- Co Ty robisz? - Podniosłem swój wzrok, a na jej twarzy malował się grymas, jakby obrzydzenia.

To jedyny sposób, aby w takich warunkach bezpiecznie się pozbyć krwi, bez zakażenia, poza tym, czy ślina nie miała jakichś substancji, dzięki któremu rany się szybciej goiły? Mam nadzieję, że to, co gadali o tym w filmie to była prawda.
- To jest obrzydliwe - Mruknęła - Zresztą tak jak cały Ty - Prychnęła krzyżując dłonie. W sumie zastanawiało mnie, na co ona jeszcze czeka, przecież powiedziałem jej, że niczego od niej nie chce, walczyć z nią też nie będę, więc dlaczego najzwyczajniej w świecie nie odejdzie?
- Jakby to było, aż tak obrzydliwe to już dawno byś odeszła - Przyjrzałem się jeszcze raz dłoni, z której cały czas powoli sączyła się krew. Nagle doznałem olśnienia. Jeśli teraz nie wejdę do apteki, to chyba zawiąże te rany papierem toaletowym, tylko szkoda, że i on się powoli kończy. Dziewczyna dalej stała w pobliżu przyglądając mi się z uwagą. Zaraz na serio dam jej to zdjęcie. - Jak już tutaj jesteś, to wiesz, chociaż gdzie jest apteka? - Mruknąłem pod nosem i nawet nie miałem pewności czy mnie usłyszała.
- Wiem - Również mruknęła pod nosem. Ach, jaka ciekawa rozmowa się szykuje.
- Czekam na nazwę ulicy - Odezwałem się po dłużej chwili, kiedy panowała między nami cisza, nie miałem tyle czasu, aby czekać i się zastanawiać, kiedy mi łaskawie odpowie
- I tak chce iść w tym kierunku, zaprowadzę Cię - Zaczęła stawiać kroki, aż stanęła obok mnie. Zatrzymała się na chwilę, spojrzała na mnie i ruszyła dalej bez słowa. Cicho przekląłem pod nosem, ale szedłem za nią, bo i cóż innego mogłem zrobić. Podniosłem głowę, aby spojrzeć na niebo. Wbrew pozorom, ciężko było dostrzec, że w ogóle jesteśmy pod kopułą. Niebieskie niebo, delikatne słońce, i przepływające białe, kłębiaste chmury. Dawno nie mogłem sobie pozwolić na to, aby po prostu się zatrzymać i spojrzeć na niego, oderwać się od rzeczywistości i najzwyczajniej w świecie pomyśleć o sobie, o przyszłości i przeszłości. Zresztą co ja mogę wiedzieć o tym, co było kiedyś, wiem jedynie tyle, ile zapisałem w dzienniku i ewentualnie jakieś obrazy, które pokazują się niekiedy w mojej głowie. Poczułem nagle, jak wpadam na małą blondynkę. Spojrzałem w dół, aby zobaczyć jej głowę, ale ona mała patrząc na nią z tej perspektywy.
- Co się zatrzymujesz na środku chodnika - Wyminąłem ją i spojrzałem na budynek, gdzie nad drzwiami widniał wielki zielony napis, oznajmiający, że jesteśmy na miejscu. Bez słowa otworzyłem drzwi i udałem się do kobiety siedzącej przy małej kasie.
- W czym mogę pomóc? - Uśmiechnęła się radośnie, przez co zrobiło mi się mdło. Jak można się tak sztucznie uśmiechać
- Bandaż uciskowy, gaza i woda utleniona - Wyjąłem z kieszeni portfel, aby wyrzucić na ladę kilka monet i zabrać siatkę ze swoimi zakupami. Przed sklepem wciąż stała dziewczyna z wilkiem. Byłem nieco zaskoczony jej widokiem, szczerze to byłem wręcz pewny, że jej tutaj niezastane. Pociągnąłem zębami za zakrwawiony bandaż i rzuciłem go w stronę kosza
- Chcesz to robić tutaj? - Przechyliła głowę, obserwując jak wyciągam wszystko z siatek
- A gdzie? Im szybciej, tym lepiej - Zdusiłem butelkę z wodą utlenioną, gdy strumień dotknął moją skórę, pojawiły się białe pęcherzyki, które zaczynały szczypać. Najpierw rozłożyłem gazę na rany, a później próbowałem zawiązać rękę bandażem.
- Ale z Ciebie sierota, daj to - Wręcz wyrwała mi bandaż - Daj tę rękę
- Nie
- Dawaj Ty idioto!
- Nie
- Ale Ty jesteś irytujący - Wycedziła przez zęby
Wypuściłem powietrze przez zęby i wyciągnąłem dłoń w jej kierunku. Zaczęła sprawnie obwiązywać moją dłoń, a na końcu zrobiła małą wstążkę, aby wszystko się trzymało
- Ale jesteś dziwna - Poruszyłem palcami, jakbym chciał sprawdzić, czy moja dłoń wciąż jest sprawna
Elaina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz