piątek, 29 lipca 2016

Od Lee - C.D Lou

 Ta sytuacja tylko uświadomiła mnie, jak bardzo nie znam tej dziewczyny. Ale czego oczekiwałem? Dwie godziny znajomości to trochę za mało, by przejrzeć kogoś na wylot. Jednak nie ukrywam, że oczekiwałem czegoś zupełnie innego. Przed tym, co się stało, widniała scena dosłownie żywcem wyrwana z amerykańskich filmów dla samotnych kobiet, a co nagle taki zwrot akcji. No cóż, nie mam pytań.
 Odgarnąwszy mokrą od deszczu grzywkę, ponownie spojrzałem niemrawo na nowo poznaną koleżankę. Jej mina była wręcz diabelsko zadowolona.
 – To co, idziemy na tę herbatkę? – uśmiechnęła się niewinnie.
 – Tak, to chyba będzie dobry moment. – Nałożyłem na siebie kurtkę, którą dziewczyna odrzuciła i skierowaliśmy się w stronę kawiarni. Gdy tylko moje zmarznięte ciało wkroczyło do przytulnego pomieszczenia, pochłonęła mnie niepojęta ulga i ciepło. Bez zbędnego biadolenia zajęliśmy miejsce przy dużym oknie. Ciągle nie miałem słów, by opisać sytuację sprzed kilku chwil.
 Podeszła do nas kelnerka.
 – Dzień dobry! Co podać? – Jej promieniujący uśmiech niemal na zawsze przepędził atmosferę, która nie zadowalała oka na zewnątrz. Mimo to, pytanie jakie do nas skierowała wydawało się stłumione przez obijające się o szybę krople deszczu.
 – Kawę, byle dobrą. – Założyłem ręce na klatkę piersiową i lekko rozluźniłem nogi, zakładając jedną na drugą.
 Lou poprosiła o herbatę, co zresztą wcześniej mówiła. Po zaledwie kilku momentach znów siedzieliśmy twarzą w twarz, lecz jedyne co docierało do mnie, to szepty i rozmowy otaczających nas osób. Tak, milczeliśmy i to na pewno nie jest dobre rozpoczęcie znajomości. W końcu zmusiłem swoje usta do mówienia:
 – Wiesz co? Gdy na ciebie spojrzałem, myślałem, że nie jesteś zdolna do takich rzeczy – stwierdziłem, mając na uwadze złodzieja i tę całą farsę. Moją twarz przeciął uśmieszek.
 – Nie oceniaj książki po okładce – przyznała, przy czym chwyciła za ucho filiżanki, którą za chwilę przyniosła kelnerka wraz z moją kawą.
 Również postanowiłem skosztować mojej kawy z nadzieją, że będzie dobra. W końcu po świecie – jak mniemam – nie chodzi osoba, która miałaby równie takiego hopla na punkcie smaków, jak ja. Ale mogę się mylić. Ach, to byłaby moja bratnia dusza.
 Uniosłem kubek, najpierw dokładnie zatracając się w woni. Wydawała mi się taka... zwykła. Normalnie aż stwierdziłem, że mi z lekka odbija i powinienem po prostu wziąć ten jeden, cholerny łyk zanim moja towarzyszka odkryje moje specyficzne zwyczaje. I stało się, nawet sobie język poparzyłem. To dobrze, bo od razu całą moją wiązankę przekleństw zatuszował syk.
 – Ja pierdole, co za paskudztwo. – Westchnąwszy, odsunąłem od siebie napój. Odruchowo zostawiłem tam kilka drobnych za kawę, jak i herbatę mojej towarzyszki. Nie zamierzałem słuchać jej sprzeciwów „Nie, sama zapłacę”, bo tylko moja duma na tym cierpi, a jednocześnie te zachowanie nic nie wnosi i nic sobie z tego nie zrobię. Mimo wszystko wyczułem, że kobieta jest bardzo dominująca we wszelkich relacjach. A przynajmniej podejmuje takie próby.
 Szczerze to przed wyjściem z tego miejsca powstrzymywała mnie tylko Lou, bo czekałem, aż wypije herbatę. Teraz jak tak patrzę, wolałbym sobie zamówić to samo, ale trudno.
 – O co chodzi z tą kawą? – zapytała, patrząc ukradkiem.
 – Nie pytaj. Jestem strasznie wybredny jeśli chodzi o te kilka ziarenek zalanych wrzątkiem. – W końcu doczekałem się wyjścia. Razem z Lou znaleźliśmy się na zewnątrz, o dziwo przestało już padać i pochłonięty rozmową, nie zdążyłem nawet zauważyć, kiedy wylazło słońce.
 – Co lubisz robić? – spytałem, wsadzając ręce do kieszeni. – Masz jakieś hobby?
 W sumie Lou to była pierwszą, losową osobą, z którą nie musiałem od razu zrywać kontaktu. No cóż, zwykle ścieżki moje i osoby, jakiej pomogłem rozchodziły się jak najszybciej. Ale myślę, że taka znajomość dużo mogłaby wnieść do mojego nudnego, rutynowego życia.
 – Lubię biegać – powiedziała po dłuższej ciszy.
 – Zachowujesz formę?
 – Nie. Po prostu uwielbiam czuć wiatr we włosach – zachichotała, a ja pomyślałem, że to nawet ma sens. Mimo to, nie spotkałem się osobą, która nie miałaby żadnych celów choćby biegając. Ja bym chciał schudnąć, chociaż nie mam z czego, ale zawsze coś. Nie lubię robić czegoś, co nie ma niczego na celu. – A ty? – Moje zastanowienia przeciął jej kobiecy głos.
 – Nic konkretnego. Może śpiewać – wzruszyłem ramionami. – Trenować... pić. – W tym momencie posłałem dziewczynie interesujące spojrzenie.
 Ale cóż, powoli się ściemniało, a ja nie przepadam za mijaniem dziwnych typów.
 – Hmm, to... panno Lou? – Włożyłem w to tyle humoru, żeby tylko było go czuć, po czym chwyciłem jej rękę i delikatnie musnąłem ustami w pocałunku. – Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.

(Lou?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz