***
Po obfitym śniadaniu
szybko się ubrałem i wyszedłem z domu prosto na panujący na dworze
skwar. O nie. Już żałowałem swojej decyzji dotyczącej wyjścia.
Zamknąwszy drzwi na klucz szybko umknąłem w najbliższy cień jakim
łaskawie obdarowało mnie drzewo. Listki wyglądały pięknie, dzięki
promieniom słońca tworzyły mozaikę światła i cienia. Usiadłszy na
szmaragdowej trawie spojrzałem na niebo...a raczej na kopułę, która je
imitowała. Kto w ogóle zadecydował, że mam tu żyć? Bo ja na pewno nie.
Nawet nie spytano mnie o zgodę. Gdy się obudziłem leżałem w łóżku w
domu, który mieścił się w tej szklanej klatce. A co gdyby tak stąd
uciec? Wątpiłem by pośród tylu osób, które się tu znajdowały, zauważyli
moje zniknięcie. Po za tym sam powinienem o sobie decydować, a nie
ubrani na biało wariaci Lekko podburzony wstałem i otrzepawszy spodnie
ruszyłem pewnym krokiem przed siebie. Mierzyłem wszystko dookoła
wzrokiem. Przez słońce obdarowujące nas swymi promieniami nie mogłem
użyć swojej Arcany, musiałem znaleźć inny sposób by zapewnić sobie
jakiekolwiek szanse na powodzenie ucieczki. Po dłuższej chwili szukania
podszedł do mnie jakiś mężczyzna o coś pytając. Nie wiedziałem czy to
naukowiec czy też strażnik, nawet się zbytnio nad tym nie zastanawiałem
ponieważ jedyne co przykuło moją uwagę w tym osobniku to pistolet
przypięty do jego pasa. Wykorzystując pretekst zasłabnięcia usiadłem na
ziemi mrucząc:
-Przepraszam to słońce strasznie dziś
przygrzewa- Mężczyzna uklęknął przy mnie oznajmiając, żebym skierował
się do cienia. Nie słuchałem jednak jego dobrych rad. Szybkim ruchem
dłoni zakneblowałem mu usta podczas gdy drugą wolną kończyną
przytrzymałem go za szyje. Po dwóch może trzech minutach stracił
przytomność. Wolałem go nie zabijać. W razie nie powodzenia ucieczki na
swoją obronę mogę powiedzieć, że nie uśmierciłem tego gościa. Zawsze
będą patrzyć na to przychylniej. Zaciągnąłem faceta do cienia by nikt go
nie zobaczył po czym wziąłem pistolet i zacząłem iść bocznymi ścieżkami
w stronę wyjścia. A raczej w kierunku gdzie uważałem, że ono się
znajdowało. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z moim planem. W
powietrzu rozniósł się wystrzał, który w tej ciszy wydawał się tak
głośny jak uderzenie pioruna. Na moje szczęście pocisk przeleciał nad
moją głową nie powodując, żadnych obrażeń. Skierowawszy spojrzenie w
kierunku skąd został wystrzelony nabój ujrzałem drobną kobietę,
znajdowała się jakieś 5 metrów ode mnie. Zanim zdążę do niej podejść
będę już zimny i sztywny, nadający się idealnie na nawóz. Byłem zmuszony
użyć Arcany. Użyłem marionnette d'ombre by przejąć władzę nad jej
ciałem. Dzięki temu mogłem do niej podejść i szybko ją obezwładnić. Tej
również nie pozbawiłem jej najcenniejszego skarbu jakim było życie.
Dlaczegóż by robić wyjątki? Wystrzał jednak mógł kogoś zainteresować.
Ruszyłem szybko w wcześniej obranym kierunku tym razem jednak ukrywając
się i uważnie rozglądając na boki. Słysząc kroki dobiegające z bocznej
uliczki przywarłem do budynku trzymając w dłoni pistolet. Spodziewałem
się, że będzie to kolejny strażnik czy też naukowiec jednak myliłem się.
Był to chłopak. Nim zdążyłem mu się dokładniej przyjrzeć już byłem
przyparty do betonowego muru. Po chwili usłyszałem komendę:
-Rzuć
broń, bo będę zmuszony odebrać Ci ją siłą…-Rzuciłem mu pogardliwe
spojrzenie. Dlaczego stał po stronie ludzi, którzy nas uwięzili.
Potraktowali jak zwierzęta? Po dłuższej chwili dokładnie przeanalizując
swoją sytuację wypuściłem broń powodując, jej metaliczny brzdęk upadania
na chodnik. Chłopak poluźnił trochę uścisk, jednak nie na tyle bym mógł
się wyswobodzić. Nieznajomy po chwili spytał:
-Kim jesteś?
-Sebastian Trompeur-Odparłem po dłuższej chwili zwłoki.
-Alfa, Beta, Gamma?
-Po co ci ta wiedza?-Chłopak nie odpowiedział czekając na mą odpowiedź. Westchnąłem ciężko oznajmiając:
-Alfa
-Chodź.
Przez ten twój wybryk będziesz miał nie małe problemy. I po co ci to
było?- Westchnął zrezygnowany chłopak jakby sytuacja ta powtórzyła się
już kilka razy. Przewróciłem oczami i ruszyłem we wskazanym kierunku.
Czarnowłosy szedł za mną. Czułem na plecach jego spojrzenie, które
analizowało każdy mój ruch. Po dłuższej chwili ciszy spytałem:
-Jak możesz robić to co oni ci każą?
-To nie twój interes-Skwitował chłopak prowadząc mnie do jakiegoś budynku. Miałem wrażenie jakbym tu już kiedyś był.
(Leo :3 ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz