sobota, 6 sierpnia 2016

Od Sebastiana - C.D Lou

Martwiłem się o stan Lou. Miała naprawdę wysoką gorączkę. Nie powinna była się za bardzo ruszać, a zwłaszcza gdzieś wychodzić... Ale...Przecież ja jej nie zatrzymam, nie jest dzieckiem, które trzeba mieć ciągle pod kontrolą. Po dłuższej chwili refleksji wstałem i zacząłem sprzątać. Dzięki temu, że ogarnąłem dom wcześniej nie miałem za dużo roboty. Jedynie musiałem pozmywać naczynia. Gdy skończyłem przeciągnąłem się zerkając na zegar. Dwudziesta. Ciekawe czy już spała? Potrząsnąłem przeczącą głowę chcąc odgonić od siebie zmartwienia. Przecież jasno dała mi do zrozumienia, że nie chce mojej obecności. Chce sama się wykurować. Poszedłem pod prysznic by pozbyć się napięcia jakie gromadziło się u mnie od samego rana. Stojąc w kabinie prysznicowej pozwalałem by krople wody z deszczownicy omywały moje ciało.  Ciepło cieczy przyjemnie rozluźniało mięśnie i chodź ciało czuło się jak nowe moją głowę nadal zaprzątała Lou i jej stan. Wychodząc spod prysznica postanowiłem ją jutro odwiedzić czy tego chce czy też nie. Poszedłem do sypialni wycierając włosy z nadmiaru wody, która skapywała z moich kosmyków tworząc miniaturowe kałuże na podłodze. Przebrałem się w moją ulubioną i dość znoszoną piżamę po czym ułożyłem się wygodnie w łóżku czekając na nadejście piaskowe dziadka, który przy pomocy swojego czarodziejskiego piasku, skrzącego się niczym złoty pył, wprowadzi mnie do krainy snów.
****
Nim się zorientowałem znów do mojego pokoju zagościły pierwsze promienie rannego słońca. Przecierając oczy by pozbyć się resztek snu przeciągnąłem się pobudzając w ten sposób mięśnie do pracy jakiej je czekała. Chodź pospałbym dłużej wstałem i jednym szybkim ruchem ubrałem się w swój standardowy strój, który stanowiły czarne spodnie i podkoszulek po czym zszedłem na dół w poszukiwaniu jakiejś medycznej książki. Po dłuższej chwili znalazłem ją. Gdy tylko ustawiłem księgę na stole zacząłem kartkować jej stronice w poszukiwaniu lekarstwa albo chociaż sposobu w jaki mógłbym pomóc mojej nowej koleżance. Mniszek lekarski, dżem z dzikiej róży, syrop z czarnego bzu...hmmmm.....Na przeziębienie i grypę najlepszy byłby ciepły rosół i dżem z dzikiej róży. Otworzyłem książkę kucharską i zacząłem szukać interesujące mnie przepisy, gdy je znalazłem ubrałem płaszcz i poszedłem do sklepu by zakupić potrzebne mi składniki.  Wróciwszy do domu zacząłem wszystko przygotowywać. Zajęło mi to prawie dwie godziny ale udało mi się ugotować cały garnek rosołu z domowej roboty kluseczkami i trzy słoiki dżemu z płatków i owoców dzikiej róży. To na pewno jej pomoże. Zapakowawszy wszystko ruszyłem do domu Lou. Znalazłszy się pod jej drzwiami zapukałem w nie. Odpowiedziała mi jedynie cisza, jakby nikogo tam nie było. Nacisnąłem na klamkę odkrywając ze zdumieniem, że drzwi są otwarte. Dziwne. Może ktoś już ją odwiedził  i zapomniała je zamknąć? Kto wie. Rozejrzawszy się po kuchni przygotowałem jej tosty z dżemem i miskę z rosołem po czym poszedłem do salonu gdzie na sofie spała Lou. Gdy ocknęła się czując zapach jedzenia oznajmiłem z lekko zakłopotanym uśmiechem:
-Martwiłem się o ciebie dlatego przygotowałem tobie ciepły rosół który pomoże ci wyzdrowieć.-Dziewczyna uśmiechnęła się jedynie słabo. Nie zdążyła nic odpowiedzieć ponieważ w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zaciekawiony poszedłem sprawdzić kto to. Uchyliwszy wejście ujrzałem naukowców w białych kitlach. Niechętnie poszerzyłem otwór ukazując im się cały, teraz czułem się jak jakiś cel w który wymierzone były strzały z łuków jakie stanowiły ich oczy. Zła energia aż od nich biła.  Mężczyźni chcieli już wejść do środka jednak powstrzymałem ich gestem dłoni pytając:
-Jeśli mogę wiedzieć jaki jest cel waszej wizyty u Lousie Daquin?
-Planowaliśmy wziąć ją do badań. Z jej mocą jest coś nie tak
-Jest chora o to powód. Nie pozwolę wam jej nigdzie wziąć. Teraz powinna się kurować inaczej może jej się pogorszyć
-Nie obchodzi nas to
-A no tak zapomniałem obchodzą was wyniki. A co jeśli uświadomię niektórych z was? Otóż ze słabym zdrowiem nie da z siebie wszystkiego przez co wyniki nie będą prawidłowe a co za tym idzie wysnucie błędne wnioski. To już was chyba bardziej przekonuje czyż nie?-Naukowcy spojrzeli po sobie po czym jeden z nich oznajmił:
-Dobrze. Wrócimy zatem gdy poczuje się lepiej-Gdy zniknęli mi z oczu zamknąłem drzwi na klucz by nikt nieproszony tu nie wtargnął po czym rozsiadłem się w jednym z fotelów w salonie. 
-Mam nadzieje, że będzie ci smakować-Oznajmiłem z uśmiechem

(Lou? Wybacz, że tak długo czekałaś ;-;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz