Dąsaliśmy się po całkiem obcym mieście w poszukiwaniu noclegu sporo czasu, dopóki telefon nie zawibrował. Wyciągnęłam go z przykrótkiej kieszeni, przesunęłam palcem po ekranie, by usunąć blokadę i moim oczom ukazał się SMS od Aarona. Znaleźli hostel. Automatycznie moją twarz przeciął malutki uśmiech, który zwabił do siebie pozostałych członków rozbitej grupy.
– Znaleźli hostel, lecimy – poinformowałam, i bez zbytecznych przemówień po prostu udaliśmy się w głąb miasta, gdzie rzekomo znajdował się nocleg zwany „Kuro neko”.
(...) Ostatecznie dotarcie do wyznaczonego miejsca zeszło nad więcej czasu, niż to przewidywaliśmy i zanim ujrzeliśmy szyld, na telefonach migała godzina dwudziesta pierwsza. Okazało się, iż to budynek przypominający z grubsza zwyczajny dom mieszkalny, tyle, że wyposażony w kolosalną ilość okien. Jednak wnętrze było o wiele bardziej przytulniejsze od tego, co znajdowało się na zewnątrz. Przez moment pochłonęła mnie ciepła i domowa atmosfera panująca w recepcji, którą nasiliła jeszcze starsza, uśmiechnięta kobieta. Rozejrzałam się dookoła, by zmonitorować pomieszczenie: parę drewnianych, ładnie wyszlifowanych mebli i nic więcej ciekawego. Moje przemyślenia przerwał głos nadchodzącego Enzo. Szczerze powiedziawszy, to na początku nie zauważyłam, iż chłopak stał w progu schodów prowadzących na wyższe piętro.
– W końcu – zwrócił się do naszej grupy. – Tędy, wszyscy już tu są.
I tymże akcentem wdrapaliśmy się wyżej, potem ominęliśmy kilkanaście drzwi, aż w końcu przez jedne weszliśmy. Wszyscy siedzieli to na podłodze, to na łóżku, a ja kątem oka liczyłam czy na pewno każdy dotarł. W sumie oni się cudem tu mieścili... w dodatku tylko znalazłam się w pomieszczeniu, a miałam szansę się udusić. Dopiero gdy się rozgościliśmy, ktoś otworzył okno. Zaczęłam gadać dopiero w momencie, gdy cały harmider ustał.
– Dzięki Enzo postanowiliśmy, że posiadanie dwóch drużyn i jednej grupy złożonej ze szpiegów ułatwi nam przeczesywanie miasta oraz zbieranie nowych, być może pomocnych informacji. Może najpierw zastanówmy się nad tymi drugim: muszą to być osoby, które swoimi umiejętnościami kwalifikują się na te stanowiska, i podczas tej podróży mieliśmy parę sytuacji, które dobitnie nam o tym powiedziały. Na początek chcemy, byście na tych karteczkach spisali swoje umiejętności. Już nam je pokazaliście, więc teraz zróbcie to w wielkim skrócie! To ma nam tylko pomóc w przydzielaniu was. – Podsumowując rozważania, wstałam i przeszłam obok każdego, by wręczyć różnokolorowe kartki.
– Jeśli ktoś ma swoje sugestie i nie chce, by nasza grupa została podzielona, niech się odezwie – dodał Natsume, siedzący dokładnie pod prostopadłą ścianą. – Nic nie osiągniemy, jeśli będziemy milczeć i chować poglądy dla siebie. Ale myślę, że nie macie nic przeciwko biorąc pod uwagę to, jak ładnie podzieliliśmy się wcześniej na szukanie noclegu.
– Nie zmusicie mnie, bym powiedziała, że tęsknie za swoim plutonem – zażartowałam, z powrotem zajmując swoje miejsce.
Za ten czas obserwowałam, jak każdy wymienia się długopisami, a powietrze wypełnia charakterystyczny dźwięk przesuwania wkładem po kartce. Przez chwilę przypominało to posępną ciszę, która powoli w postaci szumu przejmowała cały mój układ nerwowy. Skupione Arcany bazgrały, skreślały i pisały, po czym podawali pełne, lekko pozaginane kartki do przodu. Dopóki razem z Natsume nie dostaliśmy ich w łapki, sami opisywaliśmy swoje umiejętności, by nie wyróżniać się zbytnio. Co jak co, ale od momentu wyjścia za kopułę każdy odpowiada za każdego. Musimy pokazać, że tworzymy drużynę.
Minęło niespełna pięć minut, gdy rozłożyliśmy wszystkie kartki i pogrupowaliśmy je na rodzaje naszych Arcan. Warto wspomnieć, że nie były rozdawane na oślep; każdy kolor w jakimś stopniu odwzorowywał moc, którą władał każdy z nas. Na przykład Enzo dostał niebieską z tej racji, że jego umiejętności związane są z wodą. Jako że stanowiliśmy jedną drużynę, wszyscy mieli prawo głosu i po kilku chwilach przeplatanego z ładem chaosu, nawiązaliśmy między sobą nić porozumienia. Postanowiłam podsumować całą dyskusję wraz z zaczerpnięciem sporego haustu powietrza, jakby co najmniej moje płuca od dawna się tego domagały. Szybko pozbyłam się osiadającego na moim czole potu i otworzyłam usta:
– Zacznę od grupy pierwszej... Należą do niej ja, Taiga, Mai oraz Shino. Oczywiście mamy tylko dwie Sigmy, dlatego Natsume automatycznie trafia do grupy drugiej. – W tym momencie spojrzałam na kapitana plutonu B, który tylko krótko skinął głową. – Wracając do nas, mamy określoną funkcję. Zabezpieczamy tyły, i choć to brzmi dziwnie, postaram się uzasadnić, dlaczego akurat wybraliśmy was. Wspólnie omawialiśmy tylko alternatywy i wasze umiejętności, a to, co teraz powiem jest swego rodzaju podsumowaniem całej dyskusji. Jeśli będziecie mieli zastrzeżenia, nie bójcie się sprzeciwiać. Wracając... Tutaj przydaje się moc Tai, która wytwarza tarczę, oraz Mai władająca ogniem. – Spojrzałam na dwie dziewczyny. – Obie potraficie pokombinować ze swoimi umiejętnościami, dodatkowo wasza kreatywna i przemyślana synchronizacja mogłaby okazać się świetną obroną w czasie jakiegoś niepowodzenia. Shino natomiast kontroluje wilki, które również nadawały by się do śledzenia, bo w końcu Arcany na mniejszej randze nie wyczują, że są one kontrolowane akurat przez nią, więc nikt nie będzie podejrzewać wilków.
– Okej, Hyou. – Natsume pokiwał głową, a ja szybko poprawiłam się na miejscu posiedzenia. – To teraz może ja podsumuje grupę drugą. Będę w niej ja, Sebastian, Arya, Chie, Aaron, Enzo, Anjika i Toshiro. Pewnie już wiecie, że liczba nie ma tu znaczenia, zresztą pamiętacie, co mówił Enzo: nie będziemy rzucać się w oczy. Ważne jest, byśmy się dopełniali w jakiś sposób. Więc ta grupa...
– Ta grupa jest od napierdalanki? – wtrąciła się Shino, a Natsume tylko eksplodował cichym chichotem.
– Taka sama sytuacja jak w grupie pierwszej: każdy z nas ma w sobie coś, co może zadziałać bardzo dobrze z drugą Arcaną. Enzo kontroluje wodę, a Chie może ją zamrażać. Anjika i Sebastian to księżyc i cień... mrok, a jak dobrze wiemy, to ze sobą współgra. Toshiro umie pochłaniać takie rzeczy jak woda, ogień, w sensie jego pazury. Nie chce mi się na nowo omawiać waszych umiejętności, bo... bo to zajmie nam kolejne kilka godzin, a jesteśmy zmęczeni. Ogólnie rzecz biorąc każda grupa ma inne zadanie, ale w jakiś sposób podobne i sprawiające, że nie jesteśmy od siebie uzależnieni.
– Dobrze, a co z pozostałymi? Lee, Lou i Kaito? – Tym razem odezwał się Aaron.
– Lee, Lou i Kaito to grupa szpiegów – odparłam krótko, i nagle zauważyłam, jak wszyscy pogrupowani stają pod obiema ścianami pomieszczenia. Na chwilę pozwoliłam sobie zignorować ten cieszący mnie akt współpracy i zgrania. – To była szybka decyzja. Lee jest skrytobójcą: wpada, krzywdzi i znika niezauważony. Ogólnie ma niewidkę, więc sądzę, że jest trafnym materiałem na szpiega. Posiada też umiejętności związane z cieniem. Druga osoba to Kaito, jego największy atut to skrzydła, których może użyć przy szpiegowaniu. Z nieba będzie w stanie dostrzec znacznie więcej, a dodatkowo mało kto w mieście może spodziewać się kogokolwiek szybującego ponad chmurami. Jego oczy również się spełnią, gdyż potrafi oglądać obraz z różnych perspektyw, i mimo że zasięg tego jest ograniczony, to umiejętność może okazać się przydatna. Potrafi też wyostrzyć wzrok, pozwalając na ujrzenie czegoś z dalekiej odległości. – I tu przerwałam.
– A Lou? – zapytał Lee, kiedy cisza stała się tak posępna, że aż niepokojąca. Dziewczyna też nie wyglądała najlepiej, bo co jakiś czas nerwowo przestępowała z nogi na nogę, wyczekując jakiegokolwiek uzasadnienia.
– Szczerze to mieliśmy dylemat co do ciebie – zwróciłam się do powyższej dziewczyny, która tylko uniosła brew do góry. – Spoko to nic złego! Ale ostatecznie zdecydowaliśmy, że skoro dzięki swojej Arcanie skupionej wokół wiatru poruszasz się bezszelestnie, to będziesz pomocna w szpiegowaniu. Ponadto słyszałam, że synchronizując się z Lee, świetnie sobie poradziłaś. W dodatku potrafisz regenerować, gdyby coś poszło nie tak – wytłumaczyłam.
– Pamiętajcie, że jako grupa szpiegów jesteście jednocześnie grupą tak jakby „niezależną”. Ale jak inni musicie się z nami komunikować przez te śmieszne gadżety od naukowców. My mamy telefony, a wy coś lepszego. Mówiliśmy o tym w czasie podróży – Natsume wyciągnął zza siebie małe urządzenia, które prawdopodobnie zwą się mikrosłuchawkami. – To coś sprawi, że będziemy mogli z wami rozmawiać, nawet będąc na drugim końcu tego miasta. Czy ktokolwiek chce coś dodać albo zmienić?
I znowu rozpoczęła się minuta ciszy. Nikt nawet nie przekręcił wzroku, niektórzy pokręcili głowami, co zdawało się być ostateczną decyzją. Tak właśnie postanowiliśmy, że będą wyglądały grupy.
– Teraz już nie ma odwrotu, więc... kiedy mamy zacząć coś robić? – Lee nałożył specjalny nacisk na przedostatnie słowo.
– Gdy przechodziliśmy przez miasto w poszukiwaniu noclegu widziałam dwójkę ludzi stojących w jakimś zaułku, niedaleko stąd. Wydawali mi się podejrzani, co więcej było pusto... i nikogo w pobliżu – odezwała się Chie, która od początku nie powiedziała za wiele. – Zapomniałam o tym powiedzieć.
– Oh, no pewnie. Bo przecież w nocy są tłumy, szczególnie w takich ciemnych zaułkach! – Toshiro napakował w to całe pokłady sarkazmu, i przyznam, że uszy mi opadły, gdy go usłyszałam.
– Jesteśmy rzekomo w mieście docelowym, więc dlaczego to miałoby być bzdurą? Naukowcy nie bez powodu nas tu sprowadzili, więc nie traktujmy każdej wskazówki jako czegoś niemożliwego. To faktycznie może być podejrzane miejsce – wtrąciłam się.
– Ta kobieta z recepcji wspominała, że ludzie się zmienili... może zostali wykupieni przez Vasqueza? – Wspomniał Enzo.
– Mamy te miejsce przeczesać? – Do dyskusji dołączył Kaito, a ja, wymieniając się spojrzeniami z Natsume i pozostałymi, jednoznacznie skinęłam głową.
– Dobrze będzie od tego zacząć. Tylko pamiętajcie, nie możecie wzbudzić podejrzeń, dlatego bądźcie dyskretni i najlepiej zajrzyjcie tam późną porą. A teraz może chodźmy spać, jutro zacznie się prawdziwa misja, która może coś wnieść. – Ziewnęłam, zdając sobie sprawę z tego, że od dobrych paru godzin sen nie znikał mi z powiek.
Kilkanaście minut później każdy wyszedł z pomieszczenia i zostały tylko cztery osoby, które tu spały. Gdy upewniłam się, że na pewno wszyscy są u siebie, sama postanowiłam, że czas spać. Cała ta podróż była wyczerpująca i byłam pewna, że na drugi dzień wstawanie będzie bardzo ciężkie. Ciągle dręczyła mnie jedna myśl... dlaczego akurat ja zostałam wezwana? Dlaczego nie ma przy mnie Leo?
I nagle czas się dla mnie zatrzymał... miałam zamknąć oczy, gdy z nadajnika wydobył się znajomy głos. Bardzo znajomy. Miałam wręcz wrażenie, ze dochodzi on z mojej głowy.
Jak na zawołanie, to był Leo.
– Hej Hyou, tu twój książę.
Minęło sporo czasu, zanim zebrałam w sobie siłę i opanowałam drżący ze zdziwienia głos. To było zdumienie pomieszane z tęsknotą. Może mi odbijało, a to naprawdę nie jest on? Ostatecznie świecący nadajnik uświadomił mnie, że to nie sen i rano będę musiała powiedzieć, że ktoś się ze mną skontaktował.
– L-Leo?! – zapytałam cicho, by nikogo nie pobudzić. – Leo!
– Już cicho, głupia. Mam tylko wiadomość do przekazania. – Tymi słowami szybko zatkał mi usta i zmusił do skupienia. Bolało mnie to, że rzeczywistość nie pozwalała mi o nic go zapytać... Tak bardzo tęskniłam... – Odkryliśmy kryjówkę Vasqueza. Znajduje się w kanalizacji pod starym szpitalem psychiatrycznym, a dostać się można do niego tylko od środka tego szpitala. W całym budynku jest ciemno, bo okna są zakryte przez ciemne zasłony, więc uważajcie tam. Przyjęłaś? – dodał.
– T-tak! Leo, czekaj! – Pokiwałam głową, choć wiedziałam, że tego nie widzi. Ta rozmowa trwała dosłownie parę sekund, a gdy Leo skończył swój monolog i mruknął niemrawo na moją odpowiedź, po prostu ucichł, a ja uświadomiłam sobie, że tracę jego obecność. Nie miałam okazji nawet zapytać, dlaczego nie ma go ze mną...
I Zniknął.
Wiedziałam, że to przełomowa wiadomość, a rano będę musiała wszystko powiedzieć. Przecież to zmieni wszystkie nasze plany... Ostatecznie nocna rozmowa bardzo mną potrząsnęła i sprawiła, że nie mogłam zasnąć. Trwale zmyła z moich powiek nasilający się sen.
(Reszta?)
[1880 słów]
wtorek, 9 sierpnia 2016
[Event #1] Od Enzo - C.D Taigi
Nie ukrywam, że cała ta nagła akcja
wprowadziła mnie w iście szampański nastrój. Już czułem ten dreszczyk emocji
związany z niezłą przygodą. Pełna niebezpieczeństw, wyzwań i różnego rodzaju
przeszkód. Hehe, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Po naradzie poprzedniego
wieczoru, wszyscy dość szybko zakończyli dyskusje na temat przyszłych grup i
udali się do swoich pokoi, aby wyspać się przed ciężkim dniem. Dzisiaj z samego
rana, zaraz po szybkim śniadaniu, Hyou zarządziła kolejną zbiórkę w jej pokoju.
-Nastąpiła niewielka zmiana planów. –
Nie musiała się wydzierać, tak jak wczoraj, gdyż większość z nas była jeszcze
odrobinę zaspana.
-Nasz cel został już zneutralizowany?-
Odezwał się z aroganckim uśmieszkiem wysoki, blondyn, chyba Toshiro.
-Chcielibyście. – Sigma się
uśmiechnęła i poruszyła kocimi uszkami. – Chodzi o to, że dostaliśmy nowe
informacje z ośrodka. Jak się okazuje do docelowego miasta Katsuyama jest
jedynie około 10 km z naszego obecnego miejsca pobytu.
-W takim razie nie zatrzymujemy się
już nigdzie po drodze, idziemy prosto do celu. Tam się zatrzymamy w jakimś
hostelu i podzielimy ostatecznie na grupy. – Dodał jasnowłosy Natsume.
-Ile potrwa nasza podróż w takim
razie? – Zapytała się cicho białowłosa Taiga.
-Planujemy tak z 2,5 godziny, jeśli
wszystko pójdzie bez problemu. – Hyou
ponownie zabrała głos. – Jednak po drodze musimy nauczyć się obsługi
urządzeń od naukowców i pokrótce sprawdzić nawzajem swoje umiejętności.
-Będzie się działo. – Klasnąłem w
dłonie i z szerokim uśmiechem na twarzy spojrzałem na resztę towarzystwa, ale
oni jakoś nie podzielali mojego zapału. Eee… Nie znają się na dobrej zabawie.
-Dodatkowo w Katsuyamie musimy się
rozdzielić, żeby cokolwiek znaleźć do spania. – Natsume zwrócił uwagę grupy na
istotny szczegół naszej wyprawy. – Jest to konieczne ze względu na fakt, że
jest to niewielkie miasto, gdzie mała liczba mieszkańców działa na korzyść
naszego celu.
-Z tego, czego się dowiedzieliśmy
Vasquez stosuje metody zastraszania i przekupstwa wśród tamtejszej ludności
przez co trudno dostać się do miasta niezauważonym przez jego ludzi. - Wyjaśniła złotooka sigma. – Nawet znalezienie odpowiedniego
hostelu może nam zająć trochę czasu.
-To co my tu jeszcze robimy? –
Westchnąłem. – Ruszmy się wreszcie, bo
gadaniem to my nic nie zdziałamy.
-Spokojnie. – Siedzący obok mnie Lee,
spojrzał na mnie z uśmiechem. –Jeszcze będziesz prosić o chwilę spokoju.
-Ja? Spokój? – Prychnąłem. – Spokój to
będę miał dopiero w grobie.
Na szczęście nikt nie miał żadnych
głupich pytań i wreszcie ruszyliśmy w dalszą drogę. Już bez tych dziwnych
mundurków, wyglądaliśmy ciut normalniej. Kiedy opuściliśmy granice miasta,
Sigmy zaczęły nas kierować w stronę niewielkich gór.
-Czemu idziemy przez góry? – Zapytała,
któraś z dziewczyn z przodu, a ponieważ wędrowałem na samym końcu naszej grupki
nie mogłem dostrzec kto to taki.
-Po pierwsze nie będziemy się tak
rzucać w oczy, a po drugie będziemy mogli w spokoju zrobić to o czym była mowa.
– Wyliczyła na palcach Hyou, która miała na głowie czapkę z daszkiem, by nie
było widać jej kocich uszu. Całkiem niezły pomysł. Tutaj na spokojnie każdy
będzie mógł zaprezentować swoje umiejętności. Przez jakieś 20 minut wspinaliśmy
się pod górę. Obok mnie szedł Lee i Aaron. Jakoś odkąd zostaliśmy mianowani
nauczycielami do tej całej szopki z mundurkami,
trzymaliśmy się razem. Przed nami wchodziła dość szybko blondyna w
warkoczu.
-Hmm… Enzo, zastanawia mnie jedna
sprawa. – Czarnowłosy chłopak odezwał się do mnie.
-O co chodzi? – Zerknąłem na niego.
Wpatrywał się to we mnie to w tą dziewczynę przed nami.
-Jesteście z Lou strasznie do siebie
podobni. Nie jesteście czasami rodzeństwem? – Zerknąłem na tą niską kobietę,
która miała identyczne, jak ja szkarłatne oczy. Możliwe, że to ta cała moja bliźniaczka
Lousie, ale co mnie to…
-Ja i taki kurdupel rodzeństwem? Haha,
dobry żart. – Zbyłem jego domysły śmiechem. Jeśli nikt nie będzie o tym
wiedział, to w końcu o tym zapomnę.
-Ale… - Zaczął Lee.
-Daj spokój. – Odparłem nadal szeroko
uśmiechnięty. – Patrz! Zatrzymujemy się, czyli zaraz coś nam pewnie pokażą. –
Wskazałem na Hyou i Natsume, którzy stanęli na górze i zaczęli wypakowywać coś
z wielkiej, sportowej torby.
-Oto sprzęt od naukowców. – Na trawie
zaległo trochę ustrojstwa.
-Do czego on służy? – Zapytałem. Jak
mamy się bawić to na całego.
-To jest narzędzie do wyciszania mocy
Arcan. – Natsume wskazał na coś w rodzaju dużego, srebrzystego pistoletu. –
Nawet jeśli nie odbierze całej mocy naszemu przeciwnikowi to z pewnością
chwilowo go osłabi.
-Jak to działa? – Zapytała krótko
obcięta, nieduża dziewczyna.
-Zakładam, że po prostu naciska się na
spust i celuje w tego komu chcemy pokrzyżować plany. – Odparł Natsume. –
Niestety naukowcy nie dali do tego instrukcji obsługi.
-No to fajnie, lecimy na spontanie. –
Szepnąłem do Lee. Stwierdziłem, że nie każdy tutaj cieszy się na myśl tego co
nas czeka. Sigma wyjął kolejne gadżety. W tym mikrosłuchawki dla szpiegów oraz
pakiet telefonów komórkowych.
-Każdy z was dostanie po telefonie,
aby móc się kontaktować z resztą grupy. Szczególnie przydadzą się nam one w
czasie poszukiwania hostelu. – Hyou zaczęła rozdawać każdemu po nowym
smartfonie. Każdy dostał identyczny model, różniący się jedynie symbolem Arcany
na obudowie. U mnie był to G73. Norma. W sumie… Chyba wszyscy mieli swoje
prywatne telefony. Tamte nie wystarczały?
-Po co nam rozdajecie te telefony
skoro chyba każdy ma i tak swój prywatny? – Nie mogłem się powstrzymać od
zadania tego pytania.
-Te telefony posiadają specjalne
nadajniki i sporo dodatkowych funkcji, jak np. bazę danych dotyczących naszej
misji, która jest na bieżąco aktualizowana. – Wyjaśniła Hyou, która skończyła
rozdawanie sprzętu.
-Mikrosłuchawki dostaną jedynie
szpiedzy, by móc porozumiewać się z pozostałymi w czasie zwiadów. Wybierzemy
ich już na miejscu. – Dodał Natsume wskazując na zestaw malutkich słuchawek,
otoczonych przez wijące się kabelki.
-A teraz czas na pokazanie naszych
umiejętności. – Shino klasnęła w ręce. Wszyscy ożywili się na to hasło.
Ruszyliśmy powoli do przodu, po drodze każdy prezentował swoją moc. Zaczęły
Sigmy. Hyou zachwyciła wszystkich swoją zwinnością i celnością strzałów z łuku.
Natsume oczarował nas różnorodnością swoich umiejętności. Potem przyszła kolej
na resztę Arcan. Były to najróżniejsze moce. Od potężnych magicznych ataków po
niezwykłą prędkość, czy siłę. Każdy miał do zaoferowania coś niesamowitego. Wśród
tej plejady Arcan, moją uwagę przykuła jedna dziewczyna. Była to niebieskooka
Chie. Jej moc opierała się na lodowych atakach. A co jeśliby połączyć nasze
siły? Woda i lód – to mogłoby stworzyć mieszankę wybuchową. Wyjąłem swój bicz
ze skórzanego worka przy pasku. Podszedłem do brązowowłosej.
-Jestem Enzo. – Uśmiechnąłem się
lekko. – Widzę, że nasze Arcany mogą ze sobą współgrać. Lód i woda, czemu nie?
-Oh, nie pomyślałam o tym. – Chi spojrzała
niepewnie na mój bicz. – Może wypróbujmy coś razem?
-Lepiej teraz, niż żeby nie udało się
w czasie jakiejś walki. – Wstrząsnąłem swoim biczem i zebrałem energię. Dookoła
niestety nie było zbyt dużo wody, na szczęście w górach powietrze jest dużo
wilgotniejsze niż na równinach. Zebrałem, więc wilgoć z otaczającego mnie lasu.
Mój bicz został otoczony przez strumień wody.
-Jestem gotowy.Dajesz co tam masz. –Zachęciłem
nową koleżankę delikatnym gestem dłoni.
Chi skupiła się na swoim zadaniu i już
po chwili skinęła w moim kierunku głową na znak gotowości. Trzasnąłem biczem i
strumień wody wystrzelił w powietrze, gdzie spotkał się z lodem dziewczyny i
zmienił w wielkie latające włócznie, które z głośnym świstem wleciały w 10
pobliskich drzew. W pniakach widniały sporych rozmiarów dziury.
-Wow, to było niezłe. – Podskoczyłem i
przybiłem piątkę z Chi. – Musimy razem walczyć, a może nie będzie tak źle.
Ludzie dookoła patrzyli na naszą
dwójkę. Niektórzy także zaczęli dogadywać się z innymi i już po chwili mieliśmy
niecodzienny pokaz duetów. Z tą nowo odkrytą bronią, ruszyliśmy dalej. Po
niedługim czasie wyłoniliśmy się z lasu. Teren powoli opadał i zaczynały się
pojawiać pierwsze oznaki osady ludzkiej. Pola, drogi i pojedyncze domy. Zatrzymaliśmy
się.
-Uwaga! Teraz musimy znaleźć
odpowiednie miejsce, by dostać się do miasta, które z pewnością jest otoczone
przez tajniaków Vaqueza. –Zarządził Natsume. – Kto się podejmie szybkiej
infiltracji?
-Może Kaito? – Cicho zaproponowała
Taiga. Wszyscy zwrócili swe spojrzenie w kierunku białowłosego, który pokryty
był długim płaszczem, by zakryć jego niecodzienne białe skrzydła.
-Mógłbym użyć Voir, ale nie jestem
pewien, czy to najlepszy pomysł. – Odparł niepewnie.
-Próbuj. Musimy jak najszybciej dostać
się do miasta.- Hyou powiedziała to tak, jakby była to na wpół prośba, na wpół
rozkaz. Chłopak przymknął oczy i stał tak dobrą chwilę. Zastanawiałem się co
właśnie widzi. Na ile jego Arcana mu pozwala. Moje przemyślenia przerwał jego
głos.
-Jakieś 2 km na wschód od tego miejsca
znajduje się tylko dwóch ludzi, którzy wydają się pilnować wejścia do miasta.
Reszta jest bardziej obstawiona… - Zameldował, lekko trzymając się za nasadę
nosa.
-Dziękujemy Kaito. – Natsume zwrócił
się do wszystkich. – Teraz musimy tam dotrzeć, ale najpierw ktoś musi
zlikwidować tamtą dwójkę. Jacyś chętni?
-Ja bym mogła z moim kochanym Brise sauvage
komuś podciąć gardełko. – Moja domniemana siostrzyczka uśmiechnęła się
zawadiacko. Była strasznie pewna siebie, jak na takie drobne i głupie ciałko.
Phi, ironia losu.
-Ja z nią pójdę. – Odezwał się Lee. – W końcu jestem skrytobójcą,
jakby nie patrzeć. Zadanie idealne.
-Dobra, biegnijcie. – Hyou zmierzyła niepewnie czerwonooką wzrokiem.
W końcu to tylko Beta. – Dajcie znać, jak skończycie, to do was dołączymy i się
rozdzielimy.
Skinęli głowami i ruszyli.
-Tymczasem my, możemy pomyśleć, jak będziemy szukać tego
hostelu. – Odezwała się Shino.
-Ma ktoś jakąś mapę Katsuyamy? – Spytał się Toshiro.
-Mamy ją z ośrodka. – Hyou wyjęła z torby złożony plan
miasta. Otworzyła go i zbadała wzrokiem.- Mamy tutaj 5 hosteli, czyli
podzielimy się na trójki, by nie rzucać się w oczy.
-Ehu,ehu… - Odchrząknąłem. – A nie lepiej, jeśli podzielimy
się na mniej regularne grupy? Będzie to trochę normalniej wyglądać. Na przykład
jedna większa 5 osobowa grupa, dwie 3 i dwie 2?
-Całkiem dobry pomysł, w szczególności, że właściciele
hosteli mogą być już przekupieni i dawać cynk ludziom Lacroixa. – Natsume powoli
pokiwał głową.- To dobierzcie się jakoś.
Zerknąłem na Aarona, który stał niedaleko mnie. Nie wyglądał
jakoś sympatycznie, znaczy nie wyglądał na takiego, co miał ochotę na rozmowę,
ale stwierdziłem, że może i lepiej.
-Ej Aaron! Może pójdziemy razem? – Uśmiechnąłem się
leciutko.
-Niech ci będzie. –Mruknął niechętnie. Chyba zgodził się
tylko dlatego, że zaszła taka potrzeba a nie inna. Wokół podniósł się hałas
spowodowany dobieraniem się w grupki. Nagle rozdzwonił się czyjś telefon.
Wszyscy zamilkli. Hyou odebrała. Na jej ustach powoli pojawił się uśmiech.
-Udało im się. – Wszyscy ruszyli szybko w kierunku wskazanym
wcześniej przez Kaito. Na miejscu spotkaliśmy Lou i Lee, którzy zadowoleni z
siebie otrzepywali się z niewidocznych pyłków. Natsume przekazał tej dwójce
nasz plan, wskazał, do którego hostelu mają się udać i ręką dał nam znak, byśmy
powoli się rozchodzili. Odczekałem, aż oddali się kilka grupek i wraz z Aaronem
ruszyliśmy w poszukiwaniu naszego hostelu. Budynek ten okazał się leżeć
najdalej w głąb miasteczka. Po drodze
dostawaliśmy kolejne informacje o niepowodzeniach innych. Przebyliśmy chyba z
połowę malutkich uliczek plączących się tu i tam, aby wreszcie ujrzeć szyld z
nazwą „Kuro neko”. To ma być nasza ostatnia szansa? Cóż za pechowa nazwa. Weszliśmy do środka,
rozglądając się niczym rasowi turyści. Podszedłem do recepcji.
-Dzień dobry! My chcieliśmy się dowiedzieć, czy możliwy jest
tutaj nocleg na kilka najbliższych nocy? – Zerknąłem na starszą panią w
okularach, która dobrotliwie głaskała czarnego kocura leżącego koło telefonu.
Aaron także wbił w nią spojrzenie. Musieliśmy wybadać, czy nie zastraszył jej
czasami ktoś od tego całego Vasqueza.
-Oh kochanieńcy, mam dużo wolnych pokoi bo jakoś dawno nikt
do naszego pięknego miasteczka nie zaglądał. – Pani wyszczerzyła się
szczerbatym uśmiechu. – Ja nie wiem co tu się w ogóle dzieje… Sąsiedzi jacyś
się tacy małomówni stali, nikt już do mnie nie wpada. Czuję się taka samotna w
tym wielkim domu, więc miło mi będzie was ugościć.
Babcia wydawała się szczera w swojej samotności.
Szturchnąłem Aarona, a ten wyjął telefon i szybko napisał sms’a do reszty.
-To świetnie się składa, bo jest z nami jeszcze kilka
znajomych. – Uśmiechnąłem się szeroko. Wreszcie zacznie się zabawa!
[1969 słów]
Subskrybuj:
Posty (Atom)