poniedziałek, 12 września 2016

Od Sory - C.D Enzo

Naukowcy…. Te stworzenia zawsze były dla mnie zdumiewające, bo ich inteligencja wykracza poza ta przeciętną. Zaczęłam niestety zauważać tez złe strony tego medalu,a mianowicie fakt, że są oni tak rozpuszczonymi dzieciakami, że nie potrafią zaakceptować tego, ze czegoś nie mogą, że czegoś nie dostaną, że coś im nie wychodzi. Kiedy tylko najdzie ich chwila słabości: używają wszelkich niehumanitarnych sposobów na to by utrudnić życie osobie, która im podpadła. Czip, który mamy wszczepiony pod skórę nie jest zabawką, a jego siła jest w stanie powalić na kolana nawet dorosłego mężczyznę. I tak nie mają się co równać z taką generacją jaką są Delty i Sigmy. Podobno jesteśmy doskonałe na swój sposób, a przewyższają nas jak na razie tylko Omicrony i Thety, które pozycje mają nieco wyższą i nie uchodzą tutaj za maszyny do zabijania. Enzo zachowywał się trochę dziwnie, skąd u niego nagle tyle troski o mnie i czyste zainteresowanie moją osobą? Skoro jestem z „elity” tego ośrodka to czemu się o mnie martwił i jakie ukryte zamiary się za tym kryły?
-”Może”? - zapytałam wyraźnie zaskoczona jego odpowiedzią i tym, że tak szybko odwrócił ode mnie wzrok. Czyżby za tą żartobliwa twarzą i męskimi odruchami kryło się drugie dno, którego tak prosta i bezuczuciowa dziewczyna nie będzie w stanie pojąć? - Dlaczego? - nadal będąc bardzo blisko przesunęłam zgrabny paluszek na jego szczękę, by troszkę bardziej zwrócić cała jego twarz w moim kierunku. Unikał mojego wzroku bardzo widocznie.
-Powiedzmy… że mam swoje powody. - kończąc swoją wypowiedź, przyciszył swój ton i spojrzał głęboko w moje zimne oczy. Miałam wrażenie jakby chciał mi coś przekazać, ten wzrok mówił bardzo dużo, aczkolwiek nie dane mi było poznać prawdziwej treści tego co chciał mi przekazać. Stwierdziłam po tym, że nie warto kontynuować tematu, gdyż i ta się nic sensownego nie dowiem. Mężczyźni są tylko cwani w czynach, kiedy mogą wykazać się czymś innym niż inteligentna mowa. Westchnęłam cicho łapiąc się za swoje gorące czoło. Nie pierwszy już raz miałam do czynienia z tym cholernym czipem, dlatego nie miałam aż takiego problemu by powstrzymać narastający ból i gorączkę. Spojrzałam przez przez okno, które pokazywało zabiegany obraz codziennego życia w Rimear. Ten ośrodek wręcz tętnił życiem o tej porze.
-Sora...chodźmy popływać. - zaproponował w pewnym momencie kiedy ja praktycznie traciłam kontakt z rzeczywistością przez swoje przemyślenia. Od razu odwróciłam głowę w jego kierunku, a moje oczy wlepiły się w jego rozpromienione i jednocześnie chytre oblicze.
-Nie pływam. Dobrze wiesz. - zsunęłam nogi z kanapy, próbując teraz stać o własnych siłach. Troszkę się chwiałam jednak ostatecznie udało mi się dotrzeć do mojej sypialni, w której nadal panował pół mrok. Nikt nie pofatygował się by odsłonić zasłony.
-Nauczę cie pływać. Lęk przed wodom musi być uciążliwy, szczególnie w twoim przypadku. - cały czas szedł za mną asekurując każdy mój następny krok. Chyba nie chciał by moja piękna twarz spotkała się z podłogą.
-Co to niby miało znaczyć? - oburzyłam się nie ukazując na swojej twarzy żadnych większych emocji, jednak zaczęło mi się wydawać, że ten chłopak dostrzega już kilka z nich przez sam mój ton mówienia. Mam nadzieje, że nie miał na myśli, że przez swoje lęki nie spełniam w pełni zadań należących do Sigmy.
-Zdenerwowałaś się? To chyba niecodzienny widok, skoro jesteś tak wyprana z uczuć.
-Nie pogrążaj się. - westchnęłam szukając swojego stroju kąpielowego. Zgodziłam się z nim pójść nad ten basen, może faktycznie pozwoli mi to zapomnieć o swoim lęku. Przebrałam się na basenie w fioletowy strój z czarnymi falbankami (oczywiście dwu częściowy), a kiedy tylko weszłam na basem już w samym wejściu zrobiło się nie ciekawie. Enzo wspominał, że jestem tak wyprana z uczuć, że niczego nie da się po mnie dostrzec: ani strachu, ani radości, ani smutku. Kompletnie nic.
[…]
Żeby zrobić kilka kroków w stronę basenu potrzeba było ode mnie naprawdę wielkich pokładów silnej woli. Enzo prowadził mnie za rączkę niczym małą dziewczynkę, upewniając, że z nim na pewno nic mi się nie stanie. Już nawet zgodziłam się usiąść na krawędzi i zwiesić nogi, by swobodnie dotykały letniej wody, aczkolwiek nie stać mnie było na nic śmielszego. Jak na złość akurat w ten dzień ktoś musiał się tędy przechadzać. Na moje szczęście (lub nie) były to tylko te lekko niepełnosprytne Thety. Zerknęłam w ich stronę, zakładając nóżkę na nóżkę i lekko chlapiąc osobę pływająca przede mną (a był nią Enzo, hihi). Krzyczeli coś, a w ostateczności miętowo włosy wskoczył sobie na główkę do wody i płynął tak przez jakiś czas pod przeźroczystą taflą dzielącą powietrze od cieczy. Wynurzył się dopiero będąc koło wodnego chłopczyka. Oparł się o jego ramię i będąc bardzo blisko przyjrzał się jego czerwonym oczom. Tak Azusa, popisuj się dalej.
-Hej Słońce, zgubiłeś coś. - zachichotał cichutko i powolutku wyciągnął z wody kąpielówki na jednym palcu. Enzo najpierw patrzył na niego to na swoją część garderoby i dopiero w tym momencie zrozumiał, że nie ma na sobie swoich bokserek. Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać więc ostatecznie tylko złapałam się za czoło w geście pożałowania tej zacnej parki. Nie komentując tego zdarzenia, po prostu wstałam i skierowałam się do damskiej łaźni. Mimo, że długo nie przebywałam w tym chlorze to jednak miałam ochotę na taki szybki prysznic. Stojąc tak w kabinie przyszła mi niepohamowana ochota na to by kogoś troszeczkę sprowokować. Owinęłam sobie dookoła piersi biały, jedwabiście miękki ręcznik. Starałam się wyczuć moment,w  którym nikt nie przechodziłby korytarzem, bym spokojnie mogła przejść do męskiej łaźni i zastać tam Enzo. Biedny, chyba musiał się trochę speszyć. Stał sobie tyłem do mnie, przeglądał się w lustrze. Dookoła jego bioder również przepasany był ręcznik, aczkolwiek odkrywał o wiele więcej niż u mnie. Cichaczem podeszłam od tyłu, moje dłonie najpierw spoczęły na jego szerokich plecach, potem przesuwając się coraz bardziej na boki, aż w końcu znalazły się na klatce piersiowej. Czułam jak jego wszystkie mięśnie spinają się, a jego ciało przelatuje przyjemny, przeszywający dreszcz podniecenia. Nie odezwał się ani słowem, nawet w momencie kiedy moje piersi przylgnęły do jego łopatek, a drobne dłonie zataczając różnorakie znaki zjechały na podbrzusze chłopaka, następnie łapiąc krawędź zawiązanego ręcznika. 
-Enzo… zabawmy się trochę. - zamruczałam mu na ucho mając świadomość, ze dookoła nas jest tylko mgła z pary wodnej, a my jesteśmy sami w męskiej łaźni.

( Enzo ? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz