
  • Tsūru - Po wypowiedzeniu tego słowa pojawia się przed nim bron, którą wcześniej sobie wyobraził. Zazwyczaj jest to albo łuk albo mały sztylet.
  • Basho - Kieruje się go w stronę przeciwnika, i ma na celu uwięzienia tej osoby w pułapce umysłu. Działa to tylko na umysły słabsze, bądź osłabione od np. trunków. Taki człowiek widzi pustynie, i czuje się tak jakby naprawdę tam był.
  • Bōei - Choć do ataków zbytnio nie należy można też spróbować go do tego użyć. Jest to tarcza koloru jego aury, która broni go przed większoscia nadlatujących ataków, działa nawet bez jego interwencji, wygląda tak jakby była “żyjącą istotą”, która sama decyduje co robi.
 ARCANA {2}
RODZAJ: Sigma
NAZWA: Wādo tamashī (jap. słowo dusz)
KOLOR AURY:  Ametystowy
RANGA: 5
PD: 8000pkt
OPIS: Jego druga arcaną - wszczepioną przez naukowców jest chyba jedną z gorszych jakie można posiadać. Chłopak oprócz tego, że posiada różne ataki często też doświadcza ujrzenie przyszłości (dosłownie jest to kilka sekund, i jedyne co widzi to kilka “obrazów”), nie potrafi tego kontrolować, a taka wizja kosztuje go spoko wysiłku. Dodatkowo oprócz nieprzyjemnych wizji chłopak od czasu do czasu dostrzega czegoś czego nie powinien widzieć nikt żywy, czyli dusz osób którym nie poszczęściło się i zmarli.
ATAKI:
  • Pōru - złote wstęgi, które oplatają jego ręce kierują się do przeciwnika i oplatają go tak by nie mógł ani drgnąć. Wtedy taka osoba powoli, powolutku zaczyna przemieniać się w złoty posąg, który jest równoznaczny ze śmiercią~ 
  • Sukui - Cóż ten atak działa na dwa sposoby. Pierwszy jest skierowany wyłącznie na dusze zmarłego, dzięki temu może ona zaznać zbawienia i przestać się błąkać po tym świecie, jednak nie jest tak kolorowo jak się wydaje. Drugi sposób używany jest podczas zwykłej bitwy, może wtedy przyzwać jedną z tych duchów, którym wcześniej “pomógł”.
  • Kōkan ~ Potrafi na kilka chwil (długość zależy to od siły psychicznej ofiary) przenieść się do ciała przeciwnika i go kontrolować. Raniąc go nie zrani siebie, jednak będzie odczuwał ból, a przy śmierci tej osoby, gdy Yuki jest dalej “w nim” umiera i on.

[Quest 1] Od Mai

Dzień jak co dzień. Wstaję, myję się i idę do szkoły gdzie spotykam się z przyjaciółmi nie tylko w celu zdobycia wiedzy ale i w towarzyskich. Po ośmiu godzinach lekcji wróciłam do domu. Tam czekała mama z obiadem. Była to niewysoka kobieta o lekko opalonej cerze i białych włosach.Powitała mnie w szerokim uśmiechem.
- Jak było w szkole? -Zapytała. Niby zwykłe, codzienne pytanie, a jednak zawsze lubiłam na nie odpowiadać. Usiadłam do stołu, plecak położyłam pod ścianą.
- Wszystko dobrze. Dziś dostaliśmy pracę w grupie więc jutro idę do Sary, Juli i Sama - oświadczyłam. Mama chyba znała moich znajomych prawie tak jak ja - Mamy projekt oddać za trzy dni.
- A z czego? - Powiedziała podając mi miskę z zupą. Grzybowa. Moja ulubiona.
- Dziękuję - odparłam i odpowiedziałam na pytanie - Z mechaniki - Tak chodziłam do te specjalnego technikum skupiającego się na nowoczesnej technologi. Przydatna rzecz w tych czasach. - Mamy zaprojektować prosty mechanizm - Nie opowiadałam jej o szczegółach ponieważ i tak by ich nie zrozumiała. - Jake już wrócił? -spytałam się jej.
- Wróci za godzinę, podobnie jak ojciec - odparła. Zabrałam się za jedzenie obiadu. Gdy skończyłam odniosłam i zmyłam miskę. Mama już zajmowała się swoimi rzeczami. Szybko odrobiłam pracę domową i zajęłam się nauką nowego utworu na pianinie. Nie byłam w tym kierunku jakoś wybitnie uzdolniona ale lubiłam to. Po kilku godzinach usłyszałam dzwonek do drzwi. Postanowiłam sprawdzić kto to. Nie byłam jedyną ciekawą przybysza. Przy drzwiach stała cała nasza rodzina - Mama, ojciec i brat. Podeszłam bliżej aby przyjżeć się - jak się okazało przybyszom. Byli ubrani w białe fartuchy. Jak lekarze - pomyślałam. Po minie rodziców widziałam, że nie byli zadowoleni z ich obecności.
- Co jest? -zapytałam zaciekawiona.
- Jesteśmy tu po ciebie i po twojego brata - wyjaśnił wysoki mężczyzna w średnim wieku - Wasze życie zmieni się teraz. Macie pięć minut na spakowanie waszych najważniejszych rzeczy i ruszenie z nami - Chwilę zajęło mi przeanalizowanie wszystkich faktów.
- Ale dlaczego? Nie możemy tu po prostu zostać? - Było to dla mnie dziwne i szokowało mnie. Przecież nic złego nie zrobiliśmy. Przynajmniej ja.
http://wallpapercave.com/wp/6m7udmx.jpg- Nie dyskutuj. Dwie minuty - odezwał się inny z przybyszów.
- Nie chcę! - krzyknęłam - Nigdzie nie pójdziemy!- zaprotestowałam. Wraz z bratem przecisnęliśmy się między nimi i zaczęliśmy biec przed siebie. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że tamci ludzie ruszyli za nami. Wbiegliśmy do lasu.
Najwidoczniej goniący nas byli szybsi bo zbliżali się coraz bardziej. W pewnym momencie Jake stanął. Zatrzymałam się i odwróciłam w jego kierunku.
- Biegnij - zawołał. Po chwili padł i stracił przytomność. Była to sprawka tamtych ludzi. Ruszyłam przed siebie nie oglądając się na boki. Łzy płynęły mi po policzkach. Nie wiem już gdzie byłam. Było ciemno. Bolały mnie nogi i płuca od ciągłego wysiłku. Stanęłam na chwilę by odpocząć, bo nie słyszałam kroków podążających za mną. Był to mój bład. Chwilę potem padłam na ziemię i straciłam przytomność.

***
Gdy odzyskałam przytomność poczułam jak jakiś płyn przedostaje się do mojego organizmu. Nie powiem, parszywe uczycie. Nigdy nie lubiłam szczepionek ani pobrań krwi. Zawsze czułam igły, rurki od wenflonów oraz uciekający lub wpływający płyn. Nie miałam siły się ruszyć. Niedługo po przebudzeniu znów straciłam przytomność. Nie wiem czemu ale moją ostatnią myślą było to, że zawiodę moich przyjaciół i nie będę mogła pomóc im w projekcie.
***
Obudziłam się w pokoju. Był on przestronny i pusty. Nie był to mój pokój. Jak właściwie wyglądał mój pokój? Czy ja go w ogóle miałam? Czułam ogromną pustkę. Rozejrzałam się po całej powierzchni mieszkalnej. Była tam kuchnia, łazienka, salon, przedpokój i moja sypialnia. Gdzieś znalazłam dokument. Było na nim napisane : Mai Shine. To chyba ja. Z informacji na nim dowiedziałam się, że mam 18 lat. Wyczytałam z niego mój adres zamieszkania. Najwidoczniej było to to miejsce. Spojrzałam na zegarek. Była czternasta. Czemu tak długo spałam? W salonie znalazłam keyboard . Podłączyłam go do prądu i zaczęłam odtwarzać jakąś melodię. Nie znałam jej ale moje ręce pamiętały ją. Bez problemu mogłam odtworzyć ją. Po chwili wyszłam z mieszkania. Był tam numer 42. Taki sam jak na dokumencie E42. Nie wiem co oznaczała litera E ale się dowiem. Opuściłam budynek i zaczęłam się wokoło rozglądać. Szłam przed siebie, a jak skręcałam starałam się zapamiętać trasę, którą szłam. Wszystko było dla mnie obce. W pewnym momencie na mojej drodze stanął czarnowłosy chłopak. Był wysoki, wysportowany, a jego skóra była delikatnie opalona. Miał oczy identyczne do moich. Czułam, że go znam. Podeszłam do niego.
- Jake? - zapytałam niepewnie.
- Tak - odparł i uśmiechnął się. Przytuliłam się do niego. Nie byłam już taka sama.
- Wiesz co to za miejsce? - Miałam nadzieję, że chociaż on wie cokolwiek. Chociaż pewnie wiedział to samo co ja.
- Niestety nie - pokręcił przecząco głową - Jak tu trafiłem straciłem większość wspomnień. Pamiętałem ciebie. Dlatego wyszedłem cię szukać.
- Też nic nie pamiętam. Może po prostu miało tak być?
- Nie wiem.
Rozmawialiśmy jeszcze przez długi czas aż zaczęło się ściemniać.Potem ruszyliśmy do swoich mieszkań. Przez długi czas myślałam o tym co się dzisiaj wydarzyło oraz o tym co mogło być kiedyś. Starałam się przypomnieć sobie choć część, odzyskać wspomnienia. Lecz było to na nic. W końcu dałam sobie spokój i poszłam spać. Miałam kilka ubrań i książek wiec nie było tu tak zupełnie pusto. A i jeszcze był kaktusik. Zasnęłam o dziwo szybko.
***
Wstałam rano. Było koło ósmej więc postanowiłam pobiegać i przy okazji poznać okolicę. Jak się okazało był to większy teren niż się spodziewałam. Widziałam tam też innych ludzi w różnym wieku. Nie podeszłam do nich i nie spytałam się, bo po prostu byłoby mi głupio. Po paru godzinach spotkałam brata. Uznaliśmy, że powinniśmy znaleźć coś w rodzaju przyuczenia do zawodu i pracę. Mieliśmy trochę pieniędzy na start ale na długo nie starczą. Tego samego dnia znalazłam pracę w barze jako kelnerka. Miałam pracować 4 dni w tygodniu. Praca zaczynała się od przyszłego tygodnia. Wraz z bratem postanowiliśmy też ćwiczyć nasze arcany. Zauważyłam, że większość jak nie wszyscy je posiadają. Pomimo pracowitości dnia nie był on męczący. Teraz zaczynałam swoje życie od nowa. Muszę się dostosować - od nowa.

Od Mei - Do Sebastiana

-Mei to nie tak jak myślisz-powiedział Kouichi.
-To dlaczego mnie tak nienawidzisz?-spytałam czując piekące łzy pod powiekami.
-Mei po prostu kocham kogoś innego-powiedział ciepłym głosem na wspomnienie tamtej dziewczyny.-Nie mówiłaś, że twoja klasa jest przeklęta. Nie chce mieć z wami nic wspólnego! Chcę jeszcze pożyć.
Odwrócił się i odeszedł bez słowa pożegnania.
-Kouichi-szepnęłam za nim.
***
-Mei obudź się-usłyszałam głos naukowca.-Jesteśmy na miejscu.
Otworzyłam oczy. Poprawiłam opaskę na oku.
-Jesteśmy na miejscu Rin-szepnęłam lekko zachrypniętym głosem do lalki siedzącej na moich kolanach.
Lalka w odpowiedzi kiwnęła głową..Próbowałam sobie przypomnieć kto mnie tu wysłał oraz czym był ten dziwny sen. Wysoki mężczyzna w fartuchu otworzył drzwi od samochodu. Wysiadłam razem z Rin. Wszystko pachniało tutaj inaczej niż w domu. Ośrodek był dziwny. Poprowadzili mnie do dziwnego pokoju i zaczęli przepytywać z dziwnych rzeczy. Po chwili odwrócili się notując coś w swoich dziwacznych zeszytach. Podniosłam z tacy długie i ostre nożyczki. Niewiele myśląc wbiłam je sobie w środek dłoni. Palący ból przeszył mnie aż do ramienia. Pociągnęłam przedłużając ranę. Tworzyłam na skórze wzory. Aż do ramienia. Czerwona krew wypływała obficie z rany, plamiąc rękaw mundurka, spódniczkę i włosy Rin oraz kapiąc na białą podłogę. Uniosłam zakrwawioną dłoń by zrobić to samo z drugą ręką. Powstrzymał mnie krzyk jednego z naukowców. Przypadł do mnie i wyrwał mi nożyczki wyrzucając je daleko poza mój zasięg. O razu podniósł moją rękę do góry, żeby krew chociaż trochę przestała płynąć. Rin zsunęła się z kolan i wpadła do kałuży krwi na podłodze. Kiedy wytarli krew by zobaczyć jak głębokie były te nacięcia im twarzom ukazała się biała skóra bez choćby małego zadrapania. Otworzyli szeroko oczy ze zdziwienia.
-Co?-mruknął jeden z nich.
-Przecież sam widziałem jak rozcina swoją skórę!-krzyknął ten co wyrwał mi nożyczki.-Poza tym wszędzie tutaj jest krew.
-Remedium-wyszeptałam.
-Co?
-Remedium-szepnęłam znów.
-Może to coś wspólnego z jej Arcaną?-mruknął jeden z naukowców.-Pokaż nam swoje lewe oko Mei.
Uniosłam dłoń do opaski.
-Nie!-krzyknęłam zasłaniając się rękemi przed dłońmi chcącymi zerwać mi opaskę. Nie chciałam jej zdejmować.
Zmusił mnie do tego jeden z naukowców. Zerwałam na się równe nogi. Oślepiający zielony błysk światła wystrzelił z mojego oka trafiając tego naukowca w oko. Ten człowiek wrzasnął.odsuwając się ode mnie i zakrywając krwawiącą część ciała. Zasłoniłam moje zielone oko. I szybko zasłoniłam je opaską.
-Zabierzcie ją stąd!-krzyknął.-Zamknijcie w pokoju i pod żadnym pozorem nie wypuszczajcie! Pilnujcie jej!
Próbowałam bronić się przy pomocy ataków, których zdążyłam się nauczyć zanim zostałam tutaj nie mal siłą zabrana. Jednak po chwili poczułam zdradliwe ukłucie w szyję. Na chwilę zanim zniknęłam. Znów stałam się widoczna. Ciemność zamajaczyła mi przed oczami. Próbowałam z nią walczyć, ale na próżno. Poczułam uderzenie o podłogę.
***
Głowa bolała mnie jak nie wiem co. Powoli podniosłam się z łóżka. “Ale brzydkie”pomyślałam. Wstałam powoli. “Powinnaś być ostrożniejsza Mei”powiedziała w mojej głowie Misaki. “Nie każ mi się o ciebie martwić”
-Nie moja wina-mruknęłam.-Sam się prosił.
Moich rzeczy jeszcze nie przynieśli. Pewnie je przeszukiwali czy coś. Pod ścianą stały kupy gazet. Kiedy stanęłam na nogi coś zagrzechotało mi w kieszeni. Sięgnęłam do niej i wyciągnęłam zapałki. “Mei nie rób tego!”krzyknęła Misaki pojawiając się obok mnie. “Zrobisz sobie krzywdę!”
-Nie martw sie Misaki. Nic mi nie będzie-powiedziałam obojętnie.
Rozsypałam gazety i dla efektu połamałam wszystkie drewniane rzeczy i dorzuciłam do stosu. Zapaliłam zapałkę i podpaliłam gazety. Pokój szybko wypełnił się duszącym i śmierdzącym dymem. Powoli drewniane rzeczy zaczęły się zajmować. Usiadłam sobie przy tym “ognisku” grzejąc dłonie razem z Rin. Po chwili drewniana podłoga zaczęła zajmować się ogniem. Odsunęłam się lekko. Nagle drzwi do pokoju zostały otwarte. Wbiegli ochroniarze. Dwoje z nich trzymało gaśnicę. Jeden wyciągnął mnie z płonącego pokoju.
-Co ci strzeliło do głowy?!-krzyknął na mnie tamten ranny naukowiec, wyrywając mi zapałki. -Chciałaś puścić nas z dymem?
-Tak-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Cholerna dziewucha-mruknął cicho ochroniarz.
-Słyszałam-powiedziałam patrząc na niego ponurym wzrokiem.
-Nie potrzeba jej już obserwować, zabierzcie ją do jej prawdziwego pokoju-mruknął naukowiec.-Zabierzcie wszystko czym może się skaleczyć lub wszystkie elementy zapalające.
Zaprowadzili mnie do jakiegoś miejsca wyglądającego trochę jak spacerniak w więzieniu.
-Musisz chwilę poczekać G28 kończą właśnie rezwizję twoich rzeczy-powiedział wracając do środka zamykając za sobą drzwi.
“No to zajebiście”pomyślałam
-Proszę Misaki teraz możesz powiedzieć, a nie mówiłam-powiedziałam do bliźniaczki.
Usiadłam na ziemi. Misaki milczała jak na złość.
-Ekhem, ale ja nie jestem Misaki-powiedział ktoś.
Szybko zerwałam się na równe nogi. Z moich dłoni wyrosły ostrza, błysnęły w słońcu. A wokół ramion pojawiły się równie błyszczące łańcuchy ostro zakończone.
-Hej spokojnie-powiedział chłopak unosząc dłonie do góry.
Broń rozpłynęła się w powietrzu wracając tam skąd przybyła. Zmrużyłam oczy przyglądając mu się podejrzanie. Wciąż go obserwując schyliłam się po Rin.



 http://data.whicdn.com/images/23631380/superthumb.jpg
-Kim jesteś?-spytałam kładąc Rin na ramieniu.
Chłopak uważnie mi się przyjrzał. Zauważyłam tatuaże na jego ramieniu. Podniosłam wzrok, żeby spojrzeć w jego twarz, gdyż znacznie górował nade mną zasłaniając piekące słońce.

<Seba-chan?>

Od Hyou

Huh, może ten pomysł z rozbieraniem się nie był zbyt dobry... to mogło zakończyć się troszkę lepiej niż zwykle. No ale co, przecież mnie znali i ich to nie zaskakiwało, to Raphael jest kretynem. Jednak sądzę, że nawet mimo naszych wygłupów, Leo długo nie potrafił się gniewać, jeśli w ogóle można to tak nazwać. Zwykle po prostu łapał się za głowę i obdarowywał nas srogim spojrzeniem. Kiedy naukowcy wydali naszemu kapitanowi rozkaz, wzięli się za mnie: kazali się ubrać w specjalny kostium, który z resztą nie był taki wygodny na jaki z początku wyglądał. Wyszłam jak poparzona z szatni, skacząc od miejsca do miejsca. Próbowałam daremnie ułożyć na sobie strój, który coraz bardziej opijał mnie w najmniej spodziewanych miejscach. Gdy się z nim uporałam, wzrokiem powędrowałam w stronę swojej właśnie rozgrzewającej się drużyny. Po co rozgrzewka, jak można od razu zacząć walczyć? Hmm... swoją drogą pomysł naukowców, że mamy walczyć przeciwko sobie bardzo mi się nie podobał i mimo wszystko popierałam drużynę w tej kwestii. O wiele lepiej jest uczyć się niezbędnej dla nas współpracy. Tak czy inaczej, nawet gdybym chciała, nie mogłabym się postawić naukowcom. W związku z tym szybko została przydzielona mi druga osoba, jaką był Yukimaru. Spośród mojego całego teamu, to właśnie z nim wolałam się nie konfrontować. I nie chodzi tu o umiejętności, a o to, że traktuję go jak brata, w dodatku trochę inaczej niż Leo czy Raphaela (no o nim to w ogóle nie wspomnę). No ale poza tym... może być niezła zabawa. Uśmiechnęłam się pod nosem, wyciągając zza pleców wcześniej przygotowany smukły łuk. Runy przez chwilę zaświeciły jasnym blaskiem, po czym ponownie przybrały postać małych, ledwo widocznych wcięć w drewnie.
– Ale co, mam w ciebie strzelać? – zdziwiona uniosłam brwi. Odruchowo spojrzałam w stronę reszty. Wszyscy uaktywniali swoje Arcany, wymierzając ataki prosto w osoby stojące przed. – A to nie jest trochę niebezpieczne? – mimo wyraźnych dowodów, to co wymyślili naukowcy wciąż zmuszało do refleksji.
– Nie podoba mi się to – po dłuższym czasie oznajmił, nic nie robiąc.
Tym gestem także dał mi do zrozumienia, że nie zamierza walczyć. No cóż, ja również nie miałam chęci i kompletnie nie podobała mi się ta sytuacja. Tymczasem, druga drużyna Sigm tańczyła tak, jak im zagrano. Okładali się atakami dokładnie sprawiając wrażenie, że nigdy się nie poznali... Heej, to była drużyna! Naprawdę potrafią się wczuć... Po jakimś czasie naukowcy opuścili arenę, ale zapewne będą nas w jakiś sposób obserwować. Mimo to większość czasu spędziliśmy razem z Yukimaru i Raphael'em na debatowaniu, mniej na same testowanie swoich umiejętności, co i tak przychodziło nam bardzo opornie. W końcu naszą uwagę przykuł spokojnie nadchodzący Leo z rękami w kieszeni. Rozglądał się po całej arenie.
– Co tak długo, Kicia? – od razu z uśmiechem zaczepił go Rafa.
– Problem z... – zaczął niepewnie – z Alfą – machnął obojętnie dłoniom i raczej nie chciał powiedzieć nic więcej. Zrobił to, co mu kazano. Chociaż, przykładowo dla mnie, byłaby to znakomita szansa na ucieczkę.
– Nie mam pojęcia, co kombinują naukowcy – dołożył Yukimaru, opierając się o zimny, kamienny blok. – Ale ich działania jedynie mijają się z celem.
Od kiedy tu przyszliśmy minęło dokładnie trzy godziny, a zauważmy, że u naszego gospodarza Raphael'a również spędziliśmy dużo czasu. Cóż, niedługo czas się zbierać. I skutecznie umożliwił nam to donośny, szumiący głos naukowca ukryty w tych śmiesznych urządzeniach przymocowanych do ścian: głośnikach.
– Trening zakończony. Wszystkich proszę o pojawienie się w ośrodku.
Przebranie się i poddanie badaniom było tylko formalnością, a w praktyce zajęło nam to kolejną godzinę.
To był zdecydowanie ciężki dzień, który wymagał od nas nie tylko wytrwałości, ale także poświęcenia. I mimo że byłam ogromnym leniem, podporządkowałam się wszystkim rozkazom, o ile poparł je Leo, który z resztą wcześniej znikł na co najmniej pół treningu. No nieźle. Na początku chciałam zacząć go szukać... może coś mu się stało, słyszałam strzały, ale ostatecznie Yukimaru mnie powstrzymał, zanim zrobiliby to sami naukowcy. Generalnie miałam do naszego kapitana kredyt zaufania, ale czasami nawet najsilniejsza jednostka pada... Najważniejsze było jednak to, że teraz jest teraz, a Leo stoi obok nas w drodze do domów. Każdy mieszkał wzdłuż chodnika, więc dotarcie nie było zbyt problematyczne. Trening trwał dość długo, dlatego chwili naszej wędrówki towarzyszył łysy, wielki księżyc oświetlający ciemne, spowite mrokiem niebo. Wiatr delikatnie hulał, unosząc nieudolnie moje długie, białe włosy ku górze. Na rękach miałam gęsią skórkę.
– Heej, nie spieszcie się tak! – rzuciłam nagle, wskakując pomiędzy Raphaela a Leo. Właśnie oni byli w tej chwili najbliżej mnie, mimo że powoli dąsałam się w tyle. – Włączmy sobie jakiś film! To był wykańczający dzień, przydałaby się chwila relaksu – położyłam ręce na ich ramiona. Byli wysocy, więc to sprawiało mi trochę problemów. W trakcie wypowiadania ostatniego słowa,  zachęcająco rozmasowałam ich spięte mięśnie w okolicach barków. Nie przyjmowałam odmów. Nie wmówią mi, że są zbyt zmęczeni na to, by trzymać oczy otwarte. A ja oczywiście potrafię być niewygodna, jeśli chodzi o moje zachcianki.

< Raphael/Leo? >

niedziela, 26 czerwca 2016

G42 - Mai Shine!

KONTAKT: ♠lilian 123♠
PEŁNE ZDJĘCIE: >> klik <<
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
IMIĘ & NAZWISKO: Mai Shine
PSEUDONIM: ---
WIEK: 18 lat
PŁEĆ: Kobieta
STOSUNKI:
  • Jake Shine - brat. Ma z nim niewiele wspomnień gdyż rzadko spędzali ze sobą czas ale gdy jedno potrzebowało drugiego zawsze przy sobie byli.
ORIENTACJA: Heteroseksualizm
SYMPATIA: Brak
W ZWIĄZKU Z: brak
CHARAKTER: O Mai nie można powiedzieć jednego - że, jest słabą dziewczyną. Może i na taką wygląda ale potrafi być silną kobietą. Do każdego człowieka ma nieco inne podejście. Jednak każdemu pomorze w potrzebie. Nie boi się wyzwać. Śmiało zakłada się gdy wie, że może wygrać. Ten kto pobieżnie poznał jej charakter może stwierdzić, że dziewczyna da sobie radę w życiu, nic nie stanie jej na drodze. Lecz jest człowiekiem i też ma swoje limity. Pod skorupą nie ukazującą problemów jest dziewczyna samotna i mająca takie same problemy jak każdy. Czasami jest sarkastyczna, a czasami miła i delikatna. Taka z niej ot mieszanka wybuchowa.
APARYCJA: Na wstępie powiem, że dziewczyna nie należy do osób, które można nazwać żyrafami. Jest całkowitym ich przeciwieństwem. Mierzy bowiem ona zaledwie 159 cm. Przez co trudno dosięgnąć jej wyżej położonych rzeczy. Słoniem też jej nie nazwiesz, gdyż waży jedyne 42 kilogramy. Jej cera jest jasna, niemalże kredowo-biała. Nie ważne ile by się opalała zbytnio jej skóra nie nabierze koloru. Włosy są kolory bieli, krótkie i proste. Z tej białej jak kartka papieru dziewczyny wyróżniają się niesamowicie, wręcz nie naturalnie intensywnego koloru oczy - karaibskiego błękitu . Jest to jedyna cecha wspólna z jej bratem. Pod każdym innym względem różnią się ogromnie, Mai nie jest zbyt napakowaną osobą. Raczej bliżej jej do osoby wysportowanej choć nie do końca. Jej siła również nie jest wielka ale i tak duża jak na jej aparycję.
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Nie potrafi pływać
  • Gra na skrzypcach i fortepianie/pianinie/keyboardzie (pochodzi z “dobrego domu”)
  • Uwielbia słodycze (szczególnie czekoladę)
  • Może dużo jeść, a nie utyje
GŁOS: ---
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
ARCANA

RODZAJ: Gamma
NAZWA: Odoru honō ( taniec płomieni)
KOLOR AURY: #ffcc00
RANGA: 1
PD: 450pkt
OPIS: Arcana jest powiązana bezpośrednio z jednym z pierwotnych, podstawowych żywiołów - z ogniem. Takie powiązanie daje jej wiele możliwości rozbudowania ataków. Mogą być zarówno krótko jak i długo dystansowe. Ataki są najpotężniejsze i najskuteczniejsze gdy nie jest zbyt wilgotno ( za dużo pary wodnej w powietrzu osłabia i zmniejsza zasięg).
ATAKI:
  • Moeru yōna yoroi - czyli dosłownie ognisty pancerz. Jest to raczej moc defensywna polegająca na wykształceniu się u niej odporności na ataki arcan powiązanych z żywiołem ognia. W przypadku czystego ognia zapewnia 90% skuteczność i ochronę, a przypadku powiązanych
  • Hinoseppun - Z pozoru słaby lecz za to oddziałujący na całe ciało wroga. Powoduje oparzenia I i II stopnia na znaczne powierzchni ciała
  • Hōka - Po prostu samozapłon. Powoduje iż jej ciało płonie. Jednak płomnienie nie parzą jej ani nie spalają jej ubrań
  • Hinotama - Tworzy kulę z ognia, którą może ciskać w przeciwników.
  • Henka katachi - jej płomienie mogą przybrać dowolne kształty. Może nie jest to zbyt przydatne ale robi wrażenie gdy atakuje cię smok z ognia.
  • Hibashira - Atak ten tworzy kilka słupów ognia.
  • Fureimushīrudo - Moc defensywna polegająca na tworzeniu ognistej tarczy.

G28 - Mei Misaki!

 
 KONTAKT: Celica
PEŁNE ZDJĘCIE: >>klik<<
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
IMIĘ & NAZWISKO: Mei Misaki
PSEUDONIM: Another
WIEK: 16 lat
PŁEĆ: Kobieta
STOSUNKI: Dopiero co trafiła do ośrodka więc nie wie.
ORIENTACJA: Heteroseksualizm(chociaż nie przejawia żadnego zainteresowania żadną z płci)
SYMPATIA: <...ERROR...404...PAGE...NOT...FOUND…>
W ZWIĄZKU Z: -
CHARAKTER:Mei jest poważną, ponurą dziewczyną. Zbytnio sie nie odzywa. Rzadko też się odzywa. Nie jest jakąś rozbudowaną osobistością. Rezerwa i dystans do świata i ludzi sprawia, że nie może związać się emocjonalnie z ludźmi. Jest spokojna i nie daje się łatwo opanować emocjom. Jej twarz zwykle nie wyraża żadnych emocji poza chłodną rezygnacją. Nie jest beksą chociaż kiedy płacze to dlatego, że to albo jej trik, albo dlatego, że coś na prawdę jest nie tak. Jest przebiegła i sprytna niczym lisek. Jej głos jest spokojny i pozbawiony uczuć. Jednak pod tą lodową(dosłownie)maską jest ciepłe i kochające serduszko, więc nie daj się zwieść pozorom. Uśmiech jest u niej rzadkością. Zwykle trzyma się na uboczu i ani myśli dołączać do jakiejś według niej "głupiej" drużyny. Jest trochę jak cyganka. Dzika i nie lubiąca trzymania w zamknięciu. Nienawidzi Ośrodka i z chęcią by go podpaliła, jednak po próbie pierwszego dnia kategorycznie zabroniono dawania jej jakichkolwiek elementów zapalających. Poza tymi potrzebnymi do tworzenia lalek, ale pod nadzorem. Lalki z rozmysłem tworzy na wzór naukowców, zmasakrowanych i zakrwawionych. Ale tworzy też bardziej "normalne"lalki. Lubi "bawić się" nożyczkami tj rozcinać swoją jasną skórę i oglądać jak spływa po niej krew. A następnie się regeneruje. Pierwszego dnia zaskoczyła naukowców głęboko rozcinając sobie skórę od dłoni, aż do ramienia tworząc wzory. Często tak właśnie odreagowuje stres czy złość. Kalecząc się. A wspomniałam, że śpi w trumnie? Nie? No więc tak. Mei śpi w trumnie. Ma nawet swojego własnego kościotrupa i kolekcję kości oraz czaszek, którymi z premedytacja bawi się gdy z kimś rozmawia. Więc podsumowując jest raczej odpychająca i ludzie raczej nie są chętni by nawiązać z nią jakąkolwiek relację.
APARYCJA: Mei jest niską jak na swój wiek 16 latką. Mierzy 152 centymetry. Mei ma krótkie, czarne, ułożone włosy. Jedno z ich pasem jest zawsze charakterystycznie ułożone, grzywka opada jej lekko na lewy bok. Dziewczyna zwykle nosi na sobie mundurek szkolny, żeńskiego kroju. Jej skóra jest dosłownie trupio blada. Jest ponura i nosi zawsze przepaskę na lewym oku. Jej prawe oko jest czerwone, a lewe (szklane) jest koloru zielonego. Wszystko to w połączeniu z czarnym mundurkiem nadaje jej trochę tajemniczego i strasznego wyglądu. Często przebiera się w strojne sukienki i siada w jakimś miejscu bez ruchu, udając porcelanową lalkę i strasząc tych co podejdą by ją dotknąć. Jej skóra jest zimna jak lód. Czasem nosi ze sobą jedną z tych strasznych lalek, które jej "matka" zrobiła, a które ukradła jej kiedy wyjeżdżała do ośrodka.
Potrafi też sama takie lalki stworzyć, więc często nosi w kieszeniach różne części ciała owych lalek, tak samo jej pokój jest ich pełen.
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Uwielbia hamburgery i frytki
  • Boi się wody, ale umie pływać
  • Kocha burza
  • Kiedy jest smutna lubi niszczyć to co jest wokół niej.
  • Kolekcjonuje straszne, wyglądające jak żywe lalki.
  • Śpi w trumnie. Pierwszego dnia przerobiła swoje posłanie na trumnę
  • Nie boi się pająków, węży, jaszczurek.
  • Miała siostrę bliźniaczkę. Jednak została oddana siostrze swojej matki, która załamała się po tym jak urodziła martwe dziecko.
  • Lubi róże, najbardziej te czerwone i niebieskie. Często więc otacza się tymi kwiatami.
  • Bawi się nożyczkami.
GŁOS: ENGLISH "Reluctant Heroes" Attack on Titan (AmaLee)
INNE ZDJĘCIA: [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x] [x]
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
ARCANA
RODZAJ: Gamma
NAZWA: Akai tsuki(czerwony ksieżyc)
KOLOR AURY: 8F0094
RANGA: 1
PD: 500pkt
OPIS: Jest to dość niezwykły Arcan. Posiada magiczne i fizyczne umiejętności. Jednak jako słabowita dziewczynka więcej powinno być magicznych. Czym z fizycznych może się pochwalić? Jej silną stroną jest to, że jest wygimnastykowana i zwinna. Co do magicznych zdolności potrafi posługiwać się różnymi znakami. Jej moc zależna jest od księżyca i najpotężniejsza jest w nocy. Jeśli księżyc jest w pełni lepiej by byle Arcana nie wchodziła jej w drogę, natomiast w czasie nowiu nie potrafiłaby stawić czoła nawet najsłabszej Arcanie.
ATAKI:
  • Nōto uta no yoru(śpiewająca nuta nocy)-atak głównie skupia się na dragniach powietrza. Potrafi wydać z siebie dźwięk, który może ogłuszyć kogoś kto w porę nie zasłoni uszu. Używa tego jednak bardzo rzadko.
  • Shinoiro(kolor śmierci)-jest to bardziej umiejętność niż atak. Potrafi ujrzeć wokół kogoś tzw. “kolor śmierci” oznacza to, że ten ktoś niedługo umrze. To tylko taki “dodatek” do jej oka.
  • Tsuki no kisu(księżycowy pocałunek)-polega to na umiejętności zgaszenia wszystkich świateł wokoło. 
  • Kage no gensō(iluzja cienia)-umie utkać z cienia iluzje. Potrafi dzięki tej umiejętności się ukryć
  • Chēnmūn(łańcuch księżyca)-jest to atak polegający na tym że z jej dłoni wysuwają się potężne łańcuchy mogące spętać przeciwnika.
  • Yami no ejji(ostrze mroku)-potrafi sprawić by mroczne ostrze wystrzeliło nagle z ciemności przebijając przeciwnika
  • Mizu no tsuki(wodny księżyc)-manipulacja monotlenkiem diwodoru. Potrafi sprawić, że zaleje przeciwnika, utopi go.
  • Tsubasa no tsuki no kami(skrzydła boga księżyca)-dzięki temu może latać. Serio. Pojawiają się wtedy wielkie czarne skrzydła na jej plecach.
  • Buki no yūutsu(broń mroku)-mrok jest jej sprzymierzeńcem. Potrafi z niego utkać dowolny rodzaj broni. 
  • Naitoshīrudo(nocna tarcza)-jak sama nazwa wskazuje, jest to tarcza która otacza dziewczynę, chroniąc ją przed atakami.
  • Akai tsuki(czerwony księżc)-jest to atak ściśle związany z Arcaną. Podobny do “Szału”, posiada niszczycielską siłę. Lepiej żeby nikt nie wprowadził jej w ten stan. Wtedy jej oko lśni wprost rubinowym blaskiem.
  • Midori no me(zielone oko)-związane z jej zielonym lewym okiem. Jest to straszna umiejętność. Od jej oka odchodzą czarne znamiona, które puchną zmieniając się w gniew. Atakuje wiązką zielonego światła paraliżując przeciwnika. Wtedy ma sznase na ucieczkę.
  • Daini ni, watashi wa(drugie ja)-nosi w sobie cząstkę bliźniaczej siostry Misaki. Która zwykła do nie mówić i pomagać w różnych sytuacjach. 
  • Kagmi no tsuki(zwierciadło księżyca)-związane z jej skórą. potrafi stać się niewidzialna-wróć, odbić światło tak, że staje się niedostrzegalne.
  • Hone(kość)-straszna pod względem estetycznym i widocznym umiejętność. jest to dosłownie wydłużenie kończyn i zginanie ich w nienaturalny sposób. Czasem wiąże się to z przebiciem przez kość skóry. Jednak kiedy wszystko wraca do normy na skórze nie ma nawet zadrapania.
  • remedium(uleczenie) szybka regenarcja ran. Widoczna szczególnie w połączeniu z Hone.

Od Sebastiana - C.D Leo

Obudziłem się o 10:54. Gdyby nie zegarek leżący na stoliku nocnym umiejscowionym przy łóżku i  jego jarzącym się na zielono cyfrom trudno byłoby mi orzec czy obecnie był dzień czy też noc. Wszystko przez ciężkie kotary przysłaniające okno i padające przez nie promienie słoneczne. Zamiast wstać i zacząć dzień leżałem w łóżku jeszcze przez dłuższą chwilę. Nie chciałem wstawać. Wolałbym zaszyć się w tym mroku by nie musieć nic robić. Kompletnie nic. Może teraz wydaje się leniem ,ale nim wcale nie byłem, chodź ta cecha znajdowała się w każdym i to tylko od nas zależało czy pozwolimy jej wykiełkować by stała się piękną roślinką utrudniającą nam ruchy. Ale mniejsza. To nie mnie dane jest oceniać jaki jestem. Mogę uważać się za dobrego chodź tak naprawdę dla otoczenia będę istnym potworem bez serca. Położyłem rękę na czole wpatrując się ze zniechęceniem w sufit. Nie ciągnęło mnie do wychodzenia z domu i poznawania innych, ale nie miałem za dużego wyboru. Prędzej czy później naukowcy się mną zainteresują i wezmą na badania czy inne duperele. Westchnąłem zniechęcony. Kolejnym argumentem przeważającym na wyjściu z pokoju był głód, który ściskał moje kiszki wprawiając je w charakterystyczne drgania zwane burczeniem. Nie ociągając się ani chwilę dłużej wstałem, pościeliłem łóżko i w piżamie jaką stanowiły luźne dresy zszedłem do kuchni. Otworzywszy drzwi lodówki obejrzałem dokładnie jej zawartość, jakby uległa ona zmianie przez ubiegłą noc. Jajka...Mleko....Masło....
Zerknąłem do kredensu chcąc upewnić się czy był cukier i mąka. Gdy ujrzałem dwie pełne torebki uśmiechnąłem się. Czyli postanowione. Będą naleśniki. Zaklaskawszy z zadowolenia w dłonie przystąpiłem do przyrządzania ciasta. Starałem się by było jak najbardziej puszyste i delikatne.
***
Po obfitym śniadaniu szybko się ubrałem i wyszedłem z domu prosto na panujący na dworze skwar. O nie. Już żałowałem swojej decyzji dotyczącej wyjścia. Zamknąwszy drzwi na klucz szybko umknąłem w najbliższy cień jakim łaskawie obdarowało mnie drzewo. Listki wyglądały pięknie, dzięki promieniom słońca tworzyły mozaikę światła i cienia. Usiadłszy na szmaragdowej trawie spojrzałem na niebo...a raczej na kopułę, która je imitowała. Kto w ogóle zadecydował, że mam tu żyć? Bo ja na pewno nie. Nawet nie spytano mnie o zgodę. Gdy się obudziłem leżałem w łóżku w domu, który mieścił się w tej szklanej klatce.  A co gdyby tak stąd uciec? Wątpiłem by pośród tylu osób, które się tu znajdowały, zauważyli moje zniknięcie. Po za tym sam powinienem o sobie decydować, a nie ubrani na biało wariaci Lekko podburzony wstałem i otrzepawszy spodnie ruszyłem pewnym krokiem przed siebie. Mierzyłem wszystko dookoła wzrokiem. Przez słońce obdarowujące nas swymi promieniami nie mogłem użyć swojej Arcany, musiałem znaleźć inny sposób by zapewnić sobie jakiekolwiek szanse na powodzenie ucieczki. Po dłuższej chwili szukania podszedł do mnie jakiś mężczyzna o coś pytając. Nie wiedziałem czy to naukowiec czy też strażnik, nawet się zbytnio nad tym nie zastanawiałem ponieważ jedyne co przykuło moją uwagę w tym osobniku to pistolet przypięty do jego pasa. Wykorzystując pretekst zasłabnięcia usiadłem na ziemi mrucząc:
-Przepraszam to słońce strasznie dziś przygrzewa- Mężczyzna uklęknął przy mnie oznajmiając, żebym skierował się do cienia. Nie słuchałem jednak jego dobrych rad. Szybkim ruchem dłoni zakneblowałem mu usta podczas gdy drugą wolną kończyną przytrzymałem go za szyje. Po dwóch może trzech minutach stracił przytomność. Wolałem go nie zabijać. W razie nie powodzenia ucieczki na swoją obronę mogę powiedzieć, że nie uśmierciłem tego gościa. Zawsze będą patrzyć na to przychylniej. Zaciągnąłem faceta do cienia by nikt go nie zobaczył po czym wziąłem pistolet i zacząłem iść bocznymi ścieżkami w stronę wyjścia. A raczej w kierunku gdzie uważałem, że ono się znajdowało. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z moim planem. W powietrzu rozniósł się wystrzał, który w tej ciszy wydawał się tak głośny jak uderzenie pioruna. Na moje szczęście pocisk przeleciał nad moją głową nie powodując, żadnych obrażeń. Skierowawszy spojrzenie w kierunku skąd został wystrzelony nabój ujrzałem drobną kobietę, znajdowała się jakieś 5 metrów ode mnie. Zanim zdążę do niej podejść będę już zimny i sztywny, nadający się idealnie na nawóz. Byłem zmuszony użyć Arcany. Użyłem marionnette d'ombre by przejąć władzę nad jej ciałem. Dzięki temu mogłem do niej podejść i szybko ją obezwładnić. Tej również nie pozbawiłem jej najcenniejszego skarbu jakim było życie. Dlaczegóż by robić wyjątki? Wystrzał jednak mógł kogoś zainteresować. Ruszyłem szybko w wcześniej obranym kierunku tym razem jednak ukrywając się i uważnie rozglądając na boki. Słysząc kroki dobiegające z bocznej uliczki przywarłem do budynku trzymając w dłoni pistolet. Spodziewałem się, że będzie to kolejny strażnik czy też naukowiec jednak myliłem się. Był to chłopak. Nim zdążyłem mu się dokładniej przyjrzeć już byłem przyparty do betonowego muru. Po chwili usłyszałem komendę:
-Rzuć broń, bo będę zmuszony odebrać Ci ją siłą…-Rzuciłem mu pogardliwe spojrzenie. Dlaczego stał po stronie ludzi, którzy nas uwięzili. Potraktowali jak zwierzęta? Po dłuższej chwili dokładnie przeanalizując swoją sytuację wypuściłem broń powodując, jej metaliczny brzdęk upadania na chodnik. Chłopak poluźnił trochę uścisk, jednak nie na tyle bym mógł się wyswobodzić. Nieznajomy po chwili spytał:
-Kim jesteś?
-Sebastian Trompeur-Odparłem po dłuższej chwili zwłoki.
-Alfa, Beta, Gamma?
-Po co ci ta wiedza?-Chłopak nie odpowiedział czekając na mą odpowiedź. Westchnąłem ciężko oznajmiając:
-Alfa
-Chodź. Przez ten twój wybryk będziesz miał nie małe problemy. I po co ci to było?- Westchnął zrezygnowany chłopak jakby sytuacja ta powtórzyła się już kilka razy. Przewróciłem oczami i ruszyłem we wskazanym kierunku. Czarnowłosy szedł za mną. Czułem na plecach jego spojrzenie, które analizowało każdy mój ruch. Po dłuższej chwili ciszy spytałem:
-Jak możesz robić to co oni ci każą?
-To nie twój interes-Skwitował chłopak prowadząc mnie do jakiegoś budynku. Miałem wrażenie jakbym tu już kiedyś był. 

(Leo :3 ?)

Od Leo - C.D Hyou

Ubrania na trening? Będziemy w nich wyglądać co najmniej jak byśmy dopiero wyszli z lumpa. Nie no… dobra nie jest tak źle, ale te kombinezony były zdecydowanie za bardzo opięte. Nie wiem jeszcze jakie miały właściwości, ale chyba zostanę przy treningach bez takich udogodnień. Wyprostowałem prawą rękę, delikatnie zaciskając palce co jakiś czas. Sprawdzałem tym czy wszystko dobrze leży i czy nigdzie nic mnie nie uwiera.
-Kicia, ależ ty jesteś seksowny w tym wdzianku – Raphael wyjrzał zza drzwi, przyjrzał się mi i wybuchnął tak głośnym śmiechem, że cała szatnia się na niego spojrzała. Daje słowo, ze kiedyś wybije mu te zeby i jego uśmiech już nie będzie taki piękny.
-Rafa, ty się tak nie śmiej, bo tez go musisz założyć.. - upomniał go Yukimaru wtrącając się w naszą rozmowę. Wskazał na niego palcem co spowodowało, że blondyn zmierzył się od stóp, aż po sam czubek głowy i westchnął głęboko. Oj tak, zaraz ja się z niego będę śmiał. Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową nawet się nie odzywając, bo wiem, ze Raphaela i tak bym nie dał rady przegadać. Ściągnąłem z siebie koszulkę chcąc założyć ostatnią rzecz z kombinezonu, mianowicie kurtkę, wykonaną z jakiegoś bliżej nie znanego mi materiału. Wyglądem i właściwościami przypominał lateks, ale był o wiele mniej plastyczny. W momencie kiedy już zarzucałem na swoje barki górę od stroju, do naszej szatni wpadł nie kto inny jak Hyou we własnej osobie. Dla nas, takie paradowanie w samej bieliźnie było już na porządku dziennym, dlatego ani ja, ani Yuki nie byliśmy tym zaskoczeni. Raphael to kompletnie inna bajka, weźcie pod uwagę, ze on jest kretynem. Białowłosa skakała po ławkach niczym zwinny kotek, przemieszczała się pomiędzy innymi chłopakami tak szybko, że żaden nawet nie próbował jej złapać. Już widziałem kontem oka, że uśmiech na twarzy Malavine nie oznacza nic dobrego i zaraz trzeba będzie zainterweniować. Schował się za jedną z szafek i kiedy dziewczyna przechodziła obok niego, złapał ją i przerzucił ja sobie przez ramię.
-Raphael! Puszczaj! No puść mnie.. - wierzgała nóżkami i rączkami niczym taki rozbrykany źrebak. Boże z nimi to nas do cyrku kiedyś wyślą. Widząc co oni wyprawiają nie pozostało mi nic innego jak tylko złapać się za głowę i to też zrobiłem. Yuki poklepał mnie po ramieniu co miało mi chyba dodać otuchy. Czy tylko ja mam tutaj nieodparte wrażenie, ze najbardziej normalni z tego Team'u jesteśmy my dwaj? Raphael nie należał do tych nielicznych osób, które potrafiły mi się sprzeciwić, a moje rozkazy traktował poważnie.. zazwyczaj, więc i tym razem wykonał to, o co prosiłem. Puścił dziewczynę, która natychmiast uciekła za mnie z tekstem 'Leo, on chce mnie zgwałcić!”. Akurat to niewątpliwie by zrobił, gdyby Hyou znajdowała się sam na sam z nim w pokoju.
-Weźcie się ogarnijcie, bo rozniesiecie pół ośrodka jeszcze nie wychodząc nawet na arenę. - najpierw posłałem groźne spojrzenie przyjacielowi, a zaraz potem dziewczynie za moimi plecami. Przełknęła głośno ślinę po czym natychmiast poleciała do swojej szatni. No mówię.. dom wariatów..
[…]
Po wyjściu na zewnątrz od razu odetchnąłem z ulga. O wiele bardziej lubiłem siedzieć tutaj niż w zamknięciu, te szczelnie pozamykane oddziały Rimear czasami przerażały. Tym bardziej nie chcę tam siedzieć.
-Będziecie walczyć między sobie, jeden na jednego. - stwierdziła jakas kobieta w białym fartuszku. Trzymała w ręce jaki notes.
-Chyba po to jesteśmy połączeni w drużynę, żeby nie walczyć przeciwko sobie, tak? - wtrącił się nie za bardzo zadowolony z tego faktu Raphael. Zerknęliśmy wszyscy w jego kierunku, tym razem nie powiedział nic głupiego, a nawet więcej… zgadzałem się z nim co zdarzało się naprawdę bardzo rzadko. Tworzenie czteroosobowej drużyny, a potem przy każdym treningu rozbijanie jej na mniejsze jednostki, totalnie mijało się z celem.
-Chyba mieliśmy uczyć się współpracy.. - dopowiedział Yuki i w tym momencie jego wypowiedź została przerwana przez wystrzał z pistoletu. Oh czyżby ktoś znowu im zwiał? Taki ośrodek powinien mieć lepsze zabezpieczenia jeśli chcą tutaj trzymać takich ludzi naszego pokroju.
-Ups chyba będziemy musieli zająć się czymś innym… - Hyou stanęła na jakimś kamieniu, wypatrując kogoś kto kilka minut temu oddał strzał.
-Wy jesteście niereformowalni. Leo, sprawdź co się stało. - poinformował nas męski głos dochodzący zza moich pleców. Jeden z bardziej wpływowych naukowców, który był tutaj odpowiedzialny za większość rzeczy. Kiwnąłem głowa i bez mniejszych sprzeciwów zeskoczyłem ze schodów kierując się powoli w stronę, z której dochodził dźwięk wystrzału. Raphael bardzo się buntował, chciał iść ze mną, ale chyba skutecznie go odwiedli od tej myli. Wszedłem w uliczkę, w której było nieco więcej tych wysokich budowli. Kiepska była tu widoczność, ale też z tego względu chyba wysłali właśnie mnie. Stawiałem stopę za stopą robiąc ostrożne kroki w przód. Czego się tak bałem, skoro moja Arcana uprzedzi mnie jeśli ktoś będzie chciał mi zrobić krzywdę. Chyba najbardziej przerażało mnie to, że nie wiem czego mogę się spodziewać po moim przeciwniku, jakie umiejętności i Arcane posiada. Czasami niewiedza wprowadzała we mnie taki swego rodzaju niepokój. Miałem zamiar postawić kolejny krok i tym samym minąć jeden z budynków, ale w tym momencie nastąpiło pewnego rodzaju olśnienie. Stoi tutaj, chowa się za ścianę, teraz tylko wybrać odpowiedni moment….
-Mam cię! - powiedziałem cicho wychylając się i łapiąc lufę od pistoletu, który teraz oddał kolejny strzał, ale w powietrze, na całe szczęście. - Ej spokojnie! Nie siłuj się ze mną bo potraktują cie środkiem uspokajającym! - uświadomiłem chłopaka, który dopiero przystawiony do ściany się uspokoił. Nadal kurczowo trzymałem broń, którą dzierżył w rękach, żeby czasem nie przyszło mu do głowy coś głupiego.
-Rzuć broń, bo będę zmuszony odebrać Ci ją siłą…- wlepiłem swoje spojrzenie w jego srebrne oczy i czekałem na reakcję. Wydawało mi się jakby walczył ze mną na same spojrzenia, byle tylko nie odpuścić i nie dać za wygraną….

( Sebastian ? )

A13 - Sebastian Trompeur!


KONTAKT: AnnaBell || Tigress13579@gmail.com
PEŁNE ZDJĘCIE: >> klik <<
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png 
IMIĘ & NAZWISKO: Sebastian Trompeur. Może jego nazwisko wydaje się trudne to wymówienia ale nic bardziej mylnego, czyta się je Thrempeer ^^
PSEUDONIM: Seba, Stain, Sebuś, Tro.....Jednym słowem ma wiele zdrobnień czy skrótów zazwyczaj mawia się na niego "Duch". Dlaczego? Pewnie przez to, że stara się być niewidoczny wśród znajomych
WIEK: 23 lata
PŁEĆ: Mężczyzna
STOSUNKI: Ze względu na jego charakter jeszcze nikogo nie poznał
ORIENTACJA: Heteroseksualny
SYMPATIA: Na razie, żadna nie przykuła jego uwagi
W ZWIĄZKU Z: Ni ma
CHARAKTER: Więc tak....Zacznijmy od tego, że chodź Sebi wygląda na typowego "Bad Boy'a", który to ma wszystko gdzieś, jest wredny i chamski, zasady to dla niego nic, o dziwo wcale taki nie jest. Nie zawsze wygląd mówi wszystko o człowieku. Sebastian jest to miły i kulturalny mężczyzna, który chętnie pomaga innym w miarach swoich możliwości. Ma dobre serce, które nie przepada za bezsensownymi kłótniami czy sporami. Duch woli załatwiać wszystkie sprawy rozmową i negocjacjami, jest z niego osoba bardzo spokojna, którą trudno wyprowadzić z równowagi dlatego też, pomaga innym się uspokoić gdy sami tego nie potrafią. Nie można jednak powiedzieć, że jest to osoba uległa. Sebastian potrafi bronić swojego zdania jeśli wie, że ma racje. Nie pozwoli on sobą pomiatać, zna swoją wartość, wie też kiedy powiedzieć "nie". Zazwyczaj stara się być realistą i stąpać pewnie po ziemi, jednak zdarza mu się jak zapewne każdemu bujać głową w chmurach i marzyć.  Z Sebą można porozmawiać na każdy temat, jest bardzo oczytany i inteligenty co można zauważyć podczas rozmowy z nim. Sebastian nie jest duszą towarzystwa, nie potrzebuję wokół siebie całej chmary ludzi by czuć się komfortowo, ba, nadmiar osób w jednym pomieszczeniu przytłacza go; źle czuje się w większym towarzystwie. Dla niego wystarczy obecność zaledwie dwóch lub trzech osób, ale nawet wtedy za często nie udziela się w  rozmowie, chyba, że ktoś go w nią wciągnie. Jednym, krótkim słowem-jest nieśmiały. Stain to małomówny chłopak, który mówi tyle ile trzeba ani więcej ani mniej.  Przez jego dość skryte zachowanie wszyscy uznają go za osobę zadufaną w sobie, która nie zniży się do niższego poziomu otoczenia, jednak wnikliwszy obserwator dostrzeże jak naprawdę jest. Sebastian nigdy nie przejawiał cech narcystycznych jak co niektórzy chłopacy w jego wieku, którzy to myślą, że są najlepsi Jeśli chodzi o poczucie humoru....Sebastian chodź na początku znajomości wydaje się poważny wcale taki nie jest często na jego obliczu gości uśmiech a z jego ust padają żarty.
APARYCJA: Zacznijmy od tego, że Sebastian jest dość wysokim mężczyzną. Może poszczycić się miarą 1,85 m. Jeśli zaś chodzi o wagę ustalmy, że znajduje się w granicach od 65 do 70 kg. Jedną z najważniejszych części każdego człowieka jest głowa, a dokładnie twarzyczka. Sebastian to przystojny mężczyzna o dobrze zarysowanej szczęce, prostym nosie i srebrnych oczach przypominających swym blaskiem ten o to właśnie kruszec. Twarzyczkę o bladej cerze okalają czarne niczym noc włosy. Charakterystyczne w fryzurze chłopaka jest grzywka skierowana na lewe oko. Prawe ucho Sebastiana przyozdobione jest kolczykami. Na szerokich ramionach i dobrze zarysowanych mięśniach zakładany jest zazwyczaj czarny podkoszulek a bezpośrednio na niego tego samego koloru płaszcz, który ma wysoki, stojący kołnierz.  Okrycie to zapinane jest zazwyczaj od obojczyków do pasa by zapewnić możliwość płynnych ruchów. Pragnę dodać, że płaszcz Seby nie ma rękawów by jak wcześniej było wspomniane zapewnić komfort robienia uników. Do czarnego płaszcza dobrane zostały tego samego koloru spodnie i buty. Na biodrach chłopaka znajdują się dwa skórzane pasy. Jeśli już jesteśmy przy dodatkach warto zatrzymać się na chwilę przy różnego rodzaju naszyjnikach, które znajdują się na szyi Staina, zazwyczaj są to krzyże czy czaszki, czasami miecze, to już zależy od humoru Sebastiana. Na lewym ramieniu widnieje tatuaż przedstawiający dwa czerwone iksy. Ostatnim punktem opisu będą dłonie, prawa z nich przyodziana jest w czarną, skórzaną rękawiczkę bez palców. Dlaczego akurat bez nich? No cóż trudne byłoby ich założenie z tak długimi paznokciami jakie posiada Sebastian. Bo któż powiedział, że są one zarezerwowane tylko dla kobiet? No właśnie. Nikt.
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Seba jest introwertykiem
  • Gdy się nudzi piłuje swoje długie pazurki
  • Uwielbia czytać, pisać, rysować,grać na instrumentach czy na urządzeniach elektrycznych...jednym słowem lubi zajęcia, które nie wymagają udziału innych osób
  • Jego ulubionym daniem są naleśniki z wszelakimi dodatkami które znajdzie w pobliżu
  • Gdy się denerwuje często przeczesuje sobie włosy palcami, można to nazwać swego rodzaju tikiem, chłopak nawet nie zdaje sobie sprawy, że to robi
  • Czasami zdarza mu się używać francuskich słów podczas rozmowy, nic w tym dziwnego ponieważ chłopak w tym kraju się wychowywał
  • Tatuaż widniejący na ramieniu chłopaka jest herbem jego rodziny. Jest on wykonany specjalną substancją, której nie da się podrobić.
GŁOS: Skillet- Rise
INNE ZDJĘCIA: [x] [x] [x]
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
ARCANA
RODZAJ: Alfa
NAZWA: Le Seigneur des créatures ténébreuses (Władca cienistych tworów)
KOLOR AURY: Ametystowy
RANGA: 1
PD: 450pkt
OPIS: Jego arcana skupia się na atakach krótko jak i średniodystansowych. Dzięki kontroli nad cieniem może  stworzyć przedmioty twarde niczym skała jak również miękkie niczym puch, jedynym warunkiem utworzenia danego przedmiotu jest dokładne wyobrażenie go sobie w głowie. Nie można jednak kontrolować czegoś, czego nie ma. By móc używać tej mocy Sebastian musi znajdować się przynajmniej w półcieniu, którego powierzchnia będzie większa niż powierzchnia jego ciała.
ATAKI:
  • pluie de la nuit- Sebastian potrafi z cienia utworzyć czarne skrzydła przy pomocy których będzie mógł wzbić się w przestworza. By utrudnić życie przeciwnikom Seba może do ataku wykorzystać pióra, które niczym deszcz pocisków spadną na nieprzyjaciela. Warunkiem użycia tego ataku jest duża ilość miejsca bez żadnych wzniesień czy przeszkód. Jak można się domyślić podczas tego ataku Sebastianowi trudno jest manewrować, polega on wtedy tylko na szybowaniu.
  • marionnette d'ombre-Sebastian za pomocą cienia potrafi zawładnąć ciałem przeciwnika, który będzie powtarzał za nim wszystkie ruchy.  Chodź na pozór jest to bardzo potężna umiejętność ma swoje słabości, jeśli "marionetka" zostanie przez kogoś zraniona Sebastian też odniesie te same obrażenia, kolejną wadą jest ilość osób na której może jej użyć. Na razie przy obecnym poziomie umiejętności może pozwolić sobie na tylko jedną marionetkę
  • bord du chaos-Gdy Sebastian nie ma przy sobie żadnego rynsztunku wytwarza z cienia miecz. Nie jest to jednak takie zwykłe ostrze jak wykonane ze stali czy żelaza. Miecz chaosu potrafi sam się naprawiać dopóki osoba go dzierżąca ma w sobie dość energii, jest on więc na pozór niezniszczalny
  • miroir-Atak ten polega na wytworzeniu z cienia swojego sobowtóra, który pomoże nam w walce. Dopóki znajduje się on w cieniu/półcieniu trudno go pokonać, jedynym sposobem na dokonanie tego jest odcięcie głowy. Kiedy zaś cienisty klon wejdzie w światło wystarczy słaby wiaterek by się rozpłynął.