poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Od Lee - C.D Anjiki

 Nie wiem co mi odbiło, żeby wybierać się z kotkiem na spacer parę minut przed tą rzęsistą ulewą... poważnie, najpierw żywiłem duże wątpliwości, a chwilę później po prostu wyszedłem na zewnątrz, powiedziawszy sobie „a jebać, to będzie tylko mżawka”... a tu co? Przemoczone ubranie i włosy lśniące od kolejnych kropel deszczu. Miałem zawracać, gdy nagle na mojej drodze do przytulnego pomieszczenia i relaksu stanęła jakaś dziewczyna.
 (...) Próbowałem ją podnieść, jednak bez skutku. Nie to, że była ciężka, po prostu nie byłem świadom jej dolegliwości i najmniejszy ruch był dla mnie problemem, bo mogłem jej zaszkodzić. Ponadto, próbowała się szamotać – na szczęście bezskutecznie. Sprawiała wrażenie, jak gdyby wypłynęły z niej wszystkie siły.
 – Panienko, właśnie widzę jak bardzo z tobą zajebiście. – Napakowałem w te zdanie tylko sarkazmu, ile wlezie. Szczególnie w zwrot do dziewczyny. Naprawdę sądziła, że ja się na to nabiorę? Ktoś, kto jest zdrowy nie mdleje na chodniku.
 Gdy tylko poczułem, że kot cały przemoczony wdrapuje się na moje ramię, pomyślałem, że to dobry moment, by się w końcu dźwignąć na nogi i stąd spieprzać. Oczywiście nie mogę zostawić tutaj mojej drogiej koleżanki. W sumie wyglądała mi na prawdziwą... damę? Nie wiem, ale miałem nadzieję, że nie będzie zachowywać się jak milion dolców, bo zacznę żałować, że w ogóle ją zaciągnąłem do swojego łó... domu, tak, domu. Nie miałem żadnego wyjścia... a nie zostawiam innych w potrzebie.
 W sumie nie miałem jak zakryć mojej towarzyszki przed kroplami deszczu, bo sam posiadałem jedynie koszulkę, więc musieliśmy jakoś razem wytrzymać. Chwyciłem dziewczynę i uniosłem ją do góry jak taką księżniczkę i ruszyłem w odpowiednim kierunku. Prawdopodobnie gdyby miała więcej siły to by mnie odpychała ile wlezie – bo tylko tyle zdążyłem dowiedzieć się o niej – ale że była blada jak ściana i wyglądała niczym siódme nieszczęście, jedynie zmrużyła oczy. Krew, która niegdyś skapywała z jej brody teraz plamiła moją jasną koszulkę.
 (...) Kilka skrętów w prawo, w lewo i ten sam schemat przez co najmniej pięć minut. Dopóki do naszego spaceru nie dołączył się akompaniament w postaci ciężkich grzmotów i jasnych zygzaków przecinających niebo, nie spieszyłem się. Szedłem sobie spokojnie, dopóki te cholerstwa nie chciały mnie trafić. Poważnie, znowu mam ochotę powtórzyć, że ta kopuła jest kurewsko mała. Co więcej, miałam nadzieję, że chora dziewczyna nie zacznie wybrzydzać mojego mieszkania... bo już nie wiedziałam, czego się po niej spodziewać. Może jednak ma maniery i zachowa uwagi dla siebie.
 W końcu trafiłem do swojego apartamentu. Otworzyłem nogą drzwi oraz tym samym sposobem je zamknąłem, aż nagle powietrze wypełniło jej ciche westchnięcie, a później ociężale wypowiedziane słowa:
 – To tylko anemia...
 – Wiesz do czego prowadzi anemia? A ty mi mówisz „tylko”... No, o Boże. – Po chwili namysłu po prostu położyłem dziewczynę na kanapie i tam przykryłem cienkim kocem. Cóż, nie mam nic lepszego na stanie.
 – Jak się nazywasz? – Przerwałem posępną ciszę z myślą, że to ja będę musiał cały czas próbować nawiązać kontakt.
 – Anjika Lävelova. – Jej włosy rozpłynęły się po całej poduszce, a następnie spojrzała na mnie tym samym, pustym spojrzeniem. – A ty?
 – Lee – uśmiechnąłem się lekko. – Dlaczego twoje imię kojarzy mi się z Ukrainą?
 – Nie wiem... pochodzę z Finlandii, może dlatego – odparła, i nagle jej kącik ust poruszył się, a później przekształcił w całkiem ładny uśmiech. – Poza tym mój ojciec chyba lubił nietypowe imiona... Takie, które coś znaczą.
 Uhuh, jaka ona nagle rozmowna. Może jednak będą z niej ludzie.
 – Twoje co oznacza?
 Zastanawiała się chwilę, po czym przemówiła:
 – Błogosławiona.
 – O, twój stary cię załatwił – uśmiechnąłem się, chcąc dać do zrozumienia, że oczywiście żartuję. Miałem nadzieję, że dziewczyna ma w sobie jakieś poczucie humoru, bo mnie ta cecha praktycznie buduje. – Jeśli chcesz możesz tu posiedzieć... raczej nie zrobię ci krzywdy. – W tym momencie zbadałem wzrokiem ciało dziewczyny ukryte pod kocem. Chciałem chociaż mieć wrażenie, że jest czego dotknąć, ale ostatecznie nie udało mi się, i skończyłem z małym, żartobliwym uśmiechem. Chyba nie sądzi, że naprawdę coś bym jej zrobił?

(Anjika?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz