poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Od Anjiki - Do Sebastiana

Siedziałam w poczekalni. Znów szłam na jakieś idiotyczne badania. Przecież wiedzieli już o mnie wszystko. Znów zbadali mi oczy, krew, motorykę. Teraz zabierali mnie na bieżnię. Miałam pewnie przebiec jakieś 100 okrążeń. Mówi się trudno. Teraz musiałam już zawsze nosić okulary, bo inaczej mogłam komuś zrobić krzywdę. Jakby to, że cierpię na ostrą odmianę anemii nie był wystarczający, by mnie upokorzyć. Nie taką córkę wyobrażali sobie moi rodzice. A właściwie czy mam kogoś poza tymi murami? Mamę? Tatę? Rodzeństwo? Psa lub kota? Bardzo możliwe. Jednak nie pamiętam nic z tamtego okresu. Z mojego poprzedniego życia.
-Anjika La..Lev….-zaczął lekarz.
Znów to samo. Nie potrafili przeczytać mojego nazwiska.
-To się czyta Laevelova proszę pana-poprawiłam go.
-A tak, tak-powiedział.-Nevermind. Na bieżnie.
Wszystko mówił zimnym głosem, jakbym była jakimś eksperymentem, a nie prawdziwą osobą. Wstałam z ociąganiem. Zdjęłam okulary, bo jak się przewrócę by mi nie spadły i się nie potłukły, ani żeby nie przeszkadzały mi podczas biegania.
-Zakładaj te okulary natychmiast!-krzyknął na mnie. Podskoczyłam na ton jego głosu. Piskliwy i przerażony. Chyba musiał być przy tym przedstawieniem, które dałam jakiś czas temu, gdy jeden z nich chciał zrobić coś na co nie miałam ochoty. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Moje oczy znów błysnęły na czerwono.
-Natychmiast!-pisnął, wyrwał mi je i siłą włożył mi na twarz.
Nie powiem zabolało. Może zostawił jakieś siniaki. No nic jutro ukryje je pod warstwą pudru.
-A teraz na bieżnię-powiedział gniewnie przez zaciśnięte zęby.
Przewróciłam oczami. Związałam długie włosy granatową wstążką. Puściłam się biegiem po bieżni. Okrążenie po okrążeniu pokonywałam ze spokojem.
-Dobra wystarczy-krzyknął naukowiec w białym kitlu.
Zwolniłam i zatrzymałam się. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem, aż się cofnął.
-Wypad stąd mała. I nie rób problemów, bo pożałujesz-warknął.
Delikatnie mu się skłoniłam. Czym wprowadziłam go w zakłopotanie.
-Tak jest-powiedziałam z uśmiechem.
Szybko opuściłam duży biały budynek. Biegiem pokonałam odległość dzielącą ten pseudo szpital i mój domek. Otworzyłam drzwi i szybko przeszłam przez próg. Zamknęłam dokładnie drzwi. Szybko pozbyłam się tego stroju do ćwiczeń i wrzuciłam go do prania bo najwyższy czas było go uprać. Weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam. Wysuszyłam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Siedząc w szlafroku zjadłam obiad i wzięłam niezbędne leki. Po obiedzie postanowiłam się ubrać:
Potem poprawiając okulary zabrałam książkę i poszłam do parku. Wzięłam ze sobą szkicownik, a może coś narysuję chociaż ostatnio brakowało mi weny. Kiedy wreszcie dotarłam do parku jęknęłam. Wszystkie ławeczki były zajęte. Wielu po prostu siedziało i rozmawiało. Niektóry spożywali niedozwolone napoje. A inni po prostu drzemali. Wreszcie udało mi się znaleźć wolną ławeczkę. Usiadłam więc na niej. Na przeciw mnie na ławce spał wysoki chłopak. Jego pierś powoli unosiła się w górę i w dół. Przyłapałam się na tym, że zastanawiam się jaki ma kolor oczu. Potrząsnęłam głową by pozbyć się tej myśli.Wyciągnęłam szkicownik i zaczęłam go rysować. Powoli powstały kontury, by po chwili nabrać wyrazistości. Co chwile patrzyłam na niego by móc narysować jakiś szczegół. Tak mi szybko czas zleciał, że nie zauważyłam srebrnych oczu wpatrujących się we mnie kiedy go rysowałam. Kiedy on znalazł się naprzeciwko mnie?
-Mogę wiedzieć co ty robisz?-spytał uważnie mi się przyglądając.
Zerwałam się na równe nogi. Szkicownik upadł mi na ziemię. Po chwili już stałam na oparciu ławki. Z dłoni wystawały ostrza, a ramiona oplatały łańcuchy unoszące się nad głową, gotowe w każdej chwili zaatakować przeciwnika.
-Przepraszam nie chciałem cie wystraszyć-mruknął Sebastian.-Lepiej zejdź bo spadniesz.
Nie chciałam żeby mówił mi co mam robić. Obróciłam się żeby zeskoczyć z saltem do tyłu, ale poślizgnęła mi się noga. Poleciałam do tyłu.
-Ostrożnie!-zawołał chłopak i rzucił się by mnie złapać.
Oboje chwilę później leżeliśmy na ścieżce. On obejmował mnie w tali, jakby wciąż próbował mnie ochronić przed upadkiem. Policzki mi poczerwieniały. Szybko wstałam. Złapałam chłopaka za rękę i pomogłam mu wstać. Był dużo wyższy ode mnie.
-Przepraszam-szepnęłam pochylając się w ukłonie. -Przepraszam-dodałam już głośniej.

<Seba-chan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz