poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Od Toshiro - C.D Anjiki

Wcześniejsza rozmowa ze sprzedawczynią była bardziej przydatna niż ta teraz. Nie powiedział mi nic, czym mógłbym się zainteresować, i to ma być właściciel?! Nawet własnych klientów nie zna... Chociaż fakt, że często gada z dziewczyną o kruczoczarnych włosach w okularach, kochającą książki może mi się kiedyś przydać. Wychodząc z księgarni, właśnie na taką się natknąłem, choć bardziej odpowiednim słowem będzie "wpadłem". Po krótkiej wymianie zdać, patrzyłem jak ten idiota, kiedy odchodziła. Dopiero po kilku minutach połapałem fakty, przez co moja dłoń szybko odnalazła twarz "Toshiro, czasami jesteś skończonym kretynem" Pomyślałem, śmiejąc się z własnych myśli. Skoro mnie jednak nie zna, to istnieją jeszcze spore szanse, że na nią trafię. Chowając ręce do kieszeni ruszyłem w kierunku domu. Przydałoby się przebrać i iść trochę pobiegać, przez to całe zamieszanie, za chwilę kompletnie zapomnę o treningach, a nie wypada się zapuścić, jak ostatni dziad. W szarych dresach i czarnej koszulce ruszyłem w stronę lasu, lecz wcześniej musiałem jeszcze ominąć park. Nie rozumiałem ludzi, którzy biegali w tym miejscu, było wręcz oblężone przez innych, nie wspominając już o właścicielach psów, którzy nie byli nawet na tyle łaskawi, żeby sprzątać po swoich psach. No kur.wa jak się już bierze odpowiedzialność, za zwierzę, to trzeba się również liczyć z tym, że trzeba po nim sprzątać, a nie, że gó.wno samo wyparuje! Starałem się biec przed siebie, nie zważając na innych, lecz moją uwagę zwróciły czarne włosy, które zostały rozwiane przez wiatr. Nieco zwolniłem wytężając wzrok, aby dokładnie przyjrzeć się postaci, która siedzi na ławce. Byłem wręcz pewny, że to ta sama dziewczyna, która zbierała swoje książki sprzed księgarni, a więc co za tym idzie, być może moja jedyna droga, dzięki której, będę w stanie ponownie pogadać na spokojnie z siostrą, która ucieka przede mną jak przed lwem. Podbiegłem do niej, zadając pytanie, które najbardziej mnie interesowało. Jej reakcja, cóż nie będę ukrywać, że mnie zaskoczyła, myślałem, że... No nie wiem, zareaguje nico inaczej. Dodatkowo dopiero teraz zauważyłem, jaką ma młodą i bladą twarz. Przechyliłem głowę, czekając aż dopije swoją wodę
- Potrzebuje tylko spotkania z nią, cel nie jest Ci potrzebny - Aż byłem zaskoczony, że jeszcze na nią nie naskoczyłem, ale aż mi szkoda takiej młodej dziewczyny.
- Uważam, że jest, bo mogę jej zaszkodzić i powinieneś być milszy - Włożyła kolorową zakładkę do książki, którą zamknęła, aby móc na mnie spojrzeć
- Nie chce mi się słuchać rad piętnastolatki - Zaśmiałem się krótko
- Mam szesnaście lat - Uśmiechnęła się do mnie jedynie. Śmieszne, albo ma podobną taktykę do mojej siostry, albo po prostu próbuje być miła. Pokręciłem głową, starając się nie zwracać na to uwagi
- Nie ważne, nie chcesz gadać to nie, łaski bez - Wzruszyłem ramionami
- To Ty nie chcesz powiedzieć czego chcesz - Wciąż nie zmieniała wyrazu twarzy i przyglądała mi się błękitnymi oczami
- Spotkać się, wbrew pozorom, jestem dla niej kimś ważnym - Ostatni raz spojrzałem na nią po czym westchnąłem - Na razie młoda - Przeczesałem ręką włosy i ponownie ruszyłem w kierunku lasu, już się nie oglądając. Po treningu wróciłem do mieszkania, od razu idąc pod prysznic. Stałem tak, trzymając ręce na karku, z zamkniętymi oczami. Zimna woda spływała po moim rozgrzanym jeszcze ciele, najchętniej już bym dzisiaj stąd nie wychodził, zamknął się w tej kabinie i pozwolił, żeby moje ciało uciekło wraz z tą wodą. Zawiązałem ręcznik na biodrach i z mokrymi włosami stanąłem na środku salonu, rozglądając się. W telewizji, nie było nic ciekawego, do klubu również nie miałem ochoty się wybierać, a dziewczyny, które dają za klubem za kilka drinków już mi się znudziły. Spojrzałem przez okno, gdzie panował już półmrok. Skoro i tak siedzę tutaj, to chociaż jakieś dobre sake by się przydało. Wróciłem do łazienki, zahaczając po drodze o szafę, z której wyciągnąłem czarne dżinsy i czarowną bluzę. Wytarłem porządnie włosy i po ogarnięciu reszty, wyszedłem z domu. Mój cel, najbliższy sklep z alkoholem. Nigdy nie bałem się ciemnych uliczek, gdzie praktycznie ma żadnej latarni, wręcz przeciwnie, świadomość, że ktoś może mnie zaatakować i, że bezkarnie będę mógł komuś oddać, wręcz napawała mnie adrenaliną. Niestety mieszkam chyba w jakieś spokojnej okolicy, gdyż jeszcze nigdy nic takiego nie miało miejsca. Wtedy usłyszałem męski głos, wyraźny i agresywny, oraz kobiecy, był zdecydowanie bardziej cichy, przez co nie rozumiałem ani słowa. Zaciekawiony całą sytuacją, poszedłem w stronę skąd dobiegały głosy. Przede mną malował się obraz małej i drobnej dziewczyny z długimi czarnymi włosami w sukience i z parasolką, oraz mężczyzny, być może w moim wieku, który wcale taki mały nie był
- No dalej chodź, lepiej to zrobić po dobroci, aniżeli po złości, prawda? - Ponownie zaczął się do niej zbliżać. Sam nie wiem co mną tchnęła, że stanąłem obok dziewczyny i wyciągnąłem rękę w taki sposób, że sprawnie ją zasłaniałem
- Odwal się od mojej koleżanki, bo jak Ci wyj.ebie w tej krzywy ryj to przez miesiąc Cię ze szpitala nie wypuszczą! - Zmarszczyłem brwi, podnosząc nieco głowę, abym mógł go lepiej zobaczyć, niestety w tym momencie kaptur mi nieco utrudniał widoczność (ale to jest +20 do siły xd)
- Myślisz, że się takiego cwaniaka boje?! - Zaczął się śmiać, czym wkur.wił mnie tak, bardzo, że na moich ustach malował się jedynie uśmiech
- Odejdź, nie chce, żeby na Ciebie wpadł. - Powiedziałem cicho do dziewczyny - I nie mów, że mam go oszczędzać i mnie nie odciągaj... Nie chce Ci zrobić krzywdy - Odsunęła się ode mnie tak bardzo, że zauważyłem kątem oka, jak przykleiła się do ściany i dobrze, w takiej odległości nie powinna ucierpieć - I...
Chciałem jeszcze coś dodać, kiedy dostałem cho.lera wie z czego i kiedy. Poleciałem metr do tyłu, turlając się po ziemi. Leżąc tak i słysząc jak wyzwiska z jego ust lecą w moją stronę zacząłem się śmiać. Kur.wa muszę zacząć doceniać przeciwników, bo kiedyś na prawdę nie będzie tak kolorowo. Podniosłem się z ziemi i chciałem otrzepać swoją bluzę, jednak zdałem sobie sprawę, że zostały z niej strzępki.
- Ty chu.ju, bluzę mi zniszczyłeś! Wiesz jak ciężko dostać ten kolor?! Myślisz, że to wszędzie sprzedają?!
- Słownictwo, nie przeklinaj tak - Stop... Czy ona właśnie mnie upomina? Podczas walki zwraca uwagę na moje słownictwo?
- Eee... Panienko, ja Ci tutaj dupę ratuję, a Ty mnie o mój język upominasz? - Spojrzałem na nią ze wzrokiem mówiącym "serio". Chciałem ponownie wrócić wzrokiem do tego gościa, kiedy ponownie oberwałem, jednak tym razem mocniej. Poczułem w ustach smak krwi, ten metaliczny posmak, który jest mi tak dobrze znany. Oblizałem wargi i zdałem sobie sprawę, że to właśnie z dolnej wydobywa się ciecz, oby tylko nie była do szycia. - Wku.rwił mnie - Wymamrotałem podnosząc się na łokciach, wtedy ujrzałem nogi, jak miewam właśnie tej dziewczyny. Pisnęła cicho i przywaliła mi w głowę parasolką
- Nie podglądaj mnie! - Pisnęła odsuwając się ode mnie, ale wciąż mierząc we mnie parasolką. Wstałem, śmiejąc się jedynie i kręcąc z niedowierzaniem głową
- Co z Tobą jest nie tak? - Podniosłem ręce przywołując swoje szpony. Resztki materiału, który jeszcze jakimś cudem utrzymał się na moim ciele odrzuciłem na bok, ilustrując wzrokiem swojego przeciwnika- To teraz się zabawimy
Na początku użyłem Acceleratio , żeby unikać jego ruchów, co w sumie nie było takie ciężkie. Czekałem jedynie na to, aż się nieco wkurzy, myślałem, że może pokaże mi coś innego, że będę musiał się nieco bardziej postarać, lecz on używał cały czas tych samych ruchów. Bez najmniejszego oporu zacząłem swoje ataki, chociaż tego nie można tak nazwać. Dwa razy zadałem mu cios pazurami, żeby padł przy jednej z bram. Spojrzałem na siebie i otoczenie, trochę tak było krwi, zarówno mojej jak i jego. Odwróciłem głowę, żeby zobaczyć czy dziewczyna wciąż jest w tym samym miejscu

- Ty... Ty go zabiłeś... - Zakryła usta ręką, na co się jedynie zaśmiałem
- Nie bądź śmieszna, żyje. Sam się doczołga po pomoc... Jesteś cała? - Sam nie wiem co mnie pchnęło, żeby zadać tak głupie pytanie. Powinienem się w to w ogóle nie mieszać, przynajmniej nie straciłbym swojej bluzy, ale skoro ja mam zasadę, że nie uderzę żadnej kobiety, to nie mogę też pozwolić, żeby ktoś krzywdził je na moich oczach. Westchnąłem cicho odwołując szpony
- T-Tak... Krwawisz - Podeszła do mnie
- Nic nadzwyczajnego - Odpowiedziałem normalnie
- Dziękuje, za pomoc - Uśmiechnęła się i zbliżyła jeszcze bardziej, w pewnym momencie pstryknąłem ją w nos wycofując się
- Nie przymilaj się tak. Miałem frajdę i tyle. Nie łaź po takich uliczkach, nie zawsze wychodzę do sklepu po sake - Otarłem ręką krew, która spływała mi już po brodzie. No i muszę się teraz cofnąć, a byłem już tak blisko sklepu



Anjika?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz