środa, 14 września 2016

Od Naho - C.D Satoru

– No dobra, MŁODA. Mam się już wynosić, czy mogę zająć twoje łóżko? - Dziewczyna przez moment patrzyła na niego, jak na debila. Jakim prawem przywłaszczył sobie jej posłanie? I dlaczego w ogóle wpakował się do tego pokoju, własnego nie ma? Mógłby zachować chociaż resztki kultury!
- Przepraszam, a ja gdzie niby mam spać? - Zapytała po chwili ze słyszalnym niedowierzaniem w głosie.
- Możesz na podłodze, wycieraczce. - Oznajmił, wzruszając przy tym ramionami na znak obojętności. - A może po prostu powiesz, żebym zszedł? To twoja kanapa, ale nie będę cię bronił przed sobą. - Nastolatka zmarszczyła brwi i skrzyżowała ręce na piersi. Widać nowy start nie różnił się zbytnio od tego poprzedniego. Przygryzła wargę, chcąc tym samym powstrzymać kolejny wybuch złości, jednak jej próby skończyły się tak jak zawsze, czyli z marnym skutkiem.
- Skoro jest moja, to sam sobie śpij na wycieraczce! - Zawołała zirytowana i dla podkreślenia swoich słów, tupnęła nogą z impetem.
- Ja mam swój apartament. - Stwierdził rozbawiony jej zachowaniem. No i co mu tak zawsze do śmiechu?! Kiedyś naprawdę go uderzy...!
- ...Więc dlaczego napastujesz moje łóżko? - Spytała nieco zmieszana, przechylając głowę w bok, niczym psiak, który dopiero co nabroił i udaje, iż nie wie, o co chodzi.
- Rozgościłem się tylko. Co w tym złego? - Jasnowłosa wywróciła oczami, kontynuując marudzenie, które zapewne i tak niczego nie wniesie.
- Tak nie wygląda rozgoszczenie się u obcej osoby...
- Szybko się zaprzyjaźniam, nie sądzisz? - Mówiąc to, posłał jej jeden z tych swoich uśmiechów, które wprawiały ją w dziwną złość. Tym razem jednak spróbowała ją zamaskować, unosząc brwi w znaku niedowierzania.
- Szybko... - Prychnęła cicho. W tym samym momencie do głowy wpadło jej kolejne arcyważne pytanie, które koniecznie chciała zadać. - W ogóle, próbowałeś się z kimś wcześniej zaprzyjaźniać?
- Nie. - Odpowiedział jej krótko. Gdyby wiedziała o nim mniej, niż teraz, w życiu nie nazwałaby go samotnikiem. Pasował jej na osobę pełną towarzystwa... Po szybkiej analizie swoich rozmyślań, puknęła się w czoło. Kto by wytrzymał z takim bucem? Satoru, gdyż tak łaskawie postanowił przedstawić się (A w jakże kulturalny sposób!) ciemnowłosy, ponownie jakby wyczytał jej myśli.
- Nie lubię się narzucać. Poza tym, mało kto ze mną wytrzymuje, ale nie wypytuj o to, ty mała cholero! - Burknął, dając wyraźnie do zrozumienia, iż temat został zamknięty. Naho jednak nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
- Dlaczego? - Spróbowała pociągnąć rozmowę, jednak mężczyzna całkowicie zignorował jej pytanie, układając się wygodniej na kanapie. Nastolatka westchnęła na to i dopiero teraz znalazła okazję, by rozejrzeć się po mieszkaniu, w którym miała spędzić ponoć resztę życia. Wiadomość ta dalej jej nie zadawalała i w duchu miała cichutką nadzieję, iż kiedyś cały ten system upadnie, pozwalając na możliwość upragnionej tak ucieczki. Ponoć nadzieja umiera ostatnia... Pokiwała lekko głową, karcąc się w myślach. Jojczenie i ciągłe niezadowolenie nie zmieni nowej sytuacji, co najwyżej ją pogorszy. Musi sobie z tym jakoś poradzić... I pokazać Satoru, że faktycznie da radę! Dobra, skupienie. Miała przecież ogarnąć mieszkanie... Westchnęła i znudzonym wzrokiem zbadała nowe pomieszczenie. Nie było jakieś super wypasione, jednak nie miała na co narzekać. Było tu raczej wszystko, czego każdy normalny człowiek potrzebował do przeżycia. Cóż, może nie była tak do końca normalnym człowiekiem, ale wiadomo, o co chodzi. Brakowało temu miejscu nieco wyrazu, jednak to da się zmienić, prawda? W końcu nie mogą jej zabronić zmiany wystroju. Chyba... Rozglądając się tak dłuższą chwilę, dziewczyna zaczynała odczuwać nudę. Stanie i gapienie się na jełopa otoczonego meblami nie było najciekawszym zajęciem. Tak jak ma to w zwyczaju, splotła dłonie za plecami w bliżej nieokreślony kształt i zaczęła bujać się na boki. Panująca już jakiś czas głucha cisza zaczęła ją powoli dobijać.
- Nuudzi mi się. Zrób coś ciekawego! - Zawołała z niezadowoleniem. Skoro już tu siedzi, to niech się na coś przyda!
- Jak kopnę cię w dupę, to będzie zabawnie? - Ech, no i na co ona liczyła? Czas przyzwyczaić się do jego charakteru... Uch, na samą myśl przeszły ją ciarki i aż zaczęła zastanawiać się, ile ma z nim jeszcze wytrzymać. Chociaż... Czy naprawdę było tak źle? W końcu dalej tu siedzi i nie jest tak koszmarnie, jak mogłoby być... Prawda? Wspominając coś o koszmarze...
- Na tym zadupiu jest szkoła, czy coś w tym stylu? - Zerknęła na chłopaka wyczekująco. Nie do końca wiedziała, co tak naprawdę chciałaby usłyszeć, jednak jej samolubne zdanie i tak nie zmieni nagle całego poglądu tego miasta. A szkoda.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Tak bardzo ci spieszno do normalnego życia? - Pytając się, odwrócił głowę w jej stronę. Normalnego życia... Brzmi, jakby faktycznie żyli w jakiejś klatce w zoo i byli jedynie atrakcją. Jemu naprawdę to nie przeszkadza...?
- Niby co mam robić całe dnie? Zanudzę się na śmierć! - Zawołała i jęknęła niezadowolona.
- W takim razie wyjdź na ulicę i zacznij truć komuś dupę, tak jak mnie. - Ciekawe ile będzie o to marudził. Przecież nie tylko on tu cierpi! Gbur.
- Taa, jeszcze trafię na kolejnego buca twojego pokroju! - Ponownie przytupnęła nogą, jednak o wiele lżej, niż poprzednio.
- Jest ryzyko, jest przyjemność! - Zawołał w jej stronę. Tak, brakowało jej tylko beznadziejnych formułek do szczęścia... Westchnęła cicho z widoczną rezygnacją. Zaraz po tym wyjrzała przez okno, za którym panowała wszechobecna ciemność. Już tak późno? Szybko zleciało... Deszcz niemal całkiem ustał, tworząc, zapewne, przyjemną mżawkę. Naho wyglądała przez okno niczym zaczarowana i dostała nagłego zastrzyku energii.
- Chodźmy na dwór! - Zarządziła, wciąż wpatrując się w nocny krajobraz za szybą. Jej zapał jednak szybko wygasił się w momencie, gdy chłopak otworzył usta, by coś powiedzieć.
- I co chcesz tam niby robić? Grać w gumę? - Dlaczego nie może chociaż raz odpowiedzieć normalnie? Nie! Tym razem nie da się sprowokować.
- Bo uwierzę, że umiesz! A tak na serio... Nie wiem, cokolwiek. W końcu nie znam tego miejsca. - Kończąc wypowiedź, wzruszyła ramionami. Warto trochę zapoznać się z okolicą, a nocny spacer nikomu nie zaszkodzi. - To jak?
- Tak, znam się na gumkach, jak mało kto. Po za tym, ty chcesz się na ulicy bawić? Nie lepiej na holu? - Jego głupie komentarze tak okropnie irytują... Dziewczyna jęknęła zirytowana i nadymała policzki. Nie chcąc niepotrzebnie zdzierać głosu, milczała dłuższą chwilę. Oczywiście, jak było do przewidzenia, i tak nie wytrzymała.
- Po prostu rusz tyłek, chcę pozwiedzać!
- Spadaj ode mnie! Już ci pomogłem, nie jestem twoim ojcem.
- Podziękowałabym za takiego ojca... - Wzdrygnęła się już na samo wyobrażenie takiej rzeczywistości. - No chodź, prooszę! - Zawołała bezradnie. Jak ma niby przekonać takiego okropnego uparciucha?
- Boże, jaka ty jesteś wkurwiająca... Pierwszy raz czuję się tak bezradny. - Westchnął, kręcąc lekko głową.
- Oj, nie maarudź. Nie mogę być taka najgorsza! Poza tym, jeśli ze mną wyjdziesz, to później dam ci spokój. - Nastolatka uśmiechnęła się, chcąc dodać swoim słowom przekonania. Chłopak zignorował poniekąd jej słowa, zamyślając się.
- Jestem głodny. - Oznajmił po chwili ciszy. - Zjadłbym takie dobre kuleczki nadziewane czekoladą! - Jasnowłosa parsknęła cichym śmiechem. Naprawdę, przekupywać dorosłego dziada słodyczami...
- Kuleczki, serio? Człowieku, ile ty masz lat? Ale dobra... Jeśli ruszysz tyłek, to kupię ci je po drodze!
- Mam dwadzieścia lat, tak słabo u ciebie z pamięcią? Ach, ta dzisiejsza młodzież... Zgoda! Tylko ciekawi mnie, skąd będziesz wiedzieć, gdzie są sklepy.
- Oprowadzisz mnie...? - Spytała z niepewnością w głosie. Znając życie, pewnie od razu odmówi i wymyśli jej jakieś wielkie poszukiwania, a on będzie się wylegiwał u niej w pokoju. Całe szczęście tym razem odpowiedź brzmiała normalnie. Nawet, jeśli nie była zbyt pocieszająca...
- Pokażę ci tylko sklep. - Stwierdził, a Naho już wiedziała, że nieważne jakby próbowała go namówić, pewnie i tak się nie zgodzi. Ech... No cóż, lepsze to niż nic! Z taką myślą radośnie pognała na zewnątrz. Powietrze wciąż było wilgotne, także dziewczyna zaciągnęła się nim i uśmiechnęła szeroko. Przyjemne uczucie... Które zepsuł włóczący się za nią Satoru. Jego niezadowolenie, widocznie malujące się na twarzy, na pewno nie poprawia nastroju... Tak jak przypuszczała, chłopak faktycznie uparł się na ten jeden jedyny sklep z jego upragnionymi słodyczami. Mimo dalszego skomlenia towarzyszki, ten dalej nie odpuścił. Uparty dziad z niego... Jasnowłosa zmuszona była skapitulować i posłusznie podreptała za nim do wyznaczonego celu. Na miejscu kupiła mu te kuleczki i rzuciła w niego opakowaniem zirytowana.
- Masz te swoje czekoladki. - Prychnęła, krzyżując ręce na piersi. - To co teraz?

[Satoru? Wybacz za chamskie zwalenie dalszej części~]

Od Enzo - C.D Sory

Znalazłem się w gorącej sytuacji. Czułem jak wzbiera we mnie fala pożądania. Kobiece kształty Sory wyraźnie odciskały się na moich plecach. Zastanawiałem się co w takim razie mam zrobić.
-Enzo… zabawmy się trochę.- Dziewczyna zamruczała. To spowodowało, że przestałem się przejmować tym, co teraz zrobię. Postanowiłem poddać się temu dzikiemu instynktowi, który rozgrzewał moje ciało. Chwyciłem dłoń, którą Sora złapała za mój ręcznik, odciągnąłem od moich bioder i obróciłem się w stronę twarzy białowłosej. Moja twarz znajdowała się bardzo blisko jej. Para jednak powodowała, że nawet z tak bliskiej odległości, kobieta wydawała się jedynie senną zjawą. Wolną ręką dotknąłem jej policzka. Palcem wskazującym zacząłem rysować linię wzdłuż jej kości policzkowej po czym zjechałem ku ustom. Opuszkiem obwiodłem zarys jej kształtnych ust, a następnie zatrzymałem się na chwilę na podbródku.
-Igrasz z ogniem. – Mruknąłem głębokim głosem, patrząc jej prosto w oczy. Dziewczyna położyła dłoń na mojej klatce piersiowej i powróciła do rysowania szlaczków na skórze. W pewnym momencie przejechała długim paznokciem po delikatnym naskórku w okolicach pępka.
-Jakim ogniem, wodny chłopczyku? – Złośliwie szepnęła. Zignorowałem to, ponieważ moje palce chciały więcej. Mój dotyk powędrował wzdłuż szyi, gdzie nachyliłem się ku niej i upoiłem zpachem kobiecego ciała. Następnie uniosłem ostrożnie głowę i moje palce zawędrowały niżej poprzez mostek, prosto na skraj ręcznika. Poczułem delikatny zarys piersi, więc musnąłem je opuszkami. Sora wzdrygnęła się, więc szybko spojrzałem w jej oczy, ale one nadal nie wyrażały nic. Zabrałem rękę z ciała dziewczyny i przyłożyłem ją do uda białowłosej. Poczułem jak znowu zadrżała, ale nadal nic się nie zmieniło w jej twarzy. Powędrowałem palcami pod ręcznik.
-Nie możesz się doczekać aż zobaczysz mnie na nago? – Sora mruknęła.
-Już cię widziałem nago, ale mógłbym zobaczyć jeszcze nie raz. – Zmrużyłem powieki.
-Zobaczysz. – Odparła krótko i pochyliła się ku mojej szyi. Po chwili poczułem dotyk jej zmysłowych ust na mojej skórze. Kiedy tylko oderwała wargi od mojej szyi, nachyliłem się ku jej piersiom i tuż przy skraju ręcznika, złożyłem wpierw delikatny całus, który po chwili zamienił się w namiętny pocałunek, skutkiem czego była niewielka malinka. Skończywszy swoje dzieło, uśmiechnąłem się ironicznie i puszczając rękę dziewczyny, oddaliłem się w kierunku męskiej szatni. Po drodze wsuwając kciuk w szparę pomiędzy ręcznikiem a moim biodrem, jednym zgrabnym ruchem ściągnąłem materiał z pasa i przewiesiłem sobie przez szyję. Nie oglądając się na reakcję Sory wszedłem do szatni, gdzie szybko przebrałem się i wysuszyłem.  Nadal było mi gorąco po naszym „zbliżeniu” z białowłosą. Zaskakiwało mnie, że pomimo tak naturalnych reakcji ze stron jej ciała, ona sama nie wyraziła nawet najmniejszej oznaki, która wskazywałaby, że jakoś ją to rusza. A ruszało na pewno. Eh… Ciężki z niej przypadek.  W holu głównym , spotkałem Sorę. Jej oczy jak zwykle beznamiętnie badały otoczenie. Przynajmniej nie zapadnie krępująca cisza, jakby to miało miejsce w wypadku większości dziewczyn po takiej sytuacji.
-To co teraz? – Zerknąłem zadowolony na moją towarzyszkę.
-Masz jakieś propozycje? – Zero zainteresowania, zero emocji. To irytujące.
-Może wieczorem wybierzemy się do klubu? – Po chwili namysłu zaproponowałem.
-Jakoś mnie ten pomysł nie zachwyca. – Odparła zimno.
-Nie to nie. Pójdę sobie sam. – Wzruszyłem ramionami i skierowałem swoje kroki w stronę domu.
-O której? – Usłyszałem jej głos za plecami.
-O 19 pod klubem. – Odparłem krótko, uśmiechając się do siebie pod nosem. – Do zobaczenia!
Nie usłyszałem odpowiedzi. W mieszkaniu chwilę ogarnąłem panujący tam bałagan i postanowiłem pograć sobie na perkusji. Wybijałem rytm i cicho sobie nuciłem pod nosem. Miałem strasznie dobry humor po „incydencie” w łaźni. Popołudnie minęło mi na robieniu drobnych rzeczy. Po 18 ubrałem się i wyszykowałem do wyjścia. Byłem chwilę przed 19 pod klubem i rozglądając się wśród tłumu dostrzegłem charakterystyczną białą czuprynę.
-Witaj z powrotem! – Wyszczerzyłem się w uśmiechu. Sora nie odwzajemniła mojego gestu, jak zwykle zresztą. – To co wchodzimy?
-Skoro już tu jesteśmy. – Mruknęła. Chyba nie bardzo czuła się w tych klimatach. Podszeliśmy do baru.
-Chcesz się czegoś napić? – Zerknąłem na nią.
-Coli. – Uniosłem zdziwiony brwi. Nie piła?
-Poproszę colę i piwo. – Zgłosiłem barmanowi nasze zamówienie. – Nie lubisz klubów, co?
-Można powiedzieć, że nie jestem ich stałym bywalcem. – Odparła dyplomatycznie.
-No rozumiem. – Pokiwałem głową. Dopiłem resztę piwa i wstałem. Wyciągnąłem rękę do Sory. – Może chociaż zatańczysz ze mną?
[Sora?]