sobota, 20 sierpnia 2016

Od Lou - C.D Sebastiana

Obudził mnie zapach aromatycznego rosołu. Skąd do cholery w moim mieszkaniu rosół? Poczułam coś jeszcze… Coś słodkiego, trochę jakby różanego. Co się dzieje? Otworzyłam oczy i napotkałam srebrzyste spojrzenie czarnowłosego chłopaka. Co on tu robił? Dzisiaj czułam się trochę lepiej i myślę, że jego towarzystwo nie powinno mi zaszkodzić.
-Martwiłem się o ciebie dlatego przygotowałem tobie ciepły rosół który pomoże ci wyzdrowieć. – Uśmiechnął się lekko zakłopotany. Odpowiedziałam mu słabym uśmiechem i chciałam właśnie podziękować, kiedy rozbrzmiał dzwonek do moich drzwi. Zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować Sebastian ruszył do drzwi. Słyszałam jedynie cichą wymianę zdań. Kto to mógł być? Znowu ci beznadziejni naukowcy? Pewnie tak… Westchnęłam głośno. Po chwili czarnowłosy wrócił i rozsiadł się w fotelu.
-Mam nadzieje, że będzie ci smakować. – Oznajmił z uśmiechem.
-Dziękuję, że mi to wszystko przygotowałeś. – Wskazałam na stolik zastawiony miseczką z rosołem i talerzem z tostami.  – A tak w ogóle kto to był? Naukowcy?
-To teraz nieistotne. – Machnął ręką. – Jedz, musisz wyzdrowieć.
-Ale ja chcę wiedzieć. – Odparłam stanowczo i zaczęłam powoli jeść ciepły rosół. – Jeśli to te gnidy… To następnym razem skopię im tyłki.
-Eh… - Chłopak spojrzał na mnie z rezygnacją w oczach. – Tak Lou, to byli naukowcy. Chcieli cię znowu zabrać na badania, ale im to wyperswadowałem.
Krew się we mnie zagotowała. Idioci tego pożałują. Wybiorę się tam, skoro tak bardzo tego pragną i pokażę im jaka jest moja Arcana. Zjadłam już całą miską zupy i powoli zabrałam się za tosty.
-Bardzo dobry rosół. – Pochwaliłam szczerze danie Sebastiana. – Jesteś świetny w kuchni.
-Cieszę, że ci smakuje. – Uśmiechnął się lekko i przeczesał włosy palcami.
-Trochę głupio tak, jak ja siedzę i jem, a ty się na mnie patrzysz. – Zaśmiałam się krótko pomiędzy kolejnymi kęsami tosta z dżemem o dziwnym, nieznanym mi smaku.
-Jak ci przeszkadzam, to mogę wyjść. – Chłopak nieznacznie poruszył się w fotelu.
-Nie, nie. Siedź. – Pomachałam w proteście ręką. – Lepiej mi powiedz… Co to za pyszny dżem?
-Oh, to dżem z owoców i płatków róży. Świetny na przeziębienie, ponieważ jest bogatym źródłem witaminy C. – Uspokoił się i wytłumaczył.
-Czyli zrobiłeś go dla mnie, żebym szybciej wyzdrowiała? – Uśmiechnęłam się zawadiacko. – Miło z twojej strony. Naprawdę to doceniam.
-No… Chyba tak. Jakoś tak wyszło. – Mruczał trochę niewyraźnie, widocznie zakłopotany. Szybko skończyłam jeść tosty. Wstałam i zaczęłam zbierać naczynia, by je pozmywać, ale Sebastian szybko się zerwał z fotelu i odebrał ode mnie talerz i miskę.
-Ty siedź, ja pozmywam. – Powiedział stanowczo i ruszył do kuchni.
-Ale się pan rządzi…- Prychnęłam. – No nic, to ja poszukam jakiegoś filmu.
Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Musiałam jeszcze chwilę wytrzymać nim będę mogła się udać do tych popierdzielonych naukowców. Muszę najpierw pozbyć się Sebastiana, tak by ten nic nie podejrzewał. Kiedy sprzątać po posiłku, dosiadł się koło mnie na kanapę.
-Może być komedia? – Zerknęłam na niego. Kiwnął głową na zgodę, więc pogłośniłam lecący właśnie na kanale film. Przez dobre 1,5 godziny zaśmiewaliśmy się z genialnych tekstów głównych bohaterów. Mój śmiech był przerywany przez nieduże ataki kaszlu. W tych momentach Sebastian patrzył się na mnie zaniepokojony.
-Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? – Pytał.
-Spokojnie, jest ze mną coraz lepiej. – Uśmiechałam się i oglądaliśmy dalej. Po skończonym filmie podniosłam się i spojrzałam na czarnowłosego.
-Dziękuję ci za wszystko, ale myślę, że dzisiaj chciałabym jeszcze trochę odpocząć. – Zaakcentowałam ostatnie słowo.
-Aa, tak. Jasne. – Odparł, potakując głową. – Na mnie już czas.  Zdrowiej!
Pożegnaliśmy się, a kiedy on wyszedł, ja rzuciłam się do szafy po jakieś cieplejsze i wygodniejsze ciuchy. Doprowadziłam się do porządku i wyszłam z domu. Moim celem było dotarcie do naukowców i powiedzenie im co o nich myślę. Już mnie szczerze wkurzali tym swoim gadaniem, że z moją mocą jest coś nie tak. To oni raczej z głową mają nie w porządku. Przecinałam znajome ścieżki, wpatrując się w chodnik i przeklinając głupich doktorków, a także myśląc o tym, co mogę im powiedzieć. Nagle wpadłam na kogoś.
-Lou? Ty nie odpoczywasz? – Spojrzałam lekko w górę i spotkałam się ze srebnymi oczami Sebastiana.
-Cóż… Wyszłam na mały spacerek. – Odkaszlnęłam i pociągnęłam nosem, bo jak na złość na powietrzu nasiliły się moje objawy. –A ty co robisz?
[Sebastian?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz