sobota, 20 sierpnia 2016

Od Sory - C.D Enzo

-Cóż… za troska… - westchnęłam cicho obracając jedynie głowę w kierunku nieznanego mi chłopaka. Ta dobroć.. ciekawe czy była prawdziwa, czy ja zwykle… sztuczna. Ludzie to tak chamskie i przebiegłe stworzenia, że są w stanie ukryć za swoją maskę prawdziwe intencje, uczucia, a ty i tak nie będziesz mógł nigdy ich odkryć. Moje niebieskie, przenikliwe oczy przeszył jego sylwetkę. Ponownie je lekko zmrużyłam, dokładnie tak samo jak wcześniej, a widząc, że nie zamierza odwrócić wzroku rzekłam - Zastanawiam się czy ten sweter naprawdę jest jedynie czymś co ma zapobiec przeziębieniu się, czy może zmagasz się sam ze sobą, by nie patrzeć na cześć mojego ciała, która znajduje się pomiędzy szyją, a brzuchem. - mimo iz ja zachowywałam zimną krew i pozostawałam totalnie niewzruszona to mężczyzna przede mną parsknął w tym momencie dosyć głośnym śmiechem, odwrócił główkę w inną stronę, a mimo wszystko uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Przebiegła… skoro paradujesz przed moimi oczami prawie całkiem nago to jak mam..
-”Prawe” to wielka różnica. - przerwałam mu jego bardzo entuzjastyczną wypowiedź przy której wymachiwał rączkami i wskazywał na poszczególne części mojego pięknego ciała. Nadal stałam do niego tyłem (przypominam), dlatego w tym momencie obróciłam się w ten sposób by zarzucony na plecy sweter nie przysłaniał moich dość dużych, kobiecych kształtów. Zrobiłam dwa kroki w przód coraz bardziej zbliżając się do białowłosego, a kiedy byłam już dostatecznie blisko moje trzy środkowe palce zetknęły się z jego klatką piersiową – Zabrzmiałeś tak jakbyś co najmniej chciał zobaczyć co kryje się za tym cienkim materiałem mojego stanika… - to mówiąc podniosłam się na paluszkach i nadal zachowując takową odległość: szepnęłam mu do ucha. Kto by się spodziewał, ze taka szara i niewinna myszka jak ja, będzie tak prowokować tę przybłędę.
- Mam w tym momencie skłamać, żeby nie dostać solidnego kopniaka w krocze? - odpowiedział dość pewny swego. Wiedział, że to jedynie moja gra aktorska, sprawdzenie. Bardzo interesujący człowiek… inny chłopak z pewnością stał by zakłopotany, może wystraszony tym co może się za chwilę stać. Stanęłam już na całych stopach i będąc dosłownie krok przed nim zerknęłam prosto w jego oczy. Nie zamierzałam powiedzieć nic więcej, jak taki mały dziku zacisnęłam rączkę na materiale bordowej tkaniny, obróciłam się i ruszyłam w swoją stronę powolnym, lecz dumnym krokiem. Nie obróciłam się ani razu w jego stronę, żeby czasem nie pomyślał, ze zależy mi na jego uwadze. Wręcz przeciwnie, nie interesowała mnie uwaga żadnego z tych ludzi zamieszkujących ośrodek. W dodatku idąc tak, cały czas miałam wrażenie jakby spojrzenie tego kolesia spoczywało na moich plecach i lustrowało moją sylwetkę od góry, aż po sam dół zatrzymując się w szczególności na jędrnych pośladkach. Ah czy oni w ogóle czymś się różnią? Nie no dobra… stopień tolerancji na kobiece walory jest mniejszy lub większy, to zależy czy na większa ofermę życiową trafię…
[…]
Dzień minął powoli i spokojnie – jak nigdy. Nie było jakoś dużo specjalnych zadań dla Sigm, więc mogłam wypocząć w swoim biurze zarzucając sobie wygodnie nóżki na biurko. Właściwie to trochę mi się nudzi kiedy nie ma kogo ustawiać czy przyprowadzać do porządku. Teraz Arcany są o wiele grzeczniejsze i Rimear stało się nudne. Spojrzałam na zegarek, który w tym momencie pokazywał godzinę 19:40, no to chyba najwyższy czas się zbierać do domciu. To nie był jakiś wielki problem bo z biura do mojego apartamentu nie miałam dalekiej drogi, chociaż nawet ona męczyła kiedy się było po całym dniu męczącej pracy. Stojąc już u progu drzwi zauważyłam, że są one lekko uchylone. Te drzwi były na specjalny szyfr dlatego zastanawiało mnie kto jest na tyle inteligentny i jednocześnie głupi by włamać się do czyjegoś apartamentu. Teraz pytanie tylko czy jest to ktoś silniejszy ode mnie, bo jeśli tak to chyba jednak powinnam sobie dać spokój. Nie no… nie byłabym sobą, gdybym po prostu nie wjechała tam z buta, dlatego czym prędzej podniosłam prawą nogę do góry, zamachnęłam się i mocnym wykopem otworzyłam wrota. Zanim weszłam do środka dokładnie przyjrzałam się wnętrzu. Ściemniało się na zewnątrz więc i w pomieszczeniu było już totalnie ciemno, zwłaszcza, że rano nie podwinęłam rolet i do tej pory okna były kompletnie zasłonięte. Zrobiłam krok w przód, potem następny, kolejny i kolejny, aż do momentu, w którym znalazłam się w salonie. Rozejrzałam się w prawo… w lewo i w momencie kiedy ktoś wyskoczył zza zasłony: natychmiast zrobiłam unik, a moja dłoń zmieniła się w diamentowy sztylet. Osoba będąca intruzem nie chciała ze mną walczyć, podłożyła się wręcz, bo bardzo łatwo było mi ją złapać i wywrócić na podłogę. Jak się potem okazało był to ten sam chłopak, którego spotkałam rano. Teraz leżał przygwożdżony do podłogi, z seksowną dziewczyną siedząca mu na biodrach i diamentowym sztyletem przyłożonym do krtani.
- Masz słabą pamięć…. Panno Carter? - zapytał wyciągając z kieszeni spodni jakąś małą pozaginaną karteczkę. Wręczył mi ją, a ja jedną ręką odgięłam papierek i zobaczyłam na nim szereg 4 cyfr. -… tak słabą że swój szyfr do drzwi trzymasz na karteczce w kieszeni od płaszcza. - mówiąc to puścił mi oczko, co dziwniejsze.. spokojnie leżał na podłodze. Jeszcze chwilę nasze spojrzenia przewiercały się nawzajem dopóki odpuściłam, a mój sztylet zniknął. Mimo wszystko nadal siedziałam mu na biodrach i nawet gdyby chciał to raczej by mnie nie zrzucił z siebie, jakby nie patrzeć to te „ładne” kształty troszkę ważą…
-Kim jesteś? - zapytałam cicho mając taki wyraz twarzy jakby mnie kompletnie to nie ruszyło, choć w rzeczywistości inteligencja i pomysłowość tego chłopaka zrobiły na mnie wrażenie…

( Enzo? Możesz ją zgwałcić xDD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz