poniedziałek, 11 lipca 2016

Od Shouty - Do Aryi

Poczułem uścisk wokół szyi i nagle gwałtownie zostałem pociągnięty do przodu. Tracąc równowagę upadłem na twarz, a coś czego nawet nie mogłem z siebie zdjąć zaczęło zaciskać się z każdą chwilą coraz bardziej uniemożliwiając mi oddychanie. To aż niemożliwe, abym wcześniej nie zauważył obecności innego człowieka. Powoli stawałem się coraz słabszy, z trudem udało mi się podnieść głowę do góry, jednak zdołałem zobaczyć zarys postaci, która stała przede mną i na moją korzyść wpatrywała się w moje oczy swoimi świecącymi oczami. Gdy już miałem zamiar użyć Erasure, zostałem uderzony w tył głowy, a po pomieszczeniu rozległ się rozkaz, by postać stojąca przede mną zamknęła oczy. Chwilę później straciłem przytomność.
~
Pierwsze co dało się we znaki jak się obudziłem to ból głowy jak i ból szyi. Znajdowałem się w swoim pokoju, jednak leżałem na podłodze. Powoli udało mi się podnieść na równe nogi, jednak przez zawroty głowy i mroczki przed oczami było to trudne. Jedyne co wiedziałem to, że ciągle jest ten san dzień dzięki kalendarzowi, na którym pisało wielkimi czerwonymi literami "BADANIA". Chwile zajęło mi zanim zorientowałem co oznacza to słowo, jednak już po chwili wiedziałem. Dzisiaj był dzień, w którym naukowcy mieli dowiedzieć się więcej o mojej Arcanie, czego się nie udało pierwszego dnia, czyli dwa dni temu. Mogli też wczoraj siłą mnie zaciągnąć, jednak chyba po pierwszym dniu prawie odgryziony palec jednego z naukowców dał im do myślenia. Przez cały czas od dwóch dni miałem na twarzy coś w rodzaju kagańca, jednak chyba podczas mojej nie przytomności udało mnie się zbadać tym samym wreszcie mogłem mieć ściągnięte z twarzy to paskudztwo. Jednak jedna myśl mi nie dawała spokoju, właściwie to kto pomógł naukowcom w unieruchomieniu mnie. Może jak się grzecznie zapytam to mi ktoś poda namiary na tą osobę i będę mógł sobie z nią porozmawiać. Trzymając się ściany powoli przemieszczałem się do przodu, pozostało teraz odnaleźć budynek, w którym znalazłem się pierwszego dnia. Wyszedłem na zewnątrz po raz pierwszy z własnej woli i miałem okazję zbadać otaczające mnie budynki i tereny. Odnalezienie osoby odpowiedzialnej za podduszenie mnie znajdę później. Minąłem park, jezioro, jednak po chwili znów ukazały się wysokie budynki, do których pewnie nie będzie mi zacne wejść. Chyba pozwiedzanie całego ośrodka było niemożliwym pomysłem, bo szedłem już tak z pół godziny, a coraz to inne budowle ukazywały się moim oczom. Zrezygnowany zawróciłem w stronę laboratorium, które udało mi się minąć i całe szczęście nie było daleko od budynku mieszkalnego, więc będę mógł składać wizyty moim dwóm nowym znajomym. Wracając tą samą drogą mogłem stwierdzić, że więcej tu jest nastolatków niż ludzi w moim wieku i starszych, chyba że to byli naukowcy. Nie zwracałem uwagi na dokładny wygląd otaczających mnie ludzi, gdy przede mną zauważyłem niską dziewczynę która szła w przeciwną stronę. Miałem wrażenie, że skądś ją znam, lecz nie potrafiłem sobie przypomnieć skąd. Zignorowałem to dziwne wrażenie dalej kierując się w stronę laboratorium. Miałem już pociągnąć za drzwi, gdy dostałem olśnienia. To ONA! Szybko wróciłem w miejsce gdzie się z nią minąłem, jednak to było oczywiste, że już jej tutaj nie ma, bo przecież nie czekała by na mnie, abym mógł jej odpłacić za czerwony ślad na szyi. Gdy odpłacę jej dowiem się od niej, kto raczył mnie dobić. Chwile mi zajęło aż ją znalazłem. Stała nieruchomo wpatrując się w czarnego kota, który stał przed nią. Miałem czas na podejście bliżej niezauważalnie i mogłem troszkę poobserwować sobie jak pomizia kota, jednak to nawet chyba nie miało się stać. Białowłosa powoli zaczęła cofać się do tyłu, gdy uniemożliwiłem jej to. Zaskoczona tym, że się z kimś zderzyła odchyliła głowę do tyłu wpatrując się we mnie. Wyminąłem ją w milczeniu i podszedłem do kota, który najwyraźniej był oswojony, bo od razu do mnie podbiegł. Trzymając go na rękach wróciłem do dziewczyny, która znów powoli zaczęła się cofać do tyłu jednak potknęła się o kamienie i upadła. W momencie gdy miała się podnieść podstawiłem jej pod twarz kota, na co ta krzyknęła po czym na jej twarzy pojawiły się łzy. Omal nie wybuchłem śmiechem widząc, że osoba która mnie powaliła boi się takich uroczych stworzeń.
- Zabierz go! Zabierz go! - zasłoniła twarz rękoma, z każdą sekundą robiło mi się żal dziewczyny, mimo że nie próbowałem tego po sobie pokazać i dalej trzymałem kota tuż przed nią.
- No dobra, już go zabieram. - powiedziawszy to dziewczyna odsłoniła oczy wpatrując się w kota, który zanim go zabrałem postanowił sobie zażartować i polizał dziewczynę po nosie, na co to zemdlała
Można powiedzieć, że jej odpłaciłem z wielkim dodatkiem, pewnie teraz doznała jeszcze większej traumy i nie tylko kotów, ale i mnie będzie omijała szerokim łukiem. Odstawiłem kota na ziemię, a ten nie rozumiejąc co się dzieje zaczął ocierać się o moją nogę mrucząc, po chwili podszedł do leżącej na chodniku dziewczyny po czym ją zaczął obwąchiwać. Poczekawszy z pięć minut zamierzałem się zbierać, na do widzenia kopnąłem kamień do stawu gdy w tym samym momencie dziewczyna gwałtownie podniosła głowę do góry tym samym płosząc kota.
- Hej. - wystawiłem w jej stronę rękę - Wstawaj, bo złapiesz wilka.

Arya? Czekałaś długo, mosz *C*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz