niedziela, 26 czerwca 2016

Od Leo - C.D Hyou

Ubrania na trening? Będziemy w nich wyglądać co najmniej jak byśmy dopiero wyszli z lumpa. Nie no… dobra nie jest tak źle, ale te kombinezony były zdecydowanie za bardzo opięte. Nie wiem jeszcze jakie miały właściwości, ale chyba zostanę przy treningach bez takich udogodnień. Wyprostowałem prawą rękę, delikatnie zaciskając palce co jakiś czas. Sprawdzałem tym czy wszystko dobrze leży i czy nigdzie nic mnie nie uwiera.
-Kicia, ależ ty jesteś seksowny w tym wdzianku – Raphael wyjrzał zza drzwi, przyjrzał się mi i wybuchnął tak głośnym śmiechem, że cała szatnia się na niego spojrzała. Daje słowo, ze kiedyś wybije mu te zeby i jego uśmiech już nie będzie taki piękny.
-Rafa, ty się tak nie śmiej, bo tez go musisz założyć.. - upomniał go Yukimaru wtrącając się w naszą rozmowę. Wskazał na niego palcem co spowodowało, że blondyn zmierzył się od stóp, aż po sam czubek głowy i westchnął głęboko. Oj tak, zaraz ja się z niego będę śmiał. Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową nawet się nie odzywając, bo wiem, ze Raphaela i tak bym nie dał rady przegadać. Ściągnąłem z siebie koszulkę chcąc założyć ostatnią rzecz z kombinezonu, mianowicie kurtkę, wykonaną z jakiegoś bliżej nie znanego mi materiału. Wyglądem i właściwościami przypominał lateks, ale był o wiele mniej plastyczny. W momencie kiedy już zarzucałem na swoje barki górę od stroju, do naszej szatni wpadł nie kto inny jak Hyou we własnej osobie. Dla nas, takie paradowanie w samej bieliźnie było już na porządku dziennym, dlatego ani ja, ani Yuki nie byliśmy tym zaskoczeni. Raphael to kompletnie inna bajka, weźcie pod uwagę, ze on jest kretynem. Białowłosa skakała po ławkach niczym zwinny kotek, przemieszczała się pomiędzy innymi chłopakami tak szybko, że żaden nawet nie próbował jej złapać. Już widziałem kontem oka, że uśmiech na twarzy Malavine nie oznacza nic dobrego i zaraz trzeba będzie zainterweniować. Schował się za jedną z szafek i kiedy dziewczyna przechodziła obok niego, złapał ją i przerzucił ja sobie przez ramię.
-Raphael! Puszczaj! No puść mnie.. - wierzgała nóżkami i rączkami niczym taki rozbrykany źrebak. Boże z nimi to nas do cyrku kiedyś wyślą. Widząc co oni wyprawiają nie pozostało mi nic innego jak tylko złapać się za głowę i to też zrobiłem. Yuki poklepał mnie po ramieniu co miało mi chyba dodać otuchy. Czy tylko ja mam tutaj nieodparte wrażenie, ze najbardziej normalni z tego Team'u jesteśmy my dwaj? Raphael nie należał do tych nielicznych osób, które potrafiły mi się sprzeciwić, a moje rozkazy traktował poważnie.. zazwyczaj, więc i tym razem wykonał to, o co prosiłem. Puścił dziewczynę, która natychmiast uciekła za mnie z tekstem 'Leo, on chce mnie zgwałcić!”. Akurat to niewątpliwie by zrobił, gdyby Hyou znajdowała się sam na sam z nim w pokoju.
-Weźcie się ogarnijcie, bo rozniesiecie pół ośrodka jeszcze nie wychodząc nawet na arenę. - najpierw posłałem groźne spojrzenie przyjacielowi, a zaraz potem dziewczynie za moimi plecami. Przełknęła głośno ślinę po czym natychmiast poleciała do swojej szatni. No mówię.. dom wariatów..
[…]
Po wyjściu na zewnątrz od razu odetchnąłem z ulga. O wiele bardziej lubiłem siedzieć tutaj niż w zamknięciu, te szczelnie pozamykane oddziały Rimear czasami przerażały. Tym bardziej nie chcę tam siedzieć.
-Będziecie walczyć między sobie, jeden na jednego. - stwierdziła jakas kobieta w białym fartuszku. Trzymała w ręce jaki notes.
-Chyba po to jesteśmy połączeni w drużynę, żeby nie walczyć przeciwko sobie, tak? - wtrącił się nie za bardzo zadowolony z tego faktu Raphael. Zerknęliśmy wszyscy w jego kierunku, tym razem nie powiedział nic głupiego, a nawet więcej… zgadzałem się z nim co zdarzało się naprawdę bardzo rzadko. Tworzenie czteroosobowej drużyny, a potem przy każdym treningu rozbijanie jej na mniejsze jednostki, totalnie mijało się z celem.
-Chyba mieliśmy uczyć się współpracy.. - dopowiedział Yuki i w tym momencie jego wypowiedź została przerwana przez wystrzał z pistoletu. Oh czyżby ktoś znowu im zwiał? Taki ośrodek powinien mieć lepsze zabezpieczenia jeśli chcą tutaj trzymać takich ludzi naszego pokroju.
-Ups chyba będziemy musieli zająć się czymś innym… - Hyou stanęła na jakimś kamieniu, wypatrując kogoś kto kilka minut temu oddał strzał.
-Wy jesteście niereformowalni. Leo, sprawdź co się stało. - poinformował nas męski głos dochodzący zza moich pleców. Jeden z bardziej wpływowych naukowców, który był tutaj odpowiedzialny za większość rzeczy. Kiwnąłem głowa i bez mniejszych sprzeciwów zeskoczyłem ze schodów kierując się powoli w stronę, z której dochodził dźwięk wystrzału. Raphael bardzo się buntował, chciał iść ze mną, ale chyba skutecznie go odwiedli od tej myli. Wszedłem w uliczkę, w której było nieco więcej tych wysokich budowli. Kiepska była tu widoczność, ale też z tego względu chyba wysłali właśnie mnie. Stawiałem stopę za stopą robiąc ostrożne kroki w przód. Czego się tak bałem, skoro moja Arcana uprzedzi mnie jeśli ktoś będzie chciał mi zrobić krzywdę. Chyba najbardziej przerażało mnie to, że nie wiem czego mogę się spodziewać po moim przeciwniku, jakie umiejętności i Arcane posiada. Czasami niewiedza wprowadzała we mnie taki swego rodzaju niepokój. Miałem zamiar postawić kolejny krok i tym samym minąć jeden z budynków, ale w tym momencie nastąpiło pewnego rodzaju olśnienie. Stoi tutaj, chowa się za ścianę, teraz tylko wybrać odpowiedni moment….
-Mam cię! - powiedziałem cicho wychylając się i łapiąc lufę od pistoletu, który teraz oddał kolejny strzał, ale w powietrze, na całe szczęście. - Ej spokojnie! Nie siłuj się ze mną bo potraktują cie środkiem uspokajającym! - uświadomiłem chłopaka, który dopiero przystawiony do ściany się uspokoił. Nadal kurczowo trzymałem broń, którą dzierżył w rękach, żeby czasem nie przyszło mu do głowy coś głupiego.
-Rzuć broń, bo będę zmuszony odebrać Ci ją siłą…- wlepiłem swoje spojrzenie w jego srebrne oczy i czekałem na reakcję. Wydawało mi się jakby walczył ze mną na same spojrzenia, byle tylko nie odpuścić i nie dać za wygraną….

( Sebastian ? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz