Ciepły wieczór. Pogodna zmusiła mnie do przespacerowała się po ulicach
miasta. Wiedziałam jednak, że każdy krok będzie dla mnie obcy.
Przecznicę tętniły obcością. Wiatr plątał włosy w różne strony. Miałam
jednak pewną zasadę, aby zawsze dawać czemukolwiek, choć tą jedną
szansę. Co prawda... Nie przechadzam się nią pierwszy raz. Wyjątki
również stawiam.
Lubie samotne wędrówki, choć w głębi serducha miałam nadzieję, że jednak
napotkam kogoś po drodze. Cisza jest w porządku, ale lubię również
otworzyć na kogoś usta. Niebo skąpane było w odcieniach czerwieni.
Spuściłam delikatnie głowę, wbijając wzrok w linie na chodniku. Myślami
znowu przeniosłam się w swój dziecięcy świat. Skakałam na palcach z
jednego chodniczka na drugi. Z upływem czasu było można dostrzec na
mojej twarzy wyraźne zadowolenie. Jeszcze nigdy nie byłam tak
optymistyczna w takiej sytuacji. Nie przeszkadzało mi to, wręcz
przeciwnie. Byłam dumna, iż jestem w stanie przebrnąć umysłowo przez
takie bagno. Nagle, padłam na coś głową. Delikatnie speszona oddaliłam
się o dwa kroki łapią za czubek głowy, mrużąc przy tym jedno oko i
robiąc zniesmaczoną minę. Ku mojemu zdziwieniu, stał przede mną wyższy,
kruczowłosy chłopak. Wbił we mnie wzrok mówiący sam za siebie 'co za
idiotka?'. Nie ukrywając, było mi wstyd. Na dodatek, nieznajomy wydawał
się w miarę rozbudowany. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, były jego
oczy, które pod tym zdziwionym wyrazem twarzy wydawały się dość urocze.
Szybko kalkulując to, co właśnie się wydarzyło, wywołałam na swojej
twarzy rumieniec. Które prawdopodobnie speszył delikatnie chłopaka.
- Przepraszam, śpieszyłam się - odpowiedziałam zakłopotana
- ...?
'Śpieszyłam się'? Niby gdzie. Do krainy tęczowych jednorożców, do
których portal jest ukryty gdzieś na chodniku... Szybko zdałam sobie
sprawę co palnęłam i jak bardzo zepsułam pierwsze wrażenie.
- Uh-
Ten nie pozwolił mi dokończyć, prostując całą sytuację.
- Vreinh leo - wystawił dłoń
Mogłam się mylić, ale prawdopodobnie byłam w stanie ujrzeć usmiech na jego twarzy.
- Shimanouchi chie - jego uścisk był delikatny, lecz sama ręka dość chłodna.
Gdyby nie jego wyczucie w takich sytuacjach, znowu powiedziałabym coś głupiego. Ten jednak swobodnie zaczął konwersację.
- Widzę cię tu pierwszy raz, nie da się ukryć, że jesteś nowa
Przytaknęłam głową.
- Miałam nadzieję, że się na kogoś natknę. Jak widać szczęście mi dziś sprzyja
Rozmowa z zupełnie obcą osobą nie wydawała się aż tak straszna. Znaczy
się, znałam już jego imię i nazwisko, więc mam już spory progres.
Rozmawiamy również od trzech minut. Zasługuje na jakiś order.
Po dłuższej chwili postanowiliśmy razem przemierzać oblicza miasta. Ten
jednak znał je o wiele lepiej, co o niebo ułatwiło mi zapoznanie się z
nowym miejscem. Tylko prawdziwa szczęściara potrafi natrafić na
chodzącego przewodnika. Ze względu na to, że wiatr był dość uporczywy,
związałam kudły w koka. Niestety nie wychodziły mi najlepiej. Miałam
nadzieję, że chłopakowi nie będzie to przeszkadzać i kontynuujemy naszą
rozmowę.
- Uh, przepraszam za wcześniej - odpowiedziałam przypominając sobie o przeszłej sytuacji
- Masz za co - odpowiedział sucho
Na chwilę stanęłam w miejscu. Czy się przesłyszałam? Leo spojrzał na
mnie z neutralnym wyrazem twarzy, po czym rozbłysną śmiechem. Szybko
dotarło do mnie, że był to tylko okrutny żart.
Pierwszy raz rozmowa z chłopakiem idzie mi tak prosto. Chociaż, nie wiem
jak było wcześniej. Rzecz jasna nie jestem w stanie wiedzieć o
czymkolwiek co było wcześniej. Czułam jednak, że bywają gorsze
charaktery. Nie jestem w stanie niestety stwierdzić na rzut oka, czy ta
znajomość pociągnie długo. Znamy się niecałą godzinę, która uciekła w
sekundach. To chyba dobrze, nie?
- Jak długo tu jesteś? - zadał pytanie
- Zaledwie kilka dni. A już chce wracać - burknęłam
- Gdzie w takim razie? - dorzucił ze śmiechem
-... Domu? - odpowiedziałam niepewnie łapiąc za kępek włosów
- ...
Chłopak zamilkną.
- Nie ty jedna
Rozmowa raptownie straciła na swojej barwie. Poczułam zakłopotanie. Moim
nowym zadaniem było rozluźnić atmosferę, jaką to zapewnił mi Leo na
samym początku znajomości. Niebo zaczęło się wyraźnie ściemniać, a ja
przy tym oczekiwałam przybycia gwiazd. Szybko wpadłam na swój wybitny
pomysł. Złapałam chłopaka delikatnie za rękaw, po czym zadałam mu
szybkie pytanie.
- Śpieszysz się gdzieś?
- Raaczej nie - odpowiedział monotonnie - planujesz coś?
Bez odpowiedzi ruszyłam przed siebie, w poszukiwaniu... Ławki. Miałam
nadzieję, iż ten nie będzie zadawać zbędnych pytań, dzięki czemu będę
mogła działać. Tak też i było. Nie minęło dużo czasu nim dotarłam do
swojego celu. Ten jednak otworzył usta.
- Czy coś nie tak? - wpatrywał się w moją posturę, która właśnie klapnęła na ławce.
Pokręciłam głową, po czym poklepałam miejsce obok, dając mu sygnał aby siadł.
- Chcę żebyś coś ze mną obejrzał - dodałam z entuzjazmem
Ten posłał mi wyraz twarzy, taki sam jak na początku spotkania. Ja jednak to zignorowałam, rozkładając ku niebu szeroko ręce.
Wbiłam oczy w pojedyncze białe kropki. Większość ludzi mogłoby to uznać
za dziwne, nienormalne. Jak ktokolwiek może cieszyć się z powodu gwiazd,
które są noc w noc, identyczne. Nie robią nic niezwykłego, po prostu
'są'. Dokładnie, samo to, iż tu są sprawiało mi ogromną radość.
Świadomość, iż na ciemnym niebie dostrzec można kilka jaskrawych
punktów, które po czasie. Uciekając w marzenia, nie uciekniesz od
rzeczywistości, ale możesz ją zmienić. Tak też bezuczuciowe niebo
widziałam ja. Teraz rodzi się pytanie: Czemu też to dziwactwo chciałam
przedstawić właśnie tej oto nowo poznanej osobie. Bo tylko szanujący
innych człowiek może stać się prawdziwym przyjacielem.
<Jak emocje Leo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz