czwartek, 18 sierpnia 2016

Od Lou - C.D Lee

Reakcja Lee na całe to zajście była dość niespodziewana i nadal czułam się przez to lekko skrępowana. Jak nie ja. Ucieszyłam się, kiedy spytał mnie o łazienkę. Nie musiałam prowadzić jakiejś nieskładnej rozmowy. Kompletnie mnie to wyprowadziło z równowagi i po prostu nie byłam w stanie sensownie odpowiadać, nie wychodząc przy okazji na idiotkę. Wróciłam do salonu i usiadłam koło szczeniaczków. Ciekawe jakiej są płci? Delikatnie sprawdziłam, nie budząc ich przez przypadek. Okazało się, że mam do czynienia z suczką i pieskiem. Może dać im jakoś na imię? Są takie słodkie, kiedy śpią. Ostrożnie gładziłam mięciutką sierść białej suni. Jakby mogła się nazywać? Miałam pustkę w głowie, lecz mimo to intensywnie myślałam. Nagle moje rozmyślania przerwało głośne burczenie w brzuchu. Postanowiłam odłożyć nadawanie imion tej dwójce na później i ruszyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i zapadłam w chwilową zadumę, co by tu przygotować do jedzenia. Moje spojrzenie padło na dżem brzoskwiniowy. Calutki, nowiutki słoik pysznego dżemiku wzywał moje kubki smakowe do skosztowania. Już wiem! Tosty są genialną opcją dla tego brzoskwiniowego przysmaku. Wyjęłam pieczywo tostowe i stwierdziłam, że zrobię trochę więcej, aby ewentualnie mój gość się poczęstował. Na myśl o Lee, przypomniała mi się ta niezręczna sytuacja. Potrząsnęłam głową i skupiłam się na robieniu tostów. Po jakichś 20 minutach jedzonko było gotowe. Postawiłam duży talerz z licznymi tostami na stoliku do kawy i sięgnęłam po pierwszą kromkę. Słodki smak brzoskwini połączył się z chrupiącym pieczywem nasiąkniętym roztopionym masełkiem. Mmm… Pychotka. Od razu zrobiło mi się lżej na duszy. Kiedy kończyłam trzeciego tosta (widocznie naprawdę byłam głodna), usłyszałam jakiś rumor w korytarzu prowadzącym do łazienki. Co tam się dzieje? Dokończyłam szybko ostatni kęs i zerwałam się, by zbadać sprawę.
-Co tu się do chol…- Urwałam w połowie zdania, bo moim oczom ukazał się przedziwny widok. Lee leżał półnagi na płytkach, a moje ukochane buty, które tak starannie układałam, walały się w wielkim pierdolniku. Moje ciało zalało się falą wściekłości. Jednak, gdy spojrzałam na leżącego chłopaka, do wściekłości dołączyło… no cóż pożądanie. Jakby nie patrzeć jestem kobietą i takie widoki mnie troszkę ruszają. Nie powiem, że nie. Połączenie tych emocji wprowadziło mnie w pewną konsternację. Z jednej strony miałam ochotę zabić go za moje buty, z drugiej…no zrobić z nim co innego. Koniec końców. Wybrałam buty.
-Moje kochane buty! – Rzuciłam się na ratunek szpilek, które ucierpiały w tej kolizji najbardziej.  Brutalnie odepchnęłam leżącego Lee i zaczęłam porządkować moje cudeńka. Jak mogłam zwątpić w to kto tu jest ważniejszy?
-Auć, trochę to niemiłe z twojej strony. –Odparł niewyraźnie chłopak na moje zachowanie.
-Jak mogłeś je tak okropnie staranować?! – Mój głos powoli robił się głośniejszy.
-No cóż… Stały jakby mi na drodze i to był całkowity przypadek. – Lee zaczął ostrożnie wstawać. W momencie, kiedy już trzymał się na nogach, zaczął się masować po ręce. Widocznie go trochę ten upadek zabolał.
-Dobrze ci tak. To kara za moje b…- Znowu przerwałam w połowie zdania, bo ręcznik, który wisiał mu dotychczas nisko na biodrach, z cichym szuuu wylądował na podłodze. Z wrażenia odłożyłam buty i szczęka mi opadła. – Wow, całkiem niezły widok mam… - Mruknęłam niewyraźnie. Chłopak stał osłupiały, jak ja. Zanim jednak zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, otrząsnęłam się i szybciutko opuściłam korytarzyk.
-Na stoliku są tosty. – Krzyknęłam w bliżej nieokreślonym kierunku. –Idę się przewietrzyć.
Wzięłam pieski i wyszłam na zewnątrz. Odetchnęłam głęboko. Szczeniaki bawiły się u moich stóp. Jakie one są niewinne. Szkoda, że ja nie mogę tego powiedzieć o sobie. Niee, na dzisiaj za dużo już zobaczyłam…
[Lee?]