środa, 17 sierpnia 2016

Od Lee - C.D Lou

  Kiedy Lou zapewniła mnie, że pójdzie się położyć, nie widziałem przeszkód, by również pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Ale tak naprawdę nie wyłapałem momentu, w którym zapadłem w sen. Obudziłem się dopiero następnego popołudnia, zagubiony i niczego nieświadomy, jakby ktoś wyprał mnie ze wszystkich wspomnień o poprzednim dniu. Szybko jednak zorientowałem się, że leżę obok dwóch szczeniaków po obu stronach głowy. Hehe... a żeby to w tym momencie zawracało mi głowę... – niestety albo stety – moja uwaga wolała skupić się na dziewczynie stojącej wprost przede mną. Nie to, żebym chciał czy coś! Jestem mężczyzną, więc chcąc nie chcąc, w tamtym momencie nie wyszedłem na gentelmena.
 – Ups, czegoś zapomniałam… – Odwróciła się do mnie tyłem, ostatkami sił zakrywając piersi, a drugą ręką sięgnęła po stanik leżący na podłodze obok łóżka.  Sprawnie go włożyła i zwróciła się z powrotem w moją stronę. Swoją drogą... miała wprawę, bo założyła go w ekspresowym tempie. Albo robiła to pod wpływem zaistniałej sytuacji, albo jest taka utalentowana!
 – Wiesz, taki mamy klimat. – Dodała szybko, starając się w jakiś sposób zamazać ślady po tym jakże niespodziewanym incydencie. W ogóle to wydawało mi się, że niespodziewanie wyzdrowiała przez tę króciutką noc. – Jak tam nasi podopieczni?
 Zorientowałem się, że przez ten calutki czas stałem jak wryty, wciąż nie ruszając się z miejsca. Na słowo „podopieczni” przekręciłem lekko głowę w stronę szczeniąt. Ciągle spały. Cóż, a miałem wrażenie, że moje myśli były tak hałaśliwe, że dawno ich pobudziły, a ja po prostu nie zwracałem na nie uwagi. Co jak co, ale w tamtym momencie byłem skupiony na czymś innym. Przez chwilę zignorowałem pytanie dziewczyny, wybuchając przy tym niespodziewaną eksplozją śmiechu. Widząc jednak minę Lou, chciałem jak najszybciej zakryć swoje usta, ale nie udało mi się zetrzeć śladu rozbawienia z twarzy; banan nie chciał zejść mi z ust.
 – Haha... przepraszam, już się ogarniam – powiedziałem. – Kobiety nie powinny wstydzić się swoich kształtów. – Gdy zaledwie kończyłem swoją wypowiedź, wstałem i przeciągnąłem się, słysząc wyraźne strzelanie zastygłych kości.
 – To się już nie powtórzy – zachichotała nerwowo, natychmiast nakładając na swoje nagie ramiona szlafrok. Sam również długo się tym nie przejmowałem, ale też nie wierzyłem, że taka sytuacja będzie miała miejsca tylko ten jedyny raz, hihi.
 – Spoko, nic nie widziałem. – To było piękne kłamstwo, oj. A raz na ile to się człowiek może walnąć z mówieniem prawdy! – Jest tu jakaś łazienka czy coś? – Odpowiedź była oczywista, jednak wolałbym nie prowadzić jakiejś samowolki w jej domu.
 Lou w odpowiedzi wyjęła z szafki ręcznik, wręczyła mi go i położyła rękę na plecach, by mnie zaprowadzić do określonego pomieszczenia. Przez co najmniej parę sekund zwiedzałem wąski korytarz okryty stylowymi tapetami, aż w pewnym momencie stanęliśmy przed białymi drzwiami. Otworzyłem je i omackiem wyszukałem włącznik od światła. I wtedy ujrzałem wannę, która fragmentami świeciła się w blasku świateł przytwierdzonych do sufitu, jako niewielkie prostokąty. W sumie to niczym nie różniła się od mojej łazienki, bo cóż – naukowcy raczej nie byli zbyt oryginalni czy pomysłowi, jeśli chodzi o udekorowanie wnętrz. Wprawdzie to gdybym chciał, sam bym sobie jakoś wyróżnił swoje mieszkanko, oprócz tych pierwszych mebli. Ale zamknijmy ten temat!
 W podziękowaniu za naprowadzenie, posłałem Lou miły uśmiech i za chwilę zniknąłem za uchylonymi drzwiami. Najpierw rozebrałem się, a potem pozwoliłem, by odbijające się od napuszczanej wody gorąco ogarnęło całe moje ciało. Zaparowane lustro w stu procentach uświadomiło mi, że atmosfera jest już wystarczająco zachęcająca. Gorąca woda wypełniała prawie całą wannę, więc zakręciłem kurek, nie chcąc być nic winny dziewczynie, która mnie tu ugościła.
 Przeleżałem w wannie może z pół godziny, dopóki nie robiło się trochę zimno. W tym czasie doprowadziłem swoje ciało i włosy do porządku oraz powoli zabierałem się do opuszczenia pomieszczenia. Oczywiście nie wyszedłem nagi... na moich biodrach nisko zawisł biały ręcznik, a swoje ubrania z poprzedniego dnia miałem pod ręką. Odczuwałem pewien dyskomfort, wychodząc bez gumki; teraz swoje mokre, czarne włosy zaczesane były do tyłu oraz sięgały poza ramiona – i to to właśnie sprawiało, że nie czułem się zbyt pewnie, choć na pewno wyglądałem całkiem całkiem (ach, ta skromność).
 Wszystko byłoby zajebiście, gdybym nagle nie pierdolnął o całą kolekcję butów, która nagle znalazła się na podłodze, tuż po zrobieniu kilku kroków w stronę salonu. Wraz z zetknięciem się z zimnymi kafelkami, wydobyłem z siebie cichy pomruk, który jakby zastępował całą wiązankę przekleństw, jaka teraz przychodziła na mój język.

(Lou?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz