niedziela, 31 lipca 2016

Od Kaito - C.D Taigi

Zastanowiłem się chwilę nad pytaniem Taigi. Co robimy? Dobre pytanie. Jak dotąd siedziałem cały czas w pokoju, ukrywając praktycznie swoje istnienie, dlatego nie miałem jeszcze czasu rozejrzeć się po mieście i okolicach. Wpatrując się w chodnik, ponownie zwróciłem uwagę na czerwony szal. Ująłem delikatnie jego końce w dłonie, jakby miał się zaraz rozpaść, przyglądając mu się uważnie, w głównej mierze zwracając uwagę na splecione, drobne warkocze, które zawsze mnie intrygowały. Ile pracy trzeba było włożyć, by upleść takie cudo. Wtuliłem twarz w miękki, materiał. Był ciepły. Bardzo ciepły. "Żebyś nie marznął. I żebyś o mnie nie zapomniał." Uśmiechnąłem się na słowa białowłosej, a z minuty na minutę zacząłem rozumieć jej gest coraz bardziej. Fakt, że dziewczyna nie chciała bym o niej zapomniał, dochodził do mnie powoli, ale wyraźnie i sprawiał, że czułem się niekontrolowanie szczęśliwszy.
Nie zapomnę, obiecałem w myślach.
- Wiesz może, gdzie jest księgarnia? - spytałem, jednocześnie sugerując miejsce, w które się udamy.
- Pewnie, ale to nieco dalej, więc lepiej weźmy autobus - uśmiechnęła się i z rękami splecionymi za plecami udała się w podskokach w kierunku najbliższego przystanku, a ja jak to ja, spokojnym krokiem ruszyłem, wiernie idąc tuż za nią. Przez całą drogę wpatrywałem się w czerwony materiał.
Po dojściu na przystanek, okazało się, że przyszliśmy równo z pojazdem, więc nie musieliśmy czekać. Był również prawie pusty; zajęliśmy ostatnie miejsca i ruszyliśmy. Przez ciszę, zacząłem myśleć o wczorajszym spotkaniu z Izaakiem. Sam nie wiem, dlaczego. Wydawało mi się, że po tamtym spotkaniu zapomnę o nim jak zawsze, ale okazało się, iż jego osoba tym razem nie opuści mej pamięci tak szybko, jakbym tego chciał. Po powrocie do pokoju zauważyłem reklamówkę i kopertę. Gdyby nie siniaki na rękach i zapamiętane jego ostre słowa na mój temat, powiedziałbym, że się o mnie troszczy. Myślę, że robi to wszystko od niechcenia, gdyby tylko mógł, uciekłby, zostawiając mnie, najlepiej związanego w piwnicy, bym zdechł z głodu. Dziwię się, że nie zrobił tego zanim tu trafiłem. Mieszkaliśmy sami dość długo.
Spojrzałem kątem oka na Taigę. Ciekawe, czy ona też miała kogoś bliskiego. Pytanie aż sunęło mi się na usta.
- Masz rodzeństwo? - Spytałem w końcu, na co dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona i skrzywiła się lekko. Może nie powinienem o to pytać, to było głupie, na jej miejscu zmieniłbym temat. Odwróciłem głowę skonsternowany i już miałem zapomnieć o bezsensownych słowach, kiedy usłyszałem słowa Tai:
- Nie znam go dobrze. Na ogół jest nieco nieokrzesany, ale kiedy ja się zjawiam, staje się... inny.
Zmarszczyłem brwi.
- Jest lepszy?
- Tak - powiedziała z zastanowieniem - pewnie by mnie nie skrzywdził.
Westchnąłem cicho, chowając usta za szal. Wyjrzałem za okno, a moje oczy co sekundę przyklejały sie do czegoś innego. Jeśli jej brat faktycznie obroniłby ją, gdyby zaszła taka potrzeba, to jest szczęściarą.
- O! - krzyknęła nagle, kiedy autobus gwałtownie się zatrzymał. Pisk hamulców dotarł do moich uszu. Sam nie wiem, czy zlęknąłem się krzyku czy dźwięku hamulca. - To tutaj - dodała i zeskoczyła z siedzenia.
***
Kiedy mijałem regały w poszukiwaniu kolejnych gatunków, zauważyłem, że Taiga z prawie niezauważalnym uśmiechem przeglądała jakieś magazyny plotkarskie. Czyli nie stała tu bezużytecznie, to dobrze, bo po wejściu złapało mnie poczucie winy, że zaciągam ją gdziekolwiek chcę. Wróciłem do szperania między regałami, szukając czegoś, co przypadłoby mi do gustu.

<Tai, Tai?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz