Poranek kolejnego, słonecznego dnia. Nic nie wskazywało na to, by coś miało pójść inaczej, niż zwykle. Czegóż chcieć więcej? Tak przynajmniej się wydawało, do czasu...
- Naho? Coś z nią nie tak? - Do uszu dziewczyny dobiegł zaniepokojony głos kobiety w średnim wieku, jej matki. Słysząc swoje imię i ton rodzicielki, podeszła zaciekawiona pod drzwi i nachyliła się nad zamkiem, by nic nie umknęło jej uwadze.
- Chcielibyśmy wymienić z nią kilka słów... - Odpowiedział spokojnym, lecz stanowczym głosem nieznany mężczyzna. Chociaż, czy naprawdę był taki obcy? Nareszcie, regulując widoczność, jasnowłosa dostrzegła przez dziurę znajomą sylwetkę. Tylko skąd znała tego człowieka...? Moment, w którym to sobie uświadomiła, prawdopodobnie był jednym z gorszych odczuć w całym życiu. Jej źrenice gwałtownie się zmniejszyły, a ręce zaczęły drżeć. Już od jakiegoś czasu użerała się z natrętami, którzy nazywali siebie naukowcami, czy coś w tym stylu. Ciągle wspominali o jakimś mieście pod kopułą i próbowali namówić ją na dobrowolną przeprowadzkę tam. Tylko po co? Nigdy tego nie chciała. Niestety, wraz z odmową, mężczyźni coraz bardziej na nią naciskali, aż w końcu postanowili zaciągnąć ją tam siłą. Przez kilka dni, za każdym razem wywoziła ich w pole, jednak musieli zdobyć skądś adres jej zamieszkania. Zestresowana przygryzła wargę i, nie chcąc marnować więcej czasu, przebrała się w czyste ciuchy, a następnie podbiegła cicho do okna, wyskakując przez nie. Nie przewidziała jednak ilości osób, jaką przysłali i od razu ją otoczono. Niezrażona, zagwizdała głośno i niemal w tym samym momencie ze stajni wybiegł jej wierzchowiec. Uśmiechnęła się przebiegle i wskoczyła na grzbiet konia, wyjeżdżając z utworzonego przez wrogów okręgu. Nie dostaną jej tak łatwo, nie ma mowy! Zadowolona z siebie, popędziła towarzysza w głąb lasu.
Minęło kilka godzin od nieudanej próby uprowadzenia. To chyba wystarczająco długo, by móc wrócić do domu? Przecież nie będą jej gonić cały dzień... Z taką myślą nakierowała zwierzaka na odpowiedni kierunek. Całkowicie tracąc czujność, podjechała pod budynek i puściła wolno konia, by mógł się jeszcze wypasać. Już miała zamiar wrócić do domu, gdy nagle nogi mimowolnie ugięły się pod nią, a przed jej oczami nastąpiła wszechobecna ciemność. Co się stało? Nie miała pojęcia. Nie wiedziała też, ile to już minęło, odkąd straciła przytomność. Nie mogła jednak dłużej nad tym główkować, gdyż powoli zaczynała się przebudzać. Oślepiający blask dotarł do jej oczu i odruchowo zasłoniła się ręką, jednak chwilę później odsłoniła sobie widok, wyprostowując się do siadu. Rozejrzała się po skromnie rozporządzonym pomieszczeniu, nie mając pojęcia, gdzie się znajduje. W brzuchu poczuła znajomy ucisk, oznaczający stres. Chciała zacząć krzyczeć, jednak głos ugrzązł jej w gardle, nie pozwalając wydobyć z siebie choćby najcichszego dźwięku. Chcąc zrozumieć, co się stało, doznała szoku. Nie mogła przypomnieć sobie niczego. Jedyne co pamiętała, to swoje imię, nazwisko, czy też wiek, ale... Dlaczego tylko to? Straciła pamięć? Jak to...? Od czego? Coraz więcej pytań napływało do jej głowy, wprawiając ją w jeszcze większe przerażenie. Wzięła kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić. Nie może teraz dać porwać się emocjom. Inaczej nie dowie się, o co chodzi... Przymknęła oczy, całkowicie skupiając myśli na przeszłych wydarzeniach, jednak w jej głowie panowała całkowita pustka. Zirytowana tym faktem zacisnęła dłonie w pięści, ledwo hamując złość. Wymamrotała pod nosem kilka przekleństw i wygramoliła się szybko z łóżka. Nigdy nie zrozumie, co się stało, jeśli całe życie przeleży na jakimś głupim posłaniu. Z taką myślą wyszła energicznym krokiem z budynku. Ponownie się rozejrzała, jednak dalej nie dostrzegała niczego znajomego. Miasto wydawało się całkowicie obce. Pozostawiona na pastwę losu, zaczęła błądzić między uliczkami. Po jakimś czasie poszukiwań, zrezygnowana oparła się o ścianę budynku. Czuła się całkowicie zagubiona i pozostawiona na pastwę losu. Co ma teraz zrobić? W ogóle nie zna okolicy, a pewnie nawet nie trafi z powrotem do poprzedniego mieszkania. Przez chwilę wpatrywała się tępo w beton, aż w końcu doznała olśnienia i postanowiła kogoś spytać o pomoc. Może jakaś znajoma nazwa odświeży jej pamięć? Z nową nadzieją odszukała wzrokiem najbliższej osoby i podbiegła do niej. Z bliska zauważyła, iż był to jakiś obcy mężczyzna. Niezrażona pociągnęła go za rękaw.
- Słuchaj, mam dzisiaj okropny dzień, więc zwięźle i na temat, dobrze? Gdzie my się znajdujemy? - Spytała, przyglądając się chłopakowi.
[Satoru? ^^]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz