niedziela, 11 września 2016

Od Naho - Do Satoru

Powiew wiatru targał niezgrabnie upiętymi włosami, wystającymi sponad toczka dziewczyny. Ona jednak nie zwracała uwagi na tak mało ważny szczegół, śmiejąc się głośno. Docisnęła łydki, popędzając swojego karego wierzchowca i pochyliła się nieco bardziej do przodu. Zwierzę posłusznie przeszło do cwału, brykając przy tym kilka razy. Obydwoje odczuwali pełnię szczęścia, pędząc po pięknej, kwiecistej łące, czystej od wszelkich zanieczyszczeń, wolnej od hałasu. Wymarzone wręcz miejsce na przejażdżkę przy zachodzie słońca, nieprawdaż? Z daleka, wśród tego urzekającego krajobrazu, dostrzec można było niewielkie jezioro. Woda tam była niemal nieskazitelna, gdyż mało osób o nim wiedziało. Nastolatka zawahała się przez ułamek sekundy, jednak energicznie pokręciła głową i z uśmiechem naprowadziła konia na zbiornik wodny. Ten, z jeszcze większą radością, wbiegł gwałtownie do wody, rozchlapując ją na wszystkie strony. Dziewczyna pisnęła, przeszyta nagłym chłodem, jednak chwilę później zeskoczyła z siodła, płynąc obok swojego towarzysza. Aż chciałoby się, by ta chwila trwała wiecznie... Niestety, czas minął nieubłagalnie szybko. Pierwsze gwiazdy wzeszły, rozświetlając ciemne, nocne niebo. Choć niechętnie, obydwoje ruszyli spokojnym tempem w stronę domu. Wieczorna kąpiel dała się we znaki i Naho zaczęła szczebiotać zębami z zimna. By całkiem nie przemarznąć i nie obudzić się rano z gorączką, postanowiła nieco przyspieszyć. Na szczęście, budynek nie znajdował się szczególnie daleko i niedługo później dotarli bezproblemowo na miejsce. Sprawnie lądując na ziemi, dziewczyna szybko uporała się z całym sprzętem, przewieszając go niechlujnie przez drzwi boksu. Wygrzebała z kieszeni kilka smakołyków i, ku jego zadowoleniu, poczęstowała się nimi z Dantem. Wzięła w garść nieco słomy i przetarła nią zwierzaka, po czym wtuliła się w niego i wyszła ze stajni. Westchnęła przeciągle, dając upust swojemu zmęczeniu z całego dnia. Spojrzała na swój mało schludny wygląd i, by uniknąć kłótni, wdrapała się do pokoju przez okno. Nie pierwszy raz wybrała ten sposób, jednak zdążyła do tego przywyknąć. Wzięła szybki prysznic i narzuciła na siebie coś luźnego, opadając ociężale na łóżko.
Poranek kolejnego, słonecznego dnia. Nic nie wskazywało na to, by coś miało pójść inaczej, niż zwykle. Czegóż chcieć więcej? Tak przynajmniej się wydawało, do czasu...
- Naho? Coś z nią nie tak? - Do uszu dziewczyny dobiegł zaniepokojony głos kobiety w średnim wieku, jej matki. Słysząc swoje imię i ton rodzicielki, podeszła zaciekawiona pod drzwi i nachyliła się nad zamkiem, by nic nie umknęło jej uwadze.
- Chcielibyśmy wymienić z nią kilka słów... - Odpowiedział spokojnym, lecz stanowczym głosem nieznany mężczyzna. Chociaż, czy naprawdę był taki obcy? Nareszcie, regulując widoczność, jasnowłosa dostrzegła przez dziurę znajomą sylwetkę. Tylko skąd znała tego człowieka...? Moment, w którym to sobie uświadomiła, prawdopodobnie był jednym z gorszych odczuć w całym życiu. Jej źrenice gwałtownie się zmniejszyły, a ręce zaczęły drżeć. Już od jakiegoś czasu użerała się z natrętami, którzy nazywali siebie naukowcami, czy coś w tym stylu. Ciągle wspominali o jakimś mieście pod kopułą i próbowali namówić ją na dobrowolną przeprowadzkę tam. Tylko po co? Nigdy tego nie chciała. Niestety, wraz z odmową, mężczyźni coraz bardziej na nią naciskali, aż w końcu postanowili zaciągnąć ją tam siłą. Przez kilka dni, za każdym razem wywoziła ich w pole, jednak musieli zdobyć skądś adres jej zamieszkania. Zestresowana przygryzła wargę i, nie chcąc marnować więcej czasu, przebrała się w czyste ciuchy, a następnie podbiegła cicho do okna, wyskakując przez nie. Nie przewidziała jednak ilości osób, jaką przysłali i od razu ją otoczono. Niezrażona, zagwizdała głośno i niemal w tym samym momencie ze stajni wybiegł jej wierzchowiec. Uśmiechnęła się przebiegle i wskoczyła na grzbiet konia, wyjeżdżając z utworzonego przez wrogów okręgu. Nie dostaną jej tak łatwo, nie ma mowy! Zadowolona z siebie, popędziła towarzysza w głąb lasu.
Minęło kilka godzin od nieudanej próby uprowadzenia. To chyba wystarczająco długo, by móc wrócić do domu? Przecież nie będą jej gonić cały dzień... Z taką myślą nakierowała zwierzaka na odpowiedni kierunek. Całkowicie tracąc czujność, podjechała pod budynek i puściła wolno konia, by mógł się jeszcze wypasać. Już miała zamiar wrócić do domu, gdy nagle nogi mimowolnie ugięły się pod nią, a przed jej oczami nastąpiła wszechobecna ciemność. Co się stało? Nie miała pojęcia. Nie wiedziała też, ile to już minęło, odkąd straciła przytomność. Nie mogła jednak dłużej nad tym główkować, gdyż powoli zaczynała się przebudzać. Oślepiający blask dotarł do jej oczu i odruchowo zasłoniła się ręką, jednak chwilę później odsłoniła sobie widok, wyprostowując się do siadu. Rozejrzała się po skromnie rozporządzonym pomieszczeniu, nie mając pojęcia, gdzie się znajduje. W brzuchu poczuła znajomy ucisk, oznaczający stres. Chciała zacząć krzyczeć, jednak głos ugrzązł jej w gardle, nie pozwalając wydobyć z siebie choćby najcichszego dźwięku. Chcąc zrozumieć, co się stało, doznała szoku. Nie mogła przypomnieć sobie niczego. Jedyne co pamiętała, to swoje imię, nazwisko, czy też wiek, ale... Dlaczego tylko to? Straciła pamięć? Jak to...? Od czego? Coraz więcej pytań napływało do jej głowy, wprawiając ją w jeszcze większe przerażenie. Wzięła kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić. Nie może teraz dać porwać się emocjom. Inaczej nie dowie się, o co chodzi... Przymknęła oczy, całkowicie skupiając myśli na przeszłych wydarzeniach, jednak w jej głowie panowała całkowita pustka. Zirytowana tym faktem zacisnęła dłonie w pięści, ledwo hamując złość. Wymamrotała pod nosem kilka przekleństw i wygramoliła się szybko z łóżka. Nigdy nie zrozumie, co się stało, jeśli całe życie przeleży na jakimś głupim posłaniu. Z taką myślą wyszła energicznym krokiem z budynku. Ponownie się rozejrzała, jednak dalej nie dostrzegała niczego znajomego. Miasto wydawało się całkowicie obce. Pozostawiona na pastwę losu, zaczęła błądzić między uliczkami. Po jakimś czasie poszukiwań, zrezygnowana oparła się o ścianę budynku. Czuła się całkowicie zagubiona i pozostawiona na pastwę losu. Co ma teraz zrobić? W ogóle nie zna okolicy, a pewnie nawet nie trafi z powrotem do poprzedniego mieszkania. Przez chwilę wpatrywała się tępo w beton, aż w końcu doznała olśnienia i postanowiła kogoś spytać o pomoc. Może jakaś znajoma nazwa odświeży jej pamięć? Z nową nadzieją odszukała wzrokiem najbliższej osoby i podbiegła do niej. Z bliska zauważyła, iż był to jakiś obcy mężczyzna. Niezrażona pociągnęła go za rękaw.
- Słuchaj, mam dzisiaj okropny dzień, więc zwięźle i na temat, dobrze? Gdzie my się znajdujemy? - Spytała, przyglądając się chłopakowi.

[Satoru? ^^]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz