wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Sory - C.D Enzo

Jego przypuszczenia i wymyślanie kolejnych teorii były dla mnie co najmniej śmieszne i niezrozumiałe. Ten ktoś posiadał nieźle rozbudowaną wyobraźnię, ale chyba sadząc po moim zachowaniu mógł domyślić się, że… nie nadaje starszym, nieznajomym ludziom przypadkowych nazw, a przede wszystkim nie rozbieram się przed nimi prawie do naga… nie no dobra.. nie będę was oszukiwać.
-Dlaczego miałabym powiedzieć Ci jaka jest prawda, skoro ledwo cie znam? - zadałam kolejne pytanie kończąc powoli pepsi i zostawiając w szklance jedynie brzęczące kostki lodu, które obijając się o szkło tworzyły charakterystyczny dźwięk.
-Doskonale zdajesz sobie sprawę, że nawet jeśli mi to powiesz i tak to nic nie zmieni, bo nigdy w życiu nie przyda się to do moich własnych przemyśleń czy też planów, nie mam z tobą szans. - nie wiedząc dlaczego mówi o tym tak spokojnie zarzuciłam sobie nogę na nogę i oparłam łokieć o szklany stolik do kawy. W tym momencie jego spojrzenie zeszło z moich oczu i na chwile skierowało się w stronę mojego uwydatnionego biustu. Heh wiedziałam, że tak to się właśnie skończy.
-Być może… - przyznałam. - To mój biologiczny dziadek. Moi rodzice oboje byli projektami w Rimear więc nie było potrzeby wymazywać mi wspomnień skoro prawie stąd nie wychodziłam na zewnątrz. Moja Mama była córką głównego naukowca, tego zboczeńca, z którym dzisiaj miałeś do czynienia. - wyjaśniłam wstając powoli z miejsca. Coś czuje, ze rozmowa z tym jegomościem później będzie jeszcze bardziej interesująca niż teraz. Chcąc wyjść z kuchni musiałam przejść tez koło niego, jednak zanim ostatecznie opuściłam pomieszczenie; jeszcze na chwilę zatrzymałam się przy nim. Uniosłam podbródek chłopaka w taki sposób, żeby jego spojrzenie wbiło się w moje oczy, a nie  biust, który znajdował się o wiele niżej. Był ode mnie wyższy więc od razu było widać gdzie dokładnie błądzą jego oczy. - Oczy… mam tutaj. - mruknęłam cicho widząc, że uważnie przygląda się niebieskim tęczówkom. Jego chwilowy, szarmancki uśmiech zdradził mi wszystkie jego brudne myśli, które nawet w takim momencie kiedy byliśmy sami – kompletnie mnie nie wzruszyły.
-Ej chwila! - chyba miał zamiar złapać mnie za ramię kiedy już wychodziłam, lecz ja w ostatniej chwili zrobiłam jeszcze jeden krok do przodu przez co chłopak mnie nie dosięgnął. Zerknęłam na niego przez ramię, znowu tak jakbym wyczekiwała tego co zamierza powiedzieć. - A mój sweter? Jest już późno i pewnie zaraz mnie stąd wyrzucisz, a ja nadal nie odzyskałem swojej rzeczy!
-Hee…? Jeżeli ją chcesz to musisz ją sobie znaleźć. - w moim głosie można było teraz usłyszeć lekką nutkę prowokacji i rozbawienia. Czy ja naprawdę jestem taką sadystka i będę się nad nim znęcać? Dobrze wiem, ze go nie znajdzie, ale niech się męczy. Ja w tym czasie skierowałam się do łazienki, ściągnęłam wszystko z siebie i wskoczyłam do wanny z gorącą wodą. Nie zamykałam drzwi, były lekko uchylone, ale tez nie za mocno, żeby czasem nie miał za ciekawych widoków (i tak było tyle piany, że nic by nie widział, ale cii.).
-Sora do jasnej cholery! Oddawaj… - krzyczał coś tam, a ja w tym momencie pluskałam sobie gorąca woda, żeby trochę zagłuszyć te jego jęki niezadowolenia. Wyszłam może po jakichś 20 minutach, bo już nie mogłam znieść tego jego nieprzyjemnych dźwięków. Wytarłam się dokładnie białym, delikatnym ręczniczkiem, po czym narzuciłam na siebie jego bordowy sweter. Lekko za długie ubranie sprawiało, że dodawało mi to jeszcze więcej kobiecości. Przykrywało troszeczkę więcej niż tylko pośladki, ale też nie za dużo. Wyszłam z łazienki, czułam jak zimne powietrze uderza w moją skórę i nieprzyjemnie ją ochładza.
-Szukasz czegoś wodny chłopcze? - pomachałam za długim rękawem dokładnie w tym momencie kiedy chłopak spojrzał w moją stronę. Nie wiem czy był bardziej zdziwiony czy zdezorientowany, ale wierzcie mi, jego mina była bezcenna.
-Ale… Menda.. - podsumował prychając pod nosem, ale jak widać po jego delikatnym uśmieszku: nie był specjalnie zły za to co zrobiłam. - Oddawaj.
-Jeżeli go chcesz to go ze mnie ściągnij… - zakryłam na chwilkę swoje usta ponętnie przeciągając słowa. Enzo zrobiłam kilka kroków w moja stronę, ale gdy tylko dokończyłam od razu zatrzymał się w miejscu - … ale uprzedzam, że nie mam nic pod spodem.
Jakby na chwilę się zawahał, aczkolwiek wiedziałam, że to nie chodzi o to, ze się boi czy wstydzi. Nie opłacało mu się aż tak wysilać poza tym on chyba nie sądził, ze ja tak po prostu dam mu się rozebrać, chociaż… zawsze mogę się mylić i co innego mogło nim kierować.
-Serio no… cwaniaro kiedyś się zemszczę. Oddasz mi w końcu ten sweter? - zrezygnowany podrapał się po karku i zerknął na mnie. Jak widać nie tylko on potrafi przystawić mnie do muru.
-Skoro ty znasz mój slaby punkt, to ja chce znać twój. - powiedziałam pewna swego, a moje spojrzenie znów stało się bardziej przenikliwe niż pociągające.
-To ja idę bez swetra… - już miał zamiar wyjść, odwrócił się do mnie tyłem, a ja w tym czasie wystrzeliłam tuż obok niego jeden diamentowy sopel, który wbił się w drzwi. Momentalnie przystanął, ale chyba nie zamierzał się odwracać.
-Jestem niecierpliwą kobietą, wiedziałeś o tym?

( Enzo ? :3 )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz