czwartek, 14 lipca 2016

Od Lee - Do Leo

Ostatnie moje wspomnienia to oślepiające, białe lampy. Potem parę ukuć, przekrzykujących się głosów, a nagle moje ciało ogarnia wielki spokój, mięśnie się rozluźniają i zostaje wpędzony w błogi stan, który zdawało mi się, że trwał cholernie krótko. Jakbym mrugnął powieką i znikąd znalazł się w zwykłym – tak mi się wydawało – świecie. Wszystko, co chciałem sobie przypomnieć było jedną wielką plamą w mojej skrajnie wyczerpanej pamięci. Tak czy siak, w mojej głowie ciągle siedziała pustka, jakbym nawet nie posiadał historii. Dużo czasu musiało minąć, zanim ludzie w fartuchach w pełni uświadomili mnie, gdzie jestem. Alfa, Beta, Gamma... te wszystkie nowe słowa sprawiały, że czułem się zupełnie tak, jakbym uczył się języka od nowa.
(...) Minęło sporo czasu, nim zdążyłem się zaaklimatyzować w tym dziwnym świecie pod kopułą. Dziwnym, a niby takim samym, jak ten na zewnątrz. Dopiero kiedy nabyłem umiejętności i nauczyłem się ich kontrolować, przyzwyczaiłem się do codziennej rutyny. Całkiem polubiłem ten łaskawy tryb życia, nawet gdy byłem kompletnym samotnikiem. Druga rzecz jaka mi się podobała to niewątpliwie Arcana. Technika skrytobójcy była genialna... ale niestety podczas treningów nie mogłem się wykazać, bo moje umiejętności opierają się na ataku z zaskoczenia i całkowitej likwidacji celu. Niedawno spotkałem się z niecodzienną nowiną. Mianowicie dowiedziałem się, że mieszka tu mój brat... Leo Vreinh, był ode mnie młodszy. Jedyne co mnie niemiłosiernie wkurwiło to to, że musiałem przesiedzieć tu ponad rok, zanim się o tym dowiedziałem. Cały ten czas żyłem w niewiedzy, że na każdym kroku mogę minąć własnego członka rodziny. Gdy tylko udało mi się zdobyć informacje o tym, gdzie mieszka, czułem rozrywającą radość i podekscytowanie. A co jeśli mnie nie pamięta? Odrzuci mnie i nie uwierzy? W głowie krzątało mi się wiele myśli, ale nie dowiem się, jeżeli będę siedział w miejscu. Długo nie musiałem się zastanawiać; po prostu znalazłem wolny czas i wyszedłem z apartamentu, z uśmiechem mijając napotkanych przechodniów. Mimo że emocje ściskały mi brzuch, nie ukazywałem tego. Mój uśmiech był silniejszy. Niestety wiem tylko, że mój brat nazywa się Leo. Informacje o tym, kim jest, w sensie jaką Arcanę posiada... nie udało mi się tego wyciągnąć, ale w tej chwili grało to najmniejszą rolę i byłbym zajebiście szczęśliwy, gdybym usłyszał to od niego.
Prowadził mnie chodnik. Lewo, prawo, lewo, lewo, prosto i ten sam schemat powtarzany kilka razy, aż w końcu coś przykuło moją uwagę. Najpierw było to cichutkie mruczenie, które wraz z wykonywanymi krokami nabierało na sile. W końcu dostrzegłem w krzakach karton. Podszedłem bliżej, a w środku mała, puszysta kulka z niebieskimi perełkami, patrzącymi prosto na mnie. Boże, jakie to było urocze stworzenie... na przesiąkniętym wodą kartonie widniał napis "weź mnie". Aż mi się zrobiło szkoda. No co miałem zrobić? Schyliłem swoje zmordowane plecy i na chwilę zmieniłem plany: wziąłem kotka na ręce i go utuliłem, gdy nagle zza moich pleców dociera do mnie jakieś "Oooo". Przekręciwszy głowę, dostrzegłem trzy kobiety. Jak miały słabość do mężczyzn kochających słodkie zwierzęta to ja nie odmówię~ Nie mogłem go zostawić, więc po prostu wezmę go ze sobą w drodze do brata. Może i jemu zmięknie serduszko?
Znowu powtórzyłem schemat drogi, a po paru minutach stanąłem pod właściwym apartamentem. Nim zapukałem w drzwi, spojrzałem na kotka i pogłaskałem go po brzuszku.
 – Sasha, otwieramy? – zwierze musnęło łapką opuszek mojego palca.
Odpowiedzi bym się nie doczekał, wobec tego po prostu zastukałem pięścią kilka razy. Nie musiałem długo czekać, ponieważ po chwili drzwi otworzyły się, a w nich stanął mój oczekiwany Leo. Pierwsze, co rzucało się w oczy to to, że miał kruczoczarne włosy, czyli takiego samego koloru co ja. Jeśli miałbym go podsumować, to powiedziałbym ciacho. Ma to po bracie~ Nie miałem wątpliwości co do tego, że był ze mną spokrewniony.
 – Siemasz, Leo – zacząłem, uśmiechając się szeroko, jednak moje brwi ciągle pozostawały lekko ściągnięte. – Tu twój brat, Lee Vreinh. Uściśniesz mnie chociaż? – zaśmiałem się, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chłopak był mocno zdziwiony i zdezorientowany. Ach, ta bezpośredniość. Spoko, wytłumaczę mu wszystko.

(Leo, kotku?)

G065 - Lee Vreinh!

 KONTAKT: 7devils || lasthope636@gmail.com ||
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
IMIĘ & NAZWISKO: Lee Vreinh
PSEUDONIM: Skrytobójca
WIEK: 22 lata
PŁEĆ: Mężczyzna
STOSUNKI:
  • Leo Vreinh – dopiero niedawno dano mu szansę, by poznać swojego młodszego brata. Co prawda wymazano mu wspomnienia, ale traktuje go z wielką troską. Mimo to, od razu widać, że Lee jest dosyć bardziej żywiołowy i w niektórych sytuacjach zdarza mu się wkurzyć Leo. Nie traktuje go jak dziecko, ponieważ jest młodszy, ale tak naprawdę to jak dorosłego mężczyznę, może nawet dojrzalszego od samego siebie. 
  • Lou Daquin - oj, to naprawdę jest skomplikowana przyjaźń. Z jednej strony przyjaciółka w sam raz do rozmowy, budząca w nim najróżniejsze uczucia, a z drugiej kochanka wijąca się namiętnie pod jego ciałem. Można powiedzieć, że przyjaciółka z plusem. Mają dużo wspólnych zainteresowań i łatwo się dogadują. Potrafi spędzić z nią parę dobrych dni. Jedyne, co mu wiadomo, to to, że ich relacja to na pewno nie miłość. 
  • Azusa Garay - oprócz jednej wspólnej bitwy nic ich nie łączy. Wciąż traktuje go trochę jak kapitana, ale Lee uważa, że to nie taki typowy lider, bowiem ma w sobie sporo cech zaczerpniętych od prawdziwego wariata i psychopaty. Lee nie przepada, gdy jest nazywany przez niego "Kondonkiem". Poza tym, nic nie wiadomo o ich relacjach. 
  • Enzo Daquin - nie przepada za nim od czasu, kiedy źle potraktował Lou. Wyrobił sobie o nim zdanie i raczej nie spieszno mu, by go poznawać bliżej. Wystarczy mu tak zepsute podejście do własnego członka rodziny. Lee sam ma brata i nie wyobraża sobie tak się z nim obejść, więc bardzo irytuje go wodny chłopak. 
ORIENTACJA: Heteroseksualizm. To raczej nie ulega żadnej wątpliwości.
SYMPATIA: Zagorzały zwolennik niewinnych romansów.
W ZWIĄZKU Z: Ostatnia miłość przewraca się obecnie w najciemniejszych czeluściach jego umysłu. To głównie przez nią wyszedł z przekonania, że miłość jest potrzebna. Stał się o wiele bardziej nieufny, jeśli chodzi o osoby, które chcą się do niego zbliżyć. Dlatego zdolny jest do romansów, zwykle kończących się po wspólnie spędzonej nocy.
CHARAKTER: Na pierwszy rzut oka to normalny, niczym nie wyróżniający się 22-letni mężczyzna korzystający z życia. Zdecydował wiele lat temu, że odrzuci wizerunek rasowego człowieka czerpiącego z życia garściami, zacznie zważać na swoje zachowanie, które za młodu okazywało się niemoralne. Obecnie nieco różni się od osób w swoim wieku: pomimo 22 lat nie zachowuje się jak szczeniak spuszczony ze smyczy, jednak nie czyni go to mężczyzną, który zapomniał czymże jest młodość i zaniedbał przez to swoje życiowe potrzeby. To byłaby kompletna wiązanka kłamstw. Dla kobiet to dżentelmen i facet akurat do romansów, czasami przekraczający wyznaczone granice, zaś dla mężczyzn kompan przy kieliszku. Lee jest z pozoru spokojny i łagodny, ale nieoczekiwanie w jego spojrzeniu można dostrzec ledwie skrywaną gwałtowność; także posiada skłonności do mniej stosownych rzeczy, co nie znaczy, że gdy ujrzy cycatą laskę to bezmyślnie się na nią rzuca i gwałci. Prawda jest taka, że to opanowany i bardzo dobrze kryjący swoje zamiary mężczyzna. Nasz starszy Vreinh pokazuje się jako całkiem subtelny osobnik, wcale nie grając innej postaci – po prostu jest facetem o kilku twarzach. Tylko głupiec przyszedłby do niego z tekstem „zmieniłeś się” – nawet pomimo tych kilku lat znajomości. Lee po prostu tego nie uznaje i w gruncie rzeczy bardzo trudno rozgryźć te dziwnie ukształtowaną osobę. Można go wziąć za dość enigmatycznego, a raczej trudnego do zrozumienia, lecz nie zamkniętego w swoim własnym świecie. Dokładnie jak brat – jest odpowiedzialnym, dojrzałym mężczyzną, który bez względu na okoliczności potrafi trafnie podpowiedzieć, poprowadzić, a niekiedy nawet zaświecić dobrym przykładem. Jego wyobraźnia i zdolność przystosowywania są większe, niż możliwość realizacji; lubi jednak zgłębiać to, co nieodgadnione, mroczne i nietypowe. Mimo wszystko, to uśmiechnięty mężczyzna i jeśli myślałeś, że jest sztywniakiem to kolejny raz jesteś w głębokim dołku. Mały uśmiech to nic innego jak odzwierciedlenie dobrego humoru. Poza tym można go opisać jako lekkoducha, ponieważ ma dystans do różnych rzeczy, wielu twierdzi, że mało co go obchodzi i często sprawia wrażenie faceta bez najmniejszych problemów, a on je po prostu sprawnie zakrywa, by nikogo nimi nie zadręczać. Podobnie jak brat, jest dobrze wychowany, a przynajmniej stara się zachowywać rozsądnie i mimo że nikt nie wymaga od niego odpowiedzialności czy kultury – taki właśnie jest na co dzień, czyli potrafi się uśmiechnąć i ładnie przywitać. Zazwyczaj stara się być w porządku wobec innych, więc oczekuje tego samego. Ma kilka wad: mianowicie jest uparty jak byk, dzięki czemu wbrew wszystkiemu potrafi postawić na swoim i przy okazji obniżyć wskaźnik sympatii z daną osobą. Pominąwszy ostatnie zdania: unika kłótni jak ognia, a gdy już napięta sytuacja będzie mieć miejsce, Lee zawsze próbuje dać sobie czas, by wszystko przemyśleć, toteż najczęściej „opuszcza pole bitwy” i wychodzi na tchórza, którym zresztą nie jest. To przez to, że niezwykle trudno rozmawiać mu otwarcie o swoich uczuciach, co dziwi, bo swoje poglądy wyraża bardzo dobitnie. Za bliskimi skoczy w ogień, nie ma innej opcji. Poza tym, ten osobnik zazwyczaj kroczy własnymi ścieżkami i nie chce, by ktokolwiek wlazł z butami w jego życie prywatne – nawet, gdy„prywatność” w życiu pod kopułą i z czipem w skórze nie istnieje – posiada swoje tajemnice, które powinny zostać w ciemnościach. Wielkim ogółem mówiąc: jest to raczej miły facet, pozytywnie nastawiony do życia i naturalnie nie brak mu dużego poczucia humoru. To również jedna z cech, która mocno charakteryzuje Vreinh'a. Mimo że naprawdę rzadko się denerwuje, gdy tak się stanie wówczas jego osobowość może ulec diametralnej zmianie. Warto jednak pamiętać, że stres i gniew przejmują kontrolę nad jego umysłem i słowami, ale nigdy i pod żadnym pozorem nie nad pięściami. Prawdę mówiąc, spędzone w samotności życie w żadnym stopniu nie przyczyniło się do ukształtowania jego bytu, może troszkę... ale naprawdę, to jest tak silnie psychicznie osoba, że powinien być podziwiany. Jeśli chodzi o jego własne problemy to bez większego namysłu potrafi je zignorować, ale kiedy dotykają one innych osób... jest wręcz nachalny i aż nadto chętny do pomocy i mobilizacji. Nie znosi smutku, nawet usilnie potrafi naprawić atmosferę. Mimo wszystko uważa, że z każdego bagna da się wyjść. Skoro już wiesz, że Lee jest cholernie uparty to pewnie domyślasz się, że nie lubi, gdy ktoś po prostu upada i się poddaje, nie ważne o co chodzi – on po prostu sądzi, że każdy w tym co robi, musi mieć dużo silnej woli i samozaparcia, żeby przede wszystkim w najgorszych momentach się nie poddawać. Nigdy nie wygrasz bez walki – tymi słowami kierował się przez swoje życie i głównie to utrzymywało go nad ziemią. Co więcej, Lee to straszny pedant. Potrafi wejść do twojego domu i walnąć tekstem „ja jebie, jaki syf”, dlatego panienki, jeśli chcecie mieć takiego ogarniętego mężczyznę, który będzie wam czyścił okna to on na pewno się nie obrazi, z tym, że mimo wszystko może okazać się bardzo dobrym, kochającym partnerem. A w łóżku to już w ogóle, roar.~ Na koniec warto wspomnieć, że nie lubi zbyt powierzchownych dziewczyn, takich które lecą na wygląd albo mają inne swoje ukryte zamiary. On po prostu potrzebuje kogoś, kto w pełni zrozumie jego byt i uszanuje niezależne decyzje, a nie będzie próbował założyć mu kajdany na nadgarstki i na siłę zmienić. I tu nie chodzi jedynie o miłość, sympatię, a o choćby jednego przyjaciela; takiego, który zostanie na zawsze i będzie prowadził jak nigdy niegasnąca gwiazda.
APARYCJA: Przystojny mężczyzna, którego twarz zazwyczaj albo promienieje szerokim uśmiechem, albo wyraża coś w stylu „róbta co chceta”. Myślę, że najlepiej będzie zacząć od jego wzrostu, bo to prawie 195 centymetrów. To, czego kobiety najbardziej oczekują przy takiej wysokości to wyposażony w pakiet mięśni brzuch i tego z pewnością mu nie brakuje. Już pominąć seksownie wyrzeźbiony całokształt i szerokie, męskie barki, które niemal zapraszają kobiety w swoje objęcia. Lee ma włosy czarne jak węgiel, dzięki czemu jest bardzo podobny do swojego młodszego brata. Grzywka zazwyczaj pokrywa całe jego czoło i niemałą trudność może sprawić ci pełne spojrzenie w jego głębokie, żółte jak u zwierzaka oczy, które są podkreślone przez zadbane, symetryczne brwi. Oprócz tego, uroku osobistego dodają mu przycięte z przodu włosy oraz średniej długości, niska kitka. Jeśli chodzi o karnację, to jest ona niezwykle blada i zapewne gdybyś przyłożył do jego skóry kartkę papieru, nie widziałbyś wielkiej różnicy. Ponadto, jego prawe ucho przyozdabia mały, czarny kolczyk w kształcie krzyża. Długo nie trzeba zastanawiać się nad jego przeciętnym, niczym nie wyróżniającym się ubiorem: jest to zazwyczaj ciemna, zawieszona na ramionach bluzka i jasne, najczęściej białe spodnie. Poza tym jego szyję zdobi tajemniczy wisior z równie enigmatycznym znakiem, który ma w sobie głęboko zakorzenioną moc. Cóż, to legendy, ale każda ma w sobie ziarenko prawdy.
DODATKOWE INFORMACJE:
  • Ma łaskotki na żyłach po wewnętrznej stronie nadgarstków. 
  • Czasami lubi popić. 
  • Dużo przeklina, ale są to niewinne słówka. 
  • Jest bardzo wybredny, jeśli chodzi o kawę.
  • W przeciwieństwie do swojego brata, Lee kocha małe szczenięta, ale nie ukrywa, że też mięknie na widok kociąt. 
  • Trenował przez cztery lata, by zapomnieć o doskwierającej mu samotności. Jedno odkrył: o tym nie da się zapomnieć. 
  • Budzi go najmniejszy szmer. 
  • Uwielbia koszykówkę i odnajduje się we wszystkich sportach. 
  • Kocha śpiewać i jego marzeniem jest, żeby wyznać kobiecie miłość właśnie przez piosenkę. Oczywiście zależy od osobowości takiej sympatii. 
  • Jest pedantem. 
  • To wielki fan horrorów. 
GŁOS: [x]
INNE ZDJĘCIA: [x] [x]
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
ARCANA
RODZAJ: Gamma
NAZWA: Sicarius (łac. Skrytobójca)
KOLOR AURY: Szary (#787878)
RANGA: 1
PD: 650p.
OPIS: Skrytobójcy to mistrzowie nie tylko władania bronią, ale też sztuki skradania się w cieniu tak, by żaden przeciwnik nie spodziewał się jego ataku. W odróżnieniu od zakutych w ciężkie zbroje wojowników, noszą na ogół lekkie skórznie pozwalające im zachować jak największą ciszę poruszania się – te słowa z łatwością opisują to, co chcę przekazać. Lee za pomocą swojej Arcany zazwyczaj pozostaje w cieniu i nigdy nie widać go w wirze walki, ponieważ ma określony cel do likwidacji i odkrycie jest równoznaczne z porażką. Strategia jego działania polega na szybkim ataku z zaskoczenia. Tylko, że Lee postanowił nieco urozmaicić swoje umiejętności za pośrednictwem Arcany, która daje mu możliwości zarówno magiczne, jak i fizyczne. Urokiem zabójcy są także jego precyzyjne, krytyczne ataki. Warto wspomnieć, że Lee nie musi nosić ze sobą sztyletów, co znacznie ułatwia mu zadanie. Bowiem od razu po uaktywnieniu Arcany na jego ciele pojawia się lekka zbroja wraz z wyposażeniem, takim jak: sztylety albo tzw. shurikeny.
ATAKI:
  • Celeritate – ta umiejętność pozwala mu poruszać się z niesamowitą prędkością i zwinnością, bo jakim byłby zabójcą, gdyby nie posiadał tak oczywistej umiejętności, która jest niemal niezbędna do natychmiastowej likwidacji celów? Dodatkowo, jego ruchy są bardzo ciche. 
  • Vinculum – wokół jego torsu pojawia się srebrny łańcuch, którym może przyciągnąć przeciwnika. Najlepsze jest to, że Lee ma możliwość przedłużania go w zależności od tego, jak daleko znajduje się przeciwnik. Ponadto, nie może on się tak po prostu uwolnić, to nie zwykła kupa metalu z jakiegoś garażu. 
  • Umbra – bardzo przydatna umiejętność, jeśli Lee znajdzie się w niebezpieczeństwie. Polega ona po prostu na ukryciu się w cieniu, czyli całkowitym zniknięciu na pewien czas. Oczywiście może zostać wykryty, bo co jakiś czas jego sylwetka w pewien sposób „lśni, mieni się”, ujawniając go na dosłownie sekundę. 
  • Falsum umbrae – iluzja, dzięki której jest zdolny stworzyć wokół przeciwnika kilka szalejących cieni, przypominających do złudzenia ludzkie sylwetki. W efekcie skutecznie rozprasza wroga i uniemożliwia mu dokładną ocenę sytuacji, ponieważ nigdy nie będzie miał stu procentowej pewności, z której strony ma spodziewać się ostatecznego ataku. Co więcej, jednym z cieni jest Lee. 
  • Quiete homicidium – teleportuje się prosto nad wroga z zamiarem zadania krytycznego ciosu w szyję. W zależności czy próba będzie udana, czy też nie, Lee zostanie natychmiast teleportowany w kolejne miejsce. Może to zrobić w dowolnej chwili, ale jednak ma to swoje ograniczenia. Mimo to może zrobić z głowy wroga prawdziwą sieczkę. 
  • Shura – Lee rzuca w stronę przeciwnika samonaprowadzające shurikeny, które z niebywałą szybkością szarżują na przeciwnika i tylko naprawdę silna tarcza byłaby w stanie je zniszczyć i zablokować. 
  • Nubes – bardzo prosta umiejętność. Mianowicie tworzy wokół siebie czarną smugę dymu, która nie tylko daje mu przewagę w walce, ale może również uratować go z opresji. Normalnie nie można przez nią widzieć, jedynie twórca jest w stanie dokonać tego bez większych przeszkód. 
  • Geminus – tworzy własnego sobowtóra, którego można nazwać także cieniem. Jest on posłuszny wobec Lee i robi dokładnie to samo, co on. Każdy ruch jest dokładnie przemyślany przez właściciela, ponieważ ten ma spore, naprawdę duże możliwości wykorzystania potencjału tej umiejętności. Ponadto, mogą zamieniać się miejscami to niemal zmusza przeciwnika do wycofania się. 

Od Siegrain'a - C.D Taigi

To co usłyszałem od Taigi kompletnie zbiło mnie z tropu. Zajęło mi dłuższą chwilę zrozumienie tego co powiedziała. Spojrzałem się na nią pytająco.
- Ale jesteście nudni, przecież tylko żartuje - Wzruszyła ramionami - Taiga Minist, a teraz wybacz, ale chyba muszę już iść - Pomachała mi wyprzedzając ludzi w białych fartuchach.
Odprowadziłem ją wzrokiem dopóki nie straciłem jej z oczu.
- O co tu chodzi? - zapytał jeden z mężczyzn.
- Mała wariatka - zaśmiałem się kręcąc głową puszczając mimo uszu jego pytanie.
Ruszyłem powolnym spacerkiem w stronę wyjścia z parku. Drogę zagrodziła mi ta sama dwójka mężczyzn. Westchnąłem zirytowany i spojrzałem na nich pogardliwie.
- Czego?
- Pozwolisz z nami, mamy do ciebie kilka pytań - zaczął grubszy z nich.
- Nic z tego, teraz biegam, potem idę coś zjeść. Dziś mam napięty harmonogram.
Wyminąłem ich i ruszyłem w stronę domu. Pierwsze co zrobiłem, to wziąłem zimny prysznic. Zimna woda przynosiła ulgę. Ubrałem się w czysty strój i z ręcznikiem na głowie poszedłem do kuchni. W brzuchu mi burczało, więc otworzyłem lodówkę. Półki świeciły pustkami. Jedyne co tam znalazłem to majonez i skwaszone mleko. Liczyłem na pożywniejsze śniadanie. Skrzywiłem się rozczarowany i zamknąłem drzwi lodówki. To oznaczało tylko jedno - zakupy. Wysuszyłem włosy i wyszedłem z domu. Na dworze zaczęło padać. Świetnie - pomyślałem zniechęcony - Głodówka czy zmoknięcie? W sumie nie jestem z cukru. - stwierdziłem pokonując pierwsze metry drogi.
Gdy dotarłem do sklepu wyglądałem jakbym dopiero co wyszedł spod prysznica. Woda z ciekała mi z nosa i końcówek włosów. Przetarłem twarz wierzchem dłoni i ruszyłem do działu z płatkami do mleka. Wziąłem wybrany produkt i już miałem odchodzić, lecz zobaczyłem znajomą postać. Obok mnie, plecami do mnie stała Taig. Próbowała dosięgnąć płatków kukurydzianych z górnej półki.. Mimo, że stała na palcach nie mogła tego dosięgnąć. Zaśmiałem się pod nosem na to widowisko. W końcu podszedłem do niej i sięgnąłem po płatki.
- Dzię.. a to ty - zaczęła, lecz urwała spoglądając na mnie.
- Tak, to ja - powiedziałem rozbawiony zmianą jej nastroju - Twoje płatki - dodałem dając jej opakowanie.
- Nie chciałam ich - powiedziała udają obojętną.
- W takim razie wezmę je dla siebie...
- Skoro już je zdjąłeś z półki to chętnie je przygarnę - powiedziała niemal od razu zabierając mi z rąk płatki śniadaniowe.
- Jesteś naprawdę jakaś dziwna - stwierdziłem przez chwilę jej się przypatrując. - O co chodziło z tym w parku?
Nie otrzymałem odpowiedzi, gdyż dziewczyna zabrała swój koszyk i skierowała się do kasy. Sam wróciłem po swój koszyk i udałem się zaraz za nią. Po zapłaceniu za zakupy ruszyłem do wyjścia. Taigę straciłem z oczu zaraz po tym jak zapakowała swoje zakupy i odeszła, jednak po chwili zauważyłem jedną osobę stojącą pod dachem sklepu.
- Boisz się deszczu? - zapytałem stając obok.
- Śledzisz mnie? - spytała od razu.
- O co chodziło ci dziś rano?
- Dlaczego za mną chodzisz? - dodała.
Nabrałem głęboki wdech starając się opanować. Ta dziewczyna naprawdę była szalona.
- Dość - westchnąłem wypuszczając ze świstem powietrze - Po kolei... Wcale cię nie śledzę i nie chodzę za tobą. Jedyny powód dlaczego tu jestem to pusta lodówka i burczący brzuch - powiedziałem na spokojnie - Teraz twoja kolej.
- Nie boję się deszczu - oznajmiła wychodząc na ulewę.
- A drugie pytanie?
- Mówiłam dziś rano - odrzekła
- Naprawdę jesteś dziwna - pokręciłem rozbawiony głową ruszając w jej stronę.
Deszcz już mi tak nie przeszkadzał w końcu i tak byłem mokry.
- Gdzie mieszkasz? - zapytałem
- W domu - odparła
- A konkretniej? Mógłbym chociaż pomóc ci z zakupami - wskazałem na dwie ciężkie torby, które trzymała mocno w dłoni.

Taiga?