środa, 24 sierpnia 2016

Od Lou - C.D Lee

Nadal nie mogłam zrozumieć swojej wcześniejszej reakcji na zachowanie Lee. Nie byłam, przecież nastolatką, żeby rumienić się, jak głupia podczas tak niewinnego gestu. Chyba sama się musiałam w głowę uderzyć… Może ten upadek spowodował, że w moim mózgu pewne neurony przestały łączyć? Eh… Czułam się, jak idiotka. Z takimi oto myślami podeszłam do czarnowłosego, który stał bez koszulki przed lustrem. Napiął mięśnie i spojrzał na mnie wyczekująco z odbicia lustra.
-Mam cię pomacać? – Uniosłam zadziornie jedną brew, a na moich ustach zagościł szelmowski uśmieszek.
-Widzę, że nie muszę cię do tego zachęcać. – Lee uśmiechnął się pod nosem. – Tylko proszę, bądź w miarę delikatna.
-Pomyślę. – Wystawiłam język i zabrałam się do roboty. Było co macać, szkoda tylko, że skóra miejscami była ozdobiona przez sporych rozmiarów siniaki. Widok ładny, ale efekty niespecjalne. Zabrałam się do roboty. Na początku ostrożnie dotykałam miejsc, gdzie widniały fioletowe plamy.
-Boli? – Zerknęłam na chłopaka, który wykrzywił usta w delikatnym grymasie.
- A jak myślisz? – Zaśmiał się cicho.
-Moje magiczne rączki znieczulają ból, mam rację, prawda? – Wyszczerzyłam się w uśmiechu.
-Chyba nie do końca działa to znieczulenie siostro. – Lee zacisnął pięść. Musiało go troszeczkę boleć.
-Cierp teraz, za to, że mnie tak perfidnie nabrałeś na poważny upadek. – Mój śmiech był podszyty lekkim szyderstwem.
-Jeszcze mi to wypominasz? – Czarnowłosy westchnął ciężko. – Było minęło.
-No niech ci będzie, wybaczam ci ten niecny występek. – Kontynuowałam swoje macanko. Przyjemnie było tak wędrować palcami po mapie pleców mężczyzny. Jako, że  Lee był świetnie umięśniony, pod moimi dłońmi rozpościerały się łagodne pagórki, napiętych mięśni.  Nie urywam, że sprawiało mi to przyjemność. Ale wszystko co dobre, szybko się kończy. Kiedy zakończyłam moje badanie, chłopak nadal bez koszulki ruszył do salonu, gdzie na czarnej sofie ułożył się na brzuchu. Wyglądał trochę komicznie, przez co wybuchłam śmiechem.
- Nieładnie wyśmiewać się z chorego człowieka. – Mruknął obolały.
-Ja się z nikogo nie śmieję. Po prostu mam świetny humor. – Posłałam mu szczery uśmiech. – Masz w domu może jakąś maść na stłuczenia?
-Nie mam pojęcia. – Podrapał się po głowie. – Sprawdź w szafkach w Łazieńce.
-Nie masz przede mną nic do ukrycia? – Przekrzywiłam główkę.
-A co? Myślisz, że tu złoty pociąg przechowuję? – Zachichotał i wykrzywił się po chwili z bólu. Musiał się urazić. – Niestety zostawiłem go w jaskini Batmana.
-Oh, no to trudno. – Wzruszyłam ramionami i zrobiłam zawiedzioną minkę. – Idę szukać maści.
Udałam się we wskazanym przez Lee kierunku i weszłam do nowocześnie urządzonej  łazienki. Nie było tam zbyt wiele szafek, więc dość szybko udało mi się je przejrzeć. Wszędzie było pełno męskich kosmetyków i przyborów do higieny.  W jednej z szuflad natrafiłam na okrągły pojemniczek, który wyglądał jak jakaś maść. Wzięłam swoje znalezisko i podetknęłam Lee pod nos.
-Co to? Bo nie jest w ogóle opisane. – Wbiłam wzrok w trzymany pojemnik.
-Odkręć. – Polecił czarnowłosy. Wykonałam to polecenie.
-To jakaś maść? – Pytająco uniosłam brwi.
-Można tak powiedzieć. – Chłopak uśmiechał się. –To wazelina.
-Haha! – Wybuchnęłam śmiechem. – Do czego ci ona służy? Zapraszasz czasami kolegów?
-Ej! Wazelina to nie tylko w jeden sposób jest przez ludzi używana… - Odparł odrobinę urażony.
- To do czego jeszcze? – Dalej nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Na przykład do ust. – Zamknął pudełeczko i odstawił je na ziemię.
-Oho, na pewno. – Śmiałam się dalej. Lee przeszył mnie żółtym spojrzeniem. – No dobra, dobra. Już. Pójdę do siebie, może ja będę miała jakąś waze… Znaczy maść na stłuczenia.
-Dobry pomysł. Może skończysz z tym jakże śliskim tematem, jakim jest zastosowanie wazeliny. – Uśmiechnął się pod nosem. Ja natomiast ruszyłam do siebie. Trochę pobłądziłam po drodze, ponieważ po raz pierwszy szłam z tych okolic do swojego domu, a po drugie było ciemno. Drogę oświetlały mi jedynie gwiazdy i księżyc, który co jakiś czas był zasnuwany przez pędzące po niebie obłoki. Kiedy wreszcie dotarłam do swoich drzwi, byłam już lekko zmęczona. W salonie czekał mnie straszny widok. Panował tutaj totalny chaos. Wszystko było porozwalane, pogryzione i obślinione. Po mieszkaniu rozchodził się także nieciekawy zapach. Pobiegłam do części moich butów, które stały w korytarzu, a nie były zabezpieczone w garderobie. Na szczęście nie zostały zniszczone, jedynie parę sztuk było odrobinę poślinionych. Teraz szukałam dwóch małych winowajców. Znalazłam szczeniaki leżące na poszarpanym kocyku tuż przy sofie. Drzemały słodko, popiskując przez sen. Nie miałam serca ich budzić i karać. Zabrałam się za szybkie sprzątanie. Ogarnęłam porozrzucane rzeczy, takie jak poduszki, narzuty, część moich ciuchów, jakichś ściereczek, serwetek . Zebrałam potłuczony wazon i uprzątnęłam pogryzione kwiaty. Zebrałam różnego rodzaju „niespodzianki” z przedziwnych kątów. Umyłam całą podłogę i zabrałam się za szukanie maści na stłuczenia. Znalazłam ja oczywiście w najwyższej szafce, do której musiałam wspinać się po krześle. Wykończona tym wszystkim, wzięłam szczeniaki do wiklinowego koszyka, wyłożonego mięciutkim kocykiem i wyszłam ponownie z domu. Stwierdziłam, że zostawianie psiaków samych to nie najlepszy pomysł. Znowu nie mogłam odnaleźć zbyt szybko drogi do domu Lee. Eh… Ziewnęłam, gdy wreszcie znalazłam się w przedpokoju czarnowłosego.
-Lee, mam tą maść! – Odezwałam się trochę zmęczonym głosem.
-Jejku, czy ty jej szukałaś na Alasce, czy jak? – Chłopak przyszedł, by zamknąć drzwi. Spojrzał zdziwiony na szczeniaki.  – A co one tu robią?
-Streszczając wszystko: źle znoszą samotność. – Znowu ziewnęłam.  – Nieważne, chodź posmaruję ci plecy.
-Już nie mogę się doczekać. – Puścił do mnie oczko. Jakoś mnie to w tej chwili nie ruszało. Położył się na sofie, a ja usiadłam na podłodze i otworzyłam pojemnik z maścią. Wzięłam niewielką ilość na palce i zaczęłam powoli, posuwistymi ruchami wsmarowywać ją w skórę chłopaka. Ta monotonia i moje zmęczenie, spowodowało, że w pewnym momencie urwał mi się film i po prostu odpłynęłam  w objęcia Morfeusza.
[Lee?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz