środa, 29 czerwca 2016

Od Hyou - C.D Sory

Będąc w ciemniejszych kątach pomieszczenia, bez problemu obserwowałam toczącą się rozmowę, bo raczej dyskusją nie było można tego nazwać. Nigdy nie wzięłabym tak niewinnie wyglądającego staruszka za takiego perfidnego zboczeńca! I to był dla mnie niemały szok. Przez chwilę moją głowę nawiedziły ciężkie myśli powiązane z rodziną Sory – a jeśli ten dziadziunio... gwał... nie, niemożliwe. Skoro to była matka tej Sigmy to na pewno nie... Co za głupoty kurzą się w odmętach mojej pamięci. Tak czy inaczej, kurde... ma starzec niewyparzony jęzor, oczywiście za Chiny ludowe nie przebije Raphaela. Mimo że mamy do złudzenia podobne cechy, to użeranie się z nim na co dzień mi wystarczy i bardzo ucieszyłam się, kiedy Sora ostatecznie zadecydowała o tym, że idziemy we dwie (poza tym zajebiście zgasiła naszego seksi latynoska!). W końcu to tylko zagubiona Alfa... mimo to czułam duże wątpliwości, ponieważ może okazać się problematyczna. Nawet teraz to udowodniła, grasując po mieście. Czerwone, długie włosy i diabelskie rogi – ten opis na długo ugrzązł mi w pamięci i wydawał się zostać tam przynajmniej do rozwiązania sprawy. Chociaż i tak nie będzie nam go trudno zauważyć: chłopak niesie za sobą istny chaos! Kiedy wyszliśmy z biura, słońce zanurzało się już daleko za horyzontem.. ach, ta technologia. Chciałabym kiedyś ujrzeć prawdziwe pory dnia, choć niczym nie różnią się od tych... Miałabym po prostu inną świadomość i mimo że wiem, iż mogę wychodzić poza ośrodek, posiadam cechy które są w stanie powiedzieć naukowcom: „nie jesteś gotowa do wyjścia”. Jednymi słowy: powoli nastawał zmrok.
– Więc mamy go szukać niemal nocą? – zapytałam. – A jeśli ta Alfa ma trochę rozumu i dla niego noc to również pora do spania? – przysunęłam palec wskazujący do swoich pełnych ust w geście zastanowienia.
Cisza weszła w atmosferę. Wydawało mi się, że Sora czegoś nasłuchuje, bo patrzy się w jeden punkt, a jej wzrok jest absolutnie skupiony. I tak też było. Gdy chciałam wykonać ruch, Sigma szybko uniosła zgiętą rękę ku górze, wyrażając tym samym „cisza, stój, coś słyszałam”, na co moje kocie uszy raptownie podskoczyły. Wyszłyśmy z biura i od razu mamy trop, poważnie? To nie jest czasami za łatwe? Gdy dziewczyna tylko się wyprostowała, zmierzając w jakąś stronę, od razu poszłam za nią. W sumie czemu by nie pogadać... to bardzo dobry moment, by wymienić się informacjami czy nawet zwyczajnie porozmawiać.
– Więc... twój dziadek jest założycielem? Ważniejszym naukowcem? – zapytałam, starając się nawiązać jakiś kontakt, choć sądziłam, że będzie trudniej. Tymczasem ona całkiem ładnie odpowiadała, choć z bardzo małym entuzjazmem:
– Można tak powiedzieć.
Jej opanowanie było serio bardzo zdumiewające. Niestety mój temperament mi nie pozwalał na coś takiego.
– No to nieźle, ale jeśli chodzi o jego charakter... huh, ciekawy – westchnęłam ze zrezygnowaniem.
– Jest po prostu bezpośredni – zaczęła obojętnym tonem. – No i przy okazji szczery – dodała, a ja podsumowałam to krótkim „coś za bardzo szczery”.
No cóż, dość mieszania się w cudze życie, robota czekała, a jest niemal niezaczęta. Puste ścieżki Rimear wyglądały naprawdę smutno, jakby nikt nigdy miał nie postawić na nich stopy. Towarzyszył nam jedynie nienaturalny wiatr, który poruszał liśćmi na drzewach, wprowadzając w ruch całe korony. Te dźwięki zakłócały moje zmysły i mimo starań, skupienia, wykrycie najmniejszego szelestu pozostawało wielką trudnością. Nagle moje dokładne sprawdzanie otoczenia zostało przerwane przez gwałtowny odgłos tłuczonego szkła i upadających na twarde podłoże... hmm... jakichś metalowych części? To równie dobrze mógł być śmietnik.
– Nasz Alfa nie śpi – oznajmiła Sora, a ja szybko zacisnęłam dłonie na broni ze strzałkami usypiającymi, tym samym meldując swoją gotowość. Tak jak wcześniej – moje uszy nieznacznie podskoczyły.
Nie dałyśmy się porwać nadziei i zamiast raptownie ruszyć w stronę źródła dźwięku, zrobiłyśmy to spokojnie i powoli, bezszelestnie. Zostałyśmy skierowane prosto w ślepą uliczkę. Ślady w postaci stłuczonego szkła czy splądrowanych śmietników mógł oczywiście zostawić ktoś inny, niż Alfa. Na przykład jakieś zwierze. Wobec tego nie dałyśmy się zwieść i szukałyśmy dalej, choć naprawdę takich szkód nie robi byle jakie, zdrowe stworzenie. Mimo wszystko im dalej w miasto się zagęszczałyśmy, tym mniej śladów udało nam się znaleźć i ta myśl niezwykle dobijała.
– Nie sądzisz, że naukowcy postąpili nierozsądnie podając nam jedynie wygląd Alfy? – zapytałam.
– Może nie znają jego umiejętności, chociaż to naukowcy... powinni znać – widziałam, jak zaciska palce na broni.
– Ostatnio są dziwni, rozkazują walczyć przeciwko swojej drużynie... to naukowcy, tego nie ogarniesz – westchnęłam, rozglądając się już chyba setny raz. I wtedy poczułam na swoich plecach wzrok, który na długo mnie sparaliżował. Oczywiście nie sprawił, że nie mogłam się ruszać, ale w pewnym sensie stanęłam, by móc dokładnie się temu przysłuchać. Gdy zebrałam w sobie odwagę, by się odwrócić ujrzałam bezbronną – tak myślałam – kobietę, włóczącą się po ośrodku. Miała coś na sumieniu, ponieważ od razu odwróciła się na pięcie i niespokojnym, przyspieszonym krokiem zaczęła iść w przeciwną stronę. Co, jeszcze godzinę policyjną mam wyznaczać?! Bez słowa posłałam mojej towarzyszce porozumiewawcze spojrzenie i mimo że dziewczyna wydawała się być sceptycznie nastawiona, ruszyła za mną w stronę tajemniczej kobiety. Doszłyśmy do jakiejś kawiarni, oczywiście zamkniętej. Bez względu na okoliczności, kobieta podeszła do jakiegoś siedzącego od tyłu mężczyzny z wyraźnym pytaniem „co pan tu robi?”. Miał długie, czerwone jak ogień włosy, a gdy odwrócił się, by... zaatakować kobietę, ukazały się rogi jak u diabła. Natychmiast zareagowałyśmy; Sora szybko pobiegła za uciekającym mężczyzną, przy tym krzycząc „Zobacz, czy z nią w porządku, Yukimura”. Mimo że nie do końca podporządkowywałam się jej rozkazom, tym razem wykonałam jej polecenie i podbiegłam do kobiety, która próbowała zatamować krwawienie na obojczyku. Upewniając się, że nie jest najgorzej, wskazałam kobiecie gdzie mieszka dobry spec posiadający umiejętności leczenia. Nie próżnowałam i uaktywniając drugą Arcanę: moje ciało oplotła skąpa, sprzyjająca ruchowi zbroja, a po obu stronach mojej głowy pojawiły się przezroczyste, żółte pióra. Aura tego samego koloru rozbłysła, kiedy wzleciałam w powietrze, pnąc się na przód. Z góry łatwiej mi było wyszukać Sorę i tajemniczą Alfę. Niestety przedstawiciel tej Arcany był bardzo szybki, dlatego sprawiał nam trochę trudności.
– Celuj! – usłyszałam głos mojej towarzyszki z dołu. Faktycznie, mając na co dzień styczność z łukiem i celnością, mogłam to zrobić. Wobec tego przyłożyłam celownik do oka, mając na nim rogatego mężczyznę. Mimo pewności siebie, moje ręce oblał pot, lecz nie zadrżały ani razu. Pociągnęłam za spust, uprzednio starając się przewidzieć, czy na pewno Alfa jest świadomy mojej obecności albo tego, że próbuję go zestrzelić.

< Sora? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz