— Co ty robisz, kretynko? — wrzasnąłem.
Elaina odwróciła się do mnie, po tym jak wybiegła na korytarz za chmarą
swoich cienistych wilków. Te ujadając jak szalone, zniknęły z pola
mojego widzenia za pierwszym zakrętem. Wróciłem wzrokiem na dziewczynę,
która była widocznie zadowolona i usatysfakcjonowana swoim wybrykiem, co
potwierdzał jej wymalowany na twarzy, drapieżny uśmieszek.
W następnej chwili, chwyciłem ją za ubranie i uniosłem ponad ziemię.
Widocznie zaskoczona moim zachowanie, jęknęła głucho, gdy uderzyła
plecami o ścianę. Dziewczyna posłała mi groźne spojrzenie.
— Puść mnie! — krzyknęła głośno, próbując mi się wyrwać wierzgając i
uderzając rękoma na oślep. — Nie rozumiesz co mówię?! Puszczaj mnie!
Po raz kolejny dałem jej posmakować mojego Sartagine, na które
odpowiedziała wrzaskiem. Nim udało mi się pozbawić ją wszelkich sił,
przechytrzyła mnie, kopiąc mnie w krocze. Puściłem ją i zsunąłem się na
kolana, chwytając się za obolałe miejsce.
— Idiota — prychnęła, ruszając w ślad za swoją watahą, o ile tak można było nazwać zgraję jej zwierzaków.
Zakląłem cicho. Mogłem się po niej spodziewać takiej przebiegłości.
Sądziłem, że uda mi się ją powstrzymać szybko i sprawie. Po raz kolejny
przeliczyłem się. W żadnym stopniu nie mogłem podchodzić tak
ignoracyjnie do takiej osoby jak Elaina. Jak widać mogła mnie
przechytrzyć tyle razy, ile chciała.
Wstałem wolno i ruszyłem za dziewczyną, modląc się, aby nie zrobiła
żadnego głupstwa. W końcu jej głupota mogła się odbić na mnie. Jako
osoba, która jej nie powstrzymała, mogłem ponieść równie srogie
konsekwencje co ona. W Rimear panowały pewne normy i zasady, których nie
dało się ignorować. Trzeba było je przestrzegać.
Sunąc wzdłuż ściany, starałem się iść jak najszybciej. Nie było to
prostym zadaniem, zważywszy na to, że z każdym krokiem, moje krocze
bolało mnie coraz bardziej. Czasami żałowałem, że kobiety nauczyły się
bronić w tak dobry sposób, aby położyć faceta jednym, sprawnym ruchem.
Potrafiły być naprawdę przeklętymi istotami.
Myślałem nad tym, ile szkód mogła wyrządzić Elaina, dopóki jej nie
znajdę. Każdy scenariusz był gorszy od poprzedniego. Z pewnością szkód
było mnóstwo, a konsekwencje jej zachowania bardziej srogie. Wypuściłem
powietrze z głośnym świstem.
Moje rozmyślania przerwało ciało leżące na końcu korytarza. Podszedłem
bliżej. Był to naukowiec. Jego krew była dosłownie wszędzie — spływała
po białych ścianach, pobrudziła biały uniform naukowca, a także
utworzyła wokół niego kałużę, której nie mogłem ominąć. Wdepłem w krew i
idąc dalej, pozostawiałem za sobą burgundowe ślady.
Elaina w każdym razie musiała być niedaleko.
< Elaina? Wybacz, że tak długo to trwało. >.< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz