wtorek, 11 października 2016

Od Camissy - Do Evan'a

Padało. Bębniący o szybę dźwięk tylko mnie w tym utwierdził. Z ociąganiem uniosłam do góry zaspane powieki. Leżałam na miękkim posłaniu do połowy przykryta ciepłą kołdrą. Była mocno rozkopana, więc pewnie bardzo wierciłam się przez sen. Przetarłam oczodoły otwierając wreszcie oczy.
Gwałtownie usiadłam na łóżku. Nie znałam tego miejsca. Nigdy w nim nie byłam. Pokój, w którym się znajdowałam utrzymany był w szarych tonach. Dwuosobowe posłanie, które ciągle okupowałam znajdowało się pod ścianą, mniej więcej przy jej połowie. Obok niego znajdowała się niewielka szufladka, a dalej było odsłonięte okno, od którego odbijały się krople deszczu. Do pomieszczenia wpadało przez nie rozproszone mgłą i chmurami światło. Naprzeciwko mnie stała szafa na ubrania, a po drugiej stronie ściany drzwi.
Na raz uderzyły we mnie niedawne wspomnienia. Byli w nich jacyś ludzie ubrani w białe kitle, przypominające te zakładane przez lekarzy w szpitalach. Pamiętam, że mówili coś o tym, iż niby to musiałam zostać przeniesiona do tego miejsca ze względów bezpieczeństwa. Dyskutowali także na temat Arcan. Przedstawiali mi najróżniejsze, dziwne teorie, o których miałam wrażenie słyszeć po raz pierwszy w życiu. Były nieprawdopodobne.
Podniosłam się niepewnie z posłania nie dowierzając w to wszystko. Poza tamtymi wspomnieniami czułam totalną pustkę w głowie. Jakby ktoś wyprał mi mózg i kliknął przycisk "delate" na mojej pamięci. Otworzyłam szeroko jedno skrzydło szafy i zaczęłam przeglądać znajdujące się tam ubrania. Moja dłoń badała po kolei każdy z materiałów w nadziei, że cokolwiek sobie przypomnę. Nic. Pustka. Chwyciłam za jeden z wieszaków wyciągając razem z nim fioletową sukienkę. Przyłożyłam ją do siebie. Sięgała trochę nad kolano. Spodobała mi się dlatego postanowiłam ją założyć, oraz znaleziony do kompletu płaszcz i czarne rękawiczki.
Opuściłam pomieszczenie szukając łazienki. Na szczęście z łatwością ją znalazłam. Mieszkanie nie było duże, dzięki czemu nie odczuwało się tu wielkiej pustki. Pomimo tego, że znajdowałam się w nim tylko ja. Gdy tylko się przebrałam wyszłam z domu. Bez jakiegokolwiek jedzenia. Czułam, że nie byłabym w stanie niczego przełknąć.
Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi wyjściowe uderzył we mnie chłód poranka. Pogoda była już nieco ładniejsza niż w momencie kiedy wstałam, jednak z chmur nadal opadały pojedyńcze kropelki wody, a mgła choć słaba, unosiła się nad asfaltem kilka metrów przede mną. Zapamiętując aktualne położenie, oraz okolicę ruszyłam przed siebie. Każdego mijanego człowieka obdarzałam długim, badawczym spojrzeniem. Wszyscy wydawali się być jacyś inni. Niektórzy szczególnie się wyróżniali. Głównie swoim zachowaniem. Czułam się tym wszystkim zdziwiona i otumaniona.
Nagle tuż przede mną wyrosła sylwetka jakiegoś człowieka. Pojawił się tak niespodziewanie, że nie zdążyłam się zatrzymać. Weszłam w osobnika popychając go lekko a sama omal się nie przewróciłam. Tą osobą okazał się wyższy niż ja, ciemnowłosy chłopak o asymetrycznej grzywce. Bladą twarz o lekko zarysowanej linii szczęki zdobiły wąskie usta, a czerwone oczy z żółtą pigmentacjią przyciągały spojrzenie. Oszołomiona wpatrywałam się w niego przez chwilę zanim zdecydowałam się cokolwiek powiedzieć.

< Evan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz