środa, 3 sierpnia 2016

Od Anjiki - C.D Toshiro

-Do widzenia-odpowiedziałam mu grzecznie kiedy odchodził.
Schowałam książkę do torby i wstałam otrzepując spódnicę z niewidzialnych paprochów.Po rozmowie z chłopakiem, który wciąż i wciąż szukał Taigi ruszyłam do domu. Wzięłam leki, które powinnam wziąć o tej porze. Postanowiłam pokazać Taidze tę książkę. “Cienie na księżycu” Przed wyjściem jednak postanowiłam wziąć prysznic. Ciepła woda powoli obmywała moje białe ciało. Przymknęłam oczy. Słowa jasnowłosego chłopaka: “Wbrew pozorom, jestem dla niej kimś ważnym” odbijały mi się w głowie. “Może to jej brat”pomyślałam. Właściwie to ich oczy były podobne. Westchnęłam. Postanowiłam porozmawiać z Taigą. Może uda mi się ją przekonać, żeby porozmawiała z tym dziwnym facetem. Może rzeczywiście jest kimś z jej rodziny. “Jeśli jest jej bratem lub kuzynem to fajnie ma. Przynajmniej będzie mieć kogoś bliskiego na tym końcu świata. Ciekawe, czy ja mam kogoś tam na świecie” pomyślałam. Tak na prawdę niewiele pamiętałam z mojego poprzedniego życia. Wiedziałam, że jestem z Finlandii, a moje imię znaczy “błogosławiona”. Ojciec mi je nadał. Jednak mogłam cały dzień próbować, a nie udałoby mi się przypomnieć jego twarzy czy chociażby głosu. Zimny strumień wody przywrócił mnie do rzeczywistości. Szybko zakręciłam wodę. Wysuszyłam się ręcznikiem i jeszcze wilgotne włosy zaplotłam w dwa warkoczyki.

anime girl original long hair twin braids glasses blue eyes black hair photo tumblr_neogutN8G71sujosuo1_1280_zps1b8e3b64.png Schowałam książkę do torby. I wyszłam z domu. Już powoli zmierzchało. Nie chciałam zastanawiać się ile czasu spędziłam pod prysznicem. Postanowiłam pójść na skróty. Przez drogę, gdzie nie było żadnych latarni ani ludzi. Od bardzo mądre. Drogę zastąpił mi jakiś facet.
-Co taka śliczna panienka robi w takim paskudnym miejscu jak to?-spytał.-Jeszcze możesz trafić na jakiegoś zboczeńca.
Cofnęłam się kilka kroków w tył.
-Zostaw mnie w spokoju-powiedziałam mrużąc oczy.
- No dalej chodź, lepiej to zrobić po dobroci, aniżeli po złości, prawda? - Ponownie zaczął się do mnie zbiliżać.
-Nie podchodź-powiedziałam wyciągając przed siebie parasolke.
Wtedy obok mnie pojawił się znajomy chłopak. Zgodnie z jego poleceniem odsunęłam się robiąc mu miejsce. Przywarłam do ściany, żeby mu nie przeszkadzać.
***
Kiedy było już po wszystkim wyciągnęłam chusteczkę i przyłożyłam do jego rozciętej wargi. Na co chłopak cofnął się przeklinając.
-Słownictwo-znów zwróciłam mu uwagę.
Przytrzymałam jego rękę by nie mógł się cofnąć. Mimo, że byłam drobna to miałam trochę siły.I znów przyłożyłam mu chusteczkę do wargi. Wcześniej wycierając mu brodę. Widok krwi jakoś za specjalnie mnie nie odstraszał.
- Nie dotykaj mnie, bo złamię swoją jedyną zasadę, jakiej przestrzegam.-powiedział kiedy znów przyłożyłam mu chusteczkę do wargi.-To tylko krew. Codzienność, zaraz przestanie więc schowaj tą chusteczkę, bo nie będziesz miała w co nosa wydmuchać.-Uśmiechnął się.
- Jest czysta. Nie zachowuj się jak dziecko!-powiedziałam poważnie, patrząc mu w oczy. Użyłam tonu nieznoszącego sprzeciwu. -Mogę zawsze kupić drugą.
Chłopak przewrócił oczami, ale wziął chusteczkę. To nie było zbyt grzeczne, ale postanowiłam mu odpuścić. W sumie nie był taki koszmarny, jak mi się na początku wydał. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.
-Co ci się twarz tak cieszy?-spytał.-Przecież tamten facet chwilę temu chciał cię zgwałcić.
Zaśmiałam się cicho, na to przypomnienie.
-Faktycznie. Masz rację-roześmiałam się perlistym śmiechem.
-Jeśli szukasz adrenaliny, to radzę ci jej poszukać w innym miejscu z dwóch powodów. Po pierwsze byłem pierwszy, a po drugie, jesteś drobna, a nie często ktoś tutaj chodzi…-powiedział wpatrując sie we mnie.-Dasz mi już spokój? Ja się pobawiłem. Ty żyjesz. Idę po sake.
Jego słowa znów wywołały u mnie śmiech. Podeszłam do ogrodzenia.

http://45.media.tumblr.com/4851cb0953a11f1e7a1da93c81a5bd97/tumblr_nz64zkMqPi1qe1bdeo1_500.gif Wieczorny wiatr rozwiewał mi włosy.
-Nie doceniasz mnie. Może i jestem drobna, ale umiem sobie radzić. Bo tak jak ty nie jestem człowiekiem. Znaczy nie do końca-powiedziałam powoli.
-Ta? Mogę już sobie iść?-spytał trochę niegrzecznie.
Nagle usłyszałam piekielny jazgot i odgłos wystrzałów. Szybko puściłam się biegiem w tamtym kierunku.
-Hej mała czekaj! To niebezpieczne!-wyrwało się chłopakowi.
Ja go jednak nie słuchałam. Biegłam najszybciej jak tylko mogłam. Moja szybkość mogła zadziwić niejednego. Dotarłam na rynek. Księżyc w pełni oświetlał cały okrąg placu. Na samym środku stały dwa wielkie białe wilki. Żyjąc na północy Finlandii widziałam wilki już wcześniej. Ale te były ogromne,a na dodatek białe. Matka, ojciec i dwoje młodych. Do nich zbliżali się naukowcy ze strzelbami. Puściłam się biegiem w ich kierunku.
-Ej stój oni mają broń!-usłyszałam słowa chłopaka.
Zawróciłam tylko po to by oddać mu okulary. Wcisnęłam mu je w dłonie.
-Popilnuj-krzyknęłam już odbiegając.
Pęd powietrza zdarł mi gumki z warkoczyków. I włosy teraz powiewały za mną jak długi czarny tren. Za późno dotarłam, gdyż dorosłe wilki zostały zabite. Mierzyli teraz do młodych. Przyśpieszyłam przebiegając między nimi.
-Nie!-krzyknęłam zasłaniając maluchy.
Jednak zanim cokolwiek się stało naukowcy pociągnęli za spusty. Odgłos wystrzałów rozdarł nocną ciszę. Skuliłam się na ziemi przyciskając wilcze dzieci do piersi.Pociski jednak zamiast zabić mnie i szczenięta rozbiły się na tarczy utkanej z cieni.
-Powiedziałam nie!-podniosłam głos stając prosto.
Moje oczy błyszczały krwistoczerwonym blaskiem.
-Odejdź stąd G66. One nie przeżyją bez matki-warknął jeden z naukowców.
-To mogliście ich nie zabijać!-krzyknęłam.
Powietrze przeszyła fala dźwiękowa drgającego powietrza, która raniła uszy tych wrogich dla mnie ludzi. Z pleców wyrosły mi skrzydła falującego mroku. Łańcuchy mroku owinęły się wokół moich ramion, a ostrza na ich końcu połyskiwały ostrzegawczo. To samo tyczyło się ostrzy, które zmaterializowały sie na moich dłoniach.
-Jeśli będziecie chcieli je zabić musicie zabić najpierw mnie!-przyjżałam się z osobna każdemu członkowi tej obławy. Jeśli mieli chociaż odrobinę oleju(i wiedzy o moich umiejętnościach) w głowie uciekną w ciągu trzech...dwóch...jednej...sekundy. A jednak wciąż tam stali wpatrując się we mnie jak ciele na malowane wrota. Kucnęłam i pogłaskałam szczenięta.
-Przepraszam-szepnęłam do leżących na ziemi ciał rodziców wilków. -Przepraszam.
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Duża wilcza łapa, białej wilczycy dotknęła mojego kolana. Kiedy na nią spojrzałam zawyła cicho. “Zaopiekuj się nimi. A będą cię chronić.Pomogą ci kiedyś.” mówiło jej spojrzenie zanim jej oczy się zamknęły, a ciało i oddech znieruchomiały.
-Obiecuję. Zajmę się nimi-szepnęłam.
Wszystkie sygnały ostrzeżenia zniknęły. Byłam znów zwykłą dziewczyną. Moje oczy znów przybrały najzwyklejszy w świecie błękitny kolor. Pogłaskałam martwe ciało matki wilczycy. Znalazłam na jej szyi naszyjnik z wilkiem wyjącym do księżyca. Podobny był zawieszony na szyi ojca. Zdjęłam je im i założyłam maluchom. Były na nie zbyt duże. “Potem je skrócę. Powinnam mieć coś idealnego do tej czynności.”pomyślałam. Naukowcy ulotnili się niczym powietrze z balonu. Wzięłam w ramiona szczenięta.
-Tylko tyle wam zostało po rodzicach-szepnęłam wtulając twarz w ich miękkie futro.
Białe wilki tak rzadkie. A pod Kopułą zostały zabite dwa zdrowe osobniki. Wstałam z bruku.
-Trzeba je pochować-powiedziałam do siebie, patrząc na martwe ciała wilków.
Poczułam czyjąś, ale znajomą obecność. Myślałam, że chłopak sobie poszedł kiedy naukowcy prysnęli. Nagle zalała mnie znajoma fala lęku. A jeśli to ta sigma, którą straszą nas naukowcy, żebyśmy nie robili głupst. Odwróciłam się przyciskając maluchy do piersi. Wpatrywałam się w niego nieufnym spojrzeniem czerwonych oczu.
http://cf067b.medialib.glogster.com/media/94/94b85f50f51477cc05afddf43c6e77200247190362afb9cdf1db069455d941ba/rosario-vampire-capu2-episode-1-blood-red-eyes.jpg
-Nie podchodź! -warknęłam cofając się.-Nie pozwolę ci ich zabić!
Cieszyłam się, że dziś jest pełnia. Mogłam mu chociaż uciec. Ale co dalej? Mogłam się schować gdzieś daleko od miasteczka. W ułamku sekundy każdy z moich zmysłów został postawiony w czujności. Nie ufałam mu. “Każdy może zdradzić każdego” rozbrzmiewało mi w głowie zdanie z książki. Znów się cofnęłam bo chłopak zmniejszył odległość między nami.
-Stój w miejscu!-krzyknęłam do niego.
Wywołało to tylko uśmiech niedowierzania i przewrócenie oczami.

<Toshiro?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz