sobota, 2 lipca 2016

Od Sebastiana - C.D Lou

Kurcze. Nie powiem panienka miała charakterek. Jak gdyby nic wróciłem do czynności, która została mi w brutalny sposób przerwana a mianowicie do jedzenia. Byłem markotny z pustym brzuchem, jak pewnie każdy. Bo któż lubi gdy go własny organ od środka pożera? Chyba nikt. Liczyłem na to, że jeśli ją zignoruje wyjdzie  mego domu i zostawi mnie w spokoju. Nie chciałem używać przeciwko niej żadnych argumentów siłowych. Nie byłem jakiś tępym prostakiem. Gdy skończyłem jeść wstałem od stołu. Umywszy naczynia wróciłem do salonu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Lou leżąca pod moimi drzwiami. Co do..?! Przeczesałem dłonią włosy w geście zrezygnowania. Świetnie. Co mam teraz z nią zrobić? Spojrzałem na stół leżała tam torba z tymi babeczkami. Wziąłem jedną z nich i zacząłem ją jeść. Słodki smak wypieku momentalnie mnie uspokoił. Czasami myślałem, że słodkości miały magiczną moc poprawiania nastroju. Zawsze kiedy byłem smutny wcinałem słodycze, które o dziwo pomagały. Skończywszy babeczkę, która była naprawdę dobra podszedłem do Lou i podniosłem ją z ziemi. Starałem zrobić się to jak najdelikatniej. Trzymając w dłoniach drobne ciało dziewczyny skierowałem się w stronę salonu. Ułożyłem mojego gościa na kremowej sofie. Poprawiłem poduszki po czym położyłem parę z nich pod nogi Lou by krew spłynęła jej do głowy. Dzięki temu powinna się wybudzić. Przynajmniej to pamiętam z kursu pierwszej pomocy na którym kiedyś byłem. Po paru minutach dziewczyna otworzyła powoli oczy, mrugając nimi szybko chcąc zapewne wyostrzyć rozmyty obraz. Gdy tylko wybudziła się ona z amoku podałem jej kubek z wodą i jedną z babeczek, które przygotowała. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie oznajmiając:
-Możesz zostać dopóki nie poczujesz się na siłach. Na razie zjedz to by nabrać sił-Ciężko było mi to mówić. Liczyłem, że popołudnie spędzę w samotności z dobrą książką jednak los chciał inaczej, nie wygonię jej teraz przecież. Nie chodziło już tu o to, że nie wypadało. Bardziej chodziło o to,że teraz czułem się za nią odpowiedzialny. Usiadłszy w fotelu otworzyłem książkę, którą wcześniej czytałem. Jednak moja lektura musiała zaczekać ponieważ dziewczyna zaczęła coś mówić. Ściskając nos na wysokości oczu spytałem:
-O co chodzi?-Nie chciałem nikomu okazywać niechęci, zniecierpliwienia czy wrogości ale czasami było to trudne, zwłaszcza, gdy przerywana jest nasza ulubiona czynność, której to oddajemy się co dzień.
-Masz tu już jakiś znajomych, czy jestem pierwsza?
-Poznałem tu paru ludzi. Jednak wolałbym mieć małą ilość znajomych
-Dlaczego?-Chyba Lou nie była introwertyczką, ba z niej rasowy ekstrawertyk jest. Zbiera energie wśród ludzi co dla mnie było nie do pojęcia. Wszystkie te rozmowy wysysały ze mnie energie Spuszczając wzrok na litery wydrukowane na papierze odparłem:
-Ludzie mnie męczą-Po tych słowach zapadła cisza. Dość krepująca cisza. No cóż byłem kiepskim gospodarzem, zwłaszcza gdy nie zapraszałem gościa do siebie a ten i tak siedział w moim salonie.

(Lou?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz