czwartek, 28 lipca 2016

Od Natalie - C.D Chie

Otworzyłam oczy i podniosłam się gwałtownie. Nabrałam kilka potężnych haustów powietrza.
- Tonę!- wrzasnęłam. Dopiero po chwili przypomniało mi się gdzie jestem. W Rimear. Pod kopułą. Nie pod taflą wody. Odkąd pamiętam, miałam koszmary związane z wodą. Nie jestem pewna, z czym to się wiązało. Może z moim poprzednim życiem? Ostatnio kołacze mi się po głowie nie wyraźny strzępek jakiegoś wspomnienia. Nie wiem, dlaczego i jego naukowcy się nie pozbyli. Może schował się tak głęboko w mojej świadomości, że pozostał nie zauważony aż do niedawna? W każdym razie co jakiś czas wspomnienie uzupełnia się o malutki, jak dotąd zazwyczaj właściwie nic nie znaczący szczególik. Ciekawa jestem, czy kiedyś przypomnę sobie to wydarzenie z całości. Bądź co bądź to, co pamiętam teraz, nie ma jakiegoś szczególnego sensu. Przypomina mi się jedynie mnóstwo wody wokół, i uczucie totalnej bezradności. A na koniec przytłaczająca mnie z każdej strony, tłumiąca wszystko ciemność. Jak widać nie ma to żadnego sensu, i jedyne, co przychodzi mi na myśl, to że musiałam się gdzieś pod topić. Ciekawe, czy to po tym wydarzeniu trafiłam do Rimear? Mimo wszystko nie pytam się o to żadnego z naukowców w obawie, że z jakimś zupełnie absurdalnym powodem usuną mi również to jedyne wspomnienie. Może nie jest jakoś szczególnie miłe i radosne, zwłaszcza zważając na moje podejrzenia co do tego, co się wtedy właściwie wydarzyło, ale mam wrażenie, że zachowałam w tym cząstkę dawnej siebie. Może się to wydawać głupie, ale żal mi poprzedniego życia. Nie mogę mieć pewności, że było lepsze, lecz nie chciałabym o nim zapominać. Bo może coś komuś obiecałam, przysięgłam, a teraz nawet o tym nie pamiętam? Nie mówiąc już o tym, że nie mam jak wypełnić obietnicy.
Ubrałam się, uczesałam i wyszłam na poranny spacer. Mój pierwszy, odkąd straciłam pamięć. Wcześniej w ogóle nie wychodziłam z domu. Pierwsze co ujrzałam, gdy przestąpiłam próg, to odległa sylwetka jakiejś nieznajomej osoby. Na oko była to dziewczyna, ale z tej odległości trudno było o niej powiedzieć coś więcej. Zaczęłam iść w jej kierunku, bezczelnie się jej przypatrując. Ona też już zdążyła mnie zauważyć. Zatrzymałyśmy się kilka kroków od siebie. Przekrzywiłam głowę, po czym podałam jej rękę. Tak na dobry początek. Chie ucieszyła się z naszego spotkania. Ja, ogólnie rzecz biorąc, też byłam zadowolona, że tak kogoś poznałam. I to od razu kogoś przyjaźnie nastawionego... Niestety one wiedziała tyle samo co ja. Czytaj: nic. Ona również nie znała nikogo innego, przynajmniej w "tej rzeczywistości". Nie wiem, jacy są inni ludzie, ale jeżeli wszyscy są tacy jak ona- świat nie jest taki zły. W jej towarzystwie czułam się pewniej. Z tego co zaobserwowałam, to ona przy mnie również była pogodniejsza. Dopełniałyśmy się. Może nawet uda nam się zaprzyjaźnić?
Postanowiłyśmy zapoznać się z miastem. Bądź co bądź, był to teraz nasz dom. Warto było się tu trochę orientować. Z lekkim powiewem wiatru przez głowę przemknął mi strzępek jeszcze innego wspomnienia. Była to piosenka. O dziwo pamiętałam cały tekst. I melodię. Jakbym nauczyła się jej niedawno. Po wymazaniu pamięci. Nagle poczułam wielką chęć, by coś zaśpiewać. Z moich ust popłynęła czysta, cicha melodia. Chi przysłuchiwała się chwilę piosence, po czym sama podjęła melodię. Może nie szło jej jak zawodowej piosenkarce, ale uważałam, że ma potencjał. Nie, żebym była jakimś szczególnym znawcą i krytykiem, ale co nieco o tym wiem. Stwierdziłyśmy, że gdy tylko będziemy miały okazję, poduczę ją trochę.
- Wiesz może, która właściwie jest godzina? - spytałam po chwili milczenia.
- Co tu kryć, nie mam pojęcia - przyznała.- Na pewno jest wcześnie, bo nikogo nie ma na ulicach. No i słońce jest nisko... Ale co ty na to, żeby poszukać jakiejś kawiarenki?
- Ty to jednak wiesz co dobre! - zaśmiałam się jak dziecko.- Kubek kawy... Mmm... - pogłaskałam się po brzuchu. - Tylko że... - tu dostrzegłam pewien problem. - Nie mam żadnych pieniędzy.
Poczułam się zawiedziona. Miałam wielką ochotę na filiżankę ciepłej, aromatycznej kawy.
- Na szczęście mam parę monet - uśmiechnęła się radośnie. - Znalazłam je, zanim jeszcze się spotkałyśmy. Nie mam pojęcia, skąd się tam wzięły, ale cieszmy się po prostu, że są.
- Tobie to los chyba zawsze sprzyja - zaśmiałam się po raz kolejny. Miło się z nią rozmawiało. Swobodnie. Można by powiedzieć, "bez cenzury". Oczywiście nie dosłownie. No, wiadomo o co chodzi.
- A więc chodźmy! - powiedziałam wręcz przesadnie, i wesoło gawędząc ruszyłyśmy na poszukiwanie kawiarni.
***
Po jakimś czasie (nie wiem po jakim. Szczęśliwi czasu nie liczą!) napotkałyśmy małą, przytulną kawiarenkę. Ku naszemu zdziwieniu, była otwarta już o tej porze. Zadowolone weszłyśmy do wnętrza. Dosiadłyśmy się do malutkiego, dwuosobowego stoliczka i sięgnęłyśmy po dwie kolorowe karty, po czym zaczęłyśmy je z zaciekawieniem wertować. Chi oczy zaświeciły się a stronie z czekoladą. Ja natomiast uradowałam się przy ofercie z kawą. Na szczęście pieniędzy wystarczyło na kilka takich wizyt, więc zamówiłyśmy po dwie tabliczki czekolady i po dużym kubku Latte. Gdy skończyłyśmy, długo jeszcze rozmawiałyśmy gładząc się z zadowoleniem po brzuchach. Wyszłyśmy i stanęłyśmy wahając się.
- Co teraz robimy...? - zapytałam.
(Chie - Choco? :3)

[Quest 4] Od Natalie

Był gorący, parny dzień. Ludzie ospale przemierzali ulice Rimear. Pod kopułą świeciło wielkie, złote słońce. Ptaki śpiewały na drzewach. Siedziałam na ławce i odpoczywałam. Nagle zauważyłam jakiegoś mężczyznę. Spośród kręcących się w koło ludzi wyróżniał go ubiór oraz sposób, w jaki się poruszał. Miał na sobie aksamitny, czarny płaszcz, oraz długie czarne spodnie. Kolor jego specyficznego stroju odznaczał się wyraźnie na tle barwnie ubranych przechodniów. Na dodatek kto ubiera się w płaszcz i długie spodnie w środku lata...?! Jego kroki były pospieszne, lecz wyglądało to tak, jakby się skradał. Najbardziej jednak zdziwiło mnie to, że nikt nie zwracał na niego uwagi. Zaintrygowana ruszyłam jego śladem. Szedł krętymi, ciemnymi uliczkami. Podążałam za nim, nabierając coraz większego przekonania, że coś tu jest nie tak. W pewnej chwili zniknął mi z oczu. Podbiegłam kawałek, żeby go nadgonić. Natrafiłam na niego w ciemnej, ślepej uliczce. Stał w bezruchu plecami do mnie.
- Wszystko w porządku? - spytałam niepewnie. Nie odpowiedział, lecz w tym samym momencie rozpłynął się w powietrzu. Rozejrzałam się w około, i nagle na gardle poczułam zimny metal. No proszę. Świetnie pomyślane.
- Kim jesteś? - spytałam, szukając znikomej szansy, że jakimś cudem wymyślę jakiś racjonalny plan, zanim nieznajomy poderżnie mi gardło.
- Kimś, kto zaraz cię zabije - odparł. No, muszę przyznać, że ta informacja zmieniła moje życie. Nigdy bym tego nie wymyśliła. Brawo, za taką inteligentną odpowiedź należy się nagroda. W jakimś szczególnie prestiżowym konkursie.
W takich sytuacjach człowiek przestaje racjonalnie myśleć. Gdy jednak wytężyłam swój przeciążony mózg, przypomniałam sobie, że jednak z jakiegoś powodu znalazłam się w Rimear. I na pewno nie z takiego, że miałam zginąć tu jak przeciętny idiota. Stworzyłam wokół siebie wodną powłokę. Mężczyzna, zdumiony, odsunął nieco od mojej szyi nóż. Tylko na to czekałam. Wyślizgnęłam mu się i przebiegłam na drugą stronę ulicy, i stworzyłam między nami przezroczystą, wodną tarczę. Odwróciłam się twarzą do niego. Miał krótkie, ciemne włosy, wąskie, szare oczy i przeraźliwie bladą cerę. Wzmocniłam nieco stworzoną na prędce barierę.
- Dlaczego na mnie napadłeś? - spytałam. Usłyszałam dokładnie to, czego się spodziewałam.
- Myślisz, że ci powiem? - zaśmiał się szyderczo, i rzucił w moim kierunku dużą kulę ognia. No pięknie, przeciwny żywioł. Będzie zadymka.
Posłałam w niego grad małych, lecz zabójczo twardych lodowych kul. Niezbyt w porę zrobił unik, i kilka z nich trafiło go w rękę. Syknął z bólu. Z furią tupnął, a spod jego nogi w moim kierunku ruszyły zabójcze fale płomieni. Wskoczyłam prędko na pobliski kontener, i jakimś cudem lewo, ledwo udało mi się uniknąć ognia. Rozlałam na ziemi wodę. Sięgała mężczyźnie do kostek. Wszedł na jeden ze stojących po jego stronie samochodów. Rozbrzmiał drażniący uszy alarm. Przeciwnik zaklął, po czym przeskoczył na inny samochód. Odgłos natychmiast umilkł. Spojrzał w moim kierunku, po czym... zaczął płonąć. Było to coś podobnego do tego, kiedy ja wokół siebie stworzyłam "drugą skórę" z wody. Skacząc kolejno po samochodach, zbliżał się do dzielącej nas bariery. Przyglądałam mu się nie pewnie nie rozumiejąc, co ma zamiar zrobić. A on, jakby nigdy nic, stanął przed tarczą i wytopił sobie w niej przejście. Zaczął się niebezpiecznie zbliżać w moją stronę. Na moje nieszczęście, spychał mnie właśnie na ścianę kończącą wąską uliczkę. Zaczęłam się cofać. Jedyne co przyszło mi na myśl, to zgasić płonący na nim ogień. Przywołałam deszcz. Właściwie nie deszcz, lecz prawdziwą ulewę. Wyglądało to tak, jakby ktoś lał wodę z nieba wiadrami. Najśmieszniejsze było to, że ja stałam poza obrębem deszczu. Jego to jednak nie ruszyło, lecz najzwyczajniej w świecie schronił się w grubej, gorącej bańce z lawy. I na dodatek zaczął iść szybciej. Ja ciągle się cofałam, aż wreszcie plecami uderzyłam o zimną, twardą ścianę. Na twarz napastnika wpłynął szeroki uśmiech. Oboje wiedzieliśmy, że już nie mam szans na ucieczkę. Ja jednak, w desperackim pragnieniu przeżycia, stworzyłam wokół siebie grubą osłonę z wody i lodu. Zaszarżowałam na przeciwnika. A jego wryło w ziemię. Na jego twarzy idiotyczne samozadowolenie zastąpił wyraz najgłębszego zdumienia. Czegoś takiego na pewno się po mnie nie spodziewał. Mknęłam jak burza. No, taka bez piorunów w każdym razie. Jemu przynajmniej starczyło rozumu na tyle, żeby się odsunąć, zanim centralnie w niego wbiegłam. Moja osłona w miejscu, w którym zetknęła się z jego zasyczała i wyparowała. Na mojej ręce wykwitła wielka, czerwona, piekąca plama. Wrzasnęłam z bólu. Krople przestały na nas kapać. Mężczyzna zlikwidował bańkę wokół siebie. Jego skóra nadal jednak płonęła. Moja osłona spłynęła na ziemię, po czym również wyparowała. Biegłam przed siebie, zataczając się. Stanęłam i ponownie odwróciłam się twarzą do niego. Wypuściłam w jego stronę strumień wody, lecz nawet nie doleciał do celu. Przez ból opadałam z sił. Znowu zaśmiał się szyderczo.
- Nic z tego - na jego twarz znów wpełzł złowrogi uśmieszek.- Dobranoc.
Wypuścił w moją stronę falę płomieni. Już nie miałam siły, żeby choć się osłonić. Wszystko wokół pociemniało, i straciłam przytomność.
CDN. ^^

Od Mai - C.D Natsume

Zawsze zastanawiał mnie świat skrywający się za ośrodkiem. Bo coś tam musiało być? Możliwe, że znajdowała się tam moja przeszłość? Pewnie przez długi czas się tego nie dowiem. Dziś był dzień z tych w który można zrobić niewiele. Na dworze padał deszcz. Nie była to zwykła mżawka lecz solidna ulewa. W taki dzień większość po prosu nie wychodziła by z budynku. A ja niestety musiałam. Czy poza kopułą też tak pada? Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Gdy byłam już na dworze pod niewielkim daszkiem rozłożyłam parasol i ruszyłam przed siebie. Nie postanowiłam nawet trzech kroków a moja prawa noga trafiła na głęboką kałużę. Cicho przeklęłam i ruszyłam dalej. Nie musiałam iść długo gdy moja lewa noga znużyła się w wodzie na podobny poziom co poprzednia. Teraz moje oba białe buty nie były jut takie białe i suche. Niedaleko zobaczyłam drzwi od sali treningowej. Postanowiłam wejść tam na trochę i się wysuszyć. W budynku zdjęłam buty i skarpetki i zaczęłam je suszyć za pomocą mojej mocy. Przydatne. Wysuszone części garderoby ponownie założyłam na stopy i wyszłam. Dobra wiadomość ulewa się zmniejszyła. Zła wiadomość niestety w niewielkim stopniu. Ruszyłam dalej do celu. Jednak pech mój w tym dniu sięgał dziś szczytu. Nie zauważyłam czegoś wystającego z ziemi i potknęłam się. Pewnie z boku wyglądało to równie majestatycznie co z mojej perspektywy. Wylądowałam pod nogami jakiegoś człowieka. Nie wiedziałam kto jeszcze mógłby w taką pogodę wyjść na zewnątrz. Uniosłam głowę i ujrzałam blondynka pod parasolką spoglądającego na mnie. Pewnie nie wyglądałam jakoś za pięknie cała mokra i przybrudzona od powierzchni po której szłam. Świetnie - pomyślałam. Wyminą mnie a po chwili usłyszałam plusk, który zwiastował tylko jedno. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka leżącego na ziemi. Zaczęłam się głośno śmiać.

<Natsume? Podobała się kąpiel? :P>

Od Shino - Do Hyou

 Życie życiem... Ale to już przesada. Budzik nawala od szóstej trzydzieści, a ja i tak czy siak go olewam. Prawdziwą pobudką męczy mnie mój kot jednym z najbardziej skutecznych sposobów - drapaniem mnie po szyi i miauczeniem wniebogłosy. Naprawdę, czasem mam go ochotę wyrzucić z domu... Może poleci w kosmos.
 - Shibo do jasnej cholery! - warknęłam dosyć głośno i zrzuciłam kota z łóżka. Jednak ten nie dawał za wygraną. - Grubasie! Zaraz zrobię z ciebie pasztet!
I tak oto, zaczęła się kłótnia w naszym długoletnim związku...
Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona, nie pomijając oczywiście tego, że przy okazji moje nogi zaplątały się w pościel, przez co upadłam plackiem na podłogę. Jednakże szybko się podniosłam by po chwili znaleźć się w kuchni, goniąc za kotem. Nie pomińmy oczywiście tego, że po drodze potknęłam się o moją torbę i dywan w salonie, dzięki czemu znowu runęłam na ziemię.
Wtedy stwierdziłam... Że nie chce mi się wstawać. Przytuliłam się do swojej torby i zamknęłam oczy, co wyglądałoby dosyć dziwnie dla osób trzecich... No ale cóż, rzadko się ma do czynienia z taką osobą, jaką jestem ja.
Jedno, głośne, przeciągłe miauknięcie przywróciło mnie do rzeczywistości. Podniosłam się z ziemi jak najszybciej mogłam i spojrzałam na grafitowy blat w kuchni. Siedział sobie tam spokojnie srebrny kocur, drapiąc tylną łapą swoje ucho. Powiem wam tak... Kurwa, zmiękłam. Podeszłam do niego spokojnym krokiem, po czym pogłaskałam jego ogromny łeb.
 - Jesteś głodny, co? - spytałam kota, nie zaprzestając poprzedniej czynności.
Nie odpowiedział... Shino, to ty się kfa spodziewałaś tego, że ci odpowie?!
Wyciągnęłam z szafki karmę dla kotów i wsypałam ją do jego miski. Od razu zabrał się za jedzenie. On mniej je ode mnie... A ja jestem kfa od niego szczuplejsza. Jak to możliwe? A, no tak... To kot.
Zamaszystym ruchem otworzyłam lodówkę... W której był jogurt... Tak, jogurt. Trzeba będzie po raz pierwszy od trzech tygodni wyjść na zakupy.
Gdy się ogarnęłam (co zajęło mi niecałe piętnaście minut) i założyłam na siebie czarny, rozciągnięty sweter, grafitowe jeansy i glany, wyszłam z domu. Pomińmy to, że było w chuj ciepło. I tak bym czego innego nie ubrała niż to, co w tamtej chwili miałam na sobie.
Zamknęłam drzwi frontowe mojej oazy i ruszyłam w drogę... Zgarbiona, z rękami włożonymi w kieszenie, spoglądałam na swoje buty. Szłam spokojnym krokiem, nikt mnie nie gonił. Oczywiście jak to ja po drodze prawie nie dowaliłam do jakiegoś słupa... Znaczy się, to było tak:
Idę sobie przed siebie, wzrok wlepiony w ziemię, aż tu nagle dobijam lekko głową do wielkiego metalowego drągala, wbitego w ziemię (trzeba jakoś zastępować słowa c'nie?). Zachwiałam się na nogach i już miałam iść dalej, gdy usłyszałam chichot... Bardzo znajomy chichot.
 - Bardzo kurwa śmieszne - warknęłam, patrząc ze sztuczną pogardą na Hyou. - Będziesz mi to wypominać do końca życia?

< Hyou? Witam :D Nie musisz dziękować ;) >

G72 - Shino Hinji!


KONTAKT: Sinis || silaplaczu@gmail.com
http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png
IMIĘ & NAZWISKO: Shino Hinji
PSEUDONIM: Po prostu Shino
WIEK: 17 lat
PŁEĆ: Kobieta ♀
STOSUNKI:

  •  Hyou Yukimura - Pierwsza osoba, która chciała z nią rozmawiać. Ma z nią stały kontakt, oraz przede wszystkim ją LUBI.
  •  Shibo - Jak to mówi Shino - "To jedyna istota na tym szarym świecie, z którą mogę utrzymywać jakikolwiek romantyczny kontakt". Nie chodzi tu o zoofilię zboczeńcy. Ona po prostu kocha go tym swoim małym, skamieniałym serduszkiem. Nie ma się do kogo przytulić - przytula Grubasa. Nie ma z kim porozmawiać - rozmawia z Grubasem. Czasem nawet je z nim posiłek... Nie przy stole... Na podłodze.

ORIENTACJA: Heteroseksualizm
SYMPATIA: Shibuś ♥
W ZWIĄZKU Z: Shibusiem ♥
CHARAKTER: Tak więc zacznijmy od tego, że Shino jest kobietą wulgarną, wredną i irytującą. To jedne z nielicznych cech, które wchodzą w skład jej charakteru.
 Gdy dziewczyna idzie po chodniku, nie zwraca żadnej uwagi na mijane przez nią osoby. Jednakże, gdy będziesz chciał zacząć rozmowę. Jest małe prawdopodobieństwo, że cię zignoruje. Trochę większe, że będzie oschła i apatyczna. Najbardziej możliwe jest niestety to, że spotkasz się z jej chorobliwie wredną stroną i po pierwszych kilku zdaniach, które wypłyną z jej ust, nie będziesz miał jakiejkolwiek ochoty, prowadzić dalej tej bezsensownej rozmowy. Jak można spostrzec, nie jest ona osobą towarzyską. Ani trochę nie interesują ją spotkania z przyjaciółmi, czy też dzikie imprezy w klubach. Woli siedzieć w domu przed telewizorem i jeść tosty. Z domu wychodzi tylko wtedy, gdy ma ważną sprawę. W innym przypadku... Nie wyciągniesz jej z mieszkania nawet siłą. Zarygluje się na pięć spustów i przy okazji zabarykaduje drzwi szafą. Dokładnie pozamyka wszystkie okna i przypnie się kajdankami do grzejnika, a klucz od nich połknie. Tak właśnie widzę Shino, gdy ktoś zmusza ją do wyjścia na dwór. Napomknę tu pewną kwestię. A mianowicie - Shibo. Shibo jest to jej kot, którego kocha nad życie. Nie potrafi bez niego przeżyć ani też normalnie funkcjonować. Zawsze jest zdenerwowana gdy kocur nie wraca na noc do domu, lub co gorsza, nie było go w nim od kilku dni. Wtedy to już w ogóle martwi się o niego jak o własne dziecko, którego pewnie i tak mieć nie będzie. Także jeśliby miała wybierać pomiędzy Shibo a życiem w luksusach, z pewnością wybrałaby Shibo. Jest odrobinę... Odrobinę za bardzo porywczą kobietą, Przez tę cechę podjęła dużo niewłaściwych decyzji, chociaż nie za bardzo się tym przejmuje. Nigdy nic nie planuje. Zrobi coś na spontanie, gdy tylko będzie jej się chciało. Może i Shino nie jest kłótliwa, nie potrafi się z kimś spierać, gdyż często podczas wypowiedzi plącze jej się język. Natomiast, jeśli ktoś naprawdę ją zdenerwuje... Oj, ona to posiada miliony argumentów. Może i tego nie widać, ale ta dziewczyna ma ogromny dystans do siebie, co zazwyczaj przeszkadza jej w normalnym funkcjonowaniu. Często zaczyna się śmiać bez powodu i nie potrafi przestać. Chociaż, gdy sytuacja będzie tego wymagać, zachowa się należycie i nie palnie niczego głupiego. W najlepszym przypadku nie będzie się odzywać w ogóle. Jest okropnie nieufna. Dużo czasu minie, zanim Shino przestanie na kogoś patrzeć spod byka i na jej twarzy pojawi się prawie niewidoczny cień uśmiechu. Z czasem nawet zacznie być milsza i bardziej sympatyczna.
APARYCJA: Shino to dziewczyna mierząca zaledwie metr sześćdziesiąt sześć wzrostu i ważąca niecałe czterdzieści pięć kilogramów. Jej drobna budowa bardzo służy w jej codziennym życiu, choć nie zawsze. Można powiedzieć, że ma jakie takie kobiece atuty. Nie są wyjebiście duże, to fakt, ale najważniejsze jest, że jakieś są. Skórę ma okropnie bladą, dodając do tego jeszcze czarne włosy i ciemne oczy. Może i wygląda jak typowy emo, ale wcale się tak nie zachowuje. Nosi ciemne, zazwyczaj luźne ubrania, bo taki właśnie ma gust. Nie lubi jaskrawych kolorów, woli bardziej stonowane, takie jak śliwkowe, bordowe etc.
Czarne włosy kończą się na wysokości jej ramion. Zawsze są rozczochrane i uroczo okalają jej buzię. Nie zapomnijmy również o grzywce, zakrywającej jej całe prawe oko. Czesze się tak odkąd pamięta i póki co nie zamierza swojego stylu zmieniać.
 Ostatnia rzecz, którą chciałam dodać? Tatuaż kilku splamionych krwią róż z tyłu szyi.
DODATKOWE INFORMACJE:

  • Jej kochany kot - Shibo (z jap. Grubas) - srebrny Maine Coon, który przywłaszczył sobie twarde serce Shino. Jest to kocur (3 lata ma za sobą skubany) w ciul wredny i irytujący (jak właścicielka). Jednakże dla Shino jest wyjątkowo miły i przyjacielski.
  • Robi naprawdę świetne kanapki... Nie, to nie był sarkazm.
  • Często krzyżuje ręce.
  • Wielbi kaffę i ciastka orzechowe.
  • Spróbuj tylko nabałaganić w jej domu, a dostaniesz w pysk... Pięciokrotnie.
  • Nienawidzi kwiatów.

GŁOS: Little May - Hide
INNE ZDJĘCIA: - - -

http://orig07.deviantart.net/7c30/f/2011/111/5/3/divider_ii_by_rbsrdesigns-d3ejqrj.png 
ARCANA
NUMERACJA: 72
RODZAJ: Gamma
NAZWA: Creare
KOLOR AURY: #440913
RANGA: 1
PD: 500pkt
OPIS: Arcana Shino jest dosyć prosta do ogarnięcia. Mimo iż obejmuje ogromny zakres, bo mogłaby tworzyć wiele rzeczy, niestety dopiero niedawno odkryła swoje umiejętności, więc co za tym idzie? Potrafi strasznie niewiele. Jednakże wynagradzają jej to umiejętności fizyczne, czyli szybsze poruszanie się jak i lepsza płynność ruchów, a nawet wyostrzenie słuchu.
ATAKI:
 - Może stworzyć kilka, kilkanaście wilków o ciemnej sierści i czerwonych ślepiach. Mają one ponad metr wzrostu i są sterowane przez Shino. Jest niemożliwe, by te nie wykonywały jej poleceń.
 - Nic innego jak zwykłe pociski, złożone z zaostrzonego kawałka szkła. Od razu po ich wygenerowaniu ruszają w stronę przeciwnika.
 - Wokół niej pojawia się szklana kopuła, która broni ją tylko przed kilkoma uderzeniami; bardzo łatwo się rozwala.
 - Może się... Rozdwoić. Czyli stworzyć tak jakby swojego klona, którym kieruje. Nie jest to natomiast jej prawdziwe ciało, więc zabicie "kopii" nie jest śmiercią samej Shino.

Od Toshiro - C.D Elainy

Związała mnie jakimś je.banym cieniem i myśli, że jak posłuszny piesek będę jej odpowiadać na wszystkie pytania? No jej niedoczekanie. Jedyne co mnie zaciekawiło w tej małej to moc, która sprawiła, że wbrew mojej woli moje ręce znalazły się z tyłu. Nie przepadam za tym jak ktoś wchodzi do mojej głosy, a tym bardziej jak mnie kontroluje, co z tego że pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja, już teraz mogę jasno powiedzieć, że lepiej będzie dla niej jak nie będzie tego próbować więcej. Przyjrzałem jej się jeszcze raz dokładnie, niczym nie wyróżniała się spośród tłumu. Typowo młoda dziewczyna, drobna ze zadbaną cerą, taka jakich jest wiele, taka jaką można spotkać każdego dnia idąc do sklepu. Dopiero teraz zauważyłem, że przystawia mi jakiś sztylecik do gardła. Podniosłem kpiąco jedną powiekę, skoro chce udawać taką groźną to niech myśli, że taka jest.
- Co ja tutaj robię? - Rozejrzałem się dookoła po czym ponownie spojrzałem na nią - Stoję, związany jakimś gównianym cieniem i patrzę na małolatę, która myśli, że wszystko jej wolno, a mojego imienia nie chcesz znać - Cóż... Na prawdę chciałem być miły i udawać tego "grzecznego i łaskawego", ale niestety, godność mi na to nie pozwala
- Mówię poważnie! - Ponownie syknęła na mnie, jeszcze bardziej przyciskając swoją broń do mojej skóry, zaczynała mnie coraz bardziej irytować
- Latam ku.rwa, widzisz jak fruwam wśród chmur? Latam i udaje, że jestem ptakiem srając na ludzi, których nie lubię... Czyli na każdego kto mi się nawinie - Dodałem ostatnie zdanie nieco ciszej z uśmiechem
- Tak Cię to bawi? Mogę w każdej chwili Cię zabić - Uśmiechnęła się do mnie "groźnie", a może miałby to być uśmiechem podstępu, sam nie wiem, nie rozróżniam.
- Ciesz się, że mam jebaną zasadę, że nie bije kobiet - Westchnąłem - Chociaż w takich sytuacjach mam ochotę o niej zapomnieć - Dodałem jakby sam do siebie. Przez nią tracę tylko czas, co prawda teraz wiem jak wygląda, ale wciąż nie znam jej adresu zamieszkania, więc jeśli zaszyje się w domu, to nie ma szans, że znowu uda mi się z nią porozmawiać, gdyby nie ta tutaj, albo gdyby sobie chociaż od razu odpuściła to mógłbym szybko ją znaleźć używając mocy, ale nie, bo po co, lepiej się wtrącić i udawać bohaterkę roku. Chociaż nie powiem nagłówek byłby bardzo ciekawy w gazecie "Pierwsza ofiara psychopaty, znaleziona rozszarpana na chodniku" Ej, przecież ja byłbym wtedy sławny!
- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz? - Ponownie dźgnęła mnie tym czymś, co miało przypominać sztylet, ale nim nie był pod żadnym względem. Z rozbawieniem spojrzałem na jej broń, a później na nią i z premedytacją docisnąłem brodą na to coś, poczułem jak przebija się przez moją skórę, a kropki krwi powoli zabarwiają chodnik. Pomimo iż poczułem lekkie szczypanie, to nie zmieniłem swojego wyrazu twarzy. Ostatecznie wytarłem brodę w swoją bluzę, widziałem zaskoczenie w oczach dziewczyny, czyżby nie spodziewała się takiego ruchu z mojej strony?
- Dlatego noszę czerwoną bluzę, nie widać na niej śladów krwi - Spojrzałem na jej brązowe spodnie i podniosłem kącik ust - No patrz, kierujemy się tymi samymi zasadami, tylko wiesz jak już będziesz się maskować to odejdź kawałek bo się jeszcze uduszę - Zacząłem się śmiać, co jednak nie trwało zbyt długo
- Jesteś największym ch.ujem jakiego widziałam - Warknęła marszcząc przy tym brwi. Spojrzałem w dół na swoje spodnie po czym podniosłem jedną brew wracając wzrokiem do niej
- No wiesz, jest całkiem spory, ale byle komu nie pokazuje, nie chce się jakimś cholerstwem zarazić - Zacząłem poruszać dłońmi, śmieszne, ale chyba ją zdekoncentrowałem bo jakby stały się luźniejsze. Zacisnąłem zęby i rozerwałem to coś, zaraz po tym jak poczułem ulgę na nadgarstkach z zadowoleniem zacząłem się przeciągać - Na razie mała - Chciałem już odejść, kiedy ponownie zjawiła się przede mną, nie ma bata, żebym i tym razem dał się jej złapać. Użyłem Acceleratio, dzięki czemu mogłem się poruszać z dużą prędkością, nie mam zamiaru znowu posłusznie wyginać rąk, albo innych kończyn
- Mądry tylko w gębie! - Krzyknęła na mnie z widoczną wściekłością
Wpadłem nagle na iście genialny pomysł, zsunąłem nieco swoje spodnie pokazując jej swój tyłek

- Możesz mi naskoczyć! - Również krzyknąłem uśmiechając się przy tym i poprawiając zaraz spodnie. Stała nieco osłupiała na środku chodnika. Po zrobieniu kilku kroków odwróciłem się w jej stronę, aby sprawdzić czy jeszcze tam jest i owszem stałą dokładnie w tym samym miejscu - Jestem Toshiro i jutro lepiej przyjdź tutaj o tej samej godzinie co dzisiaj, nie zapomniałem o tym, że wisisz mi pomoc, a znajdę Cię bez problemu - Dodałem pokazując swoje zęby. Nie czekałem na jej odpowiedź, zaciągnąłem kaptur na łeb i ruszyłem przed siebie

Elaina?