niedziela, 31 lipca 2016

Od Evan'a - C.D Elainy

— Co ty robisz, kretynko? — wrzasnąłem.
Elaina odwróciła się do mnie, po tym jak wybiegła na korytarz za chmarą swoich cienistych wilków. Te ujadając jak szalone, zniknęły z pola mojego widzenia za pierwszym zakrętem. Wróciłem wzrokiem na dziewczynę, która była widocznie zadowolona i usatysfakcjonowana swoim wybrykiem, co potwierdzał jej wymalowany na twarzy, drapieżny uśmieszek.
W następnej chwili, chwyciłem ją za ubranie i uniosłem ponad ziemię. Widocznie zaskoczona moim zachowanie, jęknęła głucho, gdy uderzyła plecami o ścianę. Dziewczyna posłała mi groźne spojrzenie.
— Puść mnie! — krzyknęła głośno, próbując mi się wyrwać wierzgając i uderzając rękoma na oślep. — Nie rozumiesz co mówię?! Puszczaj mnie!
Po raz kolejny dałem jej posmakować mojego Sartagine, na które odpowiedziała wrzaskiem. Nim udało mi się pozbawić ją wszelkich sił, przechytrzyła mnie, kopiąc mnie w krocze. Puściłem ją i zsunąłem się na kolana, chwytając się za obolałe miejsce.
— Idiota — prychnęła, ruszając w ślad za swoją watahą, o ile tak można było nazwać zgraję jej zwierzaków.
Zakląłem cicho. Mogłem się po niej spodziewać takiej przebiegłości. Sądziłem, że uda mi się ją powstrzymać szybko i sprawie. Po raz kolejny przeliczyłem się. W żadnym stopniu nie mogłem podchodzić tak ignoracyjnie do takiej osoby jak Elaina. Jak widać mogła mnie przechytrzyć tyle razy, ile chciała.
Wstałem wolno i ruszyłem za dziewczyną, modląc się, aby nie zrobiła żadnego głupstwa. W końcu jej głupota mogła się odbić na mnie. Jako osoba, która jej nie powstrzymała, mogłem ponieść równie srogie konsekwencje co ona. W Rimear panowały pewne normy i zasady, których nie dało się ignorować. Trzeba było je przestrzegać.
Sunąc wzdłuż ściany, starałem się iść jak najszybciej. Nie było to prostym zadaniem, zważywszy na to, że z każdym krokiem, moje krocze bolało mnie coraz bardziej. Czasami żałowałem, że kobiety nauczyły się bronić w tak dobry sposób, aby położyć faceta jednym, sprawnym ruchem. Potrafiły być naprawdę przeklętymi istotami.
Myślałem nad tym, ile szkód mogła wyrządzić Elaina, dopóki jej nie znajdę. Każdy scenariusz był gorszy od poprzedniego. Z pewnością szkód było mnóstwo, a konsekwencje jej zachowania bardziej srogie. Wypuściłem powietrze z głośnym świstem.
Moje rozmyślania przerwało ciało leżące na końcu korytarza. Podszedłem bliżej. Był to naukowiec. Jego krew była dosłownie wszędzie — spływała po białych ścianach, pobrudziła biały uniform naukowca, a także utworzyła wokół niego kałużę, której nie mogłem ominąć. Wdepłem w krew i idąc dalej, pozostawiałem za sobą burgundowe ślady.
Elaina w każdym razie musiała być niedaleko.

< Elaina? Wybacz, że tak długo to trwało. >.< >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz