poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Od Aryi - C.D Shouty

- Nie – odpowiedział i w dokładnie w tym samym momencie mnie pocałował.
Nie byłam w stanie zrozumieć, co się wydarzyło w tym momencie, dlatego z początku rozchyliłam swoje usta zszokowana, ułatwiając mu pocałunek. Dopiero po sekundzie lub dwóch, dostałam jakiegoś napadu. Odepchnęłam od siebie chłopaka, a jako że byłam na jego plecach zleciałam na chodnik. A przynajmniej zleciałabym gdyby nie Shouta, który zdążył mnie złapać. Tym razem już postawił mnie na ziemi, bez zbędnych… dodatków. Dotknęłam swoich ust, będąc czerwona jak taki buraczek. Dlaczego to zrobił, przecież znaliśmy się tak naprawdę… od dzisiaj? Chciał mnie zdenerwować, czy może pobawić się moim kosztem? Strach, który czułam do niego rano, powrócił nasilając się kilkukrotnie. Nie zniknie, dopóki on się z tego nie wytłumaczy. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy, a sama odruchowo zaczęłam się cofać do tyłu. Zerwałam się do ucieczki, jednak on był szybszy i zaraz złapał mnie za nadgarstek. Przystanęłam, niepewnie spoglądając mu w oczy, był taki poważny…
- Zostaw mnie… - powiedziałam cicho, cała drżąc ze strachu. – Nie dotykaj mnie… proszę.
Mężczyzna puścił mnie, a ja w tym czasie uciekłam. Biegłam po schodach tak szybko jak nigdy, już po chwili znajdując się we wnętrzu swojego apartamentu. Nadal nie rozumiałam, dlaczego to zrobił. Chociaż to może dla niego normalne, jest przecież dorosłym mężczyzną, ma swoje potrzeby i tak dalej… ale ja taka nie jestem. Nie znam go, a on nie zna mnie. Powstrzymałam się jednak od płaczu, tak jak robiłam to zazwyczaj w takich sytuacjach, po prostu musiałam się uspokoić. Jutro już sobie na spokojnie z nim to wyjaśnię, pewnie głupio to zrozumiałam. Może zrobił to przez przypadek? A ja tak głupio i gwałtownie zareagowałam… Dzisiaj było już za późno na taką rozmowę. Nie mając już siły na nic, po prostu położyłam się, jednak ciężko było mi zasnąć tej nocy.
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy, jednak nie dziwiło mnie to jakoś specjalnie. Czasami tak miałam, to wszystko przez Arcanę. Pierwsze co zrobiłam po wstaniu, to wzięcie kilku mocnych leków, po których będę lekko pobudzona… ale trudno. Ogarnęłam się i usiadłam na kanapie, przez chwilę nie wiedząc co by tu dzisiaj porobić. Zaraz jednak przypomniałam sobie o tym, że miałam iść do Shouty. Szczerze, to nie chciałam za bardzo tego robić, po prostu bałam się do niego iść… ale chyba należy mi się wytłumaczenie całej tej sytuacji. Zebrałam się szybko, a następnie wyszłam, kierując się prosto do jego apartamentu. Zaraz… gdzie on właściwie mieszkał? Nie miałam pojęcia, tak więc snułam się jak głupia po całym ośrodku, w poszukiwaniu mojego nowego znajomego. Nie wiedziałam, w którym miejscu rozpocząć poszukiwania, więc zamierzałam sprawdzić każde miejsca, przy okazji pytając praktycznie każdą napotkaną osobę. Nikt go jednak nie widział, nikt za wyjątkiem jakiegoś dzieciaka. Trochę było to podejrzane, że akurat dzieci wiedziały, gdzie go znajdę… no ale nie wnikam. Przez chwilę myślałam nawet, że ten dzieciak specjalnie mnie wykiwał, ale na szczęście dostrzegłam Shoute. Siedział na jakiejś huśtawce[sad a w nim jabłka], odstraszając dzieciaki z placu zabaw. Niepewnie podeszłam do niego, kiedy usłyszał, że ktoś do niego podchodził, odwrócił się. Nie spodziewał się chyba jednak zobaczyć, a jednak jestem! Lol.
- Em… hej? – zaczęłam.
- Cześć – powiedział – Chyba powinienem przeprosić za wczoraj co nie? – uśmiechnął się.
- Nie musisz… po prostu, dlaczego to zrobiłeś? – spytałam a następnie odwróciłam główkę cała zarumieniona.

(Shouta? Cheeki Breeki)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz