poniedziałek, 10 października 2016

Od Satoru - C.D Naho

 Spojrzałem na nią jak na idiotkę, lecz po chwili moje usta poszerzyły się w uśmiechu, który wyrażał najróżniejsze groźby chcące wyjść na światło dzienne. W zamyśleniu zacząłem powolutku przerzucać paczkę czekoladek z ręki na rękę, a po chwili przemówiłem:
   – Jeśli się ich najem, nie poczuję żadnych skrupułów jeśli będę wyrywał ci flaczki. Chociaż w sumie to teraz też bym ich nie poczuł – wyznałem, nie starając się nawet o to, by moja wypowiedź choć w kilku fragmentach zabrzmiała bardziej pozytywnie. Nagle wykonałem szybki skok za dziewczynę, a zarzucając swoje ręce na jej ramiona, zacząłem zmierzać w stronę chodnika.
   – Teraz masz ochotę uciec? – Niemal wykrzyczałem jej do ucha, jednak wiedziałem, że Naho tak łatwo się nie złamie, czy zacznie wierzyć w moje słowa. – Dzień dobry, Wietnamie! No to jemy czekoladki! Nie podzielę się z tobą. Poza tym… kto każe ci ze mną wytrzymywać, ptaszyno? – Posłałem w jej stronę niewidzialnego całusa, a po niespełna chwili pożarłem pierwszą czekoladową kulkę.
   – Jesteś idiotą… – Dziewczyna zrzuciła moje ręce ze swoich ramion i stanęła dokładnie przede mną, by móc obserwować jak pochłaniam kolejne słodkie przysmaki. I już wtedy wiedziałem, że moja nagła ochota i chęć na tego typu rzeczy skończy się źle. Przynajmniej źle dla kogoś, ja mam w dupie to, co robię. Wobec tego szybko poczułem przepływ euforii i niewyobrażalnej energii.
   – Zabić! Zabić wszystkich! – Zaśmiałem się, siadając na chodniku i kompletnie olewając sobie ludzi krążących dookoła. Tylko Naho musiała się czuć lekko niekomfortowo, gdy jej ulubiony kolega bawił się niczym dziecko w piaskownicy, i zsyłał na nią całe pokłady wstydu oraz zażenowania.
   – W...wstawaj… robisz obciach sobie i mnie! – Stwierdziła, robiąc lekko zniesmaczoną minę, a chcąc podkreślić swoje poważne słowa, założyła ręce na klatkę piersiową.
   – Zabić… – Odparłem, świadomie ignorując jej nic niewarte słowa. Byłem w stanie odpowiedzieć, ale jednocześnie pochłonęła mnie energia czekoladek, która działa na mój organizm dosyć specyficznie. A dołączyć do tego mój dziwny i psychiczny charakter, wychodzi mieszanka wybuchowa.
    – Ale kogo zabić? – Zapytała, rozglądając się dokładnie tam, gdzie ja pozostawiłem ślad swojego poszukiwawczego wzroku.
   – Zabić wszystkich białych, zabić wszystkich czarnych i zabić tych, którzy chcą zjeść moje czekoladki… – Z mojego gardła wydobył się szaleńczy, niekontrolowany śmiech i przy okazji przyciągnął on połowę ludzkich spojrzeń. Ach, tak zajebiście się czułem. Tylko szkoda, że to się z czasem kończy…
   – Uspokój się i nie żartuj… – Naho najwyraźniej nie zamierzała uwierzyć w mój zwyczaj i jedyne, co zrobiła, to skrzywiła twarz i powoli traciła cierpliwość. Ona… cierpliwość? Co! Ona i tak jest silna, bo ze mną wytrzymuje, a wcale nie musi… chyba, że chce, hihih. No nie wnikam w jej pozornie spokojne i grzeczne zamiary. Zaś gdy jej niedowierzająca gadka zrobiła się dla mnie wyjątkowo niewygodna, doskoczyłem do niej i sprawiłem, że jej drobne ciałko było teraz przygwożdżone do twardej i niemiło chropowatej powierzchni. Swoimi nogami i rękoma zablokowałem każdą jej kończynę, lecz nie robiłem to tak mocno, by dotkliwie uszkodzić skórę dziewczyny. Następnie zacząłem krążyć nosem w okolicach jej szyi oraz obojczyka, starając się wychwycić zapach czekoladek, których naturalnie przy sobie nie miała, ale byłem tak zaślepiony ich wonią, iż chciałem więcej i więcej. Szarpała się, coś tam jęczała, lecz jakoś nie obchodziło mnie jej piskliwe pierdolenie. Skończyłem, gdy uznałem, że ta dziwna energia powoli opuszcza moje ciało, i niczym mgła osiada w powietrzu nad nami.
   – Nudzi mi się. –
Odskoczywszy, ponownie usiadłem na chodniku i zlizałem czekoladę z palców, która rozpuściła się pod wpływem słońca. Naho jedyne, co zrobiła, to fuknęła zirytowana, podniosła się i wytrzepała zdarte kolana.
– Nudzi ci się?! – Wyraziła swoje niezadowolenie, lecz… nie uciekła, stała w miejscu i czekała na moją odpowiedź. No wiedziałem, że mnie kocha~
   – I to bardzo. Ej… zastanawiałaś się kiedyś, czy może świat jest tak naprawdę jedną, wielką kulką z pizzy? – Rozmarzyłem się chwilkę, wzrokiem odlatując gdzieś w przestworza, aż przerwał mi mocny głosik wydobywający się z wnętrza tak drobnego ciałka.

(Naho? Wiem, że ostatnie moje opowiadania na tym blogu są naprawdę beznadziejne, ale muszę się wprawić po tej przerwie)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz