sobota, 20 sierpnia 2016

Od Elainy - C.D Toshiro

Uniosłam brwi, próbując zrozumieć tego chłopaka. Niestety, bez skutku.
- Nie nawijaj tyle, bo ci taśmy zabraknie. - prychnęłam.
- Lepszego tekstu nie masz? - odpowiedział, wyciągając lizaka z ust, po czym ponownie go włożył.
- Może i mam, jednak na takiego gościa jak ty szkoda marnować teksty.
- Na taką dziewczynę jak ty szkoda wyciągać lizaka z ust.
- Może i tak jest lepiej, skoro jesteś od nich uzależniony. - uśmiechnęłam się złośliwie.
Lubiłam wkurzać ludzi, być denerwująca i irytująca oraz sypać sarkazmami i ironicznymi odzywkami na prawo i lewo... Przyznaję, lubiłam. I taka zresztą byłam. Toshiro także, a przekonałam się o tym na własnej skórze, jeśli jesteśmy już w tym temacie... Jednak patrząc na tego chłopaka i analizując jego słowa i ruchy, wywnioskowałam, że zastanawiał się on, czy ugryzienie Death może mu zaszkodzić i czy mój cień może przenosić jakąś chorobę. W sumie cóż się dziwić, wątpię, czy cieniste stworzenia są powszechnie spotykane i znane ludziom. Ich wygląd też nie jest pospolity... A może jest? Przecież cienie spotyka się na każdym kroku. Jednak nie są to takie cienie, takie jak moje. A to, że moje cienie potrafią być materialne i ich siła jest taka jak materialnych istot, pewnie zaskakuje... No cóż, raczej nie mnie. Pewnie dlatego, że mam w nimi do czynienia praktycznie na co dzień. Kto tam się jednak ich przestraszy, niech się ich boi. Własnie o to przecież chodzi, żeby wywoływały strach lub przerażenie.
Zagwizdałam cicho, nie zwracając uwagi na Toshiro, który spojrzał przez ten dźwięk w moją stronę. Wezwałam tak do siebie Death, a do tego telepatycznie nakazałam cienistej wilczycy przyjąć materialną formę. Nie stawała się wtedy prawdziwym wilkiem, z sierścią oraz z krwi i kości... A może tak? Gdy była materialna, miała żyły, w których płynęła krew, i kości, które mogły się złamać, jednakże pozostawała cieniem z wyglądu. Pomijając ten temat... Gdy Death do mnie przyszła tanecznym krokiem, wbijając głodny wzrok w Toshiro, zachichotałam. Pogłaskałam ją po grzbiecie. Nie musiałam się nawet schylać, żeby to zrobić.
- Death nie ma wścieklizny, na szczęście jej i twoje. Niczym cię nie zarazi, jeśli to cię... trapi. - powiedziałam patrząc na wilczycę, po czym uniosłam na niego wzrok. - Jednak bandaż pewnie będziesz musiał sobie wymienić... Albo doktorkowie ci to zrobią.
Mlasnęłam językiem zniesmaczona tym tematem. Szczerze nienawidziłam naukowców, i gdybym mogła, wszystkich ich bym powybijała. Oczywiscie, nie brudząc sobie przy tym rąk... To już nie moja działka... Od tego mam cienie, które stawią się na każde moje wezwanie. I dobrze zresztą. Ja nie urodziłam się w rodzinie, w której brudzono sobie niepotrzebnie ręce, a wykorzystywało się do tego podwładnych, więc niby dlaczego miałabym to robić... Nie widziałam żadnego powodu. Nic jednak nie było, nie jest i nie będzie w stanie zlikwidować czy choćby zmniejszyć moją niechęć i znienawidzenie w stosunku do naukowców i lekarzy w Rimear Center. Nikt i niczym, żadnym argumentem, chociażby najlepszym, bo nie, i koniec, takie było moje przekonanie, a moje przekonanie niełatwo zmienić. Niestety... A może stety.
<Toshiro?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz