Siedziałam na parapecie w salonie, wpatrując się
tępo w okno. Krople deszczu leniwie spływały po szybie. Uważnie
przypatrywałam się każdej z osobna. Na którąkolwiek spojrzałam, ta
łączyła się z inną. Jak ludzie łączący się w pary, żeby przejść razem
przez życie. Odkąd pamiętam było to dla mnie co najmniej dziwne. Nigdy
nie rozumiałam tego "ludzkiego mechanizmu". Mentor od początku wbijał
mi, że emocje powstają w mózgu, a serce to tylko pompa, utrzymująca nas
przy życiu. Często też powtarzał, żeby na słabych ludzi nie zwracać
uwagi, bo nie są tego warci. Uważałam jego słowa za święte... Teraz?
Teraz już nie jestem co do nich pewna.
Przetarłam wierzchem
dłoni samotną łzę, spływającą mi po policzku. Dlaczego płakałam? Mojego
kota nie było już pięć dni w domu. Kurwa, przez to wszystko nie spałam i
prawie w ogóle nie jadłam. Wpatrywałam się tylko tępo w przestrzeń,
czekając na jego powrót i minę mówiącą: "Co ci?". Póki co, się tego nie doczekałam.
Zmęczona
ciągłym czekaniem, na dalszy rozwój wydarzeń, zeszłam z parapetu.
Poczołgałam się do swojej sypialni i wyciągnęłam z szafy cieplejsze
ubrania. Narzuciłam na siebie to, co sobie przygotowałam i
pomaszerowałam do drzwi wejściowych. Włożyłam stopy w glany i wyszłam z
domu trzaskając drzwiami. Łzy spływały mi po policzkach falami. Wtedy
pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą chusteczek ani parasolki. Nie minęła
chwila, a już wyglądałam jak zmokła kura. Nie zamierzałam jednak
zawracać. Wtedy liczyło się dla mnie tylko odnalezienie kota. Grubas
pewnie głodny... Grubas zawsze jest głodny. Zeżarł mi kiedyś całego
kurczaka z talerza. Na samo wspomnienie kąciki moich ust lekko
powędrowały w górę.
Cały czas rozglądałam się na boki,
analizowałam każdy ruch w krzakach. Nawet sprawdzałam, czy go w nich nie
ma. Z każdą nieudaną próbą mój płacz się nasilał. Pewnie inni widząc
mnie, śmieją się z mojej głupoty. Za kotem wybiegła w deszcz, jaka tępa baba.
Stanęłam
w miejscu i oparłam się o budynek. Z bezsilności osunęłam się na ziemię
i schowałam twarz między swoje dłonie. Nienawidzę tego uczucia. Tej
pustki, która mnie dopada, kiedy nie ma przy mnie Grubasa. To tak,
jakbym straciła jedyną istotę, która przytrzymuje mnie przy zdrowej
psychice. Ja go kocham do jasnej cholery. Nie mógłby mi tego zrobić. Nie
mógłby mnie zostawić.
Przetarłam łzy po raz kolejny i
ostatkiem sił podniosłam się z ziemi. Kurwa, tak łatwo się poddać? To do
mnie nie podobne. Ruszyłam przed siebie powstrzymując kolejną falę łez.
Trzeci raz odkąd pamiętam dałam upust emocjom. Trzeci raz przez te
cztery lata się rozpłakałam. Trzeci pierdolony raz, przez te cztery
pierdolone lata. Uczono mnie trzymać emocje na wodzy, ale co? Gówno. Nie
daję rady. Dzięki mojemu mentorowi wiem, że to ja jestem słabym
człowiekiem, nie wartym jakiejkolwiek uwagi ze strony innych. Słabsza
część społeczeństwa.
Przez jedną chwile nieuwagi tracimy tak
wiele... Zdążyłam się o tym przekonać. Przez jedną chwilę nieuwagi
straciłam równowagę. Upadłam dupą na mokrym chodniku.
- Nic ci się nie stało?
Spojrzałam
w górę na chłopaka... Być może w moim wieku, być może trochu starszego.
Ale w każdym razie szacun, że nie spierdolił, widząc przemokłe gówno w
postaci człowieka.
Podał mi rękę. Przerażona na nią spojrzałam, po czym niepewnie złapałam i podniosłam się z ziemi.
- Wszystko w porządku? - spytał, uważnie przypatrując się mojej twarzy.
- Nie, nic nie jest w porządku - odpowiedziałam mu... łamiącym się głosem, myśląc, że zabrzmię chamsko. A tu się myliłam.
Poczułam kolejne fale łez spływające mi po policzkach.
< Leo? Taki smutegg la mua ze zjebanymi przemyśleniami. Do dupy wyszło, ale nie chciało mi się poprawiać :,) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz