poniedziałek, 12 września 2016

Od Enzo - C.D Sory

Tak dobrze mi się spało. Nie był to sen obciążony przez gorączkę, tylko zdrowy, głęboki sen. Kiedy usłyszałem jak Sora wykonuje jakieś ruchy, uchyliłem jedno oczko, drugim nadal śpiąc. Dziewczyna stała do mnie tyłem i zakładała właśnie koronkowy komplet bielizny. Pasował jej idealnie, ale bez niego wyglądała równie dobrze, o ile nie lepiej.
-Masz takie wyczucie i wiesz kiedy patrzeć, żeby ujrzeć coś interesującego, czy to przypadek? – Cholera zauważyła, że się patrzę. A myślałem, że nie będę musiał się wybudzać, by jej odpowiadać i trwać w słodkim śnie na jawie.
-Zawsze dostaje to czego chce i podobnie jest w tym przypadku. – Otworzyłem drugie oko i przeciągnąłem się nadal leżąc.
- Rozumiem, że teraz chciałeś mnie po prostu zobaczyć nago? A może w tej koronkowej bieliźnie? – Sora czesała białe kosmyki niewielkim grzebieniem.
-To pozostawię dla siebie. – Usiadłem i przetarłem oczy pięścią. – Która godzina?
- Dochodzi  7. – Dziewczyna poinformowała mnie.
-Jejku, ale wcześnie. – Ziewnąłem. – Jakoś zachciało mi się znowu spać.
-To śpij. Nikt ci nie zabrania. – Mruknęła i wyszła z pokoju. Pościel była taka miła i ciepła, ale stwierdziłem, że jednak warto już wstać. Poczłapałem za panią tego apartamentu. Wylądowaliśmy w kuchni.
-Co? Już się wyspałeś? – Sora wbiła we mnie swoje spojrzenie.
-No tak jakby. Zdecydowałem, że nie warto za długo spać. – Uśmiechnąłem się pod nosem. – A przynajmniej w tak interesującym towarzystwie.
-A może jesteś po prostu głodny? – Otworzyła lodówkę i zaczęła wyjmować  pojedyncze produkty spożywcze.
-Nie. W obecnym stanie nie odczuwam głodu. – Uważnie obserwowałem, jak dziewczyna robi sobie kanapkę.
-A jaki to stan? – Zwróciła się w moją stronę i wygięła nieznacznie usta.
-Taki, w którym jeszcze wydaje mi się, że nie do końca wstałem z łóżka i nadal śnię. – Skierowaliśmy się w stronę sofy. Dziewczyna wdzięcznie usiadła i zaczęła powoli konsumować swój posiłek.
-Hmm… Interesujący stan. – Odparła wypranym z jakiekolwiek ciekawości głosem, co przeczyło jej słowom.
- Za to ty, jak widzę, już jesteś w pełni przebudzona? – Uniosłem brew ku górze.
-Można tak powiedzieć. – Skończyła jeść i wróciła do kuchni, gdzie zmyła naczynie i jeszcze chwilę się krzątała. Ja za to poszedłem do sypialni, by sprzątnąć futon, na którym dostąpiłem zaszczytu spania.  Nagle usłyszałem głośne walenie do drzwi.  Sora podeszła do drzwi, lecz wcześniej zajrzała do sypialni i powiedziała mi, żebym się nie ruszał z tego pokoju. Zastanawiało mnie kto to mógł być? Widać, że ta wizyta wprawiła  Sigmę w spore zmieszanie. Albo może złość? Nie wiem, jak zwykle nie dawała jawnych odczuć co do swojego stanu emocjonalnego. Drzwi się otworzyły.
-Carter! Gdzie masz ten cholerny kluczyk?! – Usłyszałem znajomy głos rudego facecika.
-Kluczyk? – Sora udała, że się zastanawia. – Wiesz, chyba go gdzieś zgubiłam. Idź sobie go poszukaj, jak ci na nim tak zależy.
-Kłamiesz. – Naukowiec był wkurzony. Słyszałem to po jego piskliwym, wysokim głosiku. – Wpuść mnie. Zaraz sobie znajdę ten klucz.
-Co ty mówisz? Będziesz mi grzebał po rzeczach? – Sora nadal mówiła tym swoim bezbarwnym tonem, aczkolwiek słychać było echo przebijającego się gniewu.
-Nie wpuścisz mnie po dobroci? – Burknął tamten. – To spróbuj teraz się przeciwstawić.
Usłyszałem jakiś łomot i Sora już się nie odezwała. Możliwe, że ten idiota zastosował to samo wobec niej, co wobec mnie. Muszę go jakoś spławić i pomóc dziewczynie. Jedynym najlepszym rozwiązaniem będzie wzięcie go znienacka. Poczekam aż sam dotrze do sypialni. Słyszałem jak krąży po domu i przewala różne rzeczy. Nagle jego kroki rozbrzmiały tuż przed drzwiami do pokoju, w  którym się znajdowałem. Wyjąłem bicz. Wszedł i nawet się nie rozejrzał. Od razu rzucił się na poszukiwania mojego kluczyka. To dało mi przewagę. Skupiłem się i użyłem fouet de l'eau , co spowodowało, że mój bicz został otoczony przez strumień wody. Obniżyłem znacząco temperaturę cieczy i jednym celnym uderzeniem trafiłem w naukowca. W zderzeniu z lodowatą wodą dostał szoku termicznego, w wyniku czego zaczął łapczywie łapać powietrze – dostał hiperwentylacji. Nie móc dojść do siebie, w wyniku gwałtownego spadku dwutlenku węgla we krwi, przez co jego mózg miał nie dostarczonej wystarczającej ilości krwi. To z kolei skutkowało utratą świadomości – w tym momencie rudzielec padł zemdlony na podłogę.
-Hehe, i kto tu jest mądrzejszy? – Uśmiechnąłem się pod nosem. Już kiedyś wypróbowałem taki atak. Skutek zawsze mnie zachwycał. Wziąłem niewielkiego facecika na ręce i wyniosłem z mieszkania. Zostawiłem go w pobliskim lasku. Kiedy się ocknie, pewnie mu chwilę się zejdzie zanim połapie się, gdzie aktualnie przebywa. Z nim mam spokój.  Teraz trzeba zająć się Sorą. Wróciłem do jej apartamentu i podniosłem ją z podłogi. Nadal była nieprzytomna. Ciężko było mi stwierdzić , co ten debil jej zrobił, ale podobnie jak ja wcześniej, miała wysoką  gorączkę. Ułożyłem ją na łóżku i poszedłem do toalety, by zmoczyć ręcznik. Taki okład ułożyłem ostrożnie na czole białowłosej i ostrożnie usiadłem na skraju łóżka. Minuty upływały, aż w końcu Sora uchyliła powieki.
-Jak się czujesz? – Spytałem cicho. Dziewczyna rozejrzała się. Poczuła chłód ręcznika i dotknęła ostrożnie czoła.
-Nic mi nie jest. – Podsumowała.
-Tak, na pewno. – Zachichotałem. – Jak leżałaś nieprzytomna przez dobre pół godziny to mi nie wmawiaj teraz takich głupotek.
Białowłosa prychnęła.
- Dlaczego zostałeś? – Nie uzyskałem odpowiedzi na moje pytanie.
-Jest kilka powodów. – Powiedziałem poważnie. – Chciałem skopać tyłek temu rudemu idiocie, bo mnie strasznie wkurza. Poza tym nie zostawiłbym cię tak na pastwę losu. Niby jesteś w swoim mieszkaniu, ale to nie znaczy, że nic ci nie grozi.
Naprawdę nie mógłbym jej zostawić samej. Przecież mogło to się skończyć jeszcze gorzej. A w końcu, co jak co ale nie pozwolę, żeby coś się jej stało. Za bardzo mnie intryguje. Sora wyciągnęła dłoń w moim kierunku.
-Martwisz się? -  Delikatne palce dziewczyny dotknęły mojego policzka.
-Może. – Odparłem cicho i odwróciłem wzrok. Jakoś to zachowanie nie pasowało do jej dotychczasowej postawy.

[Sora?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz