Uniosłam brwi, próbując zrozumieć tego chłopaka. Niestety, bez skutku.
- Nie nawijaj tyle, bo ci taśmy zabraknie. - prychnęłam.
- Lepszego tekstu nie masz? - odpowiedział, wyciągając lizaka z ust, po czym ponownie go włożył.
- Może i mam, jednak na takiego gościa jak ty szkoda marnować teksty.
- Na taką dziewczynę jak ty szkoda wyciągać lizaka z ust.
- Może i tak jest lepiej, skoro jesteś od nich uzależniony. - uśmiechnęłam się złośliwie.
Lubiłam wkurzać ludzi, być denerwująca i irytująca oraz sypać sarkazmami
i ironicznymi odzywkami na prawo i lewo... Przyznaję, lubiłam. I taka
zresztą byłam. Toshiro także, a przekonałam się o tym na własnej skórze,
jeśli jesteśmy już w tym temacie... Jednak patrząc na tego chłopaka i
analizując jego słowa i ruchy, wywnioskowałam, że zastanawiał się on,
czy ugryzienie Death może mu zaszkodzić i czy mój cień może przenosić
jakąś chorobę. W sumie cóż się dziwić, wątpię, czy cieniste stworzenia
są powszechnie spotykane i znane ludziom. Ich wygląd też nie jest
pospolity... A może jest? Przecież cienie spotyka się na każdym kroku.
Jednak nie są to takie cienie, takie jak moje. A to, że moje cienie
potrafią być materialne i ich siła jest taka jak materialnych istot,
pewnie zaskakuje... No cóż, raczej nie mnie. Pewnie dlatego, że mam w
nimi do czynienia praktycznie na co dzień. Kto tam się jednak ich
przestraszy, niech się ich boi. Własnie o to przecież chodzi, żeby
wywoływały strach lub przerażenie.
Zagwizdałam cicho, nie zwracając uwagi na Toshiro, który spojrzał przez
ten dźwięk w moją stronę. Wezwałam tak do siebie Death, a do tego
telepatycznie nakazałam cienistej wilczycy przyjąć materialną formę. Nie
stawała się wtedy prawdziwym wilkiem, z sierścią oraz z krwi i kości...
A może tak? Gdy była materialna, miała żyły, w których płynęła krew, i
kości, które mogły się złamać, jednakże pozostawała cieniem z wyglądu.
Pomijając ten temat... Gdy Death do mnie przyszła tanecznym krokiem,
wbijając głodny wzrok w Toshiro, zachichotałam. Pogłaskałam ją po
grzbiecie. Nie musiałam się nawet schylać, żeby to zrobić.
- Death nie ma wścieklizny, na szczęście jej i twoje. Niczym cię nie
zarazi, jeśli to cię... trapi. - powiedziałam patrząc na wilczycę, po
czym uniosłam na niego wzrok. - Jednak bandaż pewnie będziesz musiał
sobie wymienić... Albo doktorkowie ci to zrobią.
Mlasnęłam językiem zniesmaczona tym tematem. Szczerze nienawidziłam
naukowców, i gdybym mogła, wszystkich ich bym powybijała. Oczywiscie,
nie brudząc sobie przy tym rąk... To już nie moja działka... Od tego mam
cienie, które stawią się na każde moje wezwanie. I dobrze zresztą. Ja
nie urodziłam się w rodzinie, w której brudzono sobie niepotrzebnie
ręce, a wykorzystywało się do tego podwładnych, więc niby dlaczego
miałabym to robić... Nie widziałam żadnego powodu. Nic jednak nie było,
nie jest i nie będzie w stanie zlikwidować czy choćby zmniejszyć moją
niechęć i znienawidzenie w stosunku do naukowców i lekarzy w Rimear
Center. Nikt i niczym, żadnym argumentem, chociażby najlepszym, bo nie, i
koniec, takie było moje przekonanie, a moje przekonanie niełatwo
zmienić. Niestety... A może stety.
<Toshiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz