wtorek, 12 lipca 2016

Od Lou - C.D Sebastiana

Jego Arcana nie była wcale zła, mimo, że miała jedną sporą wadę. Była ograniczona przez dostęp cienia. Ale ja nie miałam ograniczeń, za to on miał większą moc ode mnie. Wniosek jest prosty, bardzo dobrze się uzupełniamy na polu walki. Już miałam powiedzieć, że się zgadzam, ale nie mogłam nie postawić swoich warunków. Od kiedy ja się zgadzam na czyjeś warunki bez żadnego wkładu własnego ? Jeszcze to się nie zdarzyło, a ta sytuacja nie będzie wyjątkiem.
-Hmm... Powiedzmy, że się zgadzam na twoje warunki, ale ja też chciałabym przedstawić swoje wymagania, co do funkcjonowania naszego małego teamu. – Okręciłam wolny kosmyk wokół palca, intensywnie wlepiając spojrzenie w Sebastiana.
-Tylko twoje warunki nie mogą łamać moich, chyba wiesz o tym ? – Westchnął i przeczesał włosy palcami.
-Oczywiście. – Uśmiechnęłam się słodko. Odchrząknęłam i zaczęłam odliczać na palcach. – Po pierwsze musimy regularnie się widywać, aby się nawzajem poznać. Nasze charaktery, wady,zalety i ogólnie byśmy mogli się jakoś dogadać w razie problemów. – Spojrzałam na minę Sebastiana, która nie była zbyt szczęśliwa. – Znaczy nie będę się narzucać. Proponuję abyśmy, nie wiem, 2-3 razy w tygodniu spotkali się na np. wspólny posiłek. – Uśmięchnęłam się. – Wiesz twoje naleśniki są niesamowite . Trudno mi teraz z nich zrezygnować.
-Ale żadnych niezapowiedzianych wizyt ? Wszystko umówione wcześniej ? – Chłopak zerknął na mnie podejrzliwie. - I bez żadnych dziwnych wyczynów ?
-Oczywiście, wszystko grzecznie i milutko. Zwykła rozmowa przy dobrym jedzonku. – Odparłam poważnie.
-Co dalej ? – Jego brwi się lekko zmarszczyły. Chyba obawiał się dalszych warunków.
-Po drugie. – Wysunęłam palec wskazujący. – Potrzebujemy wspólnych treningów. Przynajmniej raz na tydzień, aby poznać nawzajem swoje arcany i dopracować wspólny styl walki. Musimy się perfekcyjnie uzupełniać, jeśli chcemy by ta drużyna miała jakieś szanse. – Powiedziałam to już z pełną powagą. Naprawdę zależało mi na dobrze zgranym teamie.
-To akurat brzmi sensownie. – Tym razem Sebastian przytaknął mi z lekkim uśmiechem.
-A po trzecie godzina seksu tygodniowo. – Może będę tego żałować, ale chcę trochę pokorzystać.
-CO ?!- Mężczyzna momentalnie zrobił się czerwony na twarzy. Nie wiem, czy ze złości, czy ze wstydu, ale podobała mi się jego reakcja.
-Za mało ? – Zrobiłam smutną minkę. – Zawsze może być więcej.
Sebastian patrzył na mnie osłupiały. Chyba nie wierzył w to co mówię.
-No dobra... Tylko żartowałam. – Wzruszyłam ramionami i zrobiłam minę niewiniątka. – Ale jakbyś miał ochotę...
-NIE ! – Chłopak bardzo gwałtownie zaprotestował.
-Dobrze już dobrze. – Spróbowałam go uspokoić. – Po trzecie nie przyjmujemy nowych członków bez wiedzy drugiej osoby, jasne ?
-Taa... Nawet lepiej, jeśli pozostanie nasza dwójka.- Mruknął.
-Ale wiesz, czasami może być nam trudno we dwójkę... Chyba, że okażemy się tak dobrze zgrani. – Uśmiechnęłam się zawadiacko.- To jak zgadzasz się ?
[Sebastian ?]

Od Hyou - C.D Shion'a

No proszę, proszę. Jeszcze chwila, a stałoby mi się coś złego w moim własnym domu, bywa i tak... W sumie to gdy tylko za drzwi wyszedł mój team, faktycznie poczułam się lekko niepewnie, jakbym miała zostać zaskoczona. Ta kocia klątwa jednak ma w sobie parę pozytywnych aspektów. Do zagrywek słownych Shion'a próbowałam się przyzwyczajać, ale jednocześnie nie chciałam, by czuł u mnie zbyt wielką swobodę albo jak „hulaj dusza, piekła nie ma”.
 – A powiedz mi, ty w łóżku też jesteś taki pewny siebie? – przechyliłam głowę, wciąż nie oddalając się od niego choćby na krok. Mój wzrok był tak intensywny, jakby co najmniej chciał wyrwać z jego umysłu najskrytsze myśli.
By trochę dopełnić znaczenie tych słów, moja ręka powędrowała na jego pasek od spodni. Dopiero wtedy uniosłam swój wymowny, tajemniczy wzrok i uśmiechnęłam się pod nosem, trzepocząc długimi, czarnymi rzęsami. – Proszę, nie odpowiadaj na to. – Jakby nigdy nic, po prostu machnęłam dłonią i odwróciłam się na pięcie, zmieniając swój kierunek w stronę kuchni.
Nie mógł nic powiedzieć? Dla mnie lepiej, nie zważywszy na to czy zamierzał otworzyć usta, czy też nie. Bez względu na okoliczności, czułam się w stu procentach bezpieczna. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, szacując ilość czasu, jaką będą musiała poświęcić na ogarnięcie tego syfu. Nie wiedziałam nawet od czego zacząć, więc przysporzyło mi to tylko więcej problemów: garnki, talerze i brudna patelnia zajmowały cały zlew, utrudniając mi jakiekolwiek dojście do kurka z wodą. Westchnęłam głośno, ocierając pot z czoła, choć tak naprawdę jeszcze nic nie zrobiłam. A tam, jeden dzień się mogę walnąć w robocie! Myśląc o tym, porzuciłam wszystkie swoje dotychczas układane plany idealnej pani domu i wytarłam ręce, jakby znajdowały się na nich niewidoczne brudy. Postanowiłam zabrać Shion'a na ludzi i nie miało to żadnego związku z jego agresją, to szczerze mówiąc dawno odłożyłam na bok... ale myślę, że odizolowanie od każdej żywej istoty też nie wyjdzie mu na dobre.
 – Płomyczku! Gdzie jesteś? – zapytałam, sprawdzając każde pomieszczenie, aż w końcu postanowiłam wejść do jego własnego pokoju. – Ciocia Hyou chce cię gdzieś zabrać.
 – Nie nazywaj mnie tak... – westchnął cicho, zasłaniając sobie ręką oczy. Leżał na łóżku, ale na mojej warcie wiecznie nie będzie grzał tego miejsca. Kości mu się zastoją i co ja powiem naukowcom?
 – No ruszaj się, jesteś już zdrowy – mówiąc to, starałam się pozbyć wszystkich wygodnych rzeczy dookoła. Nie mógł ciągle leżeć i tyle. – Jak się ruszysz to dam ci... spokój na cały kolejny dzień. Albo naukowcy zechcą z tobą rozmawiać – westchnęłam.
Przekonywanie Shion'a zajęło mi bardzo długo, ale w końcu podołałam. Rozważałam też taką opcję, że był po prostu całkiem zmęczony słuchaniem moich zbędnych namówień i postanowił mi ustąpić. Tak czy inaczej na jedno wychodzi. Może jednak Płomyczek wyjdzie jakoś na ludzi. Z niechęcią opuścił apartament, a ja natychmiastowo zatrzasnęłam drzwi, by się nie rozmyślił. Jeśli mowa o ucieczce, byłam w pełni przygotowana, jeśli taka sytuacja znalazłaby miejsce, a poza tym Shion wciąż nie był w pełnej formie, co mogłam wywnioskować przez to, że nie udało mu się mnie zaskoczyć. Zdecydowałam się na to, by urządzić zwykły spacer. Taki na rozluźnienie kości. Kręte ścieżki tego zaawansowanego technologicznie ośrodka wciąż budziły we mnie podziw. Jak naukowcy zdołali stworzyć coś takiego?
 – Myślałam, że zaczniesz uciekać. – wydawałoby się, że nawet na niego nie spojrzałam.
 – A co by mi to dało? – wzruszył ramionami. Mimo jego słów, ciągle nie miałam do niego zbyt dużego zaufania. Poza tym raczej nieprędko się dowie, czemu to akurat ja mam się nic zajmować, a nie kto inny. W sumie Sora była blisko tego zadania, ale mnie wykiwała. Na razie moja misja nie była jakaś specjalnie trudna.
[...] W sumie nie robiliśmy zbyt wiele, po prostu spacerowaliśmy i co jakiś czas odzywałam się, by nie żyć w takiej ponure atmosferze, aż w końcu wróciliśmy do apartamentu. Potem weszłam do kuchni i z nudów zaczęłam porządki, przy okazji łapiąc pomysł na jakiś słodki deser. Połączyłam kilka produktów, jakie miałam w lodówce i wyszło mi coś całkiem-całkiem. Przynajmniej nie zajęło mi to dużo czasu. Wobec tego wróciłam do pokoju Shion'a i postanowiłam mu to wręczyć; może zje, może nie, jego sprawa. Leżał tak sobie na kanapie, a ja podeszłam do niego na palcach, by za chwilę znienacka zmierzwić jego włosy. Co mnie zszokowało: nie reagował większym gniewem, a jedynie uniósł jedynie głowę, oczekując, że będę robić tak dalej.
 – Co? Lubisz tak? – zdziwiłam się, nadal z lekkim niedowierzaniem bawiąc się jego czerwonymi włosami.

(Shion?)