wtorek, 2 sierpnia 2016

Od Sory - C.D Enzo

Dzień zwykły jak każdy inny w tym przebrzydłym, szarym ośrodku. Naprawdę, dni tutaj nie różniły się kompletnie niczym, a myśląc, że życie Sigmy jest o niebo lepsze i ciekawsze…  wyprowadzę was z błędu! Otóż jest jeszcze bardziej monotonne i nudne niż byście się tego spodziewali. Nie mam pojęcia dlaczego, ale kiedy mój budzik zadzwonił, a ja sięgnęłam po niego ręką, dopiero zorientowałam się, że sprzątając poprzedniego dnia… postawiłam go na podłodze obok stolika nocnego. Wydawał z siebie taki nieprzyjemny dla ucha dźwięk, że niemal natychmiast zrywał mnie z nóg każdego ranka w dodatku zapewniając mi zły nastój na następne 2 godziny. Zwiesiłam rękę z łóżka, a moje palce w tym czasie zetknęły się z zimną, twardą podłogą. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł moje ciało, a że spałam nago, bo tak miałam w zwyczaju, to moje nogi podwinęły się do reszty mojego ciała jakby chciały zatrzymać więcej ciepła.
-Damare… (jap. Zamilcz) – westchnęłam cicho ledwo słyszalnym głosem, który i ta został zagłuszony przez dziki warkot zegarka. Bardzo usilnie próbowałam go dosięgnąć, jednak z tej pozycji było to niemal niemożliwe. Po kilku minutach nieudanych prób zagłuszenia budzika poduszką (przykładałam ją sobie na twarz), stwierdziłam, że to nie ma sensu i patrząc głęboko w biały sufit w końcu powiedziałam sobie: Dobra! Wstaje! Dla kobiety nie powinno być to większe wyzwanie, bo przecież jesteśmy takie przykładne, perfekcyjne i w ogóle cud, miód, malina! A jednak! Wstawanie codziennie rano tak wcześnie (nie wliczając weekendów) było dla mnie najgorszą rutyną jaka może istnieć na tym okrutnym świecie. Mało tego.. naukowcy czasami potrafili zrywać mnie o piątej, a ten  jeba…. Zły zegarek (Żeby brzydko nie powiedzieć) często sam prosił się o solidny wpierdziel lub co najwyżej lot przez okno.
[…]
Wstanie z łóżka zajęło mi może jakieś 15 minut, tak więc była godzina 7:15. Wywlekłam się z mojego cieplutkiego legowiska zarzucając na siebie tylko skąpy, satynowy szlafroczek sięgający mi do połowy uda. Nie miałam na sobie stanika, a moje piersi delikatnie kołysały przy stawianiu kolejnych kroków. Na całe szczęście moja dolna partia ciała była zakryta przez granatowe, pół koronkowe majteczki. Wchodząc do kuchni w międzyczasie przeczesałam palcami delikatne, białe włosy, które mimo tak upojnego snu nadal były gładkie i mięciutkie. Przyszła mi ochota na naleśniki kiedy tak przeglądałam wszystkie artykuły spożywcze znajdujące się w lodówce. Nie było tam zbyt wiele, ale kilka jajek, mleko, jakiś jogurt… na pewno się znajdą.
-Naleśniki… - jak uzależnienie chodziły za mną już przez kilka dni, ale nigdy nie miałam czasu by je przyrządzić bo zazwyczaj gdzieś gonił mnie czas. Czy to do biura, czy poza teren ośrodka – zawsze gdzieś było coś do roboty. No więc… wyciągnęłam wszystkie potrzebne mi w tym momencie składniki, zmieszałam wszystko razem, a później wrzuciłam je szybko na patelnie. Bardzo cieszyło mnie to, że nie odziedziczyłam umiejętności kulinarnych po ojcu, bo jedno ze wspomnień jakie z nim pamiętam był zajebisty pomysł: „Sora! Ugotuj coś z tatusiem, ale chodź póki mamy nie ma, bo ona mnie tam nie wpuści” i wtedy taki mały brzdąc z niebieskimi patrzałkami wędrował z misiem trzymając kurczowo za palce wysokiego, przystojnego mężczyznę. Na samą myśl o tym uśmiechnęłam się pod nosem, potem całą kuchnia była w mace, a ja siedziałam z garnkiem na głowie. Mama stała w drzwiach ze skwaszoną miną, a ja razem z tatą wytykaliśmy na siebie palcami mówiąc: To on/ona. Nie minęło dużo czasu kiedy naleśniki były już gotowe i leżały już na moim talerzu. Masło powoli spływało po ich powierzchni, spływało na talerz, ah! Aż ślinka cieknie!
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/5e/a4/7c/5ea47cc576340e9e813b422613a0698f.gif
Pochłonęłam je w tak szybkim tempie.. chyba jeszcze szybszym niż je przygotowałam, ale to było wiadome, że właśnie tak się stanie, gdyż jestem okropnym obżartuchem i lubiłam tego typu słodkie rzeczy (Sora przesadziła z cukrem~). Ubrałam się czym prędzej, narzuciłam na siebie płaszcz i wyparowałam z domu kierując się do głównego biura. Często tam przesiadywałam, bo ludzie mieli do nas różne sprawy, było pełno zgłoszeń ze świata zewnętrznego i właściwie cały czas musieliśmy być na najwyższych obrotach. W międzyczasie zaczepił mnie jakiś koleś, który również szukał głównego biura więc no… będę ta dobra i łaskawie go tam zaprowadzę. A tak serio to nie miałam żadnych przeciwności, żeby pomagać ludziom jeżeli byli dla mnie wystarczająco mili i odnosili się do mnie z szacunkiem. Mój los jednak został przesądzony kiedy to wpadłam z wielkim pluskiem do wody, jeszcze tylko tego mi dzisiaj brakowało, a miałam już taki dobry humor dzięki pysznemu śniadanku. Fakt, że nie umiem pływać bardzo mnie dołował, bałam się większych zbiorników wodnych, nie chciałam jej dotykać, jednak nie piszczałam jak mała dziewczynka widząc ją. Po prostu starałam się nad tym panować już od najmłodszych lat, Ojciec zawsze mi powtarzał, ze ludzie będą wykorzystywać moje słabości i to zawsze w najmniej oczekiwanym momencie. Wyszłam tylko dzięki pomocy tego kolesia, usiadłam na trawie, a moje zdziwione i jednocześnie lekko przestraszone spojrzenie wbiłam w swoje odbicie w wodzie. Nawet nie chciałam na niego spojrzeć, nie było sensu, wiedział, że nie umiem pływać, więc jeśli to kiedyś wykorzysta….
-Myślisz, ze ludzie są w stanie zauważyć wszystko? Nawet najmniejszy detal? - szepnęłam cicho dokładnie z taką samą nutką obojętności co wcześniej.
-Prawdopodobnie jesteś wyżej ode mnie, potrafisz przewidzieć, odeprzeć atak przeciwnika, a nie zauważyłaś dziury w moście? - parsknął cicho śmiechem siadając obok, aczkolwiek ja nie odebrałam tego jako kpinę. Zerknęłam na niego kontem oka, które następnie nieznacznie zmrużyłam, tak, jakbym chciała coś z niego wyczytać. Zauważył to, że nie jestem naturalną Arcaną, a moje umiejętności w większym stopniu różnią się od tych co posiadał on. - Boisz się wody, prawda? - bardziej stwierdził niż zapytał, ale chyba w obawie o swoje zdrowie i życie… już nawet na mnie nie spojrzał. Olałam totalnie temat, niech sobie nie myśli, że będę mu się zwierzać ze swoich lęków, jeszcze mnie tak nie popierdoliło, hihi. Wstałem bez słowa i ponownie poszłam przed siebie zostawiając za sobą kropelki wody spływające mi po krótkich włosach. Krzyczał coś tam, że mam poczekać, jednak jakoś nie specjalnie chciało mi się go słuchać, czułam się trochę skompromitowana.
[…]
Dotarliśmy do głównego biura, które znajdowało się prawie na samej górze wielkiego budynku, w błyskawicznym tempie. Stary dyrektor siedział sobie wygodnie na czarnym fotelu i palił papierosa. Nie lubię tego zapachu… jest taki odurzający i nieprzyjemny.
-Yo, Dziadku. - mruknęłam wchodząc i od razu zrzucając z siebie mokry płaszcz. Zero krępacji, po prostu to trzeba być mną by rozbierać się praktycznie do naga w obecności dziadka, naukowców i jakiegoś nowo poznanego chłopaka. - Nie znam go, ale wygląda na to, że miał do ciebie jakąś sprawę.. - mruknęłam zaglądając przez ramię na chłopaka, który był jakoś dziwnie wpatrzony w moje pół nagie plecy (sam stanik, Enzo jest na co patrzeć xD)

( Enzo ? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz