środa, 3 sierpnia 2016

Od Elainy - C.D Evan'a

Jednym, i chyba jedynym z moich celów w ośrodku o niewdzięcznej nazwie Rimear Center było wybicie wszystkich naukowców, co do jednego, a przynajmniej uświadomienie im, jak wielkie było cierpienie ludzi, których skazali na uwięzienie pod kopułą dla własnych, chorych planów i ambicji. Może nigdzie tego nie zapisałam i nikt o tym nie wiedział. No cóż, jestem samowystarczalną egoistką, a to chyba wiele wyjaśnia. W tej sprawie, a w innych pewnie też. Cóż, nie mój problem, jeśli komuś przeszkadza mój charakter. Ja taka już jestem i nie zamierzam się zmieniać, a już na pewno nie dla kogoś, po to, żeby go uszczęśliwić. Co to, to nie - nie ja. Wracając do tematu, cieszyłam się z każdego wykonanego przeze mnie zabójstwa każdego naukowca. Dzięki tym pojedynczym śmierciom zbliżam się do osiągnięcia celu. Jeśli któremukolwiek naukowcowi morderstwa pobratymców będą przeszkadzać, mogą mnie zabić. Proszę bardzo. I tak nie mam dla kogo żyć. Niech jednak nie myślą, że podam im się jak danie na talerzu. Co to, to nie - nie ja, po raz drugi. Jednakże, jeśli nie będą chcieli mnie zabijać, może mnie wypuszczą. Chociaż nie wiem, co robiłabym poza ośrodkiem, wolna. Pewnie cieszyłabym się z tej wolności. Jak długo, sama nie wiem. I wolę nie wiedzieć. Nie zamierzam jednak zaprzestać zabijania aż do własnej śmierci lub do opuszczenia Rimear, co ewidentnie jest nierealnym marzeniem, gdyż naukowcy prędzej sami mnie zabiją, niż wypuszczą na wolność. Cóż, marzyć zawsze można, mimo tego, że marzenia nie są w moim stylu. Ja nie marzę - nie mam po co. A moim jedynym marzeniem jest wolność lub zrealizowanie planu. Pierwsze to niedoczekanie, drugie jest i będzie długotrwale i czasochłonne oraz najpewniej trudne. Dla wolności jednak chyba warto się poświecić, czyż nie? Zresztą to obecnie jest mniej ważne. Gdy Death i reszta moich cienistych wilków zabiła drugiego dzisiaj naukowca, zaśmiałam się krótko i drapieżnie. Jak mawiają, dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Ja nie lubiłam przegrywać. A ta chwila należała do mnie, gdyż tryumfowałam. I nikt mi w tym nie przeszkodzi, bo mnie nie jest łatwo przekonać. A już na pewno nie zrobi tego pierwszy lepszy chłopak, któremu żal jest tak bardzo biednych naukowców, ewidentnie ślepy na ich poczynania i na to, że go wykorzystują.
Nagle usłyszałam ciężkie, powolne kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka, którego znokautowałam, że tak to nazwę - Evan'a. Moje wilki zawarczały głucho, ukazując swoje zęby, a raczej kły, w całej swojej okazałości. Zanim rzuciły się na przybyłego chłopaka, zdążyłam zatrzymać je szybkim, oszczędnym ruchem ręki. Posłusznie zamarły w bezruchu, uprzednio jednak przyjęły pozycję gotową do ataku. Dalej jednak warczały na czarnowłosego.
- Czego chcesz? - syknęłam i skrzyżowałam ręce.
<Evan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz