czwartek, 28 lipca 2016

Od Natalie - C.D Chie

Otworzyłam oczy i podniosłam się gwałtownie. Nabrałam kilka potężnych haustów powietrza.
- Tonę!- wrzasnęłam. Dopiero po chwili przypomniało mi się gdzie jestem. W Rimear. Pod kopułą. Nie pod taflą wody. Odkąd pamiętam, miałam koszmary związane z wodą. Nie jestem pewna, z czym to się wiązało. Może z moim poprzednim życiem? Ostatnio kołacze mi się po głowie nie wyraźny strzępek jakiegoś wspomnienia. Nie wiem, dlaczego i jego naukowcy się nie pozbyli. Może schował się tak głęboko w mojej świadomości, że pozostał nie zauważony aż do niedawna? W każdym razie co jakiś czas wspomnienie uzupełnia się o malutki, jak dotąd zazwyczaj właściwie nic nie znaczący szczególik. Ciekawa jestem, czy kiedyś przypomnę sobie to wydarzenie z całości. Bądź co bądź to, co pamiętam teraz, nie ma jakiegoś szczególnego sensu. Przypomina mi się jedynie mnóstwo wody wokół, i uczucie totalnej bezradności. A na koniec przytłaczająca mnie z każdej strony, tłumiąca wszystko ciemność. Jak widać nie ma to żadnego sensu, i jedyne, co przychodzi mi na myśl, to że musiałam się gdzieś pod topić. Ciekawe, czy to po tym wydarzeniu trafiłam do Rimear? Mimo wszystko nie pytam się o to żadnego z naukowców w obawie, że z jakimś zupełnie absurdalnym powodem usuną mi również to jedyne wspomnienie. Może nie jest jakoś szczególnie miłe i radosne, zwłaszcza zważając na moje podejrzenia co do tego, co się wtedy właściwie wydarzyło, ale mam wrażenie, że zachowałam w tym cząstkę dawnej siebie. Może się to wydawać głupie, ale żal mi poprzedniego życia. Nie mogę mieć pewności, że było lepsze, lecz nie chciałabym o nim zapominać. Bo może coś komuś obiecałam, przysięgłam, a teraz nawet o tym nie pamiętam? Nie mówiąc już o tym, że nie mam jak wypełnić obietnicy.
Ubrałam się, uczesałam i wyszłam na poranny spacer. Mój pierwszy, odkąd straciłam pamięć. Wcześniej w ogóle nie wychodziłam z domu. Pierwsze co ujrzałam, gdy przestąpiłam próg, to odległa sylwetka jakiejś nieznajomej osoby. Na oko była to dziewczyna, ale z tej odległości trudno było o niej powiedzieć coś więcej. Zaczęłam iść w jej kierunku, bezczelnie się jej przypatrując. Ona też już zdążyła mnie zauważyć. Zatrzymałyśmy się kilka kroków od siebie. Przekrzywiłam głowę, po czym podałam jej rękę. Tak na dobry początek. Chie ucieszyła się z naszego spotkania. Ja, ogólnie rzecz biorąc, też byłam zadowolona, że tak kogoś poznałam. I to od razu kogoś przyjaźnie nastawionego... Niestety one wiedziała tyle samo co ja. Czytaj: nic. Ona również nie znała nikogo innego, przynajmniej w "tej rzeczywistości". Nie wiem, jacy są inni ludzie, ale jeżeli wszyscy są tacy jak ona- świat nie jest taki zły. W jej towarzystwie czułam się pewniej. Z tego co zaobserwowałam, to ona przy mnie również była pogodniejsza. Dopełniałyśmy się. Może nawet uda nam się zaprzyjaźnić?
Postanowiłyśmy zapoznać się z miastem. Bądź co bądź, był to teraz nasz dom. Warto było się tu trochę orientować. Z lekkim powiewem wiatru przez głowę przemknął mi strzępek jeszcze innego wspomnienia. Była to piosenka. O dziwo pamiętałam cały tekst. I melodię. Jakbym nauczyła się jej niedawno. Po wymazaniu pamięci. Nagle poczułam wielką chęć, by coś zaśpiewać. Z moich ust popłynęła czysta, cicha melodia. Chi przysłuchiwała się chwilę piosence, po czym sama podjęła melodię. Może nie szło jej jak zawodowej piosenkarce, ale uważałam, że ma potencjał. Nie, żebym była jakimś szczególnym znawcą i krytykiem, ale co nieco o tym wiem. Stwierdziłyśmy, że gdy tylko będziemy miały okazję, poduczę ją trochę.
- Wiesz może, która właściwie jest godzina? - spytałam po chwili milczenia.
- Co tu kryć, nie mam pojęcia - przyznała.- Na pewno jest wcześnie, bo nikogo nie ma na ulicach. No i słońce jest nisko... Ale co ty na to, żeby poszukać jakiejś kawiarenki?
- Ty to jednak wiesz co dobre! - zaśmiałam się jak dziecko.- Kubek kawy... Mmm... - pogłaskałam się po brzuchu. - Tylko że... - tu dostrzegłam pewien problem. - Nie mam żadnych pieniędzy.
Poczułam się zawiedziona. Miałam wielką ochotę na filiżankę ciepłej, aromatycznej kawy.
- Na szczęście mam parę monet - uśmiechnęła się radośnie. - Znalazłam je, zanim jeszcze się spotkałyśmy. Nie mam pojęcia, skąd się tam wzięły, ale cieszmy się po prostu, że są.
- Tobie to los chyba zawsze sprzyja - zaśmiałam się po raz kolejny. Miło się z nią rozmawiało. Swobodnie. Można by powiedzieć, "bez cenzury". Oczywiście nie dosłownie. No, wiadomo o co chodzi.
- A więc chodźmy! - powiedziałam wręcz przesadnie, i wesoło gawędząc ruszyłyśmy na poszukiwanie kawiarni.
***
Po jakimś czasie (nie wiem po jakim. Szczęśliwi czasu nie liczą!) napotkałyśmy małą, przytulną kawiarenkę. Ku naszemu zdziwieniu, była otwarta już o tej porze. Zadowolone weszłyśmy do wnętrza. Dosiadłyśmy się do malutkiego, dwuosobowego stoliczka i sięgnęłyśmy po dwie kolorowe karty, po czym zaczęłyśmy je z zaciekawieniem wertować. Chi oczy zaświeciły się a stronie z czekoladą. Ja natomiast uradowałam się przy ofercie z kawą. Na szczęście pieniędzy wystarczyło na kilka takich wizyt, więc zamówiłyśmy po dwie tabliczki czekolady i po dużym kubku Latte. Gdy skończyłyśmy, długo jeszcze rozmawiałyśmy gładząc się z zadowoleniem po brzuchach. Wyszłyśmy i stanęłyśmy wahając się.
- Co teraz robimy...? - zapytałam.
(Chie - Choco? :3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz