piątek, 29 lipca 2016

Od Lou - C.D Lee

Ten pocałunek w rękę mnie zaskoczył. Na tyle, że chyba się zarumieniłam. Facet był dżentelmenem. Ale ta akcja z kawą była dość niezwykła. Widać jest jej smakoszem. Po mojej głowie błąkały się myśli na temat nowopoznanej osoby. Jednak zastanawia mnie, czy mówiąc, że lubi pić, miał na myśli kawę czy alkohol? Chyba jednak to drugie. Fuj, jak można znajdować przyjemność w piciu czegoś tak okropnego jak napoje zakrapiane procentami? Na samą myśl o tym skrzywiłam się. Tak mi upłynęła droga do domku, gdzie natychmiast zdjęłam z siebie przemoczone rzeczy i weszłam pod gorący strumień prysznica. Byłam wyjątkowo śpiąca i już nie mogłam się doczekać chwili, kiedy mięciutka pościel okryje mnie delikatnie.
***
Moje niby niewinne bieganie po deszczu na bosaka i jedynie w skąpej sukience, poskutkowało przeziębieniem. Kiedy tylko się obudziłam, poczułam niemiłe pieczenie w gardle, przez co ledwo przełykałam ślinę. Poza tym miałam uporczywy katar i niedużą gorączkę. Postanowiłam nie ruszać się z domu przez następne parę dni. Na szczęście miałam co nieco zapasów, jeśli chodzi o jedzenie, więc nie musiałam się martwić o zakupy. Przez trzy dni leżałam i oglądałam głupie seriale albo drzemałam. Jednak rankiem czwartego dnia, miałam już tego cholernie dość. Na zewnątrz świeciło wesoło słońce, a przez uchylone okno do pokoju wpadał ciepły wiaterek, który zachęcał by wyjść z domu. Długo się nie zastanawiałam. Ubrałam się w letnią sukienkę w kwiatki, narzuciłam na nią przewiewny sweterek i założyłam białe trampki. Wyglądałam trochę, jak uczennica szkoły podstawowej, ale kij z tym. Idę zaczerpnąć świeżego powietrza! Zadowolona wyskoczyłam przed drzwi swojego domostwa i głęboko odetchnęłam. Jednak to super wrażenie popsuł mój nadal zatkany nos. Ciągle dokuczał mi katar, ale poza tym czułam się naprawdę dobrze. Ruszyłam szybkim krokiem, co w moim wykonaniu zaraz zamieniło się w trucht. Nie przemierzyłam zbyt wiele metrów od swojej siedziby, kiedy moją uwagę zwróciło kartonowe pudło, które stało pod wielkim drzewem. Samo pudło nie zainteresowałoby mnie wcale, gdyby nie fakt, że dolatywały z niego dziwne dźwięki. Ostrożnie podeszłam do podejrzanego obiektu. Zerknęłam do środka, a tam popiskiwały dwa malutkie szczeniaczki.
-Ale słodziaki! – Szepnęłam zachwycona. Jeden był cały bialutki, a drugi prawie cały czarny z białą plamą na pyszczku i szyi. Ukucnęłam przy maluszkach i  uważnie się rozejrzałam, czy w pobliżu nie znajduje się żaden potencjalny właściciel bądź ich mamusia. Ale nikogo nie dostrzegłam. Były samiutkie. Zaczęłam je delikatnie głaskać. Musiałam im jakoś pomóc. Nagle zawiał silniejszy wiatr, z drzewa zleciały jakieś dziwne pyłki, które podrażniły moją śluzówkę i oczy. Zaczęłam kichać i prychać. Szczeniaczki zapiszczały głośniej. Z oczu zaczęły mi lecieć łzy , a nos miałam cały zasmarkany. Wyciągnęłam chusteczkę i wytarłam nos. Kiedy chciałam otrzeć łzy za moimi plecami ukazał się wysoki cień.
-Co za spotkanie! Panienka Lou… Witam! – Obróciłam się i natrafiłam na złote spojrzenie.
-Cześć Lee! – Przywitałam się lekko zachrypniętym głosem. W dodatku byłam cała we łzach i miałam zapewne zaczerwieniony nos. Ciekawie musiało to wyglądać.
-Co tak klękasz pod tym drzewem? – Zagadnął z uśmieszkiem na ustach.
-Znalazłam dwa szczeniaczki… I one są całkiem same! – Zrobiłam smutną minkę. Przy moim głosie i wyglądzie musiało wyglądać to dość dramatycznie.
-Pokaż je. – Czarnowłosy uklęknął obok mnie tak, że stykaliśmy się ramionami. – Ale słodkie!
- Musimy im pomóc! – Pogłaskałam białą kuleczkę. – Chodźmy do mojego domu. Jest niedaleko. Tam dam im jeść i pomyślimy co dalej. Wchodzisz w to? – Zerknęłam na niego załzawionymi oczami, które wyrażały determinację. Jak nie będzie chciał pomóc, sama się nimi zajmę!


[Lee?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz