piątek, 29 lipca 2016

Od Chie - Do Leo

Ciepły wieczór. Pogodna zmusiła mnie do przespacerowała się po ulicach miasta. Wiedziałam jednak, że każdy krok będzie dla mnie obcy. Przecznicę tętniły obcością. Wiatr plątał włosy w różne strony. Miałam jednak pewną zasadę, aby zawsze dawać czemukolwiek, choć tą jedną szansę. Co prawda... Nie przechadzam się nią pierwszy raz. Wyjątki również stawiam.
Lubie samotne wędrówki, choć w głębi serducha miałam nadzieję, że jednak napotkam kogoś po drodze. Cisza jest w porządku, ale lubię również otworzyć na kogoś usta. Niebo skąpane było w odcieniach czerwieni. Spuściłam delikatnie głowę, wbijając wzrok w linie na chodniku. Myślami znowu przeniosłam się w swój dziecięcy świat. Skakałam na palcach z jednego chodniczka na drugi. Z upływem czasu było można dostrzec na mojej twarzy wyraźne zadowolenie. Jeszcze nigdy nie byłam tak optymistyczna w takiej sytuacji. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Byłam dumna, iż jestem w stanie przebrnąć umysłowo przez takie bagno. Nagle, padłam na coś głową. Delikatnie speszona oddaliłam się o dwa kroki łapią za czubek głowy, mrużąc przy tym jedno oko i robiąc zniesmaczoną minę. Ku mojemu zdziwieniu, stał przede mną wyższy, kruczowłosy chłopak. Wbił we mnie wzrok mówiący sam za siebie 'co za idiotka?'. Nie ukrywając, było mi wstyd. Na dodatek, nieznajomy wydawał się w miarę rozbudowany. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, były jego oczy, które pod tym zdziwionym wyrazem twarzy wydawały się dość urocze. Szybko kalkulując to, co właśnie się wydarzyło, wywołałam na swojej twarzy rumieniec. Które prawdopodobnie speszył delikatnie chłopaka.
- Przepraszam, śpieszyłam się - odpowiedziałam zakłopotana
- ...?
'Śpieszyłam się'? Niby gdzie. Do krainy tęczowych jednorożców, do których portal jest ukryty gdzieś na chodniku... Szybko zdałam sobie sprawę co palnęłam i jak bardzo zepsułam pierwsze wrażenie.
- Uh-
Ten nie pozwolił mi dokończyć, prostując całą sytuację.
- Vreinh leo - wystawił dłoń
Mogłam się mylić, ale prawdopodobnie byłam w stanie ujrzeć usmiech na jego twarzy.
- Shimanouchi chie - jego uścisk był delikatny, lecz sama ręka dość chłodna.
Gdyby nie jego wyczucie w takich sytuacjach, znowu powiedziałabym coś głupiego. Ten jednak swobodnie zaczął konwersację.
- Widzę cię tu pierwszy raz, nie da się ukryć, że jesteś nowa
Przytaknęłam głową.
- Miałam nadzieję, że się na kogoś natknę. Jak widać szczęście mi dziś sprzyja
Rozmowa z zupełnie obcą osobą nie wydawała się aż tak straszna. Znaczy się, znałam już jego imię i nazwisko, więc mam już spory progres. Rozmawiamy również od trzech minut. Zasługuje na jakiś order.
Po dłuższej chwili postanowiliśmy razem przemierzać oblicza miasta. Ten jednak znał je o wiele lepiej, co o niebo ułatwiło mi zapoznanie się z nowym miejscem. Tylko prawdziwa szczęściara potrafi natrafić na chodzącego przewodnika. Ze względu na to, że wiatr był dość uporczywy, związałam kudły w koka. Niestety nie wychodziły mi najlepiej. Miałam nadzieję, że chłopakowi nie będzie to przeszkadzać i kontynuujemy naszą rozmowę.
- Uh, przepraszam za wcześniej - odpowiedziałam przypominając sobie o przeszłej sytuacji
- Masz za co - odpowiedział sucho
Na chwilę stanęłam w miejscu. Czy się przesłyszałam? Leo spojrzał na mnie z neutralnym wyrazem twarzy, po czym rozbłysną śmiechem. Szybko dotarło do mnie, że był to tylko okrutny żart.
Pierwszy raz rozmowa z chłopakiem idzie mi tak prosto. Chociaż, nie wiem jak było wcześniej. Rzecz jasna nie jestem w stanie wiedzieć o czymkolwiek co było wcześniej. Czułam jednak, że bywają gorsze charaktery. Nie jestem w stanie niestety stwierdzić na rzut oka, czy ta znajomość pociągnie długo. Znamy się niecałą godzinę, która uciekła w sekundach. To chyba dobrze, nie?
- Jak długo tu jesteś? - zadał pytanie
- Zaledwie kilka dni. A już chce wracać - burknęłam
- Gdzie w takim razie? - dorzucił ze śmiechem
-... Domu? - odpowiedziałam niepewnie łapiąc za kępek włosów
- ...
Chłopak zamilkną.
- Nie ty jedna
Rozmowa raptownie straciła na swojej barwie. Poczułam zakłopotanie. Moim nowym zadaniem było rozluźnić atmosferę, jaką to zapewnił mi Leo na samym początku znajomości. Niebo zaczęło się wyraźnie ściemniać, a ja przy tym oczekiwałam przybycia gwiazd. Szybko wpadłam na swój wybitny pomysł. Złapałam chłopaka delikatnie za rękaw, po czym zadałam mu szybkie pytanie.
- Śpieszysz się gdzieś?
- Raaczej nie - odpowiedział monotonnie - planujesz coś?
Bez odpowiedzi ruszyłam przed siebie, w poszukiwaniu... Ławki. Miałam nadzieję, iż ten nie będzie zadawać zbędnych pytań, dzięki czemu będę mogła działać. Tak też i było. Nie minęło dużo czasu nim dotarłam do swojego celu. Ten jednak otworzył usta.
- Czy coś nie tak? - wpatrywał się w moją posturę, która właśnie klapnęła na ławce.
Pokręciłam głową, po czym poklepałam miejsce obok, dając mu sygnał aby siadł.
- Chcę żebyś coś ze mną obejrzał - dodałam z entuzjazmem
Ten posłał mi wyraz twarzy, taki sam jak na początku spotkania. Ja jednak to zignorowałam, rozkładając ku niebu szeroko ręce.
Wbiłam oczy w pojedyncze białe kropki. Większość ludzi mogłoby to uznać za dziwne, nienormalne. Jak ktokolwiek może cieszyć się z powodu gwiazd, które są noc w noc, identyczne. Nie robią nic niezwykłego, po prostu 'są'. Dokładnie, samo to, iż tu są sprawiało mi ogromną radość. Świadomość, iż na ciemnym niebie dostrzec można kilka jaskrawych punktów, które po czasie. Uciekając w marzenia, nie uciekniesz od rzeczywistości, ale możesz ją zmienić. Tak też bezuczuciowe niebo widziałam ja. Teraz rodzi się pytanie: Czemu też to dziwactwo chciałam przedstawić właśnie tej oto nowo poznanej osobie. Bo tylko szanujący innych człowiek może stać się prawdziwym przyjacielem.

<Jak emocje Leo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz