Spacerowałam przez większość ośrodka. Jedna rzecz wciąż wprowadzała mnie w zachwyt: tyle tu pięknej zieleni! Kompletnie kontrastuje ona na tle różnych, dziwnych, technologicznych sprzętów oraz budynków, ale jednocześnie tworzy niepowtarzalny, nowoczesny klimat, którego – jestem pewna – brakuje poza kopułą. Moje przemyślenia zakończyły się w momencie, kiedy wkroczyłam do okolicznego lasu. Był bardzo skromny, ale każdy miłośnik natury znajdzie tu dla siebie miejsce. Bogate, intensywne zielone korony i rozgałęziające się niczym ścieżki konary. No i tu właśnie zauważyłam pewnego chłopaka, który, ku mojemu zdziwieniu, bardzo szybko zdał sobie sprawę o mojej obecności. Zsunął się jednak tak niefortunnie, że dystans, jaki nas dzielił, nie mógł wynosić więcej niż jakieś kilkadziesiąt centymetrów. Od razu dostrzegłam znaczną różnicę w naszym wzroście, bo mniej niż jakiś metr dziewięćdziesiąt nie mógł mieć. Do tego był pozbawiony butów i wydawało mi się, że skądś go znam… Jednak z imieniem gorzej, bo nawet nie domyślałam się, na jaką literę może się ono rozpoczynać. Pamiętałam, że cisza była posępna i długa, dopóki swoim zgrabnym tekstem jej nie zepsułam. Mianowicie wyciągnęłam rękę, wołając:
– Ej, to przecież ty! – Pokazałam, jak dużo brakuje mi do kulturalnej i uroczej księżniczki. – Śpiąca królewna z bitwy grupowej. Nie zawojowałeś, co?
– Wystarczy Hiro – odparł, a kiedy przestał lustrować mnie wzrokiem, ja zrobiłam to samo z nim, a wtedy udało mi się ponownie dostrzec jego nagie stopy. Ale po co? Nowy Jezus nam się objawił?
– Hiro? Hiro! – Między tymi dwoma słowami zrobiłam taki odstęp, że w pytaniu ułożyłam swoje usta w zdziwione “o”, a następnie wybuchłam eksplozją nienaturalnej wręcz radości, i rzuciłam się na chłopaka. W ogóle go nie znałam, ale mniejsza. Lubię się przytulać.
Trwaliśmy tak chwilę, dopóki ja nie uniosłam głowy do góry i nie dostrzegłam jarzącego się w jego oczach zdziwienia. To był taki sygnał, że to jest jednak nieznany mi człowiek i robiąc coś takiego, wprowadzam go w dość duże zakłopotanie. Jestem ciekawa, czy wierzy w to, że jestem Sigmą… przecież one są takie odpowiedzialne i świecą przykładem… no chyba tylko w opowieściach. Prawda jest taka, że każdy z nas jest inaczej ukształtowany i rzadko zdarza się ktoś, kto dokładnie podporządkuje się opisowi.
– Za to ja chyba cię nie znam – oznajmił chłopak, a ja dałam mu nieco powietrza i oddaliłam się o jakiś metr, nadal utrzymując na twarzy swój niemrawy uśmieszek. – W każdym razie nie pamiętam. – Przeciągnął, kiedy nie otrzymał ode mnie większej odpowiedzi.
– Hyou. Hyou Yukimura. – Wyciągnęłam rękę, oczekując, że Hiro ją uściśnie, i tak też zrobił. – Hm… może znajdziemy ci buty? – W odpowiedzi chłopak lekko uśmiechnął się, pokręcił głową oraz wysunął zza drzewa swoje obuwie. Moja mina w tamtej chwili wyrażała pełne uznanie. No jak kto woli, ale ja bym wolała uniknąć tych wszystkich robaczków i w ogóle.
– Mam pomysł. Tutaj zaraz będzie pewnie padało, więc może dokończymy tę rozmowę u mnie? – Kiedy przewiał mnie gwałtowny wiatr, zrozumiałam, że niedługo pogoda zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Że z tego specyficznego, szarego nieboskłonu za chwilę lunie rzęsista ulewa.
– Z chęcią. – Ubrał buty, a ja skocznymi oraz beztroskimi krokami pospacerowałam w kierunku chodnika, który wkrótce poprowadził nas pod sam próg dużego wieżowca. Znajdująca się w nim winda podróżowała ku górze dość długo, dopóki nie znaleźliśmy się na jednym z najwyższych pięter. Tam przesunęłam swój nadajnik pionowo wzdłuż czytnika, i drzwi rozsunęły się, ciągnąc za sobą dźwięk eksplodującej pary. Zapewne Hiro dostrzegł pewną różnicę między naszymi mieszkaniami, bo jest oczy poszerzone w ciekawości mówiły same za siebie. W ośrodku jest tak, że przedstawiciele tego drugiego rodzaju mają bardziej ciekawsze życie, oczywiście zależy o czym się mówi, ale jeśli o wystrój i jakość zamieszkania, to jest wręcz bajecznie.
– Rozgość się! – Rozłożyłam ręce, pokazując nimi każdy zakątek mieszkania. – Wiem, że kobiety powinny być zajebiste w kuchni, bo to ich środowisko naturalne, ale… niestety ja przypalę nawet wodę. Skusisz się na coś gotowego? – Przeszłam przez salon, a następnie przebiegłam resztę odległości, która dzieliła mnie od kuchni i wyczekiwanej lodówki.
(Hiro?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz