Mimo późnego wieczoru w powietrzu unosiła się ta sama duchota co rano.
“Może w nocy będzie burza?”pomyślałam. W sklepie wybrałam moje ulubione
lody. Winogronowe. “Fuj jak ty możesz to jeść?” spytała mnie w myślach
Misaki.
-Mogę-odpowiedziałam jej znów na głos.
Po czym szybko spojrzałam na Sebastiana. Wydawał się pogrążony w swoich myślach.
-A co dla pana?-spytał sprzedawca.
Chłopak milczał więc pstryknęłam palcami, żeby przywołać go do
rzeczywistości co wywołało głośny sprzeciw Misaki “Mei przecież wiesz
jak tego nie cierpię!”pisnęłam mi w głowie. Zignorowałam ją jednak. “Jak
chcesz”mruknęła i się obraziła. Przestałam czuć jej obecność. Pewnie
poszła pozwiedzać sama. Wróci jak zacznie czuć się samotna. Co
oznaczało, że dość szybko, bo nikt poza mną jej nie widzi, ani nie
słyszy. Kiedy Sebastian już zamówił swoje lody i je dostał ruszyliśmy do
parku. Słońce już chowało się za horyzontem. Usiedliśmy nad jeziorem w
środku parku. Delikatna, chłodna bryza łaskotała mnie w policzki. Cienie
się wydłużały. Nawet nie wprawny obserwator mógł dojrzeć, że moja skóra
w cieniu zaczęła pobłyskiwać lekkim srebrzystym blaskiem. A cienie
wręcz do mnie lgnęły. Tańczyły na ramionach, owijały się wokół rąk.
Spojrzałam w niebo, na którym zaczynały pojawiać się pojedyncze gwiazdy,
a okrągła srebrzysta tarcza księżyca powoli zaczynała się wspinać po
nieboskłonie. Dziś nikt nie powinien wchodzić mi w drogę, bo mogło
zrobić się niebezpiecznie dla tej osoby. “To dlatego mnie tutaj wysłali.
Księżyc zaczął się okazywać bardziej moim wrogiem niż sprzymierzeńcem.
Poszliśmy dalej. Noc zaczynała się już na dobre. Wreszcie dotarliśmy do
skraju parku. Widząc ostatnie refleksy słońca. Normalnie by mnie ten
widok zachwycił. Ale nie dzisiaj. Byłam w obcym dla siebie miejscu.
Daleko od osób które kochałam i daleko od domu. Pozbawiona pamięci o tym
co było w przeszłości z jedną tylko świadomością, że moja siostra
bliźniaczka Misaki umarła i jej cząstka została zatrzymana we mnie,
dzięki czemu mogłam z nią rozmawiać.
-Chciałabyś się stąd wydostać?-spytał mnie nagle chłopak, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Tak-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- -Ja też. Chętnie ci w tym pomogę. Musimy tylko opracować plan.
Wcześniej działałem pod wpływem impulsu przez co szybko mnie
złapali-Zwrócił się twarzą w moją stronę i wyciągnął dłoń w moją
stronę.
-Razem stąd uciekniemy. Co ty na to partnerko?-spytał mnie wyciągając do mnie dłoń.
-W porządku-odpowiedziałam dość obojętnie.
Uścisnęłam mu mocno dłoń. Kilka tańczących cieni z mojej dłoni przeskoczyło na jego dłoń.
-Jest to bardzo strzeżony obiekt. Mają na swoich usługach dużo
silniejsze od nas osoby-powiedziałam spokojnie i podniosłam wzrok na
kopułę. Coraz bardziej zaczynałam nienawidzić tego miejsca. Powoli
nadchodziły chmury. Wzmógł się teraz wiatr.
-Och musimy wracać-powiedział Sebastian.
Odwróciłam się. Zrozumiałam nagle, że nie wiem gdzie jestem.
-Odprowadzę cię-powiedział chłopak.
Skinęłam niewidocznie głową. Ruszyłam za nim w stronę domku. Dotarliśmy tam akurat w momencie kiedy zabrzmiał pierwszy grzmot.
-Oho zapowiada się na prawdę mocna burza-powiedział chłopak.
Otworzyłam drzwi od domu. Był dla mnie zdecydowanie zbyt duży. Tak
jakbym miała tutaj zostać na zawsze. Sebastian odwrócił się by odejść.
-Zostań-powiedziałam szybko.
-Co?-powiedział oglądając się przez ramie.
-Nie boję się burzy. Ale zostań-powiedziałam jeszcze szybciej.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
<Seba-chan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz