piątek, 8 lipca 2016

Od Hyou - C.D Shion'a

 No charakter to miał ciekawy. Ale jeju, ta urocza twarzyczka! Gdyby nie jego wiek i słownictwo to wzięłabym go za swojego wychowanka! (Hyou jako opiekunka? Nope) Jednak ciągle dręczyła mnie myśl: dlaczego akurat na mnie wypadło? Przecież ja jestem kompletnie nieodpowiedzialna i znając przebieg wydarzeń, to prędzej ja coś złego zrobię, niż on. Ale cóż, nic nie wiadomo. Jedyny pozytywny aspekt to taki, że to mój dom i jestem władczynią (tu powinny pojawić się błyskawice). Chociaż na miejscu naukowców poważnie bym się zastanowiła nad wyborem. I to najlepiej kilkaset razy. Może ruch ze szklanką wody nie był zbyt trafny, ale nie miałam innego pomysłu widząc palące się włosy.
 – No dobra, umowa stoi – westchnęłam cicho, odwracając wzrok. – Ale jak ty będziesz mi groził to też porozmawiamy inaczej – gwałtownie spojrzałam na niego, czując jak w oczach tlą mi się małe, złote iskierki.
 Mimo wszystko po chwili znów posłałam mu szeroki uśmiech i wstałam z łóżka.
Zaczęłam usilnie rozglądać się za kluczami. A co, jeśli je zgubiłam? Nie będzie zadowolony. Szperałam dłonią po wszystkich szafkach, zrzucając przy okazji jakieś papiery i gazety na zimne kafelki. Potem podniosłam ją trochę do góry, by otworzyć regał i tam zacząć dokładną penetrację, aż w końcu coś metalowego zabrzęczało mi pod wewnętrzną stroną dłoni. Uśmiechnęłam się odruchowo, zabierając klucze, a następnie kręcąc nimi na palcu. Nie zamierzałam jakoś specjalnie tego przedłużać, dlatego po prostu pochyliłam się nad naszym płomyczkiem i rozkułam jego dłoń. No cóż, jeśli zrobi coś głupiego to nie ja będę z nim rozmawiać tylko naukowcy, dlatego jego wybór. Tylko niech pomyśli jaką wygodę straci~ No bo wiadomo, że jak ja nie będę w stanie go upilnować to naukowcy po prostu go zabiorą. I przy okazji zastanowią się nad tym, dlaczego pod żadnym pozorem nie powinni powierzać mi opieki nad agresywnym Alfą.
 – Później cię oprowadzę po domu, dowiesz się co i jak, ale myślę, że to nie jest jakieś muzeum – wzruszyłam ramionami. – Jeśli jesteś głodny to obok stoi jedzenie, chociaż nie wiem czy jesteś w stanie cokolwiek jeść. Jesteś zmordowany. – wskazałam palcem wskazującym na jego brzuch, gdzie zapewne ciągle rozciągało się parę ran pod bandażami.
Pewnie niedługo dojdzie do siebie, ale póki co kroplówka sprawuje nad nim opiekę na pewno lepszą niż ja.
 – Jak tu trafiłem? – zapytał, masując sobie obolałe nadgarstki.
 – W wielkim skrócie? Naukowcy robili ci jakieś badania, zwiałeś im i grasowałeś po mieście, rozwalając wszystko co popadnie – zaczęłam – potem z moją seksi towarzyszką dostałyśmy misję, by cię złapać i cudem nam się to udało, ale udało. W efekcie jesteś tu, bo jeden z nierozważnych naukowców powierzył mi opiekę nad tobą. Cieszysz się? – wzięłam duży oddech, po czym momentalnie puściłam oczko w jego stronę.
Ni stąd ni zowąd usłyszałam gwałtowne pukanie w drzwi wejściowe. Mimowolnie moje uszy podskoczyły, a cała uwaga skupiła się na korytarzu, na którym końcu znajdowały się wrota do mojego małego królestwa. Ohoh, mam nadzieję, że to nie mój kochany team. A jednak... otworzyłam spokojnie drzwi, widząc całą trójkę stojącą we framudze.
 – Hej! – przywitała się cała gwara, bez pozwolenia rozgaszczając się wewnątrz korytarza. No cholera jasna, w stodole ich chowali...?
Wszyscy skierowaliśmy się do pokoju, w którym wypoczywał Shion. Chłopak od razu, gdy ujrzał przed sobą tak dorodną liczbę osób, odskoczył na drugi koniec łóżka. Zaś mój team zamiast grzecznie zapytać o jego dane, wolał rzucać zbędnymi komentarzami. I mam tu na myśli Rafe:
 – Huh? Co to za twój niewolnik seksualny? – zapytał blondyn zauważając rozkute kajdanki. Jednak gdy tylko poraziłam go złowrogim spojrzeniem, uciszył się. Juz oddadzą mi głos? Cudownie.
 – To jest Shion, niegdyś groźny Alfa, którego miałam złapać razem z Sorą.
 – Aha, i ty teraz masz się nim opiekować? – zapytał Leo, przyglądając się nowemu znajomemu.
 – Mhm. Nie miałam wyboru, ale to nie tak, że narzekam – zacisnęłam zęby w delikatnym uśmiechu. –  Płomyczku, może się przywitasz? Jeśli będziesz mieć więcej kontaktu z ludźmi to może i agresja z ciebie wyparuje –  usiadłam na mięciutkiej kanapie.

< Shion? >

G03 - Shouta Aizawa!



KONTAKT:dino.dinozaur.dino@gmail.com
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
IMIĘ & NAZWISKO: Shouta Aizawa
PSEUDONIM: -
WIEK: 30 lat
PŁEĆ: Mężczyzna
STOSUNKI: -
ORIENTACJA: Heteroseksualizm 
SYMPATIA: -
W ZWIĄZKU Z: -
CHARAKTER: Jaki może zachowywać się trzydziestoletni mężczyzny tracący pamięć zaraz po pojawieniu się w nieznanym miejscu otoczonym bandą nastolatków i dziwnych naukowców?  Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że jest z niego stary wariat który potrafi zasnąć w dowolnym miejscu w śpiworze. Wygląda jakby nic co go otacza nie obchodziło, nie chce mieszać się w sprawy ośrodka w którym został zamknięty. Rzadko z kimś się spoufala, zanim trafił tutaj utrzymywał kontakty z ludźmi, których poznał będąc jeszcze nastolatkiem, czyli dawno temu. Zazwyczaj spędza czas w samotności zajmując się swoimi sprawami, ale również wkurzając naukowców ewentualnie od czasu do czasu zamienić słówko z młodziakami by nie zostać całkowicie aspołecznym człowiekiem. Jednak w gruncie rzeczy jest z niego miły facet, który mimo próby ignorowania wszystkiego co go otacza od czasu do czasu potrafi zainteresować się czymś i pomóc, gdy ma taką możliwość.
APARYCJA: Shouta jest wysokim mężczyzną, mierzy sto osiemdziesiąt trzy centymetry wzrostu. Jak na swój wiek jest bardzo zwinny, mimo że jego arcana nie zalicza się w większości do mocy fizycznej  jednak ta cecha mu się przydaje. Jego czarne gęste włosy sięgają do ramion, kilka kosmyków z przodu spada mu na oczy, która również są w kolorze czerni. Jednak wówczas gdy używa swoich mocy jego oczy zmieniają kolor na czerwony. Już od razu można dostrzec, że ma na twarzy zarost, którego nie goli całkowicie. Ubiera się na czarno, czy to wiosna czy lato zawsze nosi długie bluzki jak i długie spodnie. Wokół szyi ma oplątany szary szalik, który umożliwia mu unieruchomienie wroga podczas ataku. Pod szalem zawsze nosi gogle, która zakłada dopiero gdy używa arcany, mimo że normalnie i tak by przez nie widział.
DODATKOWE INFORMACJE: 
  •  Jest uzależniony od picia soku jabłkowego 
GŁOS: -
INNE ZDJĘCIA: [x] [x]
 http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
ARCANA
RODZAJ: Gamma
NAZWA: Erasure
KOLOR AURY: Czerwony [#cc0000]
RANGA: 1
PD: 500pkt
OPIS: Głównie jego arkana polega na wymazywaniu mocy przeciwnikowi by ten nie mógł użyć swoich ataków, dlatego arcana jak i główny atak noszą taką samą nazwę. Dodatkowe ataki są tylko urozmaicenie, służą tylko do pomocy by mógł odskoczyć w razie gdyby nie udało się zneutralizować ataków przeciwnika, ale również na dłuższą odległość zaskoczyć go niemożliwością używania ataków.
ATAKI: 
  • Erasure - mężczyzna potrafi wymazać ataki związane z arcaną, gdy patrzy się drugiej osobie w oczy. Przeciwnik wówczas jest bezbronny, nie może wykonać żadnego ataku. Oczywiście nie na zawsze, to tylko chwilowe jest tylko wtedy gdy odwróci wzrok, jednak jeśli cały czas wpatruje się komuś w oczy nie będzie ta osoba mogła nadal używać ataków. Również podczas używania tej mocy kolor oczu Shouty zmienia się z czarnego na czerwony.
  • Speed - najzwyczajniej w świecie mężczyzna staje się o wiele szybszy jednak nie aż tak by nie dało się go dostrzec
  • Eye - nawet nie walcząc ta umiejętność jest przydatna. Po prostu sprawia, że Shoucie polepsza się wzrok na tyle, że może dostrzec rzeczy będąc daleko od niego

Od Leo - C.D Hyou/Aryi/Natsume

Oglądanie filmu z nimi wcale tak naprawdę nie było tym na co miało wyglądać. Oni tak szybko pozasypiali, że nawet film dobrze nie zaczął się rozkręcać, a oni już smacznie sobie chrapali na kanapie. Yukimaru rozwalony na pół kanapy, a na jednej czwartej Raphael z Hyou na kolanach. Boże ja powinienem się zacząć zastanawiać nad mianą towarzystwa, chociaż.. tak naprawdę lubiłem z nimi przebywać i traktowałem ich jak swoją drugą.. właściwie to pierwszą rodzinę, bo przecież tej spoza ośrodka nie znałem. Wykąpany i czyściutki wylazłem spod prysznica dokładni wycierając się jeszcze białym, aksamitnym ręcznikiem. Ubrałem na siebie czarne jeansy i nadal pozostając bez koszulki wyszedłem razem z ręcznikiem na mokrej głowie. W tym samym czasie Hyou przebudziła się i spojrzała na mnie niemrawym spojrzeniem. Bełkotała coś tam pod nosem, ale ostatecznie znów walnęła w kimono. Zaśmiałem się tylko cicho pod nosem kręcąc główką to na prawo to na lewo. Stwierdziłem, że może im być troszkę niewygodnie dlatego ściągnąwszy z siebie na wpół mokry ręcznik podszedłem do Hyou. Wziąłem ją delikatnie na ręce uważając przy tym by nie zrobić jej krzywdy czy też zbytnio jej nie rozbudzić. A gdzie tam! Przy niej można by garami walić,a  ona i tak by się nie obudziła. Czując moją nagą skórę (no bo przecież byłem bez koszulki) przytknęła tam swój nosek, a zaraz za nim też sercowate, lekko różowe usta.
-Kobieto nie rób tak, bo przestanę cię traktować jak siostrę.. - szepnąłem cicho jakby sam do siebie kładąc ją wygodnie na łóżku Raphaela. A co tam nie będę się krępował, przecież mogę się czuć jak u siebie w domu.
-Leo…. - kiedy już zamierzałem sobie odejść ta jakby wybudzona z głębokiego snu szepnęła moje imię i złapała mnie za dłoń. Spowodowało to między innymi właśnie to, że przystanąłem i momentalnie przeniosłem wzrok na złote oczy dziewczyny. Patrzenie sobie w oczy nie było czymś specjalnie krępującym, ale w tym momencie kiedy panowała taka grobowa cisza jakoś.. dziwnie mi się zrobiło, dlatego po kilku minutach odwróciłem wzrok i spojrzałem w całkiem inny punkt. - Nie mogłeś spać prawda? Męczyły cie znowu koszmary? - kiedy zadała to pytanie, aż znieruchomiałem. Czy oni znają mnie już na tyle dobrze, by wiedzieć o mnie nawet takie rzeczy? Przez ostatnie kilka dni nawiedzają mnie straszne wizje, których nie potrafię w żaden sposób zatrzymać. Nie potrafię przez to spać, czy logicznie myśleć, jestem przybity i rozkojarzony, a …. oni to wszystko widzieli.
-Nie przejmuj się tym. Jakoś to przeżyje, a ty idź jeszcze spać, wiesz która jest godzina? - westchnąłem lekko zakłopotany. Na do widzenia uśmiechnąłem się tak fałszywie, ze gdybym siebie teraz zobaczył w lustrze to sam bym w ten „jakże szczery uśmiech” nie uwierzył. Nie miałem  najmniejszej ochoty tego wszystkiego tłumaczyć, choć pewnie zrozumiałaby mnie bez zbędnych słów. Ciągłe wspominanie o tym robiło w moim umyśle i sercu coraz większa dziurę, a ja sam nie byłem w stanie jej załatać. Wyszedłem z sypialni przyjaciela przechodząc teraz do salonu i rozglądając się. Boże co ja będę robił do godziny 12 kiedy to oni przeważnie wstają? Mogę im co najwyżej zrobić śniadanie, ale jak na razie nie zamierzam robić za niańkę. No cóż może jednak zrobię im coś do jedzenia zanim wstaną bo to mi trochę zajmie, a kiedy tak stoją nade mną i patrzą mi się na ręce to nic nie jestem w stanie zrobić…
[…]
Kilka minut po tym jak zamierzałem zabrać się za coś do jedzenia, mój zegarek, a raczej coś podobnego do zegarka zaczął dziwnie świecić. Sigmy miał zegarki o całkiem innym kolorze niż te naturalne Arcany przez co można było nas bardzo łatwo rozróżnić. Jakiś nagły wypadek, bo chcieli mnie widzieć wręcz natychmiastowo.
-Co jest do cholery…? - szepnąłem cicho sam do siebie wybiegając z apartamentu i prawie potykając się przy tym o własne nogi. Podobno jakaś Sigma została zabita, ale… na terenie ośrodka? Przecież to było niedorzeczne, tutaj coś takiego nie powinno mieć miejsca. Wybiegłem z jakiegoś zaułka stając teraz przed ogromnymi stalowymi drzwiami. Kiedy tylko przyłożyłam to małe urządzenie na moim nadgarstku do czytnika, te natychmiast się otworzyły. W środku ujrzałem kilku naukowców jak i dwie skruszone Sigmy siedzące gdzieś z boczku.
-Leo...jak dobrze, że jesteś, a gdzie reszta Sigm?
-Jest 7 godzina, czego wy od nas oczekujecie… my też mamy swoje potrzeby. - warknąłem nieco niezadowolony z tego całego zamieszania. Chciałem jak najszybciej dowiedzieć się co się wydarzyło i co ja tutaj robię, a właściwie to po co jestem potrzebny?
-Jest pewien problem, ponieważ wykruszyła nam się jeszcze jedna Sigma. - powiedział to tak spokojnie jakby kompletnie nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, jak on może tak po prostu..
-Po co wzywać drugi pluton i od razu robić z tego zamieszanie na większą skalę? - Kapitan Pan Natsume podniósł się w tym momencie do pozycji wyprostowanej i jakby zainteresował się przez chwile tematem. To była przecież żyjąca osoba, no ale okey nie będę się wtrącał, bo przecież to on jest u nich kapitanem, ale… gdyby to była Sigma z mojego plutonu to na pewno nie skończyłoby to się tak. Wysłuchałem wszystkiego co mają mi do powiedzenia naukowcy i czym prędzej stamtąd wybyłem, nie chce mi się ich dłużej słuchać. W gabinecie przytrzymali mnie prawie do wieczora, rozmawialiśmy na temat bezpieczeństwa i innych przydatnych rzeczy… przydatnych jeśli naturalnie się o nich nic nie wie.
[…]
Powolutku już się ściemniało, a ja stwierdziłem, ze muszę troszeczkę odetchnąć od bycia Kapitanem i postanowiłem przejść się przez park. O tej porze nie było tutaj dużo osób, więc postać siedząca, właściwie to śpiąca na ławce przykuła moją szczególną uwagę. Podszedłem do niej (tak to była dziewczyna, chyba. Przynajmniej tak właśnie wyglądała) po cichu i szturchnąłem ją w ramie. Od razu ocknęła się i jakby lekko wystraszona odchyliła się do tyłu.
-Halo? Żyjesz? - przekrzywiłem główkę tym samym odsłaniając swoje fiołkowe oczy. Nie wiem czemu, ale kobitka wydawała się być trochę wystraszona i rozkojarzona. Po kilku minutach ni stąd ni zowąd wystartowała jak z procy, ale to też było bezmyślne działanie, ponieważ najprawdopodobniej zrobiło jej się słabo i poleciała na mnie niczym deska. (wcale nie mówię, że była płaska). Kompletnie nie byłem na to przygotowany więc moje plecy zetknęły się z zimną i twarda podłogą. Ona w porównaniu do mnie miała nieco bardziej miękkie lądowanie, bo przecież wylądowała na mojej klatce piersiowej.
- Wolałbym jakieś mniej bolesne powitanie… -westchnąłem siadając sobie teraz na podłodze i masując swoją nieszczęsną główkę. Dziewczyna siedziała na moich biodrach okrakiem i wnioskując po jej czerwonych policzkach to czuła się chyba troszkę niezręcznie. - No spokojnie, przecież cie nie zjem. - zachichotałem widząc w jej oczach coś na pozór podobnego do przerażenia. W tym momencie zorientowałem się też, że moja Arcana nie zadziałała tak jak powinna i tym razem nie uprzedziła mnie o tym co miało się wydarzyć. Dobra później nad tym pomyślę. - Wiesz…. - podrapałem się po karku i spojrzałem w całkiem inny punkt, już nie na nią – Nie chce cie popędzać, ale długo będziemy tak tu siedzieć? Trochę zimny ten chodnik…

(Mało rozwinięta akcja, ale co tam~ Macie kończcie to sobie xD)

Aktualizacja #1


No dobra to pierwszą Aktualizację mamy (macie?) już za sobą! Nie była ona jakaś super wielka, dodawałyśmy tylko rzeczy, o który zapomniałam wcześniej, a teraz tak jakoś nam się napatoczyły. Najpierw chciałabym was poinformować kiedy tak naprawdę będę aktualizowała bloga, żebyście nie wysyłali mi tysiące wiadomości na skrzynkę typu: "Dlaczego nie mogę wejść na bloga?" xD Hehe tym razem was nie poinformowałam nigdzie na blogu, zrobiłam to tylko na chacie, więc macie prawo na mnie nakrzyczeć, pozwalam~
Aktualizację będą pojawiały się mniej więcej co dwa tygodnie w zależności od tego co tak naprawdę będziemy chciały dodać, bo jak wiadomo mam tysiące pomysłów i nie każdy da się zrealizować w przeciągu 14 dni. Będę starała się was informować na pasku bocznym dzień przed aktualizacją, żeby każdy z was jeszcze mógł to zobaczyć i przeczytać.  Jakieś kilka dni temu wprowadziłam taką zakładkę jak " Aktualizacje", w której będziemy pisać wam z góry KIEDY BĘDZIE NASTĘPNA i CO BĘDZIE DODAWANE więc zaglądajcie tam raz na jakiś czas. 
Dobra co tam jeszcze... ah! Został stworzony regulamin chatu, który znajdziecie bezpośrednio pod nim. Radze go przeczytać, bo teraz już nie będę przymykała na wszystko oko xD. Dwie zakładki są nowe mianowicie: Dla początkujących i Dla mobilnych. Obie są jedynie ułatwieniem, a nie urozmaiceniem. Po prostu mimo, ze blog jest tak rozwinięty to chciałabym, żeby nikt nie miał problemu ze zrozumieniem co tutaj nabazgrałam, no i żeby każdy mógł tutaj przebywać nawet nie mając dostępu do komputera. Znajdują się one w linkach po prawej stronie bloga. 
Dwa nowe punkty w regulaminie takim normalnym dotyczącym bloga. Punkt 12 w Regulaminie Postaci i punkt 14 w Regulaminie Postów. Do zakładki Spam dodałyśmy już kody tak wiec spokojnie możecie wstawiać je na swoje prezentacje! ^^ Dobra w sumie teraz to może Kinia (mój genialny Grafik) pochwali się co takiego tutaj dodała oczywiście za moją prośbą.
*czuje się jak jakiś sportowiec, któremu podczas wywiadu przekazano mikrofon* 
No więc, jeśli chodzi o to, co ja (Kinia) dodałam... nie są to jakieś kolosalne zmiany czy nowości. Mianowicie w zakładce Questy pojawiły się dwa dodatkowe zadania, także bierzcie póki gorące. Za prośbą naszej kochanej administratorki zmieniłam wygląd tytułu posta i jego elementów, takich jak: data, link do komentarzy i autor. Myślę, że teraz prezentuje się to mniej estetycznie, ale do Was należy opinia, czyż nie? Jeśli już poruszyłam temat komentarzy – one również uległy zmianie. Całokształt jest teraz bardziej kolorowy. ^^ Uważam, że nie są najgorsze, tak więc... W sumie nie mam już nic do powiedzenia, pewnie niektórzy po otwarciu bloga zauważą nowe animacje w menu głównym. Dodałam także odnośniki do postaci, ale to jest nasz priorytet, także nie widzę sensu, by o tym informować. No to chyba tyle. Mamy nadzieję, że zmiany się podobają. ^^ 

Od Natsume - C.D Tary

Ponieważ nie chcieliśmy się zbytnio oddalać od Tary, wraz z Sorą usiadłem na ławce, był środek dnia więc sam się dziwiłem, że jakąś udało nam się zająć. Obok nas przechodziło mnóstwo ludzi, czy to do pracy, czy też dzieci idące ze szkoły do swoich domów. To dziwne, że zaraz za tą dziwną kopułą, ludzie prowadzą takie normalne, beztroskie życie. Pogłaskałem kota, który od jakiejś godzinie smacznie sobie spał na moim ramieniu, jedynie teraz posadziłem go sobie na kolanach. Może siedzielibyśmy sobie tak jeszcze minutę lub dwie w spokoju czekając na naszą towarzyszkę, kiedy to usłyszeliśmy głośny huk i krzyk jakiejś kobiety z dzieckiem, która musiała być świadkiem czegoś strasznego. Jako iż Sigmy miały pewien obowiązek utrzymywania porządku, odłożyłem kota na ławkę i wraz z Sorą pobiegliśmy tam jak najszybciej (kot się nie zgubi, nawet jeśli go ktoś porwie… zaraz zwróci). Staraliśmy się jakoś przepchać, żeby móc spokojnie tam dojść ale szło nam opornie. Przewracając parę osób na ziemię było jednak rozsądnym rozwiązaniem, tym oto sposobem szybko wbiegliśmy w zaułek. Kiedy tylko powiązałem sobie fakt, kto tam był krzyknąłem do Sory, żeby odgoniła gapiów. Sam natomiast znalazłem się przy drętwym ciele Tary. Kałuża krwi już od jakiegoś czasu przestała się powiększać, co było złym znakiem.
- Choleraa jasna… Madara! – krzyknąłem i już po chwili stał obok mnie ogromny lis który ledwie mieścił się w zaułku, widać było po nim to, że jest śpiący ale nic nie powiedział. – Pomóż mi…
- Ja nic tutaj nie wskóram, ale ktoś inny owszem – powiedział patrząc się na mnie porozumiewawczo.
Nie zamierzałem jej już nigdy przyzywać, ale w tym momencie było to konieczne. Wyjąłem grubą książkę z torby i wyrwałem kartkę znajdującą się na samym końcu. Jej skrawek włożyłem sobie do ust i składając ręce dmuchnąłem w papier. Znaki uleciały jak na wietrze, formując się powoli w kształt wysokiej, czarnowłosej kobiety. Jej oczu nigdy nie było widać przez jej długą grzywkę… co z jednej strony mogło być plusem, sama jej obecność była przygnębiająca, nie chciałem przypadkiem jeszcze spojrzeć w jej oczy.
- Wiesz Paniczu co masz przecież zrobić – uśmiechnęła się a następnie wyszeptała do ucha to co miałem w tej sytuacji zrobić – Jesteś spięty Paniczu… to chyba znak, że na mnie już pora. Ale najpierw…
Uklęknęła przed Tarą szepcząc tam te swoje dziwne słówka. To najprawdopodobniej jedyne wyjście, żeby przywrócić ją z krainy cieni, ale jakie kosztowne… chociaż patrząc na ilość ludzi znajdujących się w ośrodku… nie zrobi nikomu to różnicy. Kiedy skończyła, zniknęła. Podszedłem do dziewczyny która… oddychała. A jednak jej oddech był bardzo płytki, rana postrzałowa zagoiła się, odchyliłem materiał jej ubrania… nie było nawet śladu po tym, żadnej blizny, po prostu nic. Westchnąłem cicho, podnosząc dziewczynę delikatnie. Kiedy wyszedłem z zaułku, wywołałem nie małe poruszenie. Zarówno ja jak i Tara byliśmy w jej ‘’starej’’ krwi.
- Co z nią? – zapytała Sora
- Już wszystko dobrze, znowu żyje…
- Znowu? –zapytała zdziwiona.
Spojrzałem na nieprzytomną twarz dziewczyny, była taka spokojna… jakby po prostu zasnęła.
- Proszę Pana! – krzyknął jakiś mężczyzna z noszami – Nie powinien Pan w ten sposób postępować z osobą ranną, proszę ją w tym momencie nam przekazać, jedziemy do szpitala.
- Poszkodowanej już nic nie jest – uniosłem materiał ukazując zagojone miejsce. – Nawet jeśli nie może Pan zabierać osób z Ośrodka do szpitala, prawda?
- No nie mogę… - facet spiął się kiedy uświadomił sobie z kim rozmawia – Ale możemy was dowieść na miejsce.
Przytaknąłem wchodząc do karetki, dopiero tam pozwoliłem zabrać od siebie dziewczynę. Sora weszła do środka zaraz za mną, cały czas przypatrując się dziewczynie bez zbędnego wyrazu twarzy.
Na miejsce dojechaliśmy w przeciągu… siedmiu minut? Kiedy tylko znaleźliśmy się na terenie ośrodka, Tara została zabrana do naukowców, my natomiast zostaliśmy odprawieni do siebie. Przez resztę drogi wraz z Sorą nie odzywaliśmy się do siebie. Pewnie już w spokoju dotrwalibyśmy do samego końca, gdyby nie Sigmy z Plutonu A.
- Co tam się właściwie stało… zostaliśmy poinformowani o tym, że ktoś z waszego Plutonu…
- Rana postrzałowa. Sprawcy nie było już na miejscu – przerwałem jakiemuś chłopakowi którego imię właśnie wyleciało mi z głowy.
- Ale nic jej nie będzie prawda?
- Nie… - chociaż nie powiedziałbym, straciliśmy ją…
Po tej krótkiej wymianie zdań, wycofałem się do swojego pokoju, z którego jak na złość zaraz to zostałem wyciągnięty przez naukowców. Czyli jednak nie pasuje im to co zrobiłem. Kiedy tylko znalazłem się w dziwnym pomieszczeniu, w oczy od razu rzuciła mi się Tara, już umyta i przebrana w biały strój. Siedziała na krześle, jednak z jej twarzy nie dało się wyczytać niczego.
- Natsume Takashi… czy będziesz nam w stanie wytłumaczyć, co zrobiłeś z naszą Sigmą?
- Waszą Sigmą… - powiedziałem cicho pod nosem – Wasza Sigma była martwa, przywróciłem ją do życia i tyle. To, że straciła ‘’rozum’’ i po moce, nie jest moją winą. To jedynie koszt przywrócenia jej tutaj.
- To był kosztowny projekt Panie Takashi… kto się nią teraz zajmie?
- Nie wiem, ja?
~
Minął już tydzień od tego incydentu z Tarą oraz tydzień od chwili, kiedy dziewczyna została przeniesiona do mojego apartamentu. Z początku nie byłem szczęśliwy z tego, że muszę się zajmować dziewczyną która praktycznie nic nie zrobi bez mojej pomocy. Ale teraz już przywykłem. Jedyne co dziewczyna potrafiła zrobić, to prosto siedzieć, przejść parę kroków samodzielnie, oraz jeść i korzystać z toalety. Jedyne problemy jakie miała to przebranie się, mycie oraz wchodzenie po schodach.
- Chodź Tara, idziemy się przejść. – pomogłem jej wstać, chociaż nie rozumiała mnie, dosyć sprawnie reagowała na kontakt fizyczny.
Powoli wyszliśmy z budynku, kierując się do Parku. W nim było chłodno i z tego co zauważyłem, dziewczyna lubiła siedzieć nad stawem. Dlatego też właśnie tam w tej chwili się udaliśmy. Idąc z dziewczyną pod ramię, mogłem ją sprawnie doprowadzić do wyznaczonego przeze mnie celu, szła wolno ale za to w stałym kierunku przez co nie sprawiała problemu.

(Zacięłam się więc może ktoś? Może być ktoś z Plutonu A lub B albo ktoś jeszcze inny 8))

Od Arthur'a - C.D Elainy

Teraz sam nie byłem pewny, co mnie bardziej przerażało w tym momencie. Ci mężczyźni, którzy będą się chcieli jeszcze zemścić, ta agresywna dziewczyna i jej siła, czy po prostu to stworzenie... Zdecydowanie ten zwierz.
Nawet jej słowa do mnie nie dotarły, po prostu stałem wmurowany w ziemię i przyglądałem się temu dzikiemu stworzeniu, które chciało mnie zabić. Ten wzrok mówił sam za siebie, do tego to warczenie. Przyprawiało mnie to nie tylko o strach, trzęsienie się, ale czułem, jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć przez gardło ze strachu.
- Odpowiadaj! - tylko jej krzyk do mnie doszedł, a gdy spojrzałem na nią, jej pies zaszczekał, czy zawarczał. Nie wiem. Byłem tak oszołomiony, że gdy tylko zobaczyłem jak czarne zwierzę się porusza w moją stronę, nawet delikatnie się pochyla, straciłam grunt pod nogami. Moje stopy były jak z waty, a ja straciłem jakikolwiek kontakt z rzeczywistością. Po prostu strach odebrał mi świadomość i teraz leżałem na ziemi nieprzytomny.
Panicznie bałem się psów. Wilków, psowatych! Nie wiem czym to było, było czarne jak wilk, kły też takie miał, ale miał posturę psa. I to mi wystarczyło.
Nawet sen miałem o tym okropnym zwierzęciu. Goniło mnie przez las i chodź uciekałem ile sił w nogach, doganiał mnie, a ja zwalniałem, nie mogąc przyśpieszyć. Tak jakby coś zasysało mnie do tyłu. Gdy się potknąłem o własne nogi, obróciłem się na plecy, by spojrzeć w oczy memu oprawcy, czyli czarnemu psu. Jego oczy były przesiąknięte czerwienią, jakby zalane krwią, a z kłów kapała czerwona ciecz. Poczułem jak mi ona spływa po twarzy, gdy tylko się nachylił nade mną. I nagle usłyszałem głośne warczenie, by morderca wgryzł się w moja twarz.
Obudziłem się z krzykiem, w jakimś łóżku. Pierwsze co zrobiłem, to szukałem psa, aby mieć powód jak najszybszej ucieczki. Nawet przez zamknięte drzwi, bo co to dla gościa, który może przemienić się nawet w nosorożca i je całkowicie rozwalić?

<Elaina?>

Od Evan'a - C.D Elainy

Rozmasowałem sobie powoli skronie, czując na sobie spojrzenie Elainy. A więc taka była. Sądziłem, że była nieco inna niż większa część członków Rimear, ale widocznie się przeliczyłem. Nie wiedziałem jak bardzo była naiwna myśląc, że mnie zmanipuluje. Nie. Nie była nawiną osobą. Na pewno taką nie. Zbyt często miałem styczność z osobami jej pokroju. Równie dobrze mogłem się mylić.
— A co chcesz wiedzieć dokładniej? — zapytałem spokojnie, starając się zebrać informacje na temat ośrodka. Dziewczyna widocznie zirytowana, westchnęła ciężko.
— Naprawdę nie rozumiesz co powiedziałam? — wręcz prychnęła, ukazując swoją złość. Po chwili uśmiechnęła się sarkastycznie. Nie przynosiło to dla mnie nic dobrego. — Mów — zażądała. Uniosłem do góry brwi, mnie nie bawiły jej gierki. Zaczynała mnie irytować swoją osobą, co było niesamowite. Przeliczyłem się. Sądziłem, że mój spokój uda mi się zachować przy niej dłużej.
— Ichiro Atsushi założył... — zacząłem. Dziewczyna prychnęła głośno, tym samym przerywając mi.
— Na co mi informacje, które znam? — Pytanie było do bólu sarkastyczne. Przeczesałem dłonią włosy, zastanawiając się, czemu przyszło mi spotkać taką osobliwość jaką była Elaina Galathynius. Usadowiłem się wygodniej na fotelu. Death wpatrywała się we mnie z równą wrogością co jej przebiegła właścicielka.
Cisza, która nastała nie była przyjemna. Dało wyczuć się w niej napięcie, które z chwili na chwilę robiło cię coraz większe. Elaina nieustępliwie gromiła mnie wzrokiem, a ja po prostu wpatrywałem się w nią najspokojniej na świecie. W pewnym momencie pstryknęła palcami, a fotel pode mną zniknął. Upadłem na ziemię z głośnym plaskiem.
— Zapytam tak: Wiesz cokolwiek przydatnego? — zadała mi kolejne pytanie, unosząc do góry lewą brew. Wstałem, rozmasowując sobie obolałe miejsce. Nieźle otłukłem sobie tyłek.
— Sama sobie odpowiedz — odparłem, odwracając się z zamiarem opuszczenia jej pokoju. Jak przypuszczałem dziewczyna nie pozwoliła mi tak łatwo tego uczynić. Zaraz poczułem jak tracę kontrolę nad swoim ciałem i wycofuje się powoli do tyłu. Z pewnością było to za sprawką Elainy. Nie mogłem nic zrobić, do chwili w której odwróciła mnie przodem do siebie z drapieżnym uśmiechem na twarzy. Wykorzystując okazję, spojrzałem jej głęboko w oczy, wysyłając do jej mózgu elektryczne fale.
Odzyskałem władzę nad ciałem, a ona jęknęła z bólu, łapiąc się za głowę. Death rzuciła się w moim kierunku, widząc, że sprawiłem ból jej pani. Nieco osłabiony tym, że Elaina przejęła nade mną chwilą kontrolę, co nie udało się jej w pełni, zrobiłem unik, gdy zwierzę skoczyło na mnie z głośnym warknięciem.
Blondynka zaraz powróciła do dawnej formy. Odwołała zwierzę, pstrykając palcami, nim te zdążyło ponownie na mnie skoczyć. Przed moją twarzą pojawił się rozchodzący w powietrzu, cienisty dym. A kiedy zniknął, złapałem miażdżące spojrzenie dziewczyny.
— Jak udało ci się wydostać z Shady legami mentali? — zapytała, wpatrując się we mnie uważnie.
— Nie tylko ty posiadasz moc Arcany, czyż nie? — odpowiedziałem pytaniem na pytanie, zastanawiając się co oznaczała jej moc i na czym dokładnie mogła polegać. Wyraźnie niezadowolona z mojej odpowiedzi, westchnęła ciężko.
— Naprawdę jesteś irytujący i niepotrzebny — stwierdziła.
— Taki już mój urok. — Pozwoliłem sobie na lekki uśmiech. Dziewczyna wpatrywała się we mnie chwilę, dopóki nie wpadła zapewne na kolejny, genialniejszy pomysł.

< Elaina? >

Od Lou - C.D Sebastiana

Byłam wykończona. A ten człowiek był jeszcze dla mnie zadziwiająco miły, mimo, że byłam przekonana o tym, że nie przypadłam mu do gustu. Sałatka wyglądała niezwykle apetycznie, a mój żołądek głośno domagał się jedzenia. Powoli przegryzłam pierwszy kęs.
-Il est délicieux ! – Smakowało równie wybornie, jak wyglądało.
-Cieszę się, że ci smakuje. – Sebastian uśmiechnął się ciepło.- Może się napijemy ? – Wskazał na kieliszek wina. Skrzywiłam się. Blee...
-Wybacz, ale nie piję alkoholu. Żadnego. Bez wyjątku. – Odparłam stanowczo i zabrałam się za jedzenie.
-Hmm… Ale dlaczego? – Chłopak zmarszczył brwi w zdziwieniu. – Wino to prawie nie alkohol.
-Nienawidzę smaku alkoholu, nawet w najmniejszym stężeniu, a wino ma zwykle około 9%, to jak dla mnie dużo za dużo. – Zmarszczyłam nos, bo doleciał mnie zapach tego świństwa. Skupiłam się na sałatce i jej bogatym smaku.
-Cóż to dziwne. – Spojrzałam się na niego wrogo. – Znaczy nie mam na myśli, że to coś złego, ale Francuzi uwielbiają wino…
-Każda reguła ma swój wyjątek. – Ucięłam krótko tą dyskusję. Byłam zbyt zmęczona na takie pogadanki. Po skończeniu kolacji, Sebastian zabrał się za sprzątanie.
-Usiądź i odpocznij. – Wskazał na kanapę. Jednak ja nie usiadłam. Byłam cała obolała. Marzyłam o jednej rzeczy.
-Mogę wziąć prysznic? – Westchnęłam.
-Jasne. Pokażę ci łazienkę i dam czysty ręcznik. – Zaprowadził mnie do lśniącego czystością pomieszczenia. O koleś, ale ty masz zacięcie jeśli chodzi o sprzątanie. Wręczył mi biały ręcznik i zostawił sam na sam z prysznicem. Rozebrałam się. Uprałam koszulkę i bieliznę. Weszłam do kabiny i puściłam gorący strumień wody, która rozkosznie oblała moje obolałe ciało. Po wysuszeniu się ręcznikiem chciałam sięgnąć po swoje ciuchy, ale przypomniałam sobie, że je trochę nierozważnie uprałam i nadal były mokre. Jedyne co mi pozostało suche to moje ogrodniczki. No nie wyjdę nago do Sebastianka, bo się biedny przestraszy i mnie wyrzuci za próg. Założyłam ogrodniczki. Niestety moje pełne piersi były nadal praktycznie na wierzchu. Skróciłam szelki, tak, że je trochę zasłoniłam. Mimo to, były widoczne w pewnych miejscach, co wyglądało dość perwersyjnie. No nic z tym teraz nie zrobię. Wróciłam do salonu, gdzie na sofie siedział sobie czarnowłosy i czytał książkę. Kiedy usłyszał, jak wchodzę, podniósł głowę i na mnie spojrzał. Na widok mojego ubioru, spłonął rumieńcem i natychmiast wlepił wzrok w książkę.
-Co się stało z twoim ubraniem? – Spytał się, jak gdyby nigdy nic. Tylko z pozoru był spokojny. Hihi!
-Uprałam je. Dość odruchowo, no i zostało mi tylko to. – Zerknęłam niewinnie na swoje ogrodniczki.
-Poczekaj. – Chłopak szybko wstał i podszedł do szafy. Wyjął z niej czarną koszulkę i mi rzucił. – Załóż ją.
Poszłam z powrotem do łazienki i przebrałam się w jego koszulkę, która była miła w dotyku i ładnie pachniała. Była dużo za duża na mnie, więc sięgała mi do kolan i całkiem nieźle skryła obfite piersi.
-Już lepiej. – Takie słowa usłyszałam, kiedy tylko pojawiłam się w salonie.
-No dzięki. Nie chcę cię zawstydzać w twoim własnym domu, ale nie możesz być taki sztywny. – Uśmiechnęłam się wymownie.
-To jaki jestem to moja sprawa. – Mruknął. – Pójdę zrobić nam herbaty.
-Oki. Poczekam na kanapie. – Rozsiadłam się wygodnie na sofie. Oparłam głowę o oparcie i zamknęłam oczy. Obudził mnie lekkie potrząsanie ramieniem. To Sebastian przyniósł herbatę.
-Może pójdziesz już spać? – Spojrzał z troską w oczach. – Chcesz spać w moim łóżku?
-Z tobą? – Uśmiechnęłam się szeroko.
-Oczywiście, że nie. – Odparł lekko zakłopotany. – Ja będę spać na kanapie.
-Niee… Ja się prześpię na kanapie. Jest całkiem wygodna. – Westchnęłam zawiedziona.
-Dobrze. Jak chcesz. – Wstał i wrócił z poduszką i grubym kocem.- Proszę. – Wręczył mi moją pościel.
-Dzięki. – Mruknęłam już lekko śpiąca. Pościeliłam sobie i zwinęłam się w kłębek. Sebastian zgasił światło i poszedł do siebie. Próbowałam usnąć, co było jednak nie do osiągnięcia, nawet pomimo dużego zmęczenia. Bolało mnie całe ciało i nie mogłam znaleźć odpowiedniej pozycji. Jednak ta sofa nie jest taka wygodna. Kręciłam się zaciekle, aż w końcu spadłam z kanapy na podłogę. Syknęłam z bólu. Teraz bolało mnie jeszcze bardziej. Dość! Idę do niego do łóżka. Zakradłam się po cichu do sypialni, która leżała w podobnym miejscu, jak w moim domku garderoba (czyli wcześniejsza sypialnia). Otworzyłam bezszelestnie drzwi. Wślizgnęłam się pod cieplutką kołdrę i natychmiast otoczył mnie mięciutki materac, który koił moje obolałe ciało. Zarzuciłam rękę na klatę Sebastiana, który był ciepły i przyjemny i zasnęłam. Jednak nie na długo. Bo nagle poczułam na sobie niesamowity ciężar i jednocześnie nieznośny ból posiniaczonego ciała. To chłopak wylądował na mnie, głową celując między moje piersi. Czy to nie było przypadkiem świadome? Jęknęłam z bólu. Czarnowłosy podniósł gwałtownie łepek z mojej klatki piersiowej.
-Co się dzieje? – Zapytał zaspany.
-Właśnie się na mnie położyłeś. – Odparłam masując obolałe ciało. Brzmiało to trochę sprośnie, ale nie było mi teraz do śmiechu.
-Lou! Co ty tutaj robisz? – Sebastian był zaskoczony.
-Próbowałam spać! – Mruknęłam.

[Sebastian?]

Od Elainy - C.D Arthur'a

Zaczęłam się śmiac drwiącym, upiornym śmiechem. No tak, Death wyglądała groźnie. I taka się wydawała, dla kogoś, kto jej nie znał.
- Daj spokój. - prychnęłam. - Za kogo ty się uważasz, żeby zamykac drzwi do mojego pokoju, bez mojego pozwolenia, hę?
Nie czekając na odpowiedź chłopaka, wstałam z tego okropnego białego łóżka, ominęłam Death i tego chłopaka i otworzyłam kluczem drzwi. Wyszłam na korytarz, nasłuchując. Chłopacy, którzy rzekomo gonili tego białowłosego w moim pokoju, biegli tu. Bardzo dobrze. Specjalnie nie zamknęłam drzwi do mojego pokoju, niech ten chłopaczyna patrzy i się uczy.
- Death. - syknęłam.
Cienista wilczyca wybiegła za mną na korytarz. Skrzyżowałam ręce i czekałam. Trzej chłopacy po kilkunastu sekundach pokazali się. Byli dośc potężni, ale kto by się przejmował... Raczej nie ja. Przewróciłam oczami i krzyknęłam:
- Tutaj!
Chłopacy zmierzyli mnie wzrokiem, gdy się zbliżali. Nie zwrócili uwagi, a może nie zauważyli towarzyszącej mi Death. Zły ruch z ich strony. Co jak co, ale moja cienista wilczyca nienawidzi byc lekceważona. Jest jednak mi posłuszna i nie ruszyła się i nie odezwała bez mojego rozkazu.
- Co ty... - syknął do mnie z tyłu białowłosy, gdyż chłopacy nieuchronnie się do niego przybliżali.
Nie odpowiedziałam mu, gdyż chłopacy wyminęli mnie.
- A gdzie to? - warknęłam do nich, gdy przekroczyli próg mojego pokoju. - Tak bez podziękowania i bez przywitania?
Nie czekając na ich reakcję, machnęłam lekko ręką i obok Death uformowały się dwa większe od niej cieniste wilki. Skinęłam im głową i wszystkie trzy zwierzęta zgodnie, ostrzegawczo warknęły. Chłopacy odwrócili się i zamarli. Wtedy moje wilki z cieni skoczyły na nich i zaczęły swój atak. Niezbyt litosny dla nieszczęsnych chłopaków... Nie nakazałam wilkom zabicia ich, toteż moje cienie wypuściły biedaków po kilku ugryzieniach. Uciekali, że aż się kurzyło... Na tym nieskazitelnie czystym korytarzu. Przewróciłam oczami i na jednej pięcie odwróciłam się w stronę chłopaka w moim pokoju. Wcześniej jednak odwołałam cieniste wilki, byłam jednak gotowa, by przywołac je z powrotem. I nie tylko wilki. Jak zresztą zawsze.
- A teraz. - warknęłam do białowłosego. - Mów, co ty sobie myślisz, że wbiegasz do mojego pokoju i zamykasz go bez pozwolenia?
<Arthur?>

Od Elainy - C.D Evan'a

Patrzyłam na przybyłego chłopaka i byłam gotowa by zareagować atakiem, gdyby wykonał choć jeden, jedyny agresywny ruch. Death siedziała obok mnie i warczała cichutko. Nie zamierzałam jej tego zakazywać, to logiczne, że mój cienisty wilk warczy na nieznane mu osoby i broni swej pani. Powinnam ją za to chwalić, ale zresztą po co, Death to wiedziała. Mimo tego, kazałam wilczycy przestać warczeć. Łatwiej tak zdobędę zaufanie Evan'a i może się czegoś dowiem. Ta, może. A raczej na pewno, gdyż ja łatwo nie odpuszczam. Co to, to nie, moi drodzy... Pomyliliście chyba osoby. A ten Evan pomylił pokoje. Marna wymówka, moim zdaniem, ale niech mu będzie, coś, w sumie, w końcu powiedzieć musiał.
- Di, cicho. - syknęłam.
Wilczyca posłusznie przestała, ale jej sylwetka zdradzała, że może zaatakować. Cała Death. Evan, bo tak się przedstawił, na ciszę ze strony mojej wilczycy trochę się rozluźnił. Nie ma to jak zmylać wroga... Elementy zaskoczenia są ważne w ataku, jak uczył mnie ojciec. Chociaż nie byłam pewna zamiarów czarnowłosego, nie miałam zamiaru przestać być w gotowości do ataku. On chyba to zauważył, bo się spiął. Nie zmieniając miejsca, cały czas wbijałam w niego swoje gniewne, oskarżycielskie spojrzenie.
- Jeszcze czegoś chcesz? - spytałam.
- Nie... Chyba nie. - odpowiedział niepewnie.
Posłałam mu jeden ze swoich drapieżnych uśmiechów:
- Co tu jeszcze robisz? Gdybyś był choć trochę mnie znał, wyszedłbyś i to już.
Machnęłam lekko, niezauważalnie ręką. Evan już chciał się odwrócić, ale na mój wcześniejszy znak Death przemknęła obok niego i stanęła przed drzwiami, warcząc.
- A gdzie ty się wybierasz? - zaśmiałam się drwiąco. - Nie znasz mnie, więc nie wyjdziesz.
Evan uniósł brew. Pstryknęłam palcami i niedaleko drzwi stanął szarawy fotel. Z cieni kłębiących się bardzo blisko siebie, ale nie zagłębiajmy się w szczegóły.
- Usiądź. - poleciłam mu.
Usiadł niezbyt chętnie, a gdy to zrobił, przekrzywiłam głowę i odezwałam się:
- Powiedz coś o sobie, Rimear, o czymkolwiek.
Pewnie byłam trochę... zbyt władcza, ale niewiele mogłam na to poradzić, taka byłam i taka jestem. Nie zmienię się, bo nie chcę i nie mam po co. Tak mnie wychowano, ale mniejsza o to. Spojrzałam na Evan'a wyczekująco.
<Evan?>

Od Arthur'a - C.D Elainy

Siedziałem na stołówce – jeśli można tak nazwać miejsce otoczone strażnikami, gdzie podają papkę, zmieloną z jakichś resztek – w samym kącie, z dala od innych ludzi, którzy siedzieli w grupie. Pomimo takiego miejsca, większość dzieciaków... lubiła się. Rozmawiali jakby nigdy nic, śmiali się. Nie rozumiałem ich zachowania, więc w spokoju oddałem się swojej ciszy i skupiłem się na kremowej papce. Wydawało mi się, że ona się poruszyła, na co od razu przestałem odczuwać głód.
Po jakieś chwili podszedł do mnie jakiś wysokie chłopak, umięśniony, o czarnych długim włosach i niebieskich oczach. Był ubrany cały na czarno, a wokół niego zebrali się jego koledzy. Walnął w mój stół, na co podskoczyłem i szybko podniosłem na niego wzrok.
- To nasze miejsce szczeniaku. Wypie*dalaj stąd! - wziął mnie za koszulę i podniósł wysoko.
To było instynktownie. Przemieniłem się w konia, po czym uderzałem w niego przednimi kopytami. Leżał na ziemi i zasłaniał się dłońmi, a wszyscy skierowali na mnie wzrok. Oczywiście oprócz strażników, może i mają pilnować porządku, ale dosyć często nie reagują na takie sytuację. Jego koledzy chcieli mnie odciągnąć, więc każdego walnąłem z tylnego kopyta, po czym zacząłem kierować się już jako człowiek w kierunku wyjścia. Że jestem mały, z łatwością przecisnąłem się między tłum. Uciekałem przed nim, a on mnie gonił z dwoma kolegami. Na szczęście byłem szybszy, wbiegłem na schody prowadzące w górę. Wylądowałem w jakimś korytarzu, którego nie znałem. Po oby stronach znajdowało się wiele drzwi, a ja próbowałem każde otworzyć. W końcu udało mi się znaleźć otwarte, więc stanąłem w progu. Tam była dziewczyna, a gdy tylko usłyszałem jak ten chłopak wbiega tutaj po schodach, nie czekając na jej odpowiedź, wbiegłem do środka zamykając drzwi na klucz.
Gdy zobaczyłem jakiegoś czarne psa... Po prostu zbladłem. Zatkałem usta ręką, aby nie krzyczeć, chociaż w środku wybuchłem.
- Poczekaj, daj mi chwilę. Zabierz go, proszę. Taki jeden chłopak mnie gonił. Wybacz, zaraz sobie pójdę. Proszę, zabierz tego psa. Błagam – zacząłem mówić w szybkim tempie i cały się trzęsłem ze strachu na jego widok. Jeśli podejdzie jeszcze bliżej, to nie zważając na tego gościa, wyjdę i dam mu się złapać. Wolę już jego, niż to straszne zwierzę, które teraz warczało na mnie. Cud, że jakoś nie straciłem przytomności, ale jeśli będzie on jeszcze stał tu dłużej, obiecuje, że ją stracę. Na prawdę.

<Elaina?>

Od Evan'a - C.D Elainy

W wieku ośmiu lat zostałem wybrany. Wybrany przez moją Arcanę, której nosicielem się stałem. Nie wiedziałem czy byłem zadowolony, gdy dowiedziałem się o jej istnieniu. To raczej było czyste zaskoczenie mieszane z niepewnością. Moc wydawała mi się przydatna. Przynajmniej tyle pamiętałam, dopóki nie dostałem się do Rimear.
Nie pamiętałem nic z poprzedniego życia. Nie stanowiło to dla mnie większego problemu. Świadomość, że nie mogłem przypomnieć sobie twarzy rodziców, najbliższych nie była dla mnie nieopisanym bólem. Może nawet ich nie miałem, a moja przeszłość była bardziej skomplikowana niż mogłem sobie wyobrazić? Nie przejmowałam się tym. Liczyło tylko się to co jest i będzie przede mną. Przeszłość nie jest istotna.
Wstałem z miękkiego fotela, po czym skierowałem się w kierunku drzwi. Opuściłem gustownie urządzony salon i wyszedłem na korytarz. Był przeraźliwie biały, czyli praktycznie tak jak wszystko w ośrodku, poza pewnymi wyjątkami. Biała podłoga, sufit, ściany. Dosłownie wszystko zlewało się ze sobą w nudną jedność.
Ruszyłem przed siebie. Wydawało mi się, że korytarz nie miał końca. Jedynie mdłe światełko na jego końcu informowało mnie, że da się z niego wyjść. Upewniało, że to tylko mózg płata mi figle. Droga i tak sama w sobie strasznie się dłużyła. Zdążyłem zapamiętać na pamięć każdy szczegół korytarza. Wiedziałem, gdzie znajdowały się drzwi, których za pierwszym razem nie można było się dopatrzeć. Jednakże jeżeli wpatrywało się w odpowiedni skrawek ściany, można było rozróżnić ich kontury. To była sztuka, którą opanowałem.
Zatrzymałem się przed drzwiami, które prowadziły do mojego pokoju. A przynajmniej powinny prowadzić, bo gdy tylko wszedłem do środka, zastałem w nich warczącego na mnie wilkopodobnego zwierza oraz fioletowooką dziewczynę, która patrzyła na mnie ze zdumieniem. W pierwszej chwili nie mogłem ogarnąć co się stało. Zaraz dotarło do mnie, że pewnie nie poinformowano mnie o kolejnej zmianie pokoju. Tutaj zdarzało się to dosyć często, a w ostatnim czasie bardzo często. Do Rimear dołączała coraz większa liczba członków.
— Kim jesteś? — zapytała nieufnie dziewczyna, mrużąc groźnie oczy. Zwierzę ujadało coraz głośniej. Ignorowałem je, skupiając swoją uwagę na dziewczynie. Nie widziałem jej wcześniej na terenie ośrodka.
— Evan — odparłem spokojnie. — Evan Wilson — dodałem po chwili, uznając to za stosowne. Dziewczyna lustrowała mnie wzrokiem, po czym zawołała do siebie zwierzę. Death, bo tak blondynka ją nazwała, usłuchała się, nie spuszczając mnie z oczu ani na chwilę.
— Elaina Galathynius — przedstawiła się, a ja zanotowałem sobie jej imię w pamięci. Wpatrywała się we mnie chwilę w milczeniu, po czym pogłaskała czule swoje zwierzę, skupiając na nim uwagę. Podniosła ponownie wzrok na mnie. — Również posiadasz moc Arcany?
— Tak — odpowiedziałem pewnie, przeczesując wzrokiem jej pokój. Wyglądał aż za nadto dziewczęco. Przynajmniej jak na mój gust. Nie skupiając się więcej na nim, tym razem ja postanowiłem zadać jej pytanie. — Jesteś nowa...
Dziewczyna zaraz mi przerwała.
— Dlaczego tu wszedłeś? — Ton jej głosu był przesycony złością i irytacją.
— Myślałem, że to mój pokój — poinformowałem ją. Elaina uniosła do góry brwi.
— Twój pokój? — zdziwiła się, marszcząc je tym razem. Westchnąłem cicho, kompletnie nie miałem ochoty tłumaczyć jej o co chodziło. Jednakże nie wyglądała na usatysfakcjonowaną moją odpowiedzią. Wolałem z nią nie zadzierać dla świętego spokoju.
— Tak. Ostatnio często zmieniają pokoje — wyjaśniłem, nie siląc się na zapoznanie ją ze szczegółami. To była moim zdaniem wystarczająca odpowiedź. Dziewczyna po prostu wpatrywała się we mnie chwilę nienawistnym wzorkiem, a ja zastanawiałem się, co zamierza zrobić.

< Elaina? >

Od Shion'a - Do Hyou

Co mamy za dzień, która była godzina i najważniejsze pytanie…. Gdzie ja do cholery jestem? Niemrawo otworzyłem oczy będąc teraz w totalnie innym miejscu, czy ja mam jakieś zwidy? Obecnie leżałem sobie brzuchem do góry, a moje nieobecne spojrzenie wbite było w przeraźliwie biały sufit. Czułem się fatalnie, a w dodatku w moim ciele krążyła jakaś dziwna substancja, która powodowała, że cały się gotowałem od środka. Był to taki efekt uboczny, ponieważ moje ciało wyczuwało każdą truciznę lub zmianę otoczenia. Niczym kameleon~
Otworzyłem wysuszone od powietrza wargi i nabrałem jeden, większy sus. Łóżko było bardzo wygodne, miałem wrażenie, że nigdy wcześniej w takim nie leżałem. Ah jak oni mnie tutaj będą rozpieszczać teraz, oczywiście chciałbym się najpierw dowiedzieć dlaczego tutaj jestem, ale to tam… po co mi udzielać takiej informacji, mogę żyć w niewiedzy. Miałem wielką ochotę podnieść rękę i podrapać się nią po nosie, ale gdy tylko wykonałem nią jakiś mniejszy ruch, poczułem jak obija się o nią coś metalowego. Ten brzdęk był tak nieprzyjemny, że aż zagryzłem zęby z lekkim zgrzytem. O dziwo do metalowej ramy łóżka miałem przykuta tylko jedną rękę, a… co z drugą? Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na swój nadgarstek niczym idiota, który totalnie nie rozumie co się właśnie dookoła niego dzieje.
-Oh, obudziłeś się? - delikatny kobiecy głos wyrwał mnie z chwilowego mind fuck'a i zmusił do zerknięcia w stronę drzwi. Zgrabna BIAŁOGŁOWA opierała się o drewniane drzwi. Miała jasną cerę, duże cycki, wieli tyłek ….no i to chyba tyle co mnie w niej interesowało.
-Jaka błyskotliwa – prychnąłem podnosząc wyżej prawy nadgarstek i potrząsając nim tak by metalowa obręcz znów wydała ten drażniący dźwięk. - Jak już miałaś zamiar mnie gwałcić to mogłaś przykuć tez druga rękę, chociaż podejrzewam, że nie miałbym nic przeciwko.
-Oho… jaki śmiały. Ty chyba nie wiesz gdzie jesteś, poza tym kajdanki urozmaicają grę wstępną..
-Nie wiesz, że mężczyźni nie przepadają za grą wstępną? Po za tym mogłabyś mi objaśnić parę rzeczy i przy okazji rozkuć mnie? Czuje się jakby był co najmniej przestępcą… - lekko zdegustowany podparłem się lewą ręka o podbródek i wlepiłem kocie spojrzenie w jej twarzyczkę. Kurcze ta dziewczyna była tak pewna siebie, że zacząłem się zastanawiać jakie zamiary mogą jej towarzyszyć. Przecież po coś musiała mnie tutaj uwięzić czyż nie? Jakby tego wszystkiego było mało to jeszcze mój wewnętrzny zapał rósł w zastraszającym tempie kiedy jej wypowiedzi stały się jeszcze bardziej wymijające niż wcześniej.
-Kobieto rozkuj mnie, bo jak nie to sam to zrobię! - w końcu nie wytrzymałem =,a  kiedy już do tego doszło to moje włosy tak jakby w pewnym momencie zaczęły płonąc. Znaczy tylko w określonych miejscach. Oh wydawało mi się, że kiedyś nad tym bardziej planowałem. Nad tym i nad złością. O dziwo kompletnie się tego nie wystraszyła, a wręcz miałem wrażenie, że spodziewała, bo jej cichy chichot i chwilowe zastanowienie mnie do tego przekonały. Nie musiałem czekać długo na to, aż dziewczyna mnie „zgasi” i to dosłownie. Wyciągnęła zza pleców szklankę pełną wody i chlusnęła mi nią prosto w twarz. No ja po prostu w to nie wierzę! Piękne, puszyste włosy tak jak chwile temu były jeszcze w cudnym nieładzie, tak teraz opadały mi lawina na oczy i plecy a zimne kropelki cieczy skapywały po nich na białą pościel. Moje złote oczka powiększyły się tym samym ukazując moje wielkie zdziwienie, tak szczerze to miałem ochotę ją teraz zabić.
-...Wiedziałaś o tym, tak? - zapytałem cicho czując się totalnie pokonanym i to przez kobietę? Staczam się.
-Widzisz, gdybym cie rozkuła to za pewne sfajczył byś chatę, a tego nie chcemy. Ty jesteś niebezpieczny, nie można cie puścić, żebyś biegał po ośrodku. - oznajmiła mi siadając sobie grzecznie na krańcu wielkiego łóżka. - Słuchaj zrobimy tak.. ja cie rozkuje, a ty zaczniesz mnie słuchać i będziesz stosował się do wszystkiego ci powiem, jasne? - wystawiła palec wskazujący do przodu i przytknęła go do czubka mojego spiczastego nosa przez co na moment skupiłem tam swój wzrok robiąc zeza. Miała z tego niezły ubaw, nawet zaraz po tym jak zabrała rękę. Chwilę wpatrzony w jej złote oczy, które prawie wywiercały mi dziurę w czaszce musiałem się niestety na to zgodzić. Przymknąłem swoje oczka wzdychając głęboko i wystawiając rękę.
-Zgoda, ale jak mnie potraktujesz kolejną szklanką wody to wtedy porozmawiamy inaczej.

(Hyou?)

A14 - Shion Takahashi!

KONTAKT: xxtavve || xxtavvee@gmail.com
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
IMIĘ & NAZWISKO: Shion Takahashi
PSEUDONIM: Imię ma tak krótkie, ze nie potrzeba go już w żaden inny sposób zdrabniać. Często mówili do niego „Akashi” z powodu jego czerwonych włosów.
WIEK: 18 lat
PŁEĆ: Mężczyzna
STOSUNKI: Chyba jeszcze nikogo nie zna,no nie? xD
ORIENTACJA: Biseksualizm
SYMPATIA: Nie będzie się ograniczał, ale na razie brak potencjalnej ofiary ;)
W ZWIĄZKU Z: Nope. Jeszcze!
CHARAKTER: Na początek warto podkreślić to, ze Shion jest niezwykle zboczony pod każdym względem. Każda jego refleksja na pewno ma w sobie jakiś erotyczny podtekst i o tym warto pamiętać, żeby czasem nie zostać zgwałconym. Zmartwię was troszkę bo dotyczy to tak samo kobiet jak i mężczyzn. Jego dziwny, specyficzny charakter sprawia, ze bardzo ciężko nawiązuje kontakt z innymi, ale jednocześnie łatwo znajduje nowy temat do rozmów. Z pewnością nie jest to osoba dla takich spokojnych duszyczek, które uwielbiają siedzieć w ciszy i spokoju. Jego jest wszędzie zawsze pełno, jest ciekawski, narwany i szalony. Po prostu nie umie nasiedzieć na dupie w jednym miejscu nie psując czegoś czy nie ruszając. „Shion siedź tutaj grzecznie i NICZEGO nie dotykaj” - takie zdanie zazwyczaj kończy się spaloną kuchnią, zepsutym telewizorem, bądź wybitymi szybami. Zostawiasz go samego w domu to bądź przygotowany na najgorsze pod każdym względem, żeby nie było, ze nie ostrzegałam. Skrajny sadysta i masochista, chociaż zazwyczaj krzywdzi swoje ofiary, a potem mówi, ze to był przypadek. Nie dawajcie mu nic ostrego do ręki bo się pokaleczy dzieciak. A zaczynając tak trochę z innej strony to musicie wiedzieć, ze to naprawdę wesoły i wiecznie uśmiechnięty chłopa, który nie za bardzo lubi gdy stawia się przed nim pewne warunki, rozkazuje się lub zmusza do czegokolwiek. On jest jak kot i woli chodzić własnymi, wytyczonymi ścieżkami nie ważne przez jak duże bagno go prowadzą. Lubi przebywać w towarzystwie, ale tylko takim, które nie krytykuje go za każdy nawet najmniejszy ruch. Bardzo drażni go kiedy ktoś wytyka mu jego błędy: staje się wtedy agresywny i raptowny w dodatku nie zupełnie wiem, czy nie byłby zdolny kogoś uderzyć. W bójki wdaje się dość często, ale kobiet raczej stara się nie ruszać, chyba że ta naprawdę się o to prosi. Uwielbia wyzwania, a kiedyś może dostać od pstryknięcia palcem raczej.. szybko traci tym zainteresowanie. Nudzi go coś takiego. O wiele bardziej lubi kiedy musi o coś powalczyć, postarać się i to zdobyć. (Tak drogie Panie, nie bądźcie takie łatwe i nie ulegajcie jego urokowi osobistemu). Zawsze wytyka innym błędy, często się drażni i pokazuje innym w czym jest lepszy, aczkolwiek.. nie zawsze skutki tego są jakieś super zniewalające. Często ludzie się mu odgryzają, ale zdanie innych on ma tak głęboko w dupie, ze nawet nie ma sensu tego tam szukać. (Ciemno, nie polecam~). Jego osobowość może ulec nagłej zmianie tylko w przypadku gdy coś idzie nie po jego myśli, staje się nerwowy i ciężko jest mu wyjść z opresji będąc pod wpływem dużego stresu. Doskonale interpretuje motywy innych ludzi tylko z obserwacji, jest niezwykle czujny i spostrzegawczy. Awanturnik – często prowokuje do kłótni nawet z tych najbardziej błahych powodów, a kiedy jest zazdrosny to już w ogóle. Tak to okropny zazdrośnik i kiedy coś sobie upatrzy to już nie ma odwrotu, będzie bronił tego jak pies i nie odejdzie choćby na krok by nie stracić tego z oczu czy z zasięgu ręki.
APARYCJA: Piękny, zdrowy mężczyzna… chyba mężczyzna.. nie no dobra nie róbmy z niego kobiety tylko dlatego, że ma długie włosy, bo w bokserkach ma zupełnie co innego, okey? Dziękuję za zrozumienie. A więc tak… jego wygląd może być skrajnie odbierany. U jednych budzi obrzydzenie i wręcz przeraźliwy strach co sprawia, że ludzie nie chcą się do niego zbliżać, a u tych psychicznie niezrównoważonych jego wygląd jest całkiem normalny i chłopak wydaje się nawet przystojny. Dobrze zacznijmy może od budowy jego ciała, ano Shion ma się czym pochwalić a szereg równiutko ułożonych mięśni sprawia, że całość nabiera niewyobrażalnego seksapilu. Oprócz tego jego cera jest jasna jak u każdego Azjaty prawie, ale co dziwniejsze… on nie lubi się opalać, a jego skora nie łapie brązowego pigmentu. Szybciej spali się na słońcu niż się opali. Jest też dość wysoki.. znaczy nie jakiś wielkolud, no ale wyższy jest od takiego przeciętnego mężczyzny (187cm). Inne takie podstawowe informacje to chyba kolor jego włosów, który jest dość nietypowy. Czerwone, krwiste włosy sięgają prawie do pasa, a ich nierówne ścięcie sprawia wrażenie jakby były prawdziwymi językami karmazynowego ognia. Dodatkowo na jego głowie jest coś w rodzaju rogów, które normalnie na co dzień są malutkie i ledwo wystają z jego małej łepetynki, ale podczas używania mocy i większego stresu: powiększają się. Co do ich cech fizycznych to połamany róg powoduje mu niemiłosierny ból jednak z czasem i on odrasta. Żeby nie było, bo ich wcale nie da się tez tak łatwo ściąć, gdyż są tak twarde że łamią czasem narzędzia codziennego użytku. Jego oczy są ognisto pomarańczowe z żółtymi akcentami. Można powiedzieć, że nie ma on takich normalnych oczu, a jego źrenica wygląda tak jak u kota czy smoka: w dzień i przy jasnym świetle jest to czarna kreska, a w nocy robi się taka okrągła i słodka.
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Nie może zbyt długo przebywać w wodzie lub zimny, jego ciało z powodu takiej a nie innej Arcany nie jest przystosowane do niskich temperatur dlatego też chłopak szybko dostaje bardzo wysokiej gorączki, która ciężko zbić.
  • Lubi kiedy ktoś bawi się jego włosami, czesze je czy zaplata. Odpręża go to.
  • Nienawidzi ostrych potraw, często się przez nie dusi, dławi i wszystko po kolei. 
  • Choć z powodu jego buntowniczego charakteru tego nie da się dostrzec to Czerwonowłosy bardzo lubi się przytulać. 
  • Uwielbia takoyaki, ale jest dość słaby jeżeli chodzi o umiejętności kulinarne dlatego często zmusza kogoś do ich robienia. Hehe. 
  • Po nawet niewielkiej dawce alkoholu staje się bardzo nieśmiały, płacze i w sumie jest jak słodkie kochane dziecko. 
  • Jest niezwykle czuły na zimno w tym zimny dotyk czy cokolwiek innego.
  • Ma lęk wysokości
GŁOS:---
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
ARCANA
RODZAJ: Alfa
NAZWA: Hiryū (jap. Ognisty smok/smok ognia)
KOLOR AURY: Czerwony
RANGA: 1
PD: 500pkt
OPIS: Ogólnie nie przedłużając powiem w skrócie, że jego moc związana jest tylko i wyłącznie z ogniem. Jego całe ciało wręcz jest istna ognistą kulką. Shion potrafi dosłownie z każdego zakamarka swojego ciała (hihi, z każdego~) wskrzesić ogień i użyć go do poparzenia lub o wiele trwalszego skrzywdzenia swojego przeciwnika. Jego Arcanami mimo, ze bardziej skupia się na atakach fizycznych, zalicza się do tych bardziej magicznych.
ATAKI: 
  • Moeru Ken - obie pięści chłopaka w pewnym momencie zaczynają płonąć i jak można się domyślić właśnie takimi piąstkami atakuje on swojego przeciwnika nie tylko zadając mu ból, ale tez parząc jego skórę. Ten ogień nie przenosi się na skórę człowieka zatem nie trawi jej tez zupełnie, pozostawia jedynie zwęglone, bolesne ślady. 
  • Moeru Yōna Gōon - skoro smok może ziać ogniem to dlaczego Shion nie mógłby wykorzystać tej umiejętności. Tak jak wspomniałam jest to po prostu ognisty strumień, chłopak tak samo jak i smok może ziać ogniem i siać spustoszenie dookoła. 
  • Moeru Yōna Karada - tutaj już podczas większej fazy Shion może stać się chodzącym płomyczkiem. To niestety tak lekko tylko brzmi, ponieważ całe jego ciało pokryte jest wtedy żywym ogniem i dosłownie nie da się go dotknąć. 
  • Matchi - co zrobić kiedy nie można siać spustoszenia ogniem bo trzeba być cicho? To jest bardzo dobry sposób! Shion wytwarza w palcach specjalną, łatwopalną substancję, którą może kreślić rozmaite wzory i prowadzić z nich przyszłą ścieżkę ognia. Później wystarczy już tylko puścić iskierkę a cała zaznaczona ścieżka czy obszar pokryją się ogniem w mgnieniu oka!
  • Doragon no honō - Można powiedzieć że jest to coś w rodzaju zwierzątka, które jest półprzeźroczyste a każdy bliższy kontakt z nim tworzy jeszcze większe rany niż po spotkaniu ze zwykłym ogniem Shion'a. Zwierzaczek ten lata sobie między przeciwnikami, budowlami ... dokładnie tam gdzie każe mu jego pan i podpala dosłownie wszystko co stanie mu na drodze.