sobota, 6 sierpnia 2016

Od Toshiro - C.D Anjiki

Całe przedstawienie dziewczyny mnie delikatnie zaskoczyło, zwłaszcza, że na pierwszy rzut oka, nie wygląda na taką, co by posługiwała się tak potężnymi mocami, cóż widać, że znowu pozory mylą. Chciałem do niej podejść, zobaczyć co jest tak niesamowitego w tych wilkach, że gotowa była oddać za nie życie. Osobiście, gdybym miał wybór, uratować obcą mi osobę i zginąć, lub mieć na to wy.jebane i udawać, że nic nie widzę, to zdecydowanie wybrałbym tą drugą opcje, ale w końcu ja to ja. Byłem zaskoczony jej słowami, najpierw krzyki, że nie pozwoli mi ich zabić, a później jeszcze gadanie, że mam stać w miejscu, dobre mi sobie. Bez najmniejszego strachu podszedłem do niej, ta trzymając młode wilki w rękach była gotowa do ucieczki
- Weź się uspokój, więcej krwi na sobie dzisiaj nie chce mieć - Przewróciłem oczami - A Ty jesteś chora na umyśle, nie ogarniasz rzeczywistości? To, że teraz sobie z nimi poradziłaś to tym gorzej, zaraz tutaj przylecą z posiłkami, a Ty posiedzisz u nich z dobry tydzień - Prychnąłem
- Muszę je pochować - Powtórzyła jakby w amoku, co z tą dziewczyną jest nie tak? Złapałem się za głowę, po czym ponownie na nią spojrzałem, byłem już na prawdę zmęczony jej towarzystwem. Za dużo jak na jeden dzień
- Więc to zrób i idź do domu, zanim po Ciebie przyjdą, nie chce Cię znaleźć jeszcze bardziej wychudzonej za tydzień w parku, zwłaszcza, że jesteś moim łącznikiem - Włożyłem ręce do kieszeni i chciałem już odejść, jednak ona najwyraźniej nie miała zamiaru się ruszyć. Warknąłem sam do siebie, ponownie się do niej odwracając - Daleko mieszkasz?
- Godzina drogi - Jej ton głosu był obojętny, a wzrok cały czas miała skupiony na dwóch martwych ciałach. "Toshiro zaczyna mi mięknąć serce, Ty się ogarnij póki jest na to czas", powiedziałem sam do siebie, jednak mimo wszystko, ciężko było ją tutaj zostawić z tym samą, im dłużej tak tutaj siedzi tym większe szanse, że zaraz wyląduje na stołku faszerowana jakimś g.ównem. Złapałem za martwe wilki i przewiesiłem je sobie przez ramię
- Co Ty robisz?! -Od razu wstała i miałem wrażenie, że chce się na mnie rzucić.
- Uspokój się! Sama nie dasz rady ich zakopać, więc rusz łaskawie swoją d.upę i chodź gdzieś, gdzie będzie łatwo wykopać ziemię - Ruszyłem przodem i słyszałem tylko jej ciche kroki.
Dobrze, że w ostatnich dniach padało, będzie mi łatwiej wykopać dół. Po piętnastu minutach wędrówki wybrała sobie miejsce, gdzie rosło wielkie drzewo wiśni , trochę oklepane, no ale niech jej będzie. Przywołałem swoje szpony i użyłem wydłużenia, żeby łatwiej było mi wykopać dziurę. Po kilku minutach byłem cały od ziemi, ale jej wilki leżały już pod ziemią, a ona złożyła ręce i chyba wymawiała jakąś modlitwę. Zastanawiało mnie co zrobi z tymi małymi, przecież nie ciężko będzie zauważyć, że ma w domu dwa małe wilki. Zanim którekolwiek z nas zdążyło się odezwać, zauważyłem jak nieopodal biegają ludzie w białych fartuchach, świetnie! Powinienem mieć teraz wyj.ebane iść do domu, wziąć długi prysznic, a jutro rano zrobić zapasy sake, żeby nie włóczyć się po nocach i nikogo nie spotykać. Miałem teraz straszny dylemat, niby mieszkam niedaleko, mogłaby iść do mnie, z drugiej jednak strony, ja nikogo do siebie nie zapraszam. Wręcz poczułem jak na moich ramionach pojawiają się dwa diabły, głos pierwszego: "Zostaw ją, nie Twoja sprawa idź do domu i się upij", i zaraz po tym głos drugiego:" No ej, weź ją ze sobą... A później zgwałć!"... Tak tego drugiego trzeba się jak najszybciej pozbyć.
- Nie przejdziesz przez miasto, niezauważona przez nich, mieszkam niedaleko, więc masz wybór, albo idziesz ze mną, albo z nimi - Skrzyżowałem ręce
- Nawet nie wiem jak masz na imię, skąd mam wiedzieć, że nie zrobisz mi krzywdy? - Zmarszczyła brwi dokładnie mi się przyglądając
- Jakbym chciał Ci zrobić krzywdę to bym Cię zostawił razem z tym facetem... Jestem Toshiro - Dodałem niechętnie
- Anjika - Chciała mi podać swoją dłoń, ale nie mogła utrzymać w jednej ręce szczeniąt
- To nie jest konieczne - Powiedziałem widząc jak się szamota - Rób co chcesz ja idę. Nara - Odwróciłem się i zaczął iść w kierunku swojego domu. Tak jak się spodziewałem usłyszałem i jej kroki - Zrównaj ze mną kroku, bo to chore - Westchnąłem, zwalniając. Otworzyłem drzwi wpuszczając ją do środka
- Dasz im trochę wody? - Spojrzała na mnie z uśmiechem
- Tam jest kuchnia, ja idę się ogarnąć. Nie łaź po całym mieszkaniu, jak weźmiesz wodę to usiądź w salonie i się najlepiej nie ruszaj - Machnąłem na nią ręką. Najpierw wyszukałem w swoim pokoju bluzę i czyste dresy, a później ruszyłem do łazienki. Cóż, chyba jeszcze w tak ekspresowym tempie, nie brałem prysznicu. Dosłownie po pięciu minutach byłem już ubrany i wychodziłem z łazienki. Tak jak kazałem, dziewczyna siedziała w salonie, a wilki leżały obok jej stóp
- Grasz na fortepianie? - Wskazała głową na biały instrument ustawiony przy ścianie
- Nie, mam tylko jako ozdobę - Przewróciłem oczami
- Mógłbyś coś zagrać? - Uśmiechnęła się
- A co ja szafa grająca? Nie gram na zawołanie - Burknąłem idąc do kuchni po szklankę soku, kiedy wróciłem i na nią spojrzałem, zacisnąłem jedynie zęby i cofnąłem się po drugą, którą położyłem przed jej nosem. - A powiedz, komuś, że grałem, to Cię zabije - Usiadłem na stołku i podwinąłem rękawy. W sumie dawno już nie dotykałem tego instrumentu, ale podobno to jak jazda na rowerze i nie można tego zapomnieć. Zacząłem powoli, niepewnie, lecz już po chwili zacząłem przypominać sobie dalszą część melodii wczuwając się

Anjika?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz