Nie ukrywam, że cała ta nagła akcja
wprowadziła mnie w iście szampański nastrój. Już czułem ten dreszczyk emocji
związany z niezłą przygodą. Pełna niebezpieczeństw, wyzwań i różnego rodzaju
przeszkód. Hehe, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Po naradzie poprzedniego
wieczoru, wszyscy dość szybko zakończyli dyskusje na temat przyszłych grup i
udali się do swoich pokoi, aby wyspać się przed ciężkim dniem. Dzisiaj z samego
rana, zaraz po szybkim śniadaniu, Hyou zarządziła kolejną zbiórkę w jej pokoju.
-Nastąpiła niewielka zmiana planów. –
Nie musiała się wydzierać, tak jak wczoraj, gdyż większość z nas była jeszcze
odrobinę zaspana.
-Nasz cel został już zneutralizowany?-
Odezwał się z aroganckim uśmieszkiem wysoki, blondyn, chyba Toshiro.
-Chcielibyście. – Sigma się
uśmiechnęła i poruszyła kocimi uszkami. – Chodzi o to, że dostaliśmy nowe
informacje z ośrodka. Jak się okazuje do docelowego miasta Katsuyama jest
jedynie około 10 km z naszego obecnego miejsca pobytu.
-W takim razie nie zatrzymujemy się
już nigdzie po drodze, idziemy prosto do celu. Tam się zatrzymamy w jakimś
hostelu i podzielimy ostatecznie na grupy. – Dodał jasnowłosy Natsume.
-Ile potrwa nasza podróż w takim
razie? – Zapytała się cicho białowłosa Taiga.
-Planujemy tak z 2,5 godziny, jeśli
wszystko pójdzie bez problemu. – Hyou
ponownie zabrała głos. – Jednak po drodze musimy nauczyć się obsługi
urządzeń od naukowców i pokrótce sprawdzić nawzajem swoje umiejętności.
-Będzie się działo. – Klasnąłem w
dłonie i z szerokim uśmiechem na twarzy spojrzałem na resztę towarzystwa, ale
oni jakoś nie podzielali mojego zapału. Eee… Nie znają się na dobrej zabawie.
-Dodatkowo w Katsuyamie musimy się
rozdzielić, żeby cokolwiek znaleźć do spania. – Natsume zwrócił uwagę grupy na
istotny szczegół naszej wyprawy. – Jest to konieczne ze względu na fakt, że
jest to niewielkie miasto, gdzie mała liczba mieszkańców działa na korzyść
naszego celu.
-Z tego, czego się dowiedzieliśmy
Vasquez stosuje metody zastraszania i przekupstwa wśród tamtejszej ludności
przez co trudno dostać się do miasta niezauważonym przez jego ludzi. - Wyjaśniła złotooka sigma. – Nawet znalezienie odpowiedniego
hostelu może nam zająć trochę czasu.
-To co my tu jeszcze robimy? –
Westchnąłem. – Ruszmy się wreszcie, bo
gadaniem to my nic nie zdziałamy.
-Spokojnie. – Siedzący obok mnie Lee,
spojrzał na mnie z uśmiechem. –Jeszcze będziesz prosić o chwilę spokoju.
-Ja? Spokój? – Prychnąłem. – Spokój to
będę miał dopiero w grobie.
Na szczęście nikt nie miał żadnych
głupich pytań i wreszcie ruszyliśmy w dalszą drogę. Już bez tych dziwnych
mundurków, wyglądaliśmy ciut normalniej. Kiedy opuściliśmy granice miasta,
Sigmy zaczęły nas kierować w stronę niewielkich gór.
-Czemu idziemy przez góry? – Zapytała,
któraś z dziewczyn z przodu, a ponieważ wędrowałem na samym końcu naszej grupki
nie mogłem dostrzec kto to taki.
-Po pierwsze nie będziemy się tak
rzucać w oczy, a po drugie będziemy mogli w spokoju zrobić to o czym była mowa.
– Wyliczyła na palcach Hyou, która miała na głowie czapkę z daszkiem, by nie
było widać jej kocich uszu. Całkiem niezły pomysł. Tutaj na spokojnie każdy
będzie mógł zaprezentować swoje umiejętności. Przez jakieś 20 minut wspinaliśmy
się pod górę. Obok mnie szedł Lee i Aaron. Jakoś odkąd zostaliśmy mianowani
nauczycielami do tej całej szopki z mundurkami,
trzymaliśmy się razem. Przed nami wchodziła dość szybko blondyna w
warkoczu.
-Hmm… Enzo, zastanawia mnie jedna
sprawa. – Czarnowłosy chłopak odezwał się do mnie.
-O co chodzi? – Zerknąłem na niego.
Wpatrywał się to we mnie to w tą dziewczynę przed nami.
-Jesteście z Lou strasznie do siebie
podobni. Nie jesteście czasami rodzeństwem? – Zerknąłem na tą niską kobietę,
która miała identyczne, jak ja szkarłatne oczy. Możliwe, że to ta cała moja bliźniaczka
Lousie, ale co mnie to…
-Ja i taki kurdupel rodzeństwem? Haha,
dobry żart. – Zbyłem jego domysły śmiechem. Jeśli nikt nie będzie o tym
wiedział, to w końcu o tym zapomnę.
-Ale… - Zaczął Lee.
-Daj spokój. – Odparłem nadal szeroko
uśmiechnięty. – Patrz! Zatrzymujemy się, czyli zaraz coś nam pewnie pokażą. –
Wskazałem na Hyou i Natsume, którzy stanęli na górze i zaczęli wypakowywać coś
z wielkiej, sportowej torby.
-Oto sprzęt od naukowców. – Na trawie
zaległo trochę ustrojstwa.
-Do czego on służy? – Zapytałem. Jak
mamy się bawić to na całego.
-To jest narzędzie do wyciszania mocy
Arcan. – Natsume wskazał na coś w rodzaju dużego, srebrzystego pistoletu. –
Nawet jeśli nie odbierze całej mocy naszemu przeciwnikowi to z pewnością
chwilowo go osłabi.
-Jak to działa? – Zapytała krótko
obcięta, nieduża dziewczyna.
-Zakładam, że po prostu naciska się na
spust i celuje w tego komu chcemy pokrzyżować plany. – Odparł Natsume. –
Niestety naukowcy nie dali do tego instrukcji obsługi.
-No to fajnie, lecimy na spontanie. –
Szepnąłem do Lee. Stwierdziłem, że nie każdy tutaj cieszy się na myśl tego co
nas czeka. Sigma wyjął kolejne gadżety. W tym mikrosłuchawki dla szpiegów oraz
pakiet telefonów komórkowych.
-Każdy z was dostanie po telefonie,
aby móc się kontaktować z resztą grupy. Szczególnie przydadzą się nam one w
czasie poszukiwania hostelu. – Hyou zaczęła rozdawać każdemu po nowym
smartfonie. Każdy dostał identyczny model, różniący się jedynie symbolem Arcany
na obudowie. U mnie był to G73. Norma. W sumie… Chyba wszyscy mieli swoje
prywatne telefony. Tamte nie wystarczały?
-Po co nam rozdajecie te telefony
skoro chyba każdy ma i tak swój prywatny? – Nie mogłem się powstrzymać od
zadania tego pytania.
-Te telefony posiadają specjalne
nadajniki i sporo dodatkowych funkcji, jak np. bazę danych dotyczących naszej
misji, która jest na bieżąco aktualizowana. – Wyjaśniła Hyou, która skończyła
rozdawanie sprzętu.
-Mikrosłuchawki dostaną jedynie
szpiedzy, by móc porozumiewać się z pozostałymi w czasie zwiadów. Wybierzemy
ich już na miejscu. – Dodał Natsume wskazując na zestaw malutkich słuchawek,
otoczonych przez wijące się kabelki.
-A teraz czas na pokazanie naszych
umiejętności. – Shino klasnęła w ręce. Wszyscy ożywili się na to hasło.
Ruszyliśmy powoli do przodu, po drodze każdy prezentował swoją moc. Zaczęły
Sigmy. Hyou zachwyciła wszystkich swoją zwinnością i celnością strzałów z łuku.
Natsume oczarował nas różnorodnością swoich umiejętności. Potem przyszła kolej
na resztę Arcan. Były to najróżniejsze moce. Od potężnych magicznych ataków po
niezwykłą prędkość, czy siłę. Każdy miał do zaoferowania coś niesamowitego. Wśród
tej plejady Arcan, moją uwagę przykuła jedna dziewczyna. Była to niebieskooka
Chie. Jej moc opierała się na lodowych atakach. A co jeśliby połączyć nasze
siły? Woda i lód – to mogłoby stworzyć mieszankę wybuchową. Wyjąłem swój bicz
ze skórzanego worka przy pasku. Podszedłem do brązowowłosej.
-Jestem Enzo. – Uśmiechnąłem się
lekko. – Widzę, że nasze Arcany mogą ze sobą współgrać. Lód i woda, czemu nie?
-Oh, nie pomyślałam o tym. – Chi spojrzała
niepewnie na mój bicz. – Może wypróbujmy coś razem?
-Lepiej teraz, niż żeby nie udało się
w czasie jakiejś walki. – Wstrząsnąłem swoim biczem i zebrałem energię. Dookoła
niestety nie było zbyt dużo wody, na szczęście w górach powietrze jest dużo
wilgotniejsze niż na równinach. Zebrałem, więc wilgoć z otaczającego mnie lasu.
Mój bicz został otoczony przez strumień wody.
-Jestem gotowy.Dajesz co tam masz. –Zachęciłem
nową koleżankę delikatnym gestem dłoni.
Chi skupiła się na swoim zadaniu i już
po chwili skinęła w moim kierunku głową na znak gotowości. Trzasnąłem biczem i
strumień wody wystrzelił w powietrze, gdzie spotkał się z lodem dziewczyny i
zmienił w wielkie latające włócznie, które z głośnym świstem wleciały w 10
pobliskich drzew. W pniakach widniały sporych rozmiarów dziury.
-Wow, to było niezłe. – Podskoczyłem i
przybiłem piątkę z Chi. – Musimy razem walczyć, a może nie będzie tak źle.
Ludzie dookoła patrzyli na naszą
dwójkę. Niektórzy także zaczęli dogadywać się z innymi i już po chwili mieliśmy
niecodzienny pokaz duetów. Z tą nowo odkrytą bronią, ruszyliśmy dalej. Po
niedługim czasie wyłoniliśmy się z lasu. Teren powoli opadał i zaczynały się
pojawiać pierwsze oznaki osady ludzkiej. Pola, drogi i pojedyncze domy. Zatrzymaliśmy
się.
-Uwaga! Teraz musimy znaleźć
odpowiednie miejsce, by dostać się do miasta, które z pewnością jest otoczone
przez tajniaków Vaqueza. –Zarządził Natsume. – Kto się podejmie szybkiej
infiltracji?
-Może Kaito? – Cicho zaproponowała
Taiga. Wszyscy zwrócili swe spojrzenie w kierunku białowłosego, który pokryty
był długim płaszczem, by zakryć jego niecodzienne białe skrzydła.
-Mógłbym użyć Voir, ale nie jestem
pewien, czy to najlepszy pomysł. – Odparł niepewnie.
-Próbuj. Musimy jak najszybciej dostać
się do miasta.- Hyou powiedziała to tak, jakby była to na wpół prośba, na wpół
rozkaz. Chłopak przymknął oczy i stał tak dobrą chwilę. Zastanawiałem się co
właśnie widzi. Na ile jego Arcana mu pozwala. Moje przemyślenia przerwał jego
głos.
-Jakieś 2 km na wschód od tego miejsca
znajduje się tylko dwóch ludzi, którzy wydają się pilnować wejścia do miasta.
Reszta jest bardziej obstawiona… - Zameldował, lekko trzymając się za nasadę
nosa.
-Dziękujemy Kaito. – Natsume zwrócił
się do wszystkich. – Teraz musimy tam dotrzeć, ale najpierw ktoś musi
zlikwidować tamtą dwójkę. Jacyś chętni?
-Ja bym mogła z moim kochanym Brise sauvage
komuś podciąć gardełko. – Moja domniemana siostrzyczka uśmiechnęła się
zawadiacko. Była strasznie pewna siebie, jak na takie drobne i głupie ciałko.
Phi, ironia losu.
-Ja z nią pójdę. – Odezwał się Lee. – W końcu jestem skrytobójcą,
jakby nie patrzeć. Zadanie idealne.
-Dobra, biegnijcie. – Hyou zmierzyła niepewnie czerwonooką wzrokiem.
W końcu to tylko Beta. – Dajcie znać, jak skończycie, to do was dołączymy i się
rozdzielimy.
Skinęli głowami i ruszyli.
-Tymczasem my, możemy pomyśleć, jak będziemy szukać tego
hostelu. – Odezwała się Shino.
-Ma ktoś jakąś mapę Katsuyamy? – Spytał się Toshiro.
-Mamy ją z ośrodka. – Hyou wyjęła z torby złożony plan
miasta. Otworzyła go i zbadała wzrokiem.- Mamy tutaj 5 hosteli, czyli
podzielimy się na trójki, by nie rzucać się w oczy.
-Ehu,ehu… - Odchrząknąłem. – A nie lepiej, jeśli podzielimy
się na mniej regularne grupy? Będzie to trochę normalniej wyglądać. Na przykład
jedna większa 5 osobowa grupa, dwie 3 i dwie 2?
-Całkiem dobry pomysł, w szczególności, że właściciele
hosteli mogą być już przekupieni i dawać cynk ludziom Lacroixa. – Natsume powoli
pokiwał głową.- To dobierzcie się jakoś.
Zerknąłem na Aarona, który stał niedaleko mnie. Nie wyglądał
jakoś sympatycznie, znaczy nie wyglądał na takiego, co miał ochotę na rozmowę,
ale stwierdziłem, że może i lepiej.
-Ej Aaron! Może pójdziemy razem? – Uśmiechnąłem się
leciutko.
-Niech ci będzie. –Mruknął niechętnie. Chyba zgodził się
tylko dlatego, że zaszła taka potrzeba a nie inna. Wokół podniósł się hałas
spowodowany dobieraniem się w grupki. Nagle rozdzwonił się czyjś telefon.
Wszyscy zamilkli. Hyou odebrała. Na jej ustach powoli pojawił się uśmiech.
-Udało im się. – Wszyscy ruszyli szybko w kierunku wskazanym
wcześniej przez Kaito. Na miejscu spotkaliśmy Lou i Lee, którzy zadowoleni z
siebie otrzepywali się z niewidocznych pyłków. Natsume przekazał tej dwójce
nasz plan, wskazał, do którego hostelu mają się udać i ręką dał nam znak, byśmy
powoli się rozchodzili. Odczekałem, aż oddali się kilka grupek i wraz z Aaronem
ruszyliśmy w poszukiwaniu naszego hostelu. Budynek ten okazał się leżeć
najdalej w głąb miasteczka. Po drodze
dostawaliśmy kolejne informacje o niepowodzeniach innych. Przebyliśmy chyba z
połowę malutkich uliczek plączących się tu i tam, aby wreszcie ujrzeć szyld z
nazwą „Kuro neko”. To ma być nasza ostatnia szansa? Cóż za pechowa nazwa. Weszliśmy do środka,
rozglądając się niczym rasowi turyści. Podszedłem do recepcji.
-Dzień dobry! My chcieliśmy się dowiedzieć, czy możliwy jest
tutaj nocleg na kilka najbliższych nocy? – Zerknąłem na starszą panią w
okularach, która dobrotliwie głaskała czarnego kocura leżącego koło telefonu.
Aaron także wbił w nią spojrzenie. Musieliśmy wybadać, czy nie zastraszył jej
czasami ktoś od tego całego Vasqueza.
-Oh kochanieńcy, mam dużo wolnych pokoi bo jakoś dawno nikt
do naszego pięknego miasteczka nie zaglądał. – Pani wyszczerzyła się
szczerbatym uśmiechu. – Ja nie wiem co tu się w ogóle dzieje… Sąsiedzi jacyś
się tacy małomówni stali, nikt już do mnie nie wpada. Czuję się taka samotna w
tym wielkim domu, więc miło mi będzie was ugościć.
Babcia wydawała się szczera w swojej samotności.
Szturchnąłem Aarona, a ten wyjął telefon i szybko napisał sms’a do reszty.
-To świetnie się składa, bo jest z nami jeszcze kilka
znajomych. – Uśmiechnąłem się szeroko. Wreszcie zacznie się zabawa!
[1969 słów]
Post jest świetny! Na razie najbardziej mi się podoba i tutaj już totalnie nie ma się do czego przyczepić. Akcja poprowadzona jest dobrze, post nie jest nudny i chce się czytać dalej, a właśnie taki efekt chciałam uzyskać! ^^
OdpowiedzUsuńOCENA - 10 / 10
+1 za ciekawe prowadzenie postaci